W gubernji Mazowieckiej, dwie mile od Pragi, między Okuniewem a Radzyminem, leży wieś Kobyłka. Miejsce to kiedyś zwało się Targowąwolą, tu bowiem po ukończonym targu na Pradze jeszcze sprzedawano pozostałe konie, z tego pewnie powodu i nazwa Kobyłki powstała. Granicę jej od strony Warszawy stanowią, na kilka mil przedłużone wzgórza piaszczyste, jakby wybrzeża rzeki; podług domysłów naturalistów, tak często zmienne koryto Wisły tędy przechodzić niegdyś musiało, a usuwając się ztąd powoli na ślad bytności, piaszczyste swoje łożysko i wał nadbrzeżny pozostawiło. Wzniosłe i rozległe lasy otaczają Kobyłkę; dwie małe rzeczki przerzyna jej pola, z których jedna Długą zwana, druga w dowód prostoty pierwszych swoich mieszkańców, skromne nazwisko Strugi do dzisiaj przechowała.
Zaginęły w tłumie lat i wydarzeń historyczne miejsca tego wspomnienia, mówię zaginęły — bo w historji narodu tak obfitego w wypadki, każda stopa ziemi nacechowana pamiątką, każdy szczyt wzioślejszego drzewa — pomnikiem. A jeszcze nadwiślańska okolica, kolebka naszego plemienia, pierwszych polan siedziba, czyż nie przewyższała wspomnieniami inne ziemie? A pola kobyłkowskie, sąsiednie trzywiekowej państwa stolicy, czyż nie miały swoich wspomnień oddzielnych?
Za Stanisława Poniatowskiego zasłynęła Kobyłka wielką fabryką pasamonniczą przez Paschalisa założoną, w której tkano złotem, srebrem i wzorzystemi jedwabiami pasy do ubioru szlachty polskiej potrzebne. Fabryka ta oprócz pasów wyrabiała i inne zbytkowe tkaniny pasamonnicze, które jednakże wielkiego odbytu, dla drogości swojej, mieć nie mogły, a król uprzejmy nabywszy pierwsze zapasy, rozdał damom dworu na pamiątkę krajowych usiłowań. Fabryka samych pasów trwała dłużej i dopiero późniejsze zamieszki koniec jej położyły. Widziałem pas pochodzący z tej rękodzielni, wspaniały, szeroki, z podwójnym deseniem; widziałam i próbki różnych szlaczków w prześlicznym guście wykonanych. A wam czytelnicy młodzi, jeżeli się kiedy zdarzy znaleźć w szatni dziadunia pas starodawny, szukajcie na nim wyrobionego nieznacznie przy brzegu wyrazu Kobyłka i ucieszcie się, że w naszym kraju jeszcze w przeszłem stuleciu tak piękne rzeczy wykonywano.
Była tu także wielka i słynna mydlarnia, do której nietylko z okolicznych wiosek, ale z całego kraju zjeżdżali się kupcy i nabywali mydło, szczególną odznaczające się dobrocią. Gmachy tych fabryk zniszczone, z jednego gospodarski zrobiono użytek, drugiego ruina mchem pokryta; a w miejscu gdzie się rozlegał hałas warsztatów, gdzie gwar nieustanny pracujących się odzywał — tylko skrzętna mrówka przemyka się cicho z żywnością zapasową, tylko pszczółka pobrzęknie zapędziwszy się, za tulącym się do tych grnzów dziewanny kwiatem.
W 1795 r. tu była ustanowiona granica austryjackich posiadłości i główna komora. Ależ jest tu jeszcze jedno dawniejsze wspomnienie, nietakie jak tamto światowe, co ręką przygody zwalone, w pamięci świata zaciera się i ginie, — ale wspomnienie które w księgi żywota świętobliwego człowieka ręka anioła wpisuje — wspomnienie pobożnych chęci, chwałę Najwyższego mające na celu. W wiosce tej był kościółek fundacji Załuskich i pod prawa świeckiej kolacji tejże familji podpadający, jednakże ręką czasu zupełnie zniszczony. Kościółek ten, Marcin Załuski biskup drazneński, sufragan płocki, ozdobnie na nowo wybudował – potrzebnemi sprzętami hojnie obdarzył i w temże miejscu przy kościele parafjalnym mieszkanie obszerne wystawił, nakształt jakowego Collegium czyli domu Missji, do tegoż kościoła przyłączył — a w nim sześciu kapłanów z reguły jezuitów missjonarzy umieścił w tym celu: aby ciż całą dyecezję płocką ciągle objeżdżając, nauki chrześcijańskie rozkrzewiali, słowo Boże głosili, i wiernych pańskich zbawiennemi napomnieniami do uczestnictwa NN. Sakramentów zagrzewali. A nadto aby zachwianych w wierze katolickiej, osobliwie na granicach Prus zamieszkałych w tejże wierze wzmacniali.
Zgromadzenie to jezuitów missjonarzy hojnie uposażone od założyciela przyległemi włościami, trwało do roku 1775, Sam Marcin Załuski porzuciwszy świat dostojeństwa, wyrzekłszy się przyszłych nadziei — wstąpił do jego grona i poprzestał na skromnej przełożonego zakonu nazwie. W r. 1766 otworzył tu dwa domy do rekollekcji — w którymby z całej dyecezji kapłani ćwiczeniom duchownym się oddawali. — Tu także z całej dyecezji nowonawróceni chrzest przyjmowali, lub wyznanie wiary czynili i tutaj; jak twierdzą, d. 17 czerwca 1768 r. fundator pobożnego żywota dokonał.
Kościół kobyłkowski wystawiony na wzór kościoła S. Pawła w Rzymie; za łaską papieża Benedykta przyjęty za dziecko Lateraneńskiego kościoła i przypuszczony do uczestnictwa wszystkich łask i odpustów, jakie tamta posiada świątynia1. Lecz gmach ten, który pięknością swego kształtu i ozdób do pierwszych w kraju mógł się liczyć, nigdy zupełnie ukończonym nie był; nie wiadomo dla jakiej przyczyny jedna wieża ledwie na drugie piętro wyprowadzona; mówią że zabrakło funduszów, ale przecież późniejsze były fundacje domów rekollekcji i ich uposażenie2.
W kilkanaście lat po zniesieniu jezuitów, kościół ten różne przeszedłszy koleje, oddany pod zarząd ojcom S. Franciszka obserwantom (czyli bernardynom) prowincji pało-polskiej, z warunkiem szczególnej opieki nad szkółką wiejską miejscową i zapewnieniem uczestnictwa w pracach nauczycielskich.
Przystąpmy teraz do bliższego poznania gmachu, przypatrzmy się bliżej tej świątyni, którą wyobraźnia nasza tak pochlebnie wystawia sobie.
Niestety! smutek zapełnia serce! — kościół ten co niegdyś w całej słynął okolicy, po przeżyciu jednego tylko stulecia, już ku upadkowi się chyli, już tyle stracił z świetności swojej — że go zaledwie rozpoznać i za ten sam uznać można. Jedni utrzymują że bagnista posada usunęła fundamenta i ztąd poszło zrysowanie muru — inni źle zrozumianej restauracji winę przypisują — my nie dziwmy się temu, bo czyż to raz zdarzyło się nam widzieć dziecię snem śmierci uśpione, czy raz przedwczesna marszczka młodociane zorała czoło?… Lepiej zbierzmy co można z pozostałych śladów — i te przechowajmy dla pamiątki.
Kościół ten pod tytułem Ś. Trójcy, poświęcony 1740 r. a dzień obchodu tej uroczystości, obrany w niedzielę drugą po Trzech królach, czyli w dzień święta imienia Jezusowego. Postać jego zewnętrzna jest jeszcze bardzo piękna, choć wiele uszkodzona, odznaczała się stacjami pięknym pędzlem oznaczonemi, w dokładnych freskach, których jeszcze jest kilka śladów. Od północy czyli ze strony wielkich drzwi po prawej ręce, jest wzniosła na pięć piętr wieża malowidłami zdobna i figurami drewnianemi; szczyt tej wieży pokryty blachą unosił statuę Ś. Michała archanioła, którą przed kilku laty wicher zrucił i połamał; po lewej ręce druga wieża w odpowiedniem miejscu pierwszej, nieskończona stoi. Tę stronę kościoła zdobiły malowidła wystawiające królów i proroków starego testamentu, na szycie znajduje się jeszcze kilka posągów drewnianych.
Wielkie drzwi unoszą napis łaciński, głoskami żelaznemi ułożony, który w polskiem tłumaczeniu brzmi następująco:
Przenajświętszej a nieroździelnej Trójcy,
Ukrzyżowanego Pana naszego Jezusa Chrystusa człowieczeństwu,
Najświętszej i najchwalebniejszej Panny Marji dziewictwu,
I wszystkich świętych zgromadzeniu,
Na wieczną cześć i chwałę;
Także,
Na uproszenie odpuszczenia wszystkich grzechów
Kościół ten zbudowany r. 1740
Uposażony i poświęcony
Przez największego grzesznika,
(tu to połączonych głoskach cyfra fundatora).
Poświęcenia dzień oznaczony:
W święto Najświętszego imienia
Jezus.
Powyżej wielkich drzwi jest napis:
„To jest dom boży i brama nieba.”
Od południowej strony kościoła czyli zewnątrz, w stronie wielkiego ołtarza, widzieć się daje innego kształtu facjata, niższa trochę od frontowej, równie pięknie wystawiona i ozdobna; na gzymsie napisano:
„Do zachodu chwalcie Pana od słońca wschodu.”
Na facjacie tej przechowało się jeszsze bardzo wiele malowideł świętych pańskich i wyobrażeń Tajemnic Boskich ze stosownemi wyrazami — ale które po większej części uszkodzone wilgocią i rysami muru z trudnością wielką czytać i rozpoznać się dają. Na facjacie tej jest także kompas umieszczony. Z tejże strony jest wejście do obszernych podziemnych sklepów3 i do ogrójca z kościołem złączonego który w kształcie otwartej kaplicy utworzony; oznajmują go wyrazy z pisma świętego wyjęte.
„O! wy wszyscy którzy drogą idziecie, pilnujcie i przypatrujcie się, jeżeli jest boleść, jako boleść moja!“
Sklepienie ogrójca jest zaokrąglone, zdobi go krzyż z wyobrażeniem Zbawiciela z drzewa wyrobiony bardzo kształtnie, stoi on wpośród dwóch innych krzyżów z zawieszonymi łotrami, pod krzyżem stoi Matka Boska bolesna i Ś. Jan Ewangelista. Cała ta gruppa umieszczona na kamiennej podstawie wyobrażającej obłoki — cechuje się wykończeniem dokładnem; jeden tylko krzyż łotra pokazuje innej ręki pracę i temmocniej podnosi wartość całości. Krzyż ten postawiony na miejscu zniszczonego przypadkiem, lub świętokradzką ręką zabranego. Na suficie ogrojca w bardzo dobrym stanie przechowało się malowidło al fresco wystawiające Mojżesza na puszczy wynoszącego w górę miedzianego węża. Obraz ten otacza napis, stosujący Stary testament z Nowym:
„Jako Mojżesz wywyższył węża na puszczy, tak trzeba aby się wywyższył Syn człowieczy.”
Nad krzyżem Chrystusa umieszczone wyrazy:
„Aniołowie pokoju gorzkie łzy wyleją.”
Jest w ogrójcu wiele innych malowideł zniszczonych w części. Utrzymują że kościół ten zewnętrz i wewnątrz zdobiła ręka sławnego malarza, nigdzie jednak nazwiska jego dostrzedz nie można4. Wnętrze kościoła a szczególniej dwie kaplice to jest Ś. Anny i Serca Jezusowego, w bardzo smutnym dziś stanie. W kaplicach ścian ozdoby wilgoć zniszyła — w środku kościoła widzieć się dają jeszcze nieuszkodzone piękne malowidła; rzecz do nich brana już ze Starego już z Nowego testamentu; szczególniej sufit zachował wiele świeżości i wdzięku, cechującego rękę biegłego mistrza. Wielki ołtarz zdobią kształtne gruppy aniołów z drzewa wyrobione i pozłacane; odsunięty od ściany dla pozostawienia miejsca na chór zakonny do którego z dwóch stron ołtarza prowadzą drzwi ze szklannemi ramami, pełne relikwji świętych5. Na ścianie chóru wyobrażona al fresco Trójca Święta, stanowi główny obraz ołtarza.
Piękna ambona biała, przyozdobiona złoceniami, pokrycie jej wspiera dwóch aniołków i tyleż widzieć się daje na samym wierzchu unoszących tablicę z napisem wyjętym z pisma świętego. Naprzeciw chrzcielnica równej ambonie budowy i ozdoby, z której podstawy wydobywa się w razie potrzeby naczynie z wodą zawieszone na sznurach. Chrzcielnica ta, czyli druga ambona, być może, służyła kiedyś, za czasów jezuitów missjonarzy, do dysput religijnych podczas odpustów i innych okoliczności — bo zarówno do obu jest wejście otwierane z lóż niższych przy wielkim ołtarzu znajdujących się.
Chór znacznej wielkości, drewniany, zdobny złotem jak ambona; w nim organy zniszczone bardzo; pod chórem obraz, jak zdaje się założyciela w złoconych ramach — który kiedyś inne zajmować musiał miejsce.
Zakrystja pięknego kształtu i budowy z niej wchód do skarbcu.
Nad kaplicami i samym kościołem są jeszcze ślady mieszkań przełożonego zakonu, ale takiemu już uległe zniszczeniu, że tylko z wielką ostrożnością dostać się do nich można6. Znaczna tu miała być bibljoteka — którą bernardyni Małopolscy zabrali — a część zniszczona podczas zamieszek krajowych.
Gmachu klasztornego, ani domu rekollekcji śladu nie ma, na miejscu dawnych murów wznosi się pałacyk dzisiejszych posiadaczy tych włości, tylko część alei lipowej, klasztornych starań pamiątkę zostawiła.
Cmentarz przyległy kościołowi, staraniem bernardynów, po zniszczeniu na nowo otoczony był murem — którego najmniejszego znaku dziś niema; rezydent tutejszy pełniący obowiązki proboszcza, zamieszkuje drewniany domek blisko kościołka stojący.
Cmentarz drugi na którym chowają ciała zmarłych w tutejszej parafji — w niejakiej od kościoła odległości na wschód ku wsi Lipinom położony. Na nim nad grobowcami w 1835 r. wzniesiona kaplica czci S. Filomeny poświęcona, w ołtarzu której znajdują się relikwie tej świętej, z Rzymu sprowadzone. Tu przed dwoma laty spoczęła niewiasta która w czasie budowy kościoła kobyłkowskiego już dorosłą będąc dziewczyną pracującemu ojcu swojemu jedzenie z innej wsi przynosiła, już więc sto kilkanaście lat liczyć musiała. Przytomność umysłu i pamięć zachowała do ostatnich chwil życia, pamiętała też, jak mówiła, pogrzeb Marcina Załuskiego fundatora, miał być bardzo wspaniały.
- Odpusty te nieprzeliczone, służyły tylko na lat piętnaście, po upływie tego czasu potrzebne było potwierdzenie, które nieszczęściem zaniedbanem zostało.
- Mur wieży ukończonej i zaczętej, zdaje się być dużo późniejszy od muru kos’cielnego, być może więc że ta ozdoba wymyślona później — i śmierć fundatora ukończeniu jej przeszkodziła.
- W sklepach tych dawniej chowano ciała — dzisiaj są jeszcze ślady katakumb w posadzce umieszczonych, bez żadnych napisów; w jednej z nieb może spoczywają szczątki czcigodnego fundatora, żadnym ani tu — ani, o ile mi wiadomo, nigdzie nie uczczone pomnikiem.
- Powiadają ze malarzem kościoła tego był Smuglewicz, boimy się utrzymywać, to podanie, chociaż malowidło godne pędzla Smuglewicza. Jaka to szkoda, kochane dziatki, ze nic mamy dotąd żadnej historji naszego malarstwa. Wprawdzie niezbyt liczny znalazłby się poczet wsławionych naszych artystów, nie mieliśmy wyłącznej żadnej szkoły, ani tych wybranych geniuszów co blaskiem swoim przez wieki świecą wszystkim narodom — ależ i naszym ziomkom cześć pośmiertna, dług niewypłacony się należy — i młodym wstępującym w ich szranki zachęta potrzebna.
- W wielkim ołtarzu tutejszym ma się znajdować głowa S. Pawła pustelnika.
- Lud tutejszy głosi, że nad mieszkaniami zakonnemi przy kościele znajdującemi się, czy nad salonem jadalnym, był szklanny sufit wklęskły, który napełniany wodą, mieścił rozliczne gatunki ryb rozmaitych. Żadnego usprawiedliwienia tej baśni znaleźć nie można, przypominam tylko sobie, że w dzieciństwie coś podobnego o puławskim pałacu mi mawiano.
Zorza : dziennik młodemu wiekowi poświęcony
1843 T. IV
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours