Drewnica

— Jakże stoi sprawa Drewnicy? —spytałem jednego z najruchliwszych członków Tow. opieki nad umysłowo i nerwowo chorymi.

— Czy istotnie obchodzi pana ta sprawa?

— Czy mię obchodzi, doktorze? Ależ dziennikarzem jestem i mniemam, że nienajgorzej odczuwam bolączki naszego społeczeństwa. Pojmuję, że kwestya opieki nad całą rzeszą najnieszczęśliwszych, których opiekunowie nie od wczoraj daremnie kołacą do przepełnionych szpitali — należy do spraw bardzo poważnych…

— Tem lepiej. Więc powiem panu, że niebawem stosunki ułożą się na lepsze, dzięki dobrej woli garstki osób, trzymających rękę na pulsie naszych potrzeb społecznych… Zakład w Drewnicy powołany będzie do życia już od Nowego Roku.

— Wiem, że pozyskaliście tam 14 morgów ziemi na prawach wieczystej dzierżawy na warunkach dość dogodnych — bo… bezpłatnie.

— To są wiadomości przestarzałe; powiem panu nowszą: oto podpisaliśmy już kontrakt z zarządem schroniska Mikołajewskiego dla dzieci żołnierskich, i na mocy tej umowy weszliśmy w wieczyste posiadanie wszystkich istniejących tam zabudowań za ogólną sumę 10,000 rb.

Ogólny widok zakładu w Drewnicy w roku 1906
Ogólny widok zakładu w Drewnicy w roku 1906

— Przepraszam za niedyskretne pytanie…

— Domyślam się i zaraz panu na nie odpowiem: mieliśmy w kasie przed urządzeniem wystawy zabawek 9,000 rubli, wystawa przyniosła nam około 3,500…

— A zatem po spłaceniu należności za budynek pozostaje wam jeszcze…

— Otóż w tem właśnie sęk, że nic nam nie pozostaje, bo koszt restauracyi i przystosowania budowli do naszych potrzeb obliczony jest blizko na 4,000 rubli, a wszak musimy rozporządzać pewną i to dość poważną kwotą na zakup łóżek, pościeli i bielizny dla chorych, no i na ich utrzymanie…

— A więc…

— Łatwo się domyśleć wniosku: przystępujemy do dzieła z gorącą wiarą, że szersze masy poprą nasze usiłowania w sprawie tak doniosłej, przedewszystkiem ludzie możni i dobrej woli, następnie zaś ci, którzy bezpośrednio zainteresowani są w jaknajprędszem urządzeniu sanatoryum i kolonii dla swych nieszczęśliwych krewnych.

— Hm, czy nie jest to rachuba nieco zawodna… mamy tyle potrzeb…

— Zapewne, ale ta należy do najbardziej palących. Zresztą już mamy dowody ofiarności poważnej: przed paru dniami baron Kronenberg przesłał na ręce naszego wiceprezesa rb. 1,000, a wiadomo panu, że czasem i dobry przykład bywa zaraźliwy… Jestem pewien, że nadzieje nas nie zawiodą, Wszak zacny ksiądz Siemiec zaczynał swoje dzieło z mniejszym kapitałem, a popatrz pan teraz na owoce jego zabiegów — na obecny stan przytułku przy ulicy Lipowej, którego znaczenie ogół zrozumiał należycie.

— Kiedyż przystępujecie panowie do przeróbki gmachów?

— Jutro wyjeżdżamy gremialnie, t.j. wszyscy członkowie zarządu, na miejsce celem dokładnego zbadania zabudowań drewnickich; ponieważ i pan interesu je się tą sprawą, możebyśmy pojechali razem?

Oczywiście propozycyę przyjąłem i w niedzielę znalazłem się w Drewnicy w towarzystwie całego kompletu, stanowiącego zarząd. Pojechałem końmi, aby lepiej się przyjrzeć drodze, którą przewożeni będą chorzy, prawie do samej Drewnicy prowadzi doskonała szosa szlakiem kolejki Marecko-Radzymińskiej, której stacyę „Drewnica” od miejsca, przeznaczonego na sanatoryum dzieli przestrzeń trzywiorstowa, od stacyi zaś kolei Petersburskiej „Ząbki” dojść można pieszo w ciągu kwadransa.

Wszystkie zabudowania b. schroniska dla dzieci żołnierskich ogrodzone są wysokim parkanem i składają się z dwóch wielkich gmachów drewnianych, dobrze podmurowanych, krytych blachą, mogących pomieścić 120 chorych, tudzież nieodzownych dla wielkiego gospodarstwa budynków, jak: kuchnia, piekarnia, pralnia, łaźnia stajnia, wozownia itd. Oba wielkie budynki składają się z 10 pokoi każdy, z których po dwa o 14 oknach. Słowem trudno sobie wymarzyć lepszych budowli w całości dla celów schroniska, jak te, któreśmy oglądali w Drewnicy. Zdanie to podzielili nietylko obecni inżynierowie, lecz i lekarze-psychiatrzy.

Oczywiście przy wzroście środków towarzystwa — kolonia może się rozszerzyć do wielkich rozmiarów, okoliczne bowiem grunta, należące do towarzystwa, są najzupełniej podatne do zalesienia i do wszelkiej uprawy roli. Będzie tam wielkie pole do pracy fizycznej dla spokojnych chorych, a dodać należy, że tylko tacy przyjmowani będą do kolonii.

— Jak długo trwać będą niezbędne dla restauracyi budynków roboty-spytałem inżyniera Siekluckiego.

— Mam nadzieję, że z końcem grudnia r. b. wszystko może być gotowe do przyjęcia chorych w jednym z dwóch wielkich budynków.

— A propos chorych – wtrącił w. w. mój uprzejmy rozmówca – rozumie pan, że wobec szczupłości środków, jakiemi narazie rozporządzamy, przyjąć ich będziemy mogli w liczbie ograniczonej.

— Wszak przyjmować będziecie panowie chorych płatnych.

— Właściwie mówiąc, zakres działania naszego towarzystwa jest czysto filantropijny, a więc chcielibyśmy przyjść przede wszystkiem z pomocą tym biedakom, którym dla braku środków trudno jest znaleźć gdziekolwiek przytułek, zwłaszcza wobec przepełnienia szpitali, musimy się jednak liczyć narazie ze stanem naszej kasy i dlatego musimy uwzględniać oferty tych, którzy poczynią znaczniejsze zapisy na rzecz towarzystwa z warunkiem, że przyjmiemy jako stałych pensyonarzy ich obłąkanych krewnych. Mamy właśnie już kilka takich ofert.

— Słyszałem, że zarząd kolei Wiedeńskiej chce wejść z wami w umowę o przyjmowanie chorych umysłowo urzędników kolejowych za stałem wynagrodzeniem?

— Istotnie propozycya taka była nam zrobiona i zgodziliśmy się na nią chętnie.

— Na warunkach?

— Zarząd kolei abonuje u nas dziesięć łóżek rocznie z płacą 3,000 rb.

— Czy nie sądzi pan doktór, że byłoby dla was korzystnem zawrzeć podobną umowę i z zarządami innych kolei tutejszych?

— Bez kwestyi, bardzo byłoby to nam na rękę dla rozszerzenia naszej działalności i wyrównania budżetu, a sądzę, że opłaciłoby się to sowicie tak zarządom kolejowym, jak i różnym wielkim przedsiębiorstwom w kraju naszym, któreby, jak to często bywa, nie pukały daremnie do wrót przepełnionych szpitali.

— Powinnibyście panowie zainteresować różne instytucye odpowiedniemi odezwami…

— Przypuszczam, że to zainteresują się same sprawą tak doniosłą, skoro otworzymy schronisko.

— Czy i doktór jest tego zdania, że zacznie ono funkcyonować dn. 1 stycznia?

— Energia inżynierów, którzy z  taką gotowością przyszli nam z pomocą w urzeczywistnieniu zamiarów — jest dla mnie zupełną tego gwarancyą.

* * *

Wszyscy wracaliśmy z Drewnicy w dobrych humorach, przeświadczeni, że wkrótce dokona się dzieła doniosłego znaczenia w zakresie użyteczności publicznej.

L. P.

Gazeta Polska – dawniej Codzienna
R. 71, 1902, nr 309

Więcej tego autora:

+ There are no comments

Add yours

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.