Od 1939 roku w Tłuszczu znajdowała się żandarmeria niemiecka. Brutalni okupanci zapisali się na kartach naszego miasta, jako mordercy i prześladowcy. Dwie mieszkanki Tłuszcza opowiedziały mi o tamtych czasach.
Pani Barbara Skołożyńska z domu Szewczyk w czasie wojny byłą kilkuletnią dziewczynką. Razem z rodziną i innymi lokatorami mieszkała w dużym drewnianym domu przy ulicy Słowackiego w Tłuszczu. Obok znajdował się budynek, który Niemcy upatrzyli sobie na żandarmerię.
Siostra chciała ratować niewinne dziecko
– Ze względu że nasz dom stał obok budynku żandarmerii, Niemcy brali do pracy mojego Ojca Franciszka Szewczyka. Gdy żandarmi przywozili kogoś na rozstrzelanie w lesie na tzw. Wólce (Konarach), to zmuszali Ojca żeby zakopywał ciała zabitych. Tam znajdował się masowy, olbrzymi grób. Po wojnie do Ojca przychodzili różni ludzie by wskazał im miejsce pochowania swoich bliskich – wspomina Pani Barbara. Na pytanie o żandarmów moja rozmówczyni odpowiada – Najgorszy był Stein. Aczkolwiek wszyscy byli wredni. Traktowali mojego Ojca bardzo źle. Pewnego razu Niemcy przywieźli w worku żywe żydowskie dziecko. Najwidoczniej chcieli je wywieźć na miejsce kaźni na Wólkę. Moja siostra chciała uwolnić to niewinne dziecko i zaczęła rozwiązywać więzy… wtem wyleciał żandarm i chciał nas, dzieci wystrzelać. Przerażeni zamknęliśmy się w parsku. Ojciec zrozumiawszy co się dzieje próbował nas obronić wstawiając się za nami. Niemiec skopał go i brutalnie pobił krzycząc, żeby na drugi raz pilnował swoje dzieci.
Feliks Tarczyński przepadł bez śladu
Budynek w którym mieściła się żandarmeria należał do zasłużonych tłuszczańskich rodzin. Moja kolejna rozmówczyni Zofia Palczewska z Zaborowskich opowiada – Zaborowscy wywodzili się z Zarębów Kościelnych. Później przeprowadzili się do Międzylesia a w 1930 roku stali się razem z Tarczyńskimi współwłaścicielami domu w Tłuszczu. Mój ojciec Władysław pojął za żonę Marię, córkę Feliksa Tarczyńskiego założyciela Spółdzielni Rolniczo – Handlowej „Rolnik”. Cała nasza duża rodzina mieszkała w domu przy ulicy Słowackiego. Gdy rozpoczęła się okupacja niemiecka, żandarmi wyrzucili nas i zorganizowali tam sobie kwaterę-posterunek. Moja rodzina znalazła schronienie u przyjaciół.
Pewnego dnia Niemcy przyszli po dziadka Feliksa Tarczyńskiego. Był zaangażowany w Polskie Państwo Podziemne a jako prezes Spółdzielni Handlowej wykorzystywał swoje możliwości do pomocy konspiratorom. Po aresztowaniu ślad po nim zaginął, Niemcy zamordowali go, nasza rodzina nigdy nie mogła się z tym pogodzić – wspomina Pani Zofia. Niemieccy żandarmi wycofali się z Tłuszcza pod koniec lipca 1944 roku, pierzchając przed oddziałami lokalnej Armii Krajowej. Zbrodniarze uciekli do Legionowa. Dziś mimo tego, że historykom znane są nazwiska kilku z nich, nikt nie jest w stanie opisać ich dalszych losów. Pozostaje jedynie nadzieja, że bestialskich żandarmów spotkała zasłużona kara.
Pożar na Słowackiego
Pani Barbara Skołożyńska wspomina dalsze losy swej rodziny – Latem 1944 roku kilku chłopców na naszej ulicy ukradło Niemcom beczkę benzyny. Chcąc sprawdzić czy jest pełna, podpalili ją zapałką. To im się zapaliło i wybuchł pożar. Benzyna się rozlała na naszych schodach, a za moment cały dom stał już w płomieniach. Ratowaliśmy się skacząc z pierwszego piętra. Siostra uciekła z pożogi do sąsiadów Banaszków, resztę rodziny Ojciec przytomnie zamknął do komórki. Podczas pożaru spaliły się cztery osoby w tym kilkumiesięczne dziecko z matką. Pochowani są na cmentarzu w Tłuszczu.
goniec tłuszczański
12 grudnia 2016
+ There are no comments
Add yours