Pamiętnik Boguwoli – 26 kwietnia 1940

Zauważyłam rzecz dziwną. Wobec wojny wszystko jest tymczasem. To, że na ludzkie sprawy mają mniejszą wagę, np. mniej przejmujemy się ubraniem, życiem, tj. jedzeniem itd. to zrozumiałe, ale i chorują ludzie mniej. Nawet podobno mniej umierają? Może dlatego, że nie myślą o sobie, swoim reumatyzmie, czy płucach. Wszystko to mogę sobie jeszcze jakoś umotywować. Ale np. taka rzecz: dawniej ciągle pękały szkiełka u lampki i tłukły się szklanki. Teraz nie. Czemu? Nie wiem. Widocznie i przedmioty martwe czują, że czas jest anormalny i własne „pęknięcie” odkładają do lepszych czasów.

Pamiętnik Boguwoli – między 22.11.1939 a 25.04.1940

A cywile? Nieszczęśni cywile, którzy w obecnej wojnie muszą brać udział? Znów bohaterstwo wyrzeczenia się wszystkiego i to bohaterstwo bierne, raczej mazgajowate. Jeść byle przeżyć, palić byle nie zmarznąć. I jednocześnie ponieważ woda wciąż mętna, to zarzucać sieć, może się coś wyłowi. Nie wykuje, wypracuje, a wyłowi.