Helena i Stefan Nasfeterowie – ostatni dziedzice majątku Klucz Ręczajski, ogromnego terenu rozciągającego się na południe i południowy wschód od Wołomina, dziś już zupełnie zapomniani, lecz kiedyś, szczególnie w dwudziestoleciu międzywojennym, wpływowi, znaczący i wielce szanowani obywatele Wołomina. Swoją działalnością przyczynili się niewątpliwie do rozwoju tego miasta. Wspierali je finansowo, a także byli fundatorami wielu inwestycji i przedsięwzięć. Patronowali też wielu instytucjom i stowarzyszeniom. Aktywnie uczestniczyli w życiu miasta. O szacunku i poważaniu, jakim cieszyli się małżonkowie Nasfeterowie w Wołominie, świadczyć może duża liczba wszelakich funkcji społecznych, jakie pełnili w mieście. Częściowo przyczynili się również do rozwoju sąsiedniej Kobyłki. Dziś niewiele po nich pozostało. Nazwy dzielnic: Wołomina – Helenówka i Kobyłki – Stefanówka od ich imion, to jedyne po nich pamiątki. W Kobyłce jest jeszcze ulica nazwana imieniem Stefana Nasfetera, a także teren leśny w rezerwacie „Grabicz”, na pograniczu Kobyłki i Wołomina, potocznie nazywany „Lasem Nasfetera”.
Na mocy ukazu carskiego z grudnia 1866 r. został utworzony Powiat Radzymiński, a w nim Gmina Ręczaje. W skład gminy wchodziły następujące miejscowości: Ręczaje i folwark, Wola Ręczajska i folwark, Kolno, Grabie, Krzywica, Nadbiel, Czubajowizna, Banachowizna, Mostówka, Leśniakowizna, Majdan, Ossów, Grabicz, Lipiny i folwark, Duczki i folwark, Cychowiec, Zagościniec i folwark, Sławek, Wołomin i folwark, Ostrów i folwark, Cygów i folwark, Jadwinin, Feliksów, Gorale, Poświętne, Wola Cygowska i folwark. Z biegiem lat miejscowość Ręczaje uległa podziałowi na Ręczaje Polskie i Ręczaje Niemieckie (obecnie Nowe Ręczaje).
Gmina Ręczaje, według spisu powszechnego z 31 września 1921 roku, liczyła 7204 osoby. Większość mieszkańców stanowili Polacy i katolicy. Było też 629 ewangelików, a z tej grupy prawie 400 osób podawało narodowość niemiecką. Największe skupiska ludności niemieckiej były w Czubajowiźnie, Nadbieli i Ręczajach Niemieckich. Gmina Ręczaje, składała się z 74 miejscowości. W Ręczajach Polskich było 43 domy i 292 mieszkańców. Tutaj mieszkali wyłącznie Polacy i niewielka grupka Żydów, licząca 14 osób. W gminie, według „Księgi Adresowej Polski” z 1929 roku, była akuszerka, herbaciarnia, kuźnia i młyn. Działały też dwa zakłady rzemieślnicze i sklep z alkoholem. Do 1939 roku, podczas okupacji hitlerowskiej i tuż po wojnie, Ręczaje tak Polskie jak i Niemieckie (od pocz. lat ’40 – Nowe Ręczaje), były w granicach powiatu radzymińskiego. W okresie od 1952 roku do 1975 roku wchodziły w skład powiatu wołomińskiego. Od 1975 do 1998 roku, po likwidacji powiatów, miejscowości te administracyjnie należały do województwa siedleckiego. Od 1998 roku, do chwili obecnej, znajdują się terytorialnie i administracyjnie na terenie powiatu wołomińskiego.1
W listopadzie 1873 roku, wraz z sześcioma współnabywcami, majątek zwany Klucz Ręczajski zakupił, między innymi, Markus Reniewicki, fabrykant żydowski, za sumę 90 690 rubli złotych. Po jego śmierci, w 1897 roku, majątek ten, w jego szóstej części, odziedziczyli jego dwaj synowie, Saul i Jankiel Reniewiccy. Z kolei po śmierci Saula Reniewickiego, a wcześniej także jego brata Jankiela, 24 września 1918 roku, wniesiono wniosek o postępowanie spadkowe do jednej siódmej części majątku Klucz Ręczajski. W wyniku przeprowadzonego postępowania spadkowego i zawartego odrębnego układu pojednawczego, dotyczącego pozostałych sześciu współwłaścicieli tegoż majątku, w wyniku koligacji rodzinnych, jak również ustalenia wysokości i terminu spłat, dotyczących żyjących lub zmarłych, a w następstwie tego faktu, także ewentualnych ich dziedzicznych spadkobierców, zawarto akt notarialny, na mocy którego, po podpisaniu przyrzeczenia o dokonaniu wszelkich terminowych zobowiązań, dziedziczką majątku Klucz Ręczajski, na trzech czwartych całości tegoż majątku, została córka Saula Reniewickiego, Helena Irena Reniewicka. Na jednej czwartej całości tegoż majątku ustanowiono dożywocie dla wdowy po zmarłym mężu, Saulu Reniewickim, dla Katarzyny z Rattnerów Reniewickiej. Akt taki zawarto w dniu 16 lutego 1920 roku (poniedziałek), w Kancelarii Notarialnej, przed Wacławem Dominikiem Paszkowskim, Notariuszem w Warszawie.2
Wybór tej daty, jak można by przypuszczać, nie jest wcale taki przypadkowy, bowiem w dniu następnym, to jest 17 lutego 1920 roku (wtorek), odbył się chrześcijański ślub rzymsko – katolicki, Heleny Ireny Reniewickiej, lat 23, z dużo starszym, bo czterdziestoletnim już wtedy, Stefanem Władysławem Nasfeterem, w warszawskiej parafii pod wezwaniem Świętego Antoniego Padewskiego, przy ulicy Senatorskiej. Helena przyjęła wtedy nazwisko męża, Nasfeter. Prawdopodobnie zawarty dzień wcześniej akt notarialny i odrębny dokument pojednawczy, a tym samym odziedziczony majątek, stanowić miał jedną z głównych części prezentu ślubnego od rodziny dla nowożeńców.
Po śmierci matki Heleny Ireny Nasfeter, Katarzyny z Rattnerów Reniewickiej, która to nastąpiła dnia 4 marca 1925 roku, do Sądu w Warszawie w dniu 3 lutego 1926 roku wniesiono sprawę o ponowne postępowanie spadkowe. W wyniku tego postępowania właścicielką całości Dóbr Klucz Ręczajski została Helena Irena Nasfeter.3
Wydarzenie, jakim było zawarcie związku małżeńskiego pomiędzy Heleną Reniewicką i Stefanem Nasfeterem było, rzecz jasna, głównym powodem pojawienia się małżonków Nasfeterów, dziedziców Klucza Ręczajskiego, w okolicach Wołomina w miejscu swojej nowej siedziby i dalszego, zaplanowanego już wcześniej, wspólnego ich życia tutaj. Z wielkim zaangażowaniem, wszechstronnym zapałem i gorącym poświęceniem, wzięli się oboje ostro do pracy. Energiczny i pełen pomysłów Stefan Nasfeter, rozpoczął porządkowanie majątku swojej żony. Zatrudniono więcej służby, która rekrutowała się przede wszystkim z mieszkańców okolicznych wsi. Byli to pracownicy najemni, na przychodne, to znaczy, że w dzień pracowali w majątku Nasfeterów, a na noc udawali się do swoich domostw. Rozpoczęto więc budowę, od podstaw, zaplecza folwarcznego. Poprzednio, w tak ogromnym majątku nie było żadnych zabudowań gospodarczych. Prawdopodobnie poprzedni właściciele, a było ich kilku, nie bardzo interesowali się tym majątkiem. Wybudowano przede wszystkim nieduży, drewniany dom przypominający dworek z gankiem i sukcesywnie, z biegiem lat, drewnianą stodołę północną i południową, a także murowany, podpiwniczony, mieszkalny budynek gospodarczy, który przetrwał, jako jedyny z zabudowań tej posiadłości do obecnych czasów, goszczący teraz w swych murach leśniczówkę. Była tam także oszklona oranżeria. Posadzono wiele drzew owocowych tworząc sad. Granice siedziby obsadzono krzewami bzu i róży jadalnej. Na terenie posiadłości Nasfeterów znajdowały się także okazałe świerki i dęby, pozostałość po ogromnej niegdyś, Puszczy Mazowieckiej. Nieliczne tylko okazy tych drzew przetrwały do obecnych czasów, opierając się grabieży i bezmyślnym wycinkom tak w okresie okupacyjnym, jak i w czasach powojennych, pielęgnowane z troskliwością przez obecnych mieszkańców, gospodarzy tego terenu.
Mało jest, niestety, wiadomości na temat wcześniejszego życia młodej dziedziczki, Heleny Nasfeter, poprzednio Reniewickiej. Wiadomo, że urodziła się 16 października 1896 roku w Warszawie, pochodziła z bogatej, fabrykanckiej rodziny żydowskiej z Ożarowa. Rodzicami jej byli Saul Reniewicki i Katarzyna Reniewicka z domu Rattner. Helena była ich jedynym dzieckiem. Ukończyła średnią szkołę dla dziewcząt w Warszawie, zamieszkiwała do czasu zamążpójścia w Warszawie, przy ulicy Złotej 5 i biegle władała językiem francuskim. Prawdopodobnie nic szczególnego nie robiła. Była tak zwaną panną przy rodzicach, jak wówczas określano taki stan. Ponadto niestety, nic więcej nie udało się ustalić.4
Więcej natomiast, możemy dowiedzieć się o przeszłości jej męża, Stefana Nasfetera. Urodził się 6 września 1879 roku w Obrytem w powiecie pułtuskim w Guberni Łomżyńskiej, ówczesnego Królestwa Polskiego. Ojcem jego był Ferdynand Michał Nasfeter, uważany, wśród żyjących jeszcze potomków rodziny, za protoplastę rodu Nasfeterów, pochodzącego prawdopodobnie ze Szwecji. Matką natomiast, była Emilia z Kalinowskich Nasfeter. Stefan miał sześcioro rodzeństwa: Juliana, Wandę (po mężu Piątkowska), Bronisława, Kazimierza, Bolesława i Marię (po mężu Klukowska). Miał także starszą od siebie o pięć lat siostrę, też Marysię, która zmarła w Obrytem w 1880 roku w wieku sześciu lat, nie wiadomo z jakiej przyczyny.5
Był przedostatnim z dzieci Ferdynanda Michała i Emilii. W latach 1896 – 1897 mieszkał w Opinogórze w dzisiejszym województwie ciechanowskim, gdzie wraz ze swym bratem Julianem, nauczycielem, prowadzili tajne nauczanie języka polskiego, historii i polskich pieśni patriotycznych, wśród wiejskich dzieci, a także z okolicznych folwarków. Następnie w 1897 roku, po ukończeniu czterech klas gimnazjum, zapisał się do Warszawskiej Szkoły Telegraficznej i po jej ukończeniu podjął pracę w Telegrafie Warszawskim, na warszawskiej stacji telegraficznej. Stefan Nasfeter należał do Komitetu Wykonawczego, uzgadniającego strajki urzędników pocztowych w 1905 roku. Aby podtrzymać duch strajkowy i wyeliminować potencjalnych łamistrajków, zorganizował wiec patriotyczny na ulicy Nowowielkiej (obecnie Poznańska). Dodatkowo pracował, w czasie wolnym od pracy w Telegrafie Warszawskim, w fabrycznym wydziale produkcji amunicji, w spółce akcyjnej, Karol Lilpop, Wilhelm Rau i Seweryn Loevenstein, przy dzisiejszej ulicy Bema w Warszawie, jako kontroler jakości pocisków wysyłanych na front. W celach sabotażowych aprobował wszelkie braki i wady w tychże pociskach, wysyłając w ten sposób dużą ilość pocisków niezdatnych do użytku. Tam poznał członków PPS i działacza tej organizacji Feliksa Filipowicza, późniejszego członka, a następnie Przewodniczącego Rady Miejskiej w Białymstoku, w okresie międzywojennym, znanego w tym mieście aptekarza i wielkiego propagatora sportu. Młody jeszcze wtedy, niedoświadczony w działalności opozycyjnej, Stefan Nasfeter, często korzystał z jego rad, doświadczeń i pomocy w zakresie walki konspiracyjnej na polu niepodległościowym. Pod wpływem Filipowicza, zorganizował dwa wiece patriotyczne PPS, które brutalnie rozbiła carska policja i wojsko. Był także inicjatorem przerwania połączenia telegraficznego z Carską Rosją. W tym celu zorganizował akcję rozkopania i przecięcia przewodów telegraficznych w warszawskim Ogrodzie Saskim. Razem z konspiracyjnym kolegą, pracować mieli nocą, aby następnie doprowadzić teren prac do stanu pierwotnego, po to, aby Rosjanie nie znaleźli miejsca przerwania. Akcja ta nie udała się, gdyż przeszkodzili im w tym stróże nocni pilnujący Ogrodu Saskiego. Stefan Nasfeter wraz z kolegą musieli salwować się ucieczką, pozostawiając na miejscu akcji, swoje narzędzia. Nie dał jednak za wygraną i przy pomocy członków PPS, którzy zaopatrzyli go w dwie bomby, wysadził dwa słupy rozdzielcze przy ulicy Królewskiej. Organizacja przydzieliła mu do pomocy specjalistę od ładunków wybuchowych, młodego, około dwudziestokilkuletniego bojowca z PPS, nieznanego z imienia i nazwiska. Dodatkowo, gdy ów miner zakładał w słupach rozdzielczych ładunki wybuchowe, Stefan Nasfeter, ubezpieczając całą akcję, razem ze swoją siostrą Marią Klukowską, mieli także za zadanie, ostrzegać ewentualnych nocnych przechodniów o grożącym niebezpieczeństwie. Akcja nareszcie się udała, a przerwa w dostarczaniu informacji trwała cały tydzień. Dzięki pracy w Telegrafie, miał też możliwość stykania się z rozkazami napływającymi z Petersburga, a także posiadał wgląd do zaszyfrowanej korespondencji Generałów Gubernatorów rosyjskich, przesyłanej do cara i odwrotnie. Po nocach rozszyfrowywał te depesze i przekazywał do redakcji dzienników warszawskich i do komórek PPS na Uniwersytecie Warszawskim. Niektóre wiadomości z tych depesz wielokrotnie spotkać można było na słupach ogłoszeniowych w całej Warszawie. Z jego usług w szerokim zakresie korzystał także wywiad PPS. Zajmował się też rozdziałem ulotek, na poszczególne punkty dystrybucyjne, na terenie całej Warszawy. Przeciwdziałał akcji urzędników carskich, starających się wstrzymywać depesze terminowe od cara, ułaskawiające skazańców politycznych. Dzięki tej działalności uratował życie niejednemu działaczowi niepodległościowemu. Unikał służby w wojsku carskim, którą uważał za szkodliwą dla Polaków i propagował wśród członków PPS, akcję uwalniania się od służby wojskowej. Jemu samemu też udało się uwolnić, wprawdzie podstępem, od obowiązku odbycia służby wojskowej u cara. Za swoją działalność patriotyczną zostawał trzykrotnie aresztowany i przebywał krótko w aresztach policyjnych, a także przez tydzień w więzieniu dla podejrzanych politycznie w Cytadeli Warszawskiej. Bez znaczących efektów. Podczas żmudnych przesłuchań i sprytnych, wymijających odpowiedzi Stefana, a także dzięki bardzo dobremu zakonspirowaniu swojej działalności opozycyjnej, śledczy carscy nie mogli w żaden sposób udowodnić mu winy. Jego walkę konspiracyjną i duże zaangażowanie patriotyczne, potwierdzają inni działacze PPS, swoimi pisemnymi zaświadczeniami, między innymi Henryk Jarocki, Feliks Szymerski, Zygmunt Strasburger. Kontakt z organizacją PPS utrzymywał do 1918 roku. W listopadzie 1918 roku brał czynny udział w akcji rozbrajania okupantów niemieckich w Rembertowie i jego najbliższych okolicach. Relacje ze swojej działalności Stefan Nasfeter złożył 29 maja 1937 roku, w dwóch egzemplarzach, do Komitetu Krzyża i Medalu Niepodległości w Warszawie, a także do Biura Historycznego przy Głównym Inspektoracie Sił Zbrojnych w Warszawie, w związku z możliwością ewentualnego otrzymania jednego z tych odznaczeń.6
Osiadłszy w niepodległej już Rzeczypospolitej Polskiej w majątku Klucz Ręczajski pod Wołominem, rozpoczął owocną pracę na polu kulturalno – społecznym Wołomina. Brał czynny udział we wszystkich miejscowych inicjatywach podejmowanych przez różne organizacje, stowarzyszenia, także społeczne i główne czynniki gospodarcze i rozwojowe na rzecz miasta i samych wołominian, nie uchylając się przy tym, wraz ze swoją żoną Heleną, od pomocy finansowej dla tych instytucji.
Tymczasem, w kwietniu 1924 roku, przybył do Wołomina pierwszy proboszcz nowo powstałej parafii pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej, ksiądz Jan Golędzinowski. Niemalże od samego początku nawiązuje się przyjaźń pomiędzy księdzem – duszpasterzem, a małżonkami – dziedzicami Nasfeterami. Proboszcz był bardzo częstym gościem w majątku Nasfeterów w Ręczajach pod Wołominem, natomiast państwo dziedzice gościli, równie często, na plebanii u swego proboszcza, księdza Golędzinowskiego. Nasfeterowie wspierali księdza finansowo i swoim wielkim zaangażowaniem w jego codziennych zmaganiach i trudnościach przy budowie świątyni, a po jej ukończeniu, w 1931 roku, ufundowali ołtarz poświęcony świętej Teresie w bocznej nawie kościoła. W ołtarzu tym, umieszczone zostały figury świętej Heleny oraz świętego Stefana, ich obydwojga patronów. Ołtarz został zniszczony wraz z kościołem pod koniec okupacji, kiedy to Niemcy, wycofując się w panice przed Rosjanami, wysadzili kościół w powietrze. Zaraz po wojnie, z pieczołowitością i zaangażowaniem wielu wołominian, odbudowano kościół, a w nim odrestaurowano dawny ołtarz fundacji dziedziców Nasfeterów, który powrócił do dawnej świetności. Zachowały się wspomnienia wśród mieszkańców Wołomina i parafian o tym, „jak to co niedzielę, pan dziedzic wraz z małżonką przyjeżdżał bryczką na mszę świętą o godzinie dziesiątej i zasiadał na honorowym miejscu, w ławce opatrzoną jego metalową wizytówką”.7
Ksiądz Jan Golędzinowski kierował parafią w Wołominie do 1932 roku, przeniesiony został następnie do innej parafii w Warszawie, podczas okupacji hitlerowskiej był aresztowany i więziony na „Pawiaku”, a następnie bestialsko zamordowany w niemieckim, nazistowskim obozie zagłady w Dachau.8 Pod sam koniec jego bytności w parafii wołomińskiej, zostały podjęte starania w celu pozyskania, od dziedziców Nasfeterów, dość dużego obszaru leśno – łąkowego na potrzebę utworzenia parafialnego cmentarza grzebalnego. Plan ten zrealizował dopiero jego następca, ksiądz Leon Jackowski, który pracował w parafii od 1932 roku, do 1941 roku. Połowę placu zakupił ksiądz proboszcz, działający w imieniu i na rzecz, Rzymskiego Katolickiego Kościoła Parafialnego, pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej w Wołominie, na mocy upoważnienia udzielonego mu przez Kurię Metropolitarną Warszawską. Nasfeterowie przeznaczyli pod cmentarz grzebalny, obszar ziemski o nominale 34 220 metrów kwadratowych, oznaczony jako działki od numeru 627 do numeru 638 wydzielając go następnie z Dóbr Klucz Ręczajski, za symboliczną wtedy kwotę 7 000 złotych, do zapłaty gotówką, a obszar o nominale 21 360 metrów kwadratowych stanowiący działki od numeru 649 do numeru 655, przekazali tejże parafii jako darowiznę, następnie również wydzielając go z majątku Klucz Ręczajski. Akt takowy, sporządzono w dniu 27 października 1934 roku przed warszawskim notariuszem. Dla obszaru pod przyszły, parafialny cmentarz grzebalny, dla parafii wołomińskiej, założono odrębną Księgę Wieczystą w dniu 4 stycznia 1935 roku, skupiającą obszar 55 580 metrów kwadratowych.9
W dniu 7 maja 1929 roku Nasfeterowie złożyli wniosek o wydzielenie z Księgi Wieczystej Dóbr Klucz Ręczajski, powiatu radzymińskiego, obszar ziemski pod nazwą Miasto – Ogród Stefanówka o powierzchni 111 hektarów i 9 900 metrów kwadratowych, a w dniu 20 listopada 1930 roku, obszar ziemski pod nazwą Miasto – Las Helenówka o powierzchni 155 hektarów i 1880 metrów kwadratowych, również wydzielając go z Księgi Wieczystej Dóbr Klucz Ręczajski.10
Rozpoczyna się podział i sprzedaż tych gruntów na dość spore działki. W przyszłości powstaną na tych terenach osiedla Stefanówka w Kobyłce i Helenówka w Wołominie. Działki takie nabywali, od dziedziców Nasfeterów, bogatsi mieszkańcy Warszawy, przeważnie kolejarze lub tramwajarze, a także rzemieślnicy i drobni wytwórcy, oraz koloniści niemieccy i co bogatsi Żydzi.
19 listopada 1929 roku, Nasfeterowie rejestrują Stowarzyszenie Przyjaciół Osiedli Miasto – Ogród Stefanówka, Miasto – Las Helenówka i okolice Klucz Ręczajski. Działając w tym kierunku, państwo Nasfeterowie, przyczynili się tym samym, do podniesienia wartości ziemi w tych osiedlach i wzrostu w nich kultury. Dziedzice Nasfeterowie działają również na płaszczyźnie edukacyjnej, wspomagając finansowo i patronując Polskiej Macierzy Szkolnej, rozwijającej swoją działalność wśród mieszczaństwa po jego najuboższe grupy włącznie. Za tę działalność otrzymali od tej instytucji wiele podziękowań i dyplomów.11
W 1930 roku Nasfeterowie zostali rodzicami chrzestnymi sztandaru Cechu Rzeźnicko – Wędliniarskiego. „Piętnastego czerwca 1930 roku odbyło się poświęcenie sztandaru Cechu Rzeźnicko – Wędliniarskiego, zrzeszającego dwudziestu siedmiu członków z Wołomina i Tłuszcza. Na tę uroczystość przybyło osiem Cechów Rzeźnicko – Wędliniarskich z terenu województwa warszawskiego. Po bardzo uroczystym nabożeństwie (sumie) w miejscowym kościele pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej, wszystkie Cechy istniejące na terenie Wołomina i przybyłe gościnnie z województwa warszawskiego, zebrały się na wołomińskim rynku, gdzie dokonano uroczystego aktu wbijania okolicznościowych, symbolicznych gwoździ. Chrzestnymi rodzicami byli: pani Helena Nasfeterowa i pan starosta radzymiński Graff oraz pan Stanisław Domański i pan Stefan Nasfeter. Po przyjęciu raportu przez starostę radzymińskiego Graffa, od komendanta miejscowej ochotniczej straży pożarnej i defiladzie takowej, zaproszeni goście udali się do Domu Ludowego, gdzie odbyło się uroczyste zebranie, podczas którego wzniesiono szereg wzniosłych toastów”.12
Tuż przed zbliżającą się dziesiątą rocznicą wojny z Rosją bolszewicką z 1920 roku, powstała w wąskim gronie: Cymer, Boliński, Wyrzykowski, Wydmański, myśl wzniesienia pomnika „Obrońcom Ojczyzny 1920 roku” w Wołominie. Z inicjatywy kilkunastu obywateli miasta zawiązano Komitet Budowy Pomnika „Obrońcom Ojczyzny 1920 roku”. Podczas pierwszego, roboczego zebrania w dniu 20 lipca 1930 roku, wybrano Zarząd Komitetu. Prezesem został wybrany pan Stefan Nasfeter, wiceprezesem pan Feliks Sztompke. Ponadto w skład Zarządu Komitetu weszli panowie: Cymer, Antoni Bartoszewski, Matys Tajblum. Wyłoniły się trzy sekcje: uroczystościowa z panem Mieczysławem Czajkowskim na czele, budowy, pod kierownictwem pana Feliksa Sztompke oraz finansowa pod przewodnictwem panów: Modrzewskiego i Szymona Donde. W Komitecie zasiadali ponadto panowie: K. Różanowski – jako sekretarz oraz panowie Boliński, Lumbe, Rzechowski, Modziewski, Wyrzykowski i Władysław Wydmański. Projekt pomnika wykonał pan Dobrzański.13 Pomimo ogromu prac i wielu trudności, dzięki zaangażowaniu w to przedsięwzięcie wielu ludzi, materiałów i sprzętu, pomnik stanął w ekspresowym dość tempie, jak na tamte czasy. Został odsłonięty i poświęcony dnia 15 sierpnia 1930 roku, na skwerku imienia Józefa Piłsudskiego, naprzeciw dworca kolejowego w Wołominie. Od tego dnia jest to miejsce odbywających się co roku, kolejnych rocznicowych obchodów ku czci poległych w wojnie w 1920 roku, a także innych patriotycznych uroczystości i rocznic. Pomnik wraz ze skwerkiem imienia Józefa Piłsudskiego, stanowi jak gdyby centrum patriotyczne miasta Wołomin. (Tradycję tę przywrócono ponownie, po nieprzychylnych takim obchodom latach PRL-u, po przemianach ustrojowych w 1989 roku). Pomnik ten powstał ze składek wołominian, lecz głównymi ofiarodawcami, a nawet wręcz jego fundatorami byli Helena i Stefan Nasfeterowie. Nasfeterom Wołomin zawdzięcza także nowoczesne, jak na tamte czasy, kino „Oaza”, na 150 miejsc, powstałe przed 1927 rokiem, które zdecydowanie wygrywało konkurencję z innym istniejącym wówczas kinem wołomińskim – „Wenedą”. Kino „Oaza”, usytuowane było naprzeciw dworca kolejowego w Wołominie w budynku, gdzie miała później swoją siedzibę Biblioteka Pedagogiczna. Sam budynek kina był własnością dziedziców Nasfeterów. W tym to właśnie kinie zorganizowano w czerwcu 1931 roku, cykl projekcji wzniosłego filmu pt. „Król Królów”. Był to dramat historyczno – religijny, niemy, produkcji amerykańskiej, którego światowa premiera odbyła się 19 kwietnia 1927 roku. Film ten przedstawia trzy ostatnie lata życia Chrystusa, począwszy od powstrzymania Żydów przed ukamienowaniem Marii Magdaleny, przez kolejne epizody znane z przekazów ewangelicznych, aż po jego męczeńską śmierć krzyżową. Ten dogłębnie wzruszający film ,zgromadził, na kilku projekcjach, dość sporą rzeszę wołominian i przyniósł dochód w wysokości 1 000 złotych, z przeznaczeniem na potrzeby miejscowego kościoła. Akcja ta była organizacyjnie uzgodniona z właścicielem kina, Stefanem Nasfeterem i proboszczem kościoła pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej, księdzem Janem Golędzinowskim.14
Nie tylko samymi projekcjami filmowymi zasłynęło to kino. W jego murach, za zgodą właściciela obiektu, znajdowały bezpieczną gościnę rozmaite organizacje i stowarzyszenia, które przeprowadzały różnego typu akademie, posiedzenia i odczyty. Uzyskiwano w ten sposób drobne datki lub też większe wsparcia finansowe na działalność charytatywną dla potrzebujących w obszarze miasta Wołomin.15
Pasją Stefana Nasfetera było też zaangażowanie się bez reszty w przemysł filmowy. Nie chodziło tu tylko o wołomińskie kino „Oaza”. Był on także, a może przede wszystkim, właścicielem i zarazem dyrektorem sporej firmy filmowej pod nazwą „Biuro Filmowe – Stefan Nasfeter”, przy ulicy Zielnej 15 w Warszawie.16 Ta wytwórnia filmowa zrealizowała w swoim dorobku dwa filmy fabularne, a trzecią produkcję przerwał wybuch II wojny światowej. Pierwszy z filmów, który odniósł wielki sukces, to zrealizowany z dużym rozmachem w 1937 roku, dramat, „Ty, co w Ostrej świecisz Bramie”. Film ten opowiada o grupie przestępców, która usiłuje ukraść silny środek wybuchowy, porywając jego wynalazcę. Jednak spotkanie jego narzeczonej, modlącej się o uratowanie ukochanego, przed cudownym obrazem Matki Bożej Ostrobramskiej, powoduje przemianę wewnętrzną jednej z przestępczyń. Dzieło to określano jako dramat sensacyjno – religijny Drugi z filmów zrealizowany w wytwórni filmowej Stefana Nasfetera, to remake filmu z 1929 roku pt. „Szlakiem hańby”. Powstał on w 1938 roku, jako film „Kobiety nad przepaścią”. (W trakcie produkcji roboczo tytułowany „Kobiety na sprzedaż”). Zrealizowano go pod patronatem Polskiego Komitetu Walki z Handlem Kobietami i Dziećmi. Dotyczył ciągle aktualnego, także i dzisiaj, problemu młodych Polek zmuszanych do nierządu za granicą. Jego scenariusz osnuty na podstawie powieści Antoniego Marczyńskiego, opowiadał o losie polskiej dziewczyny, Marysi Żurkówny, która idąc za głosem podszeptów „życzliwych” i wierząc w lepsze życie na drugiej półkuli, decyduje się opuścić Ojczyznę. Gdy bohaterka przybywa na miejsce, do swojej „ziemi obiecanej”, okazuje się, że rzeczywistość boleśnie rozminęła się z prawdą i pięknymi marzeniami. Nie udało się ukończyć trzeciego filmu pt. „Inżynier Szeruda”, według powieści Gustawa Morcinka. Wybuch II Wojny Światowej spowodował przerwanie prac.17
Jak podają autorzy monografii o Nasfeterach, Jolanta Boguszewska i Grzegorz Dudzik: „w życiu prywatnym Stefan Nasfeter postrzegany był jako człowiek niezwykle pogodny i energiczny. Dom Nasfeterów zawsze tętnił życiem” I dalej „Według wspomnień bratanicy Stefana, Jadwigi Rogalskiej, stryj jawi się jako człowiek czynu, wciąż organizujący jakieś przedsięwzięcia społeczne bądź imprezy towarzyskie, loterie, zawody czy wyścigi. Stąd zapewne jego niezwykła popularność w Wołominie i tak wielkie zaufanie, jakim obdarzali go współobywatele”.18 Inni wspominali: „Gościnny dom państwa dziedziców Nasfeterów w Ręczajach, stanowi ognisko skupiające przedstawicieli różnych dziedzin inteligencji społecznej. Różne organizacje zawsze otrzymują z ich posiadłości zieleń dla dekoracji, przy urządzaniu rozmaitych okolicznościowych uroczystości, rocznic, lub z okazji innych obchodów. Nasfeterowie corocznie uczestniczyli, wraz z całą ówczesną elitą Wołomina, w karnawałowych balach charytatywnych, organizowanych przez rozmaite instytucje, przeważnie społeczne, pozyskując w ten sposób środki finansowe na swoją działalność, dla najbardziej potrzebujących obywateli miasta‘’19
Wraz ze Stefanem Nasfeterem w Wołominie pojawili się także inni członkowie rodziny. Na początku lat dwudziestych do domu Nasfeterów zawitała na stałe najstarsza siostra Stefana, Wanda Piątkowska. Mieszkała w pomieszczeniach sąsiadujących z domem swojego brata. Pomimo licznej służby w majątku, Wanda też sama zajmowała się gospodarstwem.20 Stefan Nasfeter, z sześciorga swojego rodzeństwa, najbliżej był ze swoim, o dwa lata starszym, bratem Bolesławem. On też, wraz z dziećmi, najczęściej odwiedzał rodzinę w majątku Ręczaje pod Wołominem z okazji imienin lub wakacji, a szczególnie te kontakty zacieśniły się po śmierci żony Bolesława, Heleny21. Dlatego też, w latach trzydziestych minionego wieku, częstymi gośćmi bezdzietnego stryja, były dzieci Bolesława, Janusz – późniejszy wybitny reżyser i scenarzysta, jego brat bliźniak Stanisław i najmłodsza ich siostra Jadwiga. W połowie lat trzydziestych minionego wieku, dzieci dwukrotnie spędziły wakacje w majątku stryja w Ręczajach, biorąc udział w organizowanych przez niego w Wołominie i Ręczajach, różnego rodzaju grach, loteriach i zawodach, ale przede wszystkim, bywali w należącym do stryja Stefana, wołomińskim kinie „Oaza”. Zainteresowanie dzieci musiała wzbudzić także niezwykła, jak na tamte czasy, ekstrawagancja – małpka i papugi, które Stefan Nasfeter trzymał w swojej posiadłości. Był także posiadaczem pięknego konia wyścigowego, którego od czasu do czasu wystawiał na gonitwy. Była to jego druga, po filmie, życiowa pasja. Jadwiga Rogalska, bratanica Stefana Nasfetera, wspomina pełen życia dom, wycieczki do lasu, czy szaleństwa swego brata, Janusza na koniu wyścigowym, na którym urządzał gonitwy po lesie. Zdarzało się i tak, że młodzi Nasfeterowie specjalnie przyjeżdżali z Warszawy do Wołomina, wyłącznie do kina „Oaza” i oglądali wszystkie wyświetlane, tego dnia, seanse filmowe. Janusz, jako młody chłopak bywał też w studiach filmowych Stefana Nasfetera w Warszawie, gdzie uczestniczył w próbach aktorów. Niewątpliwie osobowość stryja Stefana wpłynęła na wybór późniejszej drogi zawodowej Janusza. To właśnie w Wołominie Janusz miał możliwość nieograniczonego kontaktu z kinem. To w domu swego stryja Stefana w Ręczajach, chłonął atmosferę fascynacji filmem i przemysłem filmowym. Wspominał po latach: „U stryja w Warszawie, w salce na ulicy Daniłowiczowskiej, odbywały się próby recytatorskie i aktorskie, ja sam bawiłem się tam w aktorów”.22
Tymczasem nadeszło gorące lato 1939 roku. Ogłoszono mobilizację. Pamiętnego pierwszego września, hitlerowskie Niemcy, zaatakowały zbrojnie Polskę. Już 14 września armia niemiecka przemaszerowała koło Wołomina, idąc na Warszawę. Rozpoczął się okres hitlerowskiej okupacji. W majątku Klucz Ręczajski dziedziców Nasfeterów dopadła tymczasem apatia. Stefan Nasfeter, ten gorliwy kiedyś patriota, konspiracyjny działacz na rzecz odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku, walczący dzielnie z uciskiem Caratu, organizujący patriotyczne wiece i strajki, związany ściśle z bojówkami PPS, potem z Sanacją, organizujący obronę na terenie majątku swojej żony w 1920 roku, nagle, w obliczu tragicznej, wrześniowej klęski odsuwa się na bok. Milczy. Nie należy do żadnej organizacji tworzącej podziemny ruch oporu. Trudno dzisiaj jednoznacznie stwierdzić, co kierowało takim postępowaniem. Możemy się jedynie domyślać i wysnuwać niczym niepoparte wnioski. Jednym z takich wniosków, który się nasuwa, to fakt, iż Stefan Nasfeter, zwyczajnie „obraził” się na władze ówczesnej Rzeczypospolitej Polskiej, za brak docenienia jego sporego przecież wkładu w proces odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku i odrzucenia jego wniosku o przyznanie mu Krzyża lub Medalu Niepodległości, jako ukoronowanie jego walki konspiracyjnej z tego okresu. Przypuszcza się też, że Stefan Nasfeter, jako stary konspirator niepodległościowy, zdawał sobie dokładnie sprawę z tego, jakie ryzyko niesie ze sobą przynależność i walka w konspiracji i jakie też mogą wyniknąć z tego konsekwencje. Do tego dochodził także niezaprzeczalny fakt, że jego żona była pochodzenia żydowskiego, a stosunek okupantów do tej społeczności narodowej był wyjątkowo wrogi. Wiedział jak okupant traktuje Żydów, zamykając ich w gettach, znał też tragiczny w skutkach przebieg wydarzeń podczas likwidacji wołomińskiego getta i okrutny los jego mieszkańców, przypuszczalnie wiedział też o Treblince. W następstwie jego ewentualnej przynależności do którejkolwiek organizacji ruchu oporu i wpisanej w to ryzyko wpadce, jego żona na pewno zakończyłaby życie w miejscu kaźni. Chciał ją w ten sposób jakoś ochronić. Choć na pierwszy rzut oka nic nie wskazywało na to, że jest Żydówką. Nie miała bowiem wyraźnego wyglądu semickiego, jej panieńskie nazwisko brzmiało z polska Reniewicka, na imię miała Helena, na drugie imię Irena, posiadała też prawdziwy akt chrztu, była katoliczką, matka miała na imię Katarzyna, a jedynie imię ojca zdradzało jej żydowskie pochodzenie. Brzmiało bowiem po żydowsku Saul, a Niemcy, jak wiadomo powszechnie, badali takie przypadki do trzeciego pokolenia włącznie, jeżeli oczywiście byłyby ku temu podstawy. Możemy też przypuszczać, że to właśnie Helena, jego przyszła żona, mogła wywierać swojego rodzaju presję na swoim przyszłym mężu, aby ten zdecydowanie zakończył swą bohaterską działalność niepodległościową już w 1918 roku i definitywnie zerwał swoje kontakty z PPS. Chciała go mieć całego i zdrowego na zawsze przy sobie. To ona też prawdopodobnie, nie chciała jego przynależności do jakiejkolwiek organizacji stanowiącej narodowy ruch oporu podczas okupacji hitlerowskiej. Patrząc zaś z drugiej strony na to zagadnienie, to przecież znane są relacje na temat tego, że Helena Nasfeter ukrywała w swoim majątku Żydów. Nie odbywało się to jednak w sposób stały. Nigdy bowiem, nie było jakichkolwiek dowodów na to, lub choćby cienia podejrzenia, aby w majątku Nasfeterów istniało jakieś tajne, zamaskowane pomieszczenie, bunkier, czy coś podobnego, z dala od zabudowań mieszkalnych, na przykład gdzieś w okolicznych lasach, gdzie przez dłuższy czas mogliby się ukrywać Żydzi. Przecież dziedzice nie ryzykowaliby takim posunięciem ukrywając ich na terenie swojej posiadłości. Odbywało się to z całą pewnością tymczasowo.
Na teren ich majątku przenikali prawdopodobnie uciekinierzy z wołomińskiego getta, poszukujący przede wszystkim pożywienia. Przychodzili nocą, przez cały dzień siedzieli cicho, nie zdradzając swojej obecności, zamaskowani gałęziami w rowach odwadniających, powstałych podczas eksploatacji torfu, czekając na wsparcie. Dziedziczka Helena, osobiście przygotowywała uciekinierom pożywienie i drobne zapasy na później, następnie służba im te produkty, do miejsca ukrycia donosiła, a następnej nocy Żydzi, posileni i zaopatrzeni na kilka następnych dni, powracali do getta. Opowiadał o tych wydarzeniach bratanek Stefana Nasfetera, Janusz Nasfeter, w filmie dokumentalnym Grzegorza Królikiewicza z 1996 roku pt. „Piękne lata niewoli”, który w pierwszych latach okupacji hitlerowskiej, spędził kilka tygodni w majątku swego stryja Stefana w Ręczajach pod Wołominem, pomagając ciotce Helenie przy ratowaniu ukrywających się w ich posiadłości Żydów. Bywało też i tak, że przez kilka dni, przebywali na terenie majątku, w piwnicy pod budynkiem gospodarczym jacyś ludzie, niekoniecznie Żydzi. Czasami również wtedy, gdy w tym czasie gościli w domu Nasfeterów Niemcy. Być może byli to ludzie „spaleni” konspiracyjnie lub też przemieszczający się z zadaniami dla ruchu oporu, bądź też i tacy, którzy byli poszukiwani z jakiś przyczyn przez władze okupacyjne. Dokładnie nie jest wiadomo kim byli ci ludzie, skąd przychodzili, na czyje polecenie działali i dokąd odchodzili po paru dniach pobytu w majątku Nasfeterów. Natomiast częstymi gośćmi w domu Heleny i Stefana Nasfeterów byli też sami Niemcy, a dokładniej żandarmi z Radzymina, a także żołnierze Wehrmachtu wraz ze swoimi oficerami z lotnych brygad patrolowych z pobliskiego Rembertowa. Pod pozorem patrolu przyjeżdżali do miejscowego dziedzica, aby dobrze sobie podjeść, popić gorzałki lub polskiej okupacyjnej specjalności, bimbru. Bo przecież gdzie jak gdzie, jak nie u polskiego ziemianina mogła się trafić taka uczta. Dziedzice Nasfeterowie, dla świętego spokoju, przyjmowali ich chętnie, aby nie węszyli dookoła i nie nękali niewinnych ludzi, tylko, po sytym poczęstunku mocno zakrapianym alkoholem, rozjechali się w spokoju do swoich jednostek.
Wojna, okupacja hitlerowska i późniejsza przemiana ustrojowa w naszym kraju, okrutnie obeszły się z kiedyś rozległym i wspaniałym majątkiem Klucz Ręczajski, a także z jego ostatnimi dziedzicami – Nasfeterami. Spłonęły prawie wszystkie zabudowania, na mocy dekretu Bieruta znacjonalizowano i przejęto pozostały majątek, odebrano dumę Stefana Nasfetera w Wołominie, jego kino „Oaza”. Zmieniono nazwę kina na „Hel”, później utworzono w budynku Wołomińskie Centrum Propagandy i Kultury. Po latach urządzono tam Bibliotekę Pedagogiczną, a po wyprowadzeniu biblioteki budynek jest opuszczony. Warszawska wytwórnia filmowa, przy ulicy Zielnej, podczas działań wojennych, a w szczególności w czasie Powstania Warszawskiego, legła w gruzach, a na tym miejscu w latach 50. XX w. wybudowano Pałac Kultury i Nauki, i urządzono okazały Plac Defilad.
Po wojnie, ostatni dziedzice majątku Klucz Ręczajski opuścili Wołomin. Zamieszkali w Warszawie przy ulicy Stalowej 9 w mieszkaniu pod numerem 1. Przypuszcza się, że powód, dla którego zdecydowali się opuścić swój majątek w Ręczajach był taki, aby po prostu zejść z oczu, (przynajmniej na jakiś czas) kształtującej się wówczas, nowej władzy w powojennym Wołominie. Najpierw okrutnym enkawudzistom, węszącym dookoła i w każdej dziedzinie życia społecznego szukającym potencjalnych wrogów klasy robotniczej, potem zaś ich zausznikom, ubekom i innym przedstawicielom nowej władzy ludowej. Znali przecież powszechny stosunek tej władzy do wszelkiego rodzaju własności prywatnej, a przede wszystkim do obszarników ziemskich. Ziemianie, według ich logiki, byli niekwestionowanymi wrogami ludu pracującego, miast i wsi. Nasfeterowie nie zamierzali jednak pozostawać kraju, na nowo zniewolonym, tym razem przez komunistycznego, wschodniego pseudo sojusznika, przynajmniej sama Helena. Z dokumentów zachowanych w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie wynika, że ostatnia dziedziczka majątku Klucz Ręczajski zamierzała opuścić Polskę na zawsze, starając się o wyjazd do Francji, a konkretnie do Paryża. Miała tam rodzinę ze strony swojej matki, Rattnerów, którzy cudem przeżyli wojnę i okupację we Francji i wyrażali, w złożonych dokumentach, zgodę na jej przyjazd zapewniali jej stały pobyt i materialne utrzymanie.23 Dokumenty te, dotyczyły tylko samej Heleny Nasfeter. Nie znalazło się tam nic na temat osoby jej męża, Stefana. Czyżby Helena chciała zostawić swego męża na starość, w tych ciężkich, powojennych latach? Czyżby legło w gruzach ich wspaniałe, wspólne pożycie małżeńskie? A może Stefan Nasfeter wcale nie zamierzał opuszczać Polski na starość? Do emigracji Heleny jednak nie doszło. Przypuszcza się, że dokumenty zezwalające na opuszczenie kraju, zostały złożone zbyt późno. Bowiem już w styczniu 1948 r., władze ówczesnej Polski Ludowej zamknęły granicę dla emigrantów. Do tej pory można było poruszać się niemal po całej Europie. Zapadła „żelazna kurtyna”, destabilizująca dotychczasową sytuację polityczną na kontynencie. Helena Nasfeter przez dłuższy czas zarabiała na życie udzielając lekcji francuskiego.24
8 października 1952 roku, zmarł na serce Stefan Nasfeter, przeżywszy 73 lata. Nigdy, od czasu zakończenia działań wojennych, nie pojawił się w swym dawnym majątku. Był dobrym dziedzicem. Osoby, które pracowały u dziedziców Nasfeterów, nigdy nie powiedziały o nich złego słowa. Wręcz przeciwnie, chwaliły ich oboje, chociaż po prawdzie, praca w majątku nie należała do łatwych i przyjemnych. Oboje dobrze traktowali i poprawnie odnosili się do zatrudnionych tam osób. Stefan jako pracodawca był bardzo szczodry, a w trudnych, życiowych sytuacjach, bardzo hojny i wyrozumiały dla zatrudnionych, zawsze gotowy nieść pomoc.25
Znacjonalizowany dekretem Bieruta majątek Klucz Ręczajski, przejęły w posiadanie Lasy Państwowe. Ich podrzędna jednostka, Nadleśnictwo Drewnica, osiedliła na terenie byłej posiadłości Nasfeterów, rodzinę pana Edmunda Nurkiewicza, który mundur żołnierza zamienił na mundur leśnika. Nurkiewiczowie zamieszkali w dawnym budynku gospodarczym Nasfeterów, jedynym zachowanym do naszych czasów, urządzonym następnie jako leśniczówka. Potomkowie pana Edmunda mieszkają w nim do dzisiaj. Syn pana Edmunda, Wiesław, również leśniczy, oprócz swej pracy zawodowej, dogląda siedliska dawnego majątku Nasfeterów
Dnia 25 marca 1965 roku zakończyła swe życie ostatnia dziedziczka majątku Klucz Ręczajski, Helena Nasfeter, przeżywszy 68 lat. Oboje dziedzice Nasfeterowie, Stefan i Helena, zostali pochowani na warszawskim Cmentarzu Stare Powązki, w grobowcu rodzinnym Reniewickich i Nasfeterów. Spoczywają tam razem z rodzicami dziedziczki Heleny, Saulem i Katarzyną Reniewickimi. Kwatera 213, rząd 1, grób numer 4.
Zarządzeniem Ministra Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego z dnia 16 stycznia 1978 roku, na terenie byłego majątku dziedziców Nasfeterów, został utworzony rezerwat przyrody, leśno – torfowiskowy, pod nazwą „Grabicz”, administrowany przez Nadleśnictwo Drewnica i Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody, jednostkę podrzędną Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Warszawie. Pomysłodawcą i gorącym orędownikiem powstania rezerwatu, był mieszkający na jego terenie, zasłużony leśniczy, pan Edmund Nurkiewicz. Powierzchnia rezerwatu to 29,34 hektara, którego centralnym punktem jest płytki zbiornik wodny, powstały podczas okupacyjnej eksploatacji torfu przez okolicznych mieszkańców, o powierzchni 12,5 hektara. Rezerwat został stworzony w celu ochrony potorfowego jeziora i otaczających go terenów, będących ostoją wielu gatunków ptaków, przede wszystkim wodnych, a także gadów, płazów i ssaków. Taki stan tej ziemi trwa po dziś dzień.
Przypisy
- Por. Plan Odnowy Miejscowości Ręczaje Polskie.
- Państwowe Archiwum w Warszawie, oddział w Otwocku.
- Tamże.
- Źródło: Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie.
- Źródło: Państwowe Archiwum w Warszawie, oddział w Pułtusku.
- Centralne Archiwum Wojskowe, Akta osobowe Stefana Nasfetera w, teczka symbol: odrzuc. 4,4,1938.
- Z. Michalik, Fragmenty działalności Stefana Nasfetera w Wołominie, maszynopis w Ośrodku Dokumentacji Etnograficznej w Wołominie.
- Marzena Kubacz, Śladami księdza Golędzinowskiego męczennika za wiarę i Ojczyznę, Rocznik Wołomiński, tom II, Wołomin 2006.
- Państwowe Archiwum w Warszawie, oddział w Otwocku.
- Tamże.
- Por.: Jarosław Stryjek, Kalendarium Wołomina do 1939 r., Wołomin 2004, s. 23
- Tamże, s. 27-28
- Tamże, s 28-29
- Tamże, s. 31
- Tamże
- Dzisiaj w tym miejscu znajduje się Plac Defilad i tereny przyległe do Pałacu Kultury i Nauki.
- J. Boguszewska, G. P. Dudzik, Nasfeterowie, Wołomin-Ząbki, 2004, s. 21
- Tamże,
- J. Stryjek… dz. cyt., s. 38-39
- Tamże
- Helena Nasfeter, z domu Łempicka, zmarła w 1935 roku, a jej mąż, Bolesław Nasfeter, 6 kwietnia 1965 roku, oboje zostali pochowani na warszawskim cmentarzu Stare Powązki, kwatera 63 rząd 4 numer grobu 8.
- J. Boguszewska, G. P. Dudzik… dz. cyt.
- Por. Karta Rejestracji Centralnego Komitetu Żydów, numer 19406.
- Tamże.
- Relacja pana Wiesława Nurkiewicza
Marek Kozłowski
„Rocznik Wołomiński” tom XI, 2015
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours