Relacja Janiny Donoch

jadow szkola
jadow szkola

Mieszkając przy rynku byłam świadkiem deportacji Żydów Jadowskich z getta do obozu w Treblince. Miałam wtedy małe dziecko i byłam w ciąży. Jak likwidowali getto, to myśmy mieszkali tak na górze, u Krępca, tam gdzie Laszczka (Laska) ma teraz ten sklep i Finkelman Żyd był na dole. Jakiś czas przed deportacją Niemcy kazali okolicznym chłopom wykopać dół przy żydowskim kirkucie. Choć wyznaczeni przez Niemców furmani mieli stawić się następnego dnia w Jadowie z podwodami, nic nie wskazywało, żeby miało dojść do deportacji. W dniu deportacji, z samego rana, po podwórkach rozległy się krzyki „Żydów biorą”.

Wspomnienia Sary Litwak z Jadowa

jadowski kirkut
jadowski kirkut

Przed utworzeniem getta pracowałam na folwarku u Zamoyskiego. Jeśli chodzi o traktowanie na początku przez Niemców, to początek był niezły. Łapali do roboty, do kopania ziemniaków. Kazali też otworzyć wszystkie sklepy, a Polacy, ale nie z Jadowa, tylko z okolicznych wsi rabowali, a Niemcy to fotografowali. Potem jednej z rabujących gospodyń, bogatej kobiecie, Niemcy zabrali konie. Poszła na skargę do wójta Siedleckiego, że Niemcy jej zabrali konie, a Siedlecki jej powiedział, by zaprzęgła do powozu firanki Dąbka, które ona wcześniej zrabowała. Pan Siedlecki musiał oddać Niemcom klucze Jadowa, a mój ojciec był przy tym jako tłumacz. Poza tym Niemcy patrzyli na początku przez palce na Żydów. Raz Niemiec ze swastyką poprosił mnie o kupno w sklepie papieru i kopert, sam nie chciał, bo wstydził się patrzeć jak ludzie się trzęśli na jego widok. Zapłacił w markach i pocałował mnie w rękę. Jechał do Warszawy, prosił moją matkę by go pobłogosławiła, bo jego matka nie zdążyła. Matka coś mu szepnęła na ucho. Mówił, że w Niemczech nie ma nic w sklepach. Drugi Niemiec powiedział, że Niemcy przegrają wojnę. Obaj wiedzieli, że rozmawiają z Żydami.