Pielęgniarka
Gdy w nocy masz gorączkę, to czegoś się boisz,
czasem powtarzasz przez sen imiona, nazwiska.
Budzisz się, pytasz ciągle: “- Czy siostra tu stoi?”
I jestem ci, biedaku, taka bardzo bliska.
w dokumentach i wspomnieniach
Gdy w nocy masz gorączkę, to czegoś się boisz,
czasem powtarzasz przez sen imiona, nazwiska.
Budzisz się, pytasz ciągle: “- Czy siostra tu stoi?”
I jestem ci, biedaku, taka bardzo bliska.
Zgiełk, śmiechy, gonitwy, zasadzki
(i mama zgorszona swobodą).
Pamiętasz jak było wesoło?
Najstarsi biegali jak dzieci.
A każdy oglądał się wkoło,
skąd woda podstępnie wyleci.
Co teraz robić?! Zaczynać od nowa? I jak budować, by się nie zwaliło? Czy też w proch upaść w bólu przed mogiłą I Boga błagać, by z martwych powstała? Czy serca oddać i krwią jak cementem w gmach je powiązać,…
Na przekorne Elektrownie, Co nas dręczą niewymownie. Jak warszawiaków tysiące Mieszkam pod miastem (w Zielonce) Gdzie też dość często mam styczność Ze światłem — (elektryczność) Które, niech piorun je trzaśnie! Wielokroć przez wieczór gaśnie, Mimo nowiutkich przewodów, Poprostu tak… bez…
na wigilijnym stole samotne nakrycie ani kogo przytulić, ani szeptać życzeń uśmiechy dawno ścichłe, błyski zgasłych oczu skrzą się w brylantach szyby, snują w ciszy nocy trochę smutnych pamiątek, co wszystko przetrwały … jeśli choć jedno serce na świecie zostało,…
Tak jak pająk przędłam rok cały wiele, wiele dni. Szare były, w mgle się rozwiały, Znikły mi z oczu, z serca i myśli, czas je całkiem wykreślił. Przechodziłam co dzień, co dzień wiele, wiele dróg. Ślady moje to ślad cienia…
Rząd świeczek wkopanych w piasek, a na brzozowym krzyżyku wianek nieśmiertelników. Wiatr po drzewach zaszumi czasem jakąś melodię zawiłą, a pod nogami zwiędłe liście złote, rude, sczerniałe, szeleszczą wciąż jeden przyśpiew. Że tu już się wszystko prześniło, już wszystko przebolało….
We mgły siwe zatulony cmentarz cały. Pęki kwiecia na mogiły zaniesiemy, a na grobach będą światła migotały. Będą więdły białe astry, chryzantemy, a wiatr zimny złote liście z drzew rozwieje, niby nasze niewyśnione sny, nadzieje. Kwitły, zżółkły, w mgle jesiennej…
Wziąwszy ze sobą żonę I najstarsze dziecko, Wybrałem się w tę stronę Kolejką marecką, której przyznać trzeba uczciwe zasady, że gdy ruszy, w żółwia nie wstępuje ślady. Łukasz Rygało
Niech oceni cna potomność, Fakt prawdziwy i bez blagi, Że i u nas nie brak mężów, Z łonem pełnem lwiej odwagi. Łukasz Rygało