kilak przed domem

Niezwykła placówka

Redakcya pisma na wsi

Tego w Polsce jeszcze nie było… Staje przed nami dziwna rzeczywistość, jakby z bajki, jakby z jasnowidzeń wieszcza wysnuta. Siewba, organ ludu polskiego, przez lud wydawany, ukazuje się w Tłuszczu! Redakcya pisma na wsi, i redaktor wioskowy i współpracownicy chłopi siermiężni! Myśl idzie z pod strzechy i pod strzechę trafia. Stworzyli sobie swój własny organ i wypisuj w niem hasło, ze skarbnicy wielkiej zaczerpnięte: „Bierzemy sobie za nakaz głosi Siewba —wielkie słowa największego mędrca narodu polskiego, Adama Mickiewicza: zasiewajcie miłość Ojczyzny i duch poświęcenia się, a bądźcie pewni, iż wyrośnie Rzeczpospolita wielka a piękna”. I głosząc idee te Mickiewiczowskie, Siewba idzie i sieje, a niosąc słowo nowiny, rzecze: „do pracy więc, bracia, nad miłej Ojczyzny budowaniem! W Imię Boże”! Tak woła organ ludu siermiężnego, tego ludu, co dzierży w swych rękach ów słynny Róg Złoty; tego, co baczy, aby nie ostał się sam sznur tylko goły. Ma to być organ nie ludu, zaklętego w bajce, lecz służyć za pobudkę do czynów wśród kmieci.

„W trzech słowach — pisze redakcya — da się zmieścić program Siewby i przyszłej pracy naszej: przez oświatę, dobrobyt i jedność do siły Ludu, Narodu, Ojczyzny”. To pisze nowy organ wioskowy. To głosi lud polski.

Ukazanie się Siewby jest samym w sobie faktem jakby z poematu, jakby to była część dalsza „Wesela” Wyspiańskiego. Coś tak nowego, tak niebywałego!… I wydając to pismo swoje, Siewbę, zapytuje redakcya i zaraz daje odpowiedź: „Co chcemy robić?” „Ojczyznę, Polskę budować chcemy – pisze organ. – Pragniemy w miarę sił naszych pracować nad stworzeniem dla narodu przyszłości lepszej, niż teraźniejszość i przeszłość”. „Wiemy i wierzymy, że główną narodu siłę stanowimy my, lud wiejski, rolniczy; dlatego od siebie samych pracę rozpoczynamy. Wiemy też, jak wiele nam brakuje, abyśmy mogli stać się taką siłą, która we wszystkiem własną wolą kierować się może. Założyliśmy tedy pismo, tę oto Siewbę. Chce my, aby w Siewbie życie naszych wsi i osad odbijało się, jak w lustrze. Będziemy dążyli, aby to, co się pisze, zawsze było prawdą, aby się tę prawdę mówiło bez względu na stan czy osobę. W Siewbie dla wszystkich jedna ma być miarka, dla bogacza i ubogiego, gospodarza i parobka.”

“Ale nic na samem wydawaniu Siewby chcemy poprzestać, bo nie dosyć jest mówić i pisać; dlatego wyrobiliśmy zatwierdzenie Ustawy Kółek Rolniczych im. Stanisława Staszica. Stowarzyszenia takie będą jakby szkołą dla wyrobienia w ludziach jedności, a któż dziś nie wie, że w jedności siła?!”

Mądre, zrównoważone, tęgie te słowa płyną wprost z pod strzechy, nic dyktowane, lecz wyrażone przez pióro, kierowane ręką ciężką i sztywną, od pługa i cepu świeżo oderwaną. Oh, gdyby Mickiewicz dożył był właśnie tej pociechy, kiedy wieszcze hasła jego w czyn się przyoblekać poczną!

Wydanie pierwszych numerów kmiecego dwutygodnika Siewba sprawiło w redakcyi pisma naszego niemałe wrażenie. Wszyscyśmy o niem mówili, wyrażaliśmy wspólną chęć zapoznania się bliżej z organizacyą tego pisma. Nie jako publicysta, pełniący obowiązkową służbę swoją, ale jako wysoce zainteresowany nowem zjawiskiem obywatel kraju, wyruszyłem z Warszawy koleją petersburską, by niespełna w godzinę znaleźć się już we wsi Tłuszczu. Jednopiętrowy dom murowany, gdzie mieści się szkoła polska Macierzy, biblioteka i redakcya Siewby, popularny musi być w Tłuszczu, kiedy wskazują mi go natychmiast, ci nawet, którzy czytać nic umieją. I oni, dumni, że we wsi mają swoją redakcyę, która czuwać ma nad ich interesami. Redaktora Jana Kielaka nic zastaję jednak w Tłuszczu. Okazuje się, że jest u siebie we wsi w Chrzęsnem, o trzy wiorsty od stacyi. Jadę więc do Chrzęsnego.

Pan Kielak nie zdradza w niczem dumy redaktorskiej. Młody, około lat 30-tu, ciemny blondyn, zlekka pochylony, z wzrokiem zmęczonym, ale wyrazistym, pan Kielak ani ubraniem, ani zachowaniem się, ani czysto-mazurskim dyalektem nie wyróżnia się w niczem od zwykłego typu kmiecia wioskowego. Na zadawane pytania odpowiada zwolna i z widoczną refleksyą, ale w każdym calu wykazuje dobrą wolę, szczerość i pełną otwartość.

— Skąd się właściwie zrodziła pierwsza myśl założenia w Tłuszczu pisma? — pytam przedewszystkiem pana Kielaka.

— Większość nas, włościan w okolicy — mówi mi redaktor – należała do narodowej demokracyi. Powoli jednak wywiązały się różnice zapatrywań naszych i stronnictwa. Uważaliśmy, że partya ta nie we wszystkiem od powiada wyrazom dążeń na szych, zwłaszcza ekonomicznych. Nie zrywając też wcale ze stronnictwem N. D., ani z niem nie chcąc walczyć, postanowiliśmy założyć Siewbę, któraby stała się organem naszych własnych, nie narzuconych nam z góry dążeń i pragnień. Tak oto powstała ta nasza wolna i nie skrępowana żadną partyjnością Siewba, jako organ, jako głos ludu wiejskiego.

— A współpracownicy? Mamy ich 19-tu, między nimi Józef Olesiak, Jan Modcracki, Paweł Wasilewski, b. poseł, chłop, Józef Wasilewski, chłop-poeta, Władysław Koskowski, Kułakowski i in. Całe pismo prowadzimy swojemi własnemi siłami, nie znaczy to jednak, abyśmy nic mieli korzystać z pomocy inteligencyi: nadsyła nam więc artykuły o. Antoni Wysłouch, znany kapucyn, dalej obywatel ziemski, p. Zygmunt Karski, p. Tadeusz Gałecki adw., i p. Jan Adamowicz, współpracownik Dziennika Powszedniego, który wielce ułatwia nam trudności techniczne, związane z korektami i drukiem pisma w Warszawie. Siewbą kieruje komitet redakcyjny, złożony ze współpracowników-włościan, którzy zjeżdżają co drugą niedzielę do Tłuszcza i tam dyskutują nad każdą sprawą i nad każdym artykułem. Materyałów nam nie braknie, rękopisów nadpływa bardzo dużo, współpracowników, chociaż bezpłatnych, mamy wielce gorliwych. Niektórzy na posiedzenia redakcyjne przyjeżdżają o trzy mile. Wreszcie muszę dodać, że Siewba miała być na razie organem tylko powiatowym, później myśl pierwotna rozrosła się, i dziś zamierzamy stać się pismem wogóle całego ludu w Królestwie Polskiem.

— Wyznając program?…

— Przedewszystkiem na wskroś narodowy. Nie chcemy też krzywdzić klas posiadających, ale uznajemy stopniowe wywłaszczenie ponad 15 włók ziemi i domagać się będziemy postępowego podatku. Ogólnie zaś stoimy blizko programu Zorzy warszawskiej.

— Jakiego zaś Siewba doznała przyjęcia wśród włościan?

— Bardzo życzliwego, lubo nie brak i krytyków. Sądzę jednak, że utrzymamy się. Potrzeba nam wszystkiego 2 tysięcy prenumeratorów, aby pokryć koszty. Przedpłata tania, wynosi 1 rb. 70 kop. rocznie już łącznie z przesyłką, chyba więc dostateczną liczbę odbiorców znajdziemy. W okolicy Siewba rozchodzi się obficie. W dalszych stronach, być może, nic słyszano na wet jeszcze o naszem piśmie.

Istotnie, Siewba rozpoczęła pracę bez reklamy, w kraju jeszcze głucho o niej, nie wszyscy nawet dziennikarze i literaci w Warszawie wiedzą o tem, że w radzyminskim powiecie wyrósł nam nowy, oryginalny, nie zwykły kolega prasowy.

ST. GR.

Wędrowiec
R.44, nr 48, 1 grudnia 1906

Więcej tego autora:

+ Nie ma komentarzy

Add yours

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.