Postać doktor Marii Nachtmanówny kojarzy się wielu starszym mieszkańcom Wołomina z przychodnią dla dzieci. Pani doktor leczyła małych mieszkańców naszego miasta od połowy lat pięćdziesiątych. Po latach pacjenci przychodzili do niej ze swoimi pociechami, była lekarzem dwóch pokoleń. Leczyła między innymi dzieci moich przyjaciół. Jej nazwisko zapamiętałam z czasów dzieciństwa w Górkach Mironowych. Gdy w 1969 roku rozpoczęłam studia na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego poznałam nową koleżankę, wołominiankę, absolwentkę Liceum przy ulicy Sasina – Alicję Nachtmanównę. Była najpiękniejszą dziewczyną na naszym roku. Obecnie nosi nazwisko męża – Zielińska. Gdy poznałyśmy się bliżej, zapytałam, czy lekarz pediatra Maria Nachtman z Wołomina to jej rodzina. Ala odpowiedziała, że pani doktor jest jej ciotką, stryjeczną siostrą jej ojca. Opowiadała, że jest znakomitym lekarzem pediatrą, że w czasie okupacji działała w konspiracji, a za Stalina siedziała w więzieniu, jako więzień polityczny.
Fascynująca postać
Znajomość moja i Alicji przetrwała studia i trwa nadal. Pozostajemy w przyjaźni, jesteśmy w stałym kontakcie. Parę miesięcy temu wróciłyśmy w rozmowie do historii życia doktor Marii Nachtmanówny. Ala poleciła mi do przeczytania książkę Wacława Holewińskiego „Opowiem ci o wolności”, która stanowi zbeletryzowaną biografię pani doktor. Przeczytałam. Autor umiejscowił jej akcję nie w Wołominie, ale w Mińsku Mazowieckim. Nie ma to znaczenia dla oceny postawy życiowej bohaterki. Postać Marii Nachtmanówny jest wielowymiarowa i fascynująca. Jej życie to część historii Wołomina. Wołominianie mają powód do dumy, że Maria Nachtmanówna była obywatelką naszego miasta, że tu uczyła się, walczyła i pracowała. W bieżącym roku przypada dziewięćdziesiąta piąta rocznica jej urodzin. Stanowi to dodatkowy powód do przypomnienia jej postaci na łamach „Rocznika Wołomińskiego”, który ukazuje się w roku obchodów 100. rocznicy nadania Wołominowi praw miejskich. To postać wielowymiarowa – piękna kobieta, wspaniały lekarz, żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych, żołnierz wyklęty i jednocześnie bohaterka z narażeniem życia ratująca Żyda z wołomińskiego getta. Jej historia wymyka się wszelkim stereotypom.
Mówi się, że najwspanialsze kobiety to te, u których przymioty ciała dorównują przymiotom duszy. Maria Nachtmanówna należała do nielicznych tego typu kobiet. Odznaczała się posągową urodą i nieskazitelnym charakterem. Gdziekolwiek się pojawiła, skupiała na sobie spojrzenia zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Była wysoka, zgrabna, ciemnowłosa i ciemnooka. Miała niezwykle regularne rysy – wielkie, szeroko rozstawione oczy w czarnej oprawie, pięknie zarysowane brwi, prosty zgrabny nosek i pełne, pięknie wykrojone usta.
Dzieciństwo, młodość i walka w konspiracji
Maria Krystyna Nachtmanówna, córka Edwarda i Ludwiki z Leśniewskich, przyszła na świat 9 stycznia 1924 roku w Wołominie. Była najmłodsza z rodzeństwa. Miała dwóch starszych braci, Tadeusza i Jerzego. Dzieciństwo Marii było szczęśliwe i dostatnie. Rodzice należeli do elity przedwojennego Wołomina. Matka była córką powszechnie szanowanego radnego miejskiego Franciszka Leśniewskiego. Ojciec był inżynierem, jednym z udziałowców Huty Szkła „PRACA” i jej dyrektorem technicznym. Rodzina Leśniewskich była zżyta i kochająca się. Cały klan mieszkał w istniejącym do dziś dużym, murowanym, jednopiętrowym rodzinnym domu przy ulicy Piaskowej 3 w Wołominie. Młodzi Nachtmanowie wychowywali się z ciotecznym rodzeństwem, razem uczyli się i spędzali czas wolny. Z domu rodzinnego Maria wyniosła patriotyzm, szacunek dla ludzi i gotowość do niesienia pomocy potrzebującym. Starszy brat Marii, Jerzy, był namiętnym kinomanem. Swą pasją do kina zaraził siostrę. Razem oglądali wszystkie filmy wyświetlane w dwóch wołomińskich kinach „Weneda” i „Oaza”. Ojciec rodziny Edward Nachtman utrzymywał dobrosąsiedzkie stosunki ze znanym w Wołominie lekarzem internistą żydowskiego pochodzenia doktorem Zachariaszem Frankiem. Dla nastoletniej Marii doktor był po prostu jednym ze znajomych ojca.
Zachariasz Frank był absolwentem medycyny Uniwersytetu w Genewie. Z Genewy przywiózł nie tylko dyplom lekarski ale też żonę, Szwajcarkę Carlotę z domu Oltamare. W 1919 roku wstąpił do odrodzonego Wojska Polskiego. Jako lekarz wojskowy brał udział w wojnie bolszewickiej. W 1922 roku został przeniesiony do rezerwy w stopniu porucznika i osiadł w Wołominie. Przed wybuchem II-ej wojny światowej został zmobilizowany. Kampanię wrześniową odbył jako lekarz – ordynator Szpitala Ewakuacyjnego Nr 902 w Brześciu. Po klęsce powrócił do Wołomina. Będąc w wołomińskim gettcie, wymykał się nocą do aryjskiej części miasta, by z narażeniem życia pomagać chorym. Widywał się też z żoną i córkami. Jako jeden z nielicznych wołomińskich Żydów ocalał z Holokaustu, dzięki pomocy Marii Nachtmanówny.
Maria, jej rodzeństwo, kuzyni i przyjaciele należeli do pokolenia, którego dzieciństwo skończyło się przedwcześnie z chwilą wybuchu drugiej wojny światowej. Walki nie ominęły Wołomina, 10 września 1939 roku lotnictwo niemieckie zbombardowało miasto. Byli ranni. Trzeba było organizować Szpital Obywatelski Czasu Wojennego.
II wojna światowa
Nie tak miało być. Klęska wrześniowa wywołała szok, niedowierzanie i rozpacz. Mieliśmy być silni zwarci i gotowi, a po miesiącu II Rzeczpospolita, opuszczona przez sojuszników, przestała istnieć na skutek ciosów zadanych przez armię hitlerowską i sowiecką. Zaczął się ponury okres okupacji. Wołomin znalazł się na terenie Generalnej Guberni. Niemcy rozpoczęli rządy od zamknięcia szkół ogólnokształcących, zarekwirowania odbiorników radiowych i wprowadzenia kartek na żywność. Pod koniec 1939 roku utworzyli w Wołominie getto, w którym zamknęli ponad cztery tysiące wołomińskich Żydów. Dla rodziny Nachtmanów rok 1939 był tragiczny także ze względu na śmierć ojca. Inżynier Edward Nachtman zmarł po długiej chorobie.
Społeczeństwo polskie nie pogodziło się z utratą nieodległości. Gdy minął pierwszy szok po klęsce zaczął rodzić się ruch oporu. Tak było w całej Generalnej Guberni. Jedną z pierwszych tajnych organizacji zbrojnych była Organizacja Wojskowa Wilki. Powstała już pod koniec 1939 roku. Działała również w Wołominie. W 1940 roku część organizacji przeszła do Związku Jaszczurczego. We wrześniu 1942 roku z połączenia Związku i kilkunastu mniejszych organizacji utworzone zostały Narodowe Siły Zbrojne. Celem NSZ była walka o utworzenie niepodległego państwa polskiego w dawnych granicach na wschodzie i z granicą zachodnią na Odrze i Nysie Łużyckiej oraz walka z dwoma totalitaryzmami – niemieckim i sowieckim.
Brat Marii Jerzy, jako były harcerz, od początku działał w Organizacji Wojskowej Wilki. Następnie przeszedł do Związku Jaszczurczego i do Narodowych Sił Zbrojnych. Był żołnierzem specjalnego Oddziału Bojowego przy Komendzie Głównej Związku Jaszczurczego. Od 1944 roku dowodził Oddziałem Bojowym przy dowództwie NSZ. W ślad za bratem podążyła młodsza siostra. Została żołnierzem i przyjęła konspiracyjny pseudonim „Agata”. Pełniła funkcję łączniczki w sekcji dywersyjno-propagandowej. Członkowie sekcji zajmowali się odsłuchiwaniem wiadomości z ukrytych przed Niemcami odbiorników radiowych, redagowaniem prasy podziemnej i ulotek propagandowych, wytwarzaniem fałszywych kenkart, zaświadczeń i innych dokumentów. Zadaniem łączniczek było przewożenie zakazanych materiałów do Warszawy i na prowincję. Po powstaniu NSZ Maria była łączniczką Oddziału Bojowego Komendy Głównej NSZ. Dosłużyła się stopnia sierżanta.
Maria nie tylko działała w konspiracji. Pracowała i jednocześnie uczyła się. Marzyła o medycynie. W 1942 roku uzyskała na tajnych kompletach świadectwo maturalne i podjęła naukę na tajnych studiach medycznych. Pracowała w szpitalu założonym przez znanego w Wołominie lekarza Zygmunta Siedleckiego. Placówka mieściła się przy ulicy Powstańców 3 w Wołominie. Funkcjonowała do końca 1944 roku jako Izba Chorych. Prócz założyciela w szpitalu pracowała lekarka Wanda Pruszyńska. Doktor Siedlecki działał w Narodowych Siłach Zbrojnych, od 1943 roku musiał się ukrywać. Szpitalem zaczęła kierować doktor Pruszyńska. Prócz Marii Nachtman sanitariuszką w szpitalu była jej młodsza o cztery lata cioteczna siostra Halina Brzuszczyńska, która zginęła latem 1944 roku. Szpital przy Powstańców był nie tylko placówką leczniczą, ale też centrum działalności konspiracyjnej.
Latem 1942 roku Niemcy rozpoczęli likwidację gett w całej Generalnej Guberni. Wielu Żydów z getta w Wołominie zamordowali na miejscu. Pozostałych wywieźli do getta do Warszawy. Udało się przeżyć nielicznym. Zachariasz Frank uciekł z getta ukrywał się pod fałszywym nazwiskiem w klasztorze pod Warszawą. Maria Nachtmanówna z narażeniem życia dostarczała doktorowi jedzenie, ubranie, prasę podziemną i informacje od żony i córek. Opiekowała się nim, gdy zapadł na tyfus. Podnosiła na duchu. W grudniu 1944 roku doktor musiał opuścić dotychczasową kryjówkę. Maria wywiozła go do Krakowa. Ze względu na bezpieczeństwo podróż odbywali wozem konnym, co samo w sobie stanowiło nie lada wyczyn. W okolicach Krakowa doktor Frank doczekał szczęśliwie końca wojny, potem wrócił do Wołomina.
Trudno uwierzyć, że młoda dziewczyna, wychowana w zamożnej rodzinie i nienawykła do pracy potrafiła łączyć działalność w konspiracji, pracę w szpitalu, naukę i pomoc ukrywającemu się doktorowi Frankowi. Wszystkie obowiązki wykonywała perfekcyjnie, co wymagało ogromnej samodyscypliny i zdolności organizacyjnych.
Maria – żołnierz wyklęty
Wiosną 1944 roku było jasne, że na terytorium Polski wkroczy Armia Czerwona, że marzenia o froncie zachodnim nigdy się nie spełnią. Latem Rosjanie dotarli do prawego brzegu Wisły. Ofensywa zatrzymała się. Powstanie w Warszawie skończyło się kapitulacją i niemal całkowitym zniszczeniem miasta. Wielu ludzi odczuło wejście Armii Czerwonej jako koniec jednej okupacji i jednocześnie początek nowego zniewolenia. Szczególnie mieszkańcy Wołomina i okolic mieli powody do obaw. Mieli w pamięci hordy bolszewickie nacierające na Warszawę w 1920 roku. I znowu nie tak miało być, nie o takiej Polsce marzyli żołnierze konspiracji, nie o taką Polskę walczyli. Ich odczucia podzielała znaczna część społeczeństwa.
Te smutne nastroje oddaje wiersz napisany 29 sierpnia 1944 roku przez powstańczego poetę Józefa Szczepańskiego, zatytułowany „Czerwona zaraza”. Oto kilka z dwunastu zwrotek:
„Czekamy na ciebie czerwona zarazo
byś wybawiła nas od czarnej śmierci,
byś nam kraj przedtem rozdarłwszy na ćwierci,
była zbawieniem witanym z odrazą.
Żebyś ty wiedział dziadów naszych kacie,
sybirskich więzień ponura legendo,
jak twoją dobroć wszyscy kląć tu będą,
wszyscy Słowianie, wszyscy twoi bracia.
Żebyś ty wiedział jak to strasznie boli
nas, dzieci Wielkiej, Niepodległej, Świętej
skuwać w kajdany łaski twej przeklętej,
cuchnącej jarzmem wiekowej niewoli”.
Wiele ugrupowań konspiracyjnych działających po prawej stronie Wisły przetrwało pochód Armii Czerwonej. Działały nadal. Oczekiwali wiadomości z Londynu i upatrywali szansy na zmianę postanowień z Jałty w konflikcie między Rosją a aliantami zachodnimi. Panowało przekonanie, że przepaść cywilizacyjna między stalinowskim imperium a Zachodem musi doprowadzić do rychłego konfliktu. Bezpodstawność tych nadziei widać z dzisiejszej perspektywy. W tamtych czasach dla wielu ludzi wybór dalszej walki był jedynym z możliwych. Przeszli do konspiracji, której celem było zwalczanie narzuconej siłą komunistycznej władzy. Wierzyli, że jeszcze nie wszystko jest stracone.
W 1945 roku Narodowe Siły Zbrojne połączyły się z częścią Narodowej Organizacji Wojskowej, która w 1942 roku przyłączyła się do Armii Krajowej. Powstało podziemne Narodowe Zjednoczenie Wojskowe, podlegające Wydziałowi Wojskowemu Stronnictwa Narodowego. Siedzibą Komendy Głównej NZW była Łódź. Maria Nachtman została łączniczkę Komendy Głównej. Od początku 1946 roku do chwili aresztowania jako kurierka Komendy Głównej odpowiadała za łączność z okręgiem rzeszowskim i śląskodąbrowskim. Jej bezpośrednia przełożona Ruta Czaplińska napisała o niej w swych wspomnieniach: „Była bardzo żywa, wesoła i ofiarna. Zawsze gotowa do wykonywania wszystkich poleceń.” Maria łączyła działalność w podziemiu niepodległościowym ze studiami medycznymi. Mimo częstych wyjazdów w teren osiągała doskonałe wyniki w nauce.
Wiosną 6 kwietnia 1946 roku Maria została aresztowana. Był to cios dla jej rodziny i przyjaciół, szczególnie ciężki dla matki. Starszy syn Jerzy był wówczas w Armii Polskiej na Zachodzie, a jedyna, ukochana córka znalazła się w więzieniu. Marii próbowała przyjść z pomocą żona doktora Franka – Carlota Frank-Oltamare. Napisała list do ówczesnego prezydenta Bieruta, w którym opisała z jakim poświęceniem Maria ratowała życie jej męża. List ten stanowi świadectwo tego, że warto być przyzwoitym, a raz wyświadczone dobro powraca.
Wiosna 1946 roku okazała się tragiczna dla Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Aresztowano wiele osób z kierownictwa organizacji w tym: porucznika Lechosława Roszkowskiego pseudonim „Tomasz” – szefa wydziału organizacyjnego, kapitana Tadeusza Zawadzińskiego, pseudonim „Wojciech” – szefa wywiadu, kapitana Jana Morawca pseudonimy „Henryk”, „Remisz” – szefa Pogotowia Akcji Specjalnej, porucznika Jana Golkę, pseudonimy „Klemens”, „Łukasz” – zastępcę szefa wydziału propagandy, Tadeusza Łabędzkiego – szefa Młodzieży Wszechpolskiej, podpułkownika Tadeusza Zielińskiego, pseudonim „Wujek” – komendanta Okręgu Lubelskiego, porucznika Jerzego Hassa, pseudonim „Robert” – komendanta Okręgu Krakowskiego, podporucznik Rutę Czaplińską, pseudonim „Ewa” – szefa łączności Komendy Głównej. Wraz z Marią aresztowano też dwie łączniczki Komendy Głównej – Wandę Ceraska, pseudonim „Dusia” i Walentynę Jeremicz, pseudonim „Wala”. Wszyscy aresztowani zostali osadzeni w osławionej katowni Urzędu Bezpieczeństwa przy ulicy Rakowieckiej 37 na warszawskim Mokotowie. Torturowanie więźniów było na porządku dziennym. Wielu zakatowano na śmierć i pochowano w zbiorowych bezimiennych grobach na tak zwanej „kwaterze na łączce” pod murem na Powązkach Wojskowych.
Tadeusz Łabędzki po pierwszym dniu śledztwa zmarł zakatowany. Pozostali aresztowani zostali poddani długotrwałemu śledztwu i torturom. Gdy rozpoczął się proces, ubecy wnosili Jerzego Hassa na salę rozpraw na noszach. Został tak pobity, że uszkodzono mu kręgosłup. W końcu jego sprawę wyłączono do odrębnego rozpoznania.
W śledztwie Tadeusz Zieliński i Lechosław Roszkowski brali na siebie wszystko, co mogło obciążać podwładnych. Chcieli ich ratować, szczególnie kobiety. Od lipca 1946 roku do celi Marii na pierwszym piętrze przeniesiono Rutę Czapińską. W celi pod nimi siedział Jan Golka. Był utalentowanym poetą i rysownikiem. Przed wojną studiował architekturę. Towarzyszki niedoli nawiązały z nim kontakt stukaniem w podłogę. W strasznych warunkach więziennych ludzie starali się o odrobinę normalności. Te kontakty podnosiły na duchu. Dziewczyny spuszczały z okna sznurek, do którego Janek przywiązywał kartki z wierszami napisanymi dla nich. Marii sprezentował swój autoportret narysowany kopiowym ołówkiem na wkładce do butów. Radość z prezentu nie trwała długo. Strażnicy rozpoczęli rewizję. Maria zmuszona była zjeść prezent, by nie zdradzić kontaktów z Jankiem. W rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego dziewczyny stanęły w otwartym oknie swej celi. Ruta Czaplińska zaczęła głośno recytować powstańcze wiersze, między innymi wiersz Czesława Miłosza „Miasto”. Przez otwarte okna cel do więźniów docierały słowa poety:
„Nad ruinami wstaje dzień, wędrowny grajek pustym oknom gra,
Z głową na bok schyloną skoczne tony ze skrzypki wywodzi.
A w oknie tylko niebo, gołębi miga ćma,
I tak w tej rannej ciszy świat się nowy rodzi.
I wiatr, gdy struny drutów pękły, martwe drzwi otwiera,
Na których klamce dotąd pozostał niezmyty
Ślad ręki przepadłego bez wieści bohatera,
I toczy po pokoju dziewczyny zabitej
Sczesany z włosów puch” …….
Słuchacze zareagowali waleniem w ściany. Usłyszeli to strażnicy. Dziewczyny trafiły za to do karceru na 24 godziny o chlebie i wodzie.
Śledztwo trwało półtora roku. Proces przed Rejonowym Sądem Wojskowym w Warszawie rozpoczął się 6 października 1947 roku. Na ten cel zamieniono na salę sądową kaplicę więzienną. W czasie przerw w rozprawach oskarżeni kontaktowali się między sobą. Koledzy przekazali Marii treść odezwy – testamentu, autorstwa Jana Golki, skierowanego do Komendanta Narodowego Związku Zbrojnego pułkownika Tadeusza Danielewicza, pseudonim „Kuba” z prośbą, by po wyjściu na wolność przekazała treść do Londynu.
Maria nauczyła się słów na pamięć i po wyjściu przesłała do Londynu: „Bogu posłuszeństwo, Narodowi wierność, a Polsce – wielkiej wartości człowieka – synowskie oddanie. Czwarte pokolenie ruchu narodowego roznieci brzask w światło nowego dnia, wówczas polski nacjonalizm zdejmie brzemię miecza walki i stanie się twórczym wkładem w życie zbratanych narodów wolnego świata”.
Wyrok został ogłoszony 3 listopada 1947 roku. Tadeusz Zawadziński, Jan Morawiec, Lechosław Roszkowski i Tadeusz Zieliński zostali skazani na karę śmierci, Jan Golka na 12 i 5 lat więzienia, Ruta Czaplińska na 10 lat więzienia, Maria Nachtmanówna na 6 lat, Wanda Cereska na 4 lata, Walentyna Jeremicz na 3 lata. Marii darowano połowę kary na mocy amnestii. Tadeuszowi Zielińskiemu zamieniono karę śmierci na 15 lat więzienia. Tadeusz Zawadziński, Jan Morawiec i Lechosław Roszkowski zostali straceni.
Lekarz dwóch pokoleń
Po wyroku przewieziono Marię do więzienia w Fordonie. Było to ponure gmaszysko wybudowane pod koniec XVIII wieku. Cele były wilgotne, zimne i ciasne. Więźniarki do mycia dostały blaszane miski, za ubikację służyły wiadra. Nawet w tak strasznych warunkach Maria nie przestała marzyć o tym, by zostać lekarzem. Wyszła na wolność po trzech latach odsiadki. Był to ponury czas największego panoszenia się stalinowców i represji aparatu bezpieczeństwa. Tacy jak ona byli dla nowej władzy obcy klasowo, nie było dla nich miejsca na uczelniach i w życiu publicznym. Maria postanowiła jednak spróbować wznowić przerwane aresztowaniem studia. W 1950 roku złożyła papiery w dziekanacie nowoutworzonej Akademii Medycznej w Warszawie. Ponieważ nie mogła doczekać się odpowiedzi udała się do Rektora Franciszka Czubalskiego. Był to przedwojenny profesor nadzwyczajny, fizjolog, związany w latach dwudziestych z obozem piłsudczykowskim. Zasłynął z tego, że w 1936 roku nie przyjął godności Rektora Uniwersytetu Warszawskiego, gdyż nie akceptował getta ławkowego. Pełnił funkcję rektora Akademii Medycznej w Warszawie w latach 1950 – 1955. Profesor okazał się przyzwoitym i odważnym człowiekiem. Zdecydował się przyjąć w poczet studentów więźniarkę polityczną z Fordonu. Uczynił to, zdając sobie sprawę, że ryzykuje swoje stanowisko i karierę na uczelni. Profesor zasługuje na zachowanie w życzliwej pamięci. Jego postawa dowodzi, że zawsze można zachować twarz w ponurych czasach bez twarzy.
Maria uzyskała upragniony dyplom lekarza. Została pediatrą. Leczyła swych małych pacjentów z poświęceniem i zamiłowaniem. Przyjmowała w państwowej przechodni w Wołominie i prywatnie w swym gabinecie w rodzinnym domu przy ulicy Piaskowej 3. Wiele osób pamięta długie rzędy furmanek stojących przy obu poboczach ulicy Piaskowej w godzinach, gdy pani doktor przyjmowała. Rodzice z całego powiatu przyjeżdżali do niej ze swoimi chorymi pociechami.
Pani doktor bardzo dużo czasu poświęcała swemu dużo młodszemu ciotecznemu bratu Jackowi Brzuszczyńskiemu. Mawiała, że będzie zastępować jego siostrę Halinkę, która w zginęła w walce z Niemcami. Jacek Brzuszczyński w rozmowach mówi o niej Marysia. Był dla niej braciszkiem i jednocześnie zastępczym dzieckiem. Jacek powiedział mi o zdarzeniach, które zapamiętał ze swego dzieciństwa. Pewnego dnia zachorował. Marysia zapisała mu zastrzyki z penicyliny. Bał się ogromnie i nie pozwalał na wykonanie zabiegu. Marysia, widząc jego strach, wzięła strzykawkę i wbiła sobie w udo. Młodociany pacjent, widząc, że przeżyła, dzielnie poddał się zabiegowi. Jacek, który mieszkał w tym samym domu na Piaskowej, często asystował Marysi w gabinecie. Zdarzało się, że musiała wyjść z pilną wizytą domową. W tym czasie Jacek pełnił dyżury. Odbierał telefony i informował pacjentów, kiedy pani doktor wróci. Opowiadał też, że Marysia bardzo często widząc, że pacjent i jego rodzice wglądają na biednych, nie brała honorariów za wizyty lub brała jakieś symboliczne opłaty, by rodzice dziecka nie poczuli się upokorzeni. Jacek zapamiętał dzień, gdy do gabinetu przyszła bardzo skromnie ubrana kobieta z trójką chorych dzieciaków. Doktor zbadała pacjentów i przepisała leki. Matka wyjęła z wytartej, zniszczonej torebki zawiniątko i zaczęła szukać w nim pieniędzy. Widząc to pani doktor podziękowała za honorarium. Wyjęła z torby portmonetkę, dała Jackowi pieniądze i poprosiła, by pobiegł do cukierni Gilskich po duże pudełko ciastek. Gdy wrócił wręczyła pudło mamie trójki dzieci, życząc im powrotu do zdrowia.
Przyjaźń Marii z rodziną Franków przetrwała na zawsze. Doktor Frank zmarł w 1957 roku, Carlota przeżyła go o 20 lat. Córka doktorostwa, też znany w Wołominie lekarz Agnieszka Frank, była jej bliską przyjaciółką. Maria została matką chrzestną jej syna Iwo.
Prywatnie pani doktor uwielbiała kino, dobrą literaturę i psy. Miała w swym życiu kolejno kilka terierów. Doczekała wyborów w 1989 roku i zmiany ustroju. Na dwa miesiące przed śmiercią, Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego w Warszawie, postanowieniem z dn. 15 września 1992 r. sygn. Akt. Cs.Un.349/92 uznał za nieważny w stosunku do wszystkich skazanych wyrok stalinowskiego sądu z dnia 3 listopada 1947 roku. Postępowanie w sprawie przyznania zadośćuczynienia za pobyt w więzieniu zostało umorzone z powodu śmierci wnioskodawczyni.
Maria Krystyna Nachtmanówna zmarła dnia 8 listopada 1992 roku. Spoczywa na starym cmentarzu w Kobyłce w grobie rodzinnym Nachtmanów. Żegnali ją z wielkim żalem rodzina, przyjaciele oraz bardzo liczni pacjenci. Zasłużyła na dobrą pamięć.
Zasłużyła niewątpliwie na medal „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. Pytałam Jacka Brzuszczyńskiego o tę sprawę. Odpowiedział, że Marysi na tym nie zależało, nie uważała się za bohaterkę, robiła to, co uważała za słuszne.
Podziękowania
Dziękuję Panom Jackowi Brzuszczyńskiemu i Iwo Bachurewiczowi za udostępnienie fotografii z archiwów rodzinnych oraz Panu Jarosławowi Stryjkowi za udostępnienie skanu listu Carloty Frank – Oltamare.
Małgorzata Stanisława Prawdzic – Szczawińska
„Rocznik Wołomiński”
tom XV, 2019
Bibliografia:
Czaplińska Ruta, „3 listopada 1947 roku”, Niepodległość i Pamięć” 1997 r. 4/2 (7) [1],str. 177-192,
Holewiński Wacław, „Opowiem ci o wolności”, Wyd Zysk i S-ka, Poznań 2012,
Komorowski Krzysztof, „Polityka i walka. Konspiracja zbrojna Ruchu Narodowego 1939 – 1945”, Warszawa 2000 r.,
Kubacz Marzena, „Doktor Zachariasz Krank /1890-1957/” Dawny Wołomin z dn 30.08.2014 r.
Zieliński Michał Andrzej, „Odszedł bohater powstania”, Gazeta Polska Codziennie Nr 1622 z dn. 13.01.2017 r
Akta IPN O/Warszawa IPN BU 630/130 karty Nr 105-108 i 117-118
“Mówi się, że najwspanialsze kobiety to te, u których przymioty ciała dorównują przymiotom duszy. Maria Nachtmanówna należała do nielicznych tego typu kobiet.” – naprawdę nielicznych? I to napisała kobieta???
Bardzo sprawnie i interesująco napisany tekst. Podziękowanie dla Autorki za upamiętnienie postaci
mogącej być wzorem dla młodego pokolenia wołominian.