Józef Leśniewski (1871-1941)
W pamięci najstarszych mieszkańców Jasienicy zachowało się najwięcej informacji o rodzinie Józefa Leśniewskiego, którego we wsi nazywano dziedzicem. Był to obywatel ziemski i przemysłowiec. Jego ojciec – Michał i matka Antonina Dębicka byli warszawiakami. Józef urodził się w 1871 r. Miał cztery córki: Jadwigę, Helenę, Marię, Władysławę oraz syna – Tadeusza Franciszka Józefa.
Po śmierci żony Władysławy z d. Henning (1873–1916) ożenił się z własną pokojówką Bronisławą Pec. Miał świadomość, że popełnił mezalians, bo nowej żony nie zabierał na żadne spotkania towarzyskie, nie afiszował się z nią w okolicznych dworach. Chociaż nie przebywał na stałe w swej posiadłości wiejskiej, to aktywnie uczestniczył w życiu jasienickiej społeczności, wspomagał finansowo dążenia mieszkańców do kształcenia dzieci; uczestniczył w zebraniach organizowanych w domu skarbnika drugiego wtedy komitetu budowy szkoły – Józefa Babańczyka – kowala jasienickiego. W 1933 r. powstało Koło Towarzystwa Popierającego Budowę Szkoły Powszechnej, spośród 18 członków wybrano zarząd, wiceprezesem został Józef Leśniewski.
Folwark sąsiadował ze wsią, dawał mieszkańcom Jasienicy możliwość zarobku, nie tylko w pracach polowych, ale i we dworze – np. ostatnią kucharką była Zofia Marczak z d. Michalik. Po wojnie pracowała u Tadeusza Leśniewskiego – żołnierza z czasów wojny z bolszewikami, AK- owca i znanego w kraju architekta, od 1945 r. pracującego w Biurze Odbudowy Stolicy. Brał on udział w pracach konserwatorskich w Łazienkach, Belwederze, Zamku, a także Wawelu i Biblioteki Jagiellońskiej. Był przeciwnikiem budowy PKiN. Za określenie Pałacu „Piętnem Wschodu w Warszawie” został represjonowany. Był to pan średniego wzrostu, z budowy podobny do ojca, zawsze elegancki i niezwykle kulturalny. Nosił okulary, co w tamtych czasach nie było jeszcze zbyt popularne.
Dzieci Henryki z d. Rakowskiej i Tadeusza Leśniewskiego: Danuta Gabryela oraz Bożena wychowywały się w Jasienicy. Danka aż do urodzenia dziecka musiała chodzić w peruce lub z chusteczką na głowie ze względu na brak włosów. Bożenę jasieniczanki pracujące w folwarku nazywały kochaną dziewczyną. Panowała opinia, że była dużo ładniejsza od siostry i podobna do brata. Miała piękny głos, który kształciła na lekcjach śpiewu.
Pracę na folwarku rozpoczynano o godz. 6:00. Na godzinną przerwę śniadaniową robotnicy szli do własnych domów. Na pole wracano o godz. 9:00 i pracowano do 19:00 z przerwą na obiad w południe. Jak mówią świadkowie, godziwą zapłatę dziedziczka Bronisława wręczała raz w tygodniu. Kiedy w Jasienicy pojawiał się rzadki gość – syn Józefa – Tadeusz, wychodził do pracujących i pytał: „Jak dziewczyny? Dobrze wam pani płaci? Jak nie, to ja z nią porozmawiam!”.
Stary dwór z bali drewnianych, piętrowy, z sześcioma pokojami na górze, balkonem i dwiema werandami zdobionymi kolorowym szkłem, usytuowany był w pobliżu dwu niewielkich sadzawek, po których pływały łabędzie. Wokół był okazały, zadbany park graniczący z łąkami. W tym rejonie znajdowała się dworska pasieka. Od strony zachodniej gospodarze wychodzili do ogrodu różanego. Kamienne schody po obu stronach zdobiły filary, w górnej części złożone z trzech okrągłych elementów, ostatni służył jako donica, w której sadzono kwiaty. Po stronie wschodnio – południowej był duży ogród warzywny a dalej wielki sad, który dzierżawili kupcy żydowscy z Tłuszcza. Aż do lat 50. XX w. stał w tej części folwarku duży drewniany krzyż. Piwnice i zabudowania gospodarcze: stodoła, obora, kurnik; pomieszczenie dla bryczki oraz murowane czworaki, w których mieszkali zatrudniani sezonowo dwaj fornale z rodzinami, mieściły się w pobliżu dworu.
Kilka lat mieszkała tam także pracująca przy trzodzie chlewnej Julianna Bykowska z Tłuszcza, która wcześniej służyła w pałacu w Chrzęsnem. Nie mając własnej rodziny wspierała, jak mogła dzieci ciotki. Zapraszała Wandzię Walentowicz – rówieśniczkę córek Tadeusza Leśniewskiego np. na uroczystości dożynkowe i wtedy dziewczynka z mamą Zofią wchodziły bramą gospodarczą, bo ta okazała, główna służyła tylko państwu i ich gościom. Kiedy wracały do domu, w umówionym miejscu pod mostkiem nad Cienką, znajdowały czasem pozostawiony przez Juliannę a to słoiczek miodu, to kilka jaj, jakieś owoce a nawet lalkę, bo dziewczynki z Warszawy swoich zabawek stąd nie zabierały po wakacjach.
Zarządca folwarku konno patrolował dobra Leśniewskich, Franek zajmował się trzodą a fornal Czarnecki ożeniony z córką fotografa Troczyńskiego z Tłuszcza, odpowiadał za konie i kucyka małego wnuka Józefa – Janka Rębalskiego.
1 lipca 1906 r. spotkali się u Władysławy i Józefa Leśniewskich właściciele ziemscy z całego powiatu radzymińskiego, w którym najwięcej ziemi należała do Elżbiety Kurnatowskiej wywodzącej się z rodu hrabiów Zamoyskich. Państwo Leśniewscy utrzymywali dobre relacje z właścicielami sąsiednich folwarków – w Miąsem oraz na Borkach, które należały do Niemca – Edmunda Lehra.
Pod koniec I wojny światowej Józef Leśniewski zaczął sprzedawać działki miejscowym chłopom. Większość kupowała na raty i potem je długo spłacała, ale chyba obu stronom ten układ odpowiadał. Za wiano mojej babci Marianny z d. Koźlik młodzi Babańczykowie kupili wtedy od dziedzica prawie 3 ha. Założyli gospodarstwo, Józef zbudował kuźnię.
W spisie abonamentów telefonicznych na lata 1931/32 oraz w 1938 r. pod numerem 9 widnieje nazwisko – Józef Leśniewski. Jak widać i do Jasienicy docierały nowinki techniczne, z pewnością usprawniały życie ziemianina ale także przemysłowca.
Lata II wojny światowej
Niemcy na początku II wojny światowej zarekwirowali warszawską drukarnię Leśniewskich, oficerowie zainstalowali się we dworze. Najeźdźca nałożył na ludność kontrybucję, np. właściciel 18 mórg (morga =0,56 ha) musiał oddać 140 kg mięsa, 32 m kartofli, codziennie 2 litry mleka itd. Wszystkie te okoliczności spowodowały, że dziedzic jasienicki nie dożył zakończenia wojny. Zmarł w 1941 r. Opiekę nad majątkiem przejęła druga żona – Bronisława. Początkowo w warszawskiej kamienicy Leśniewskich na Nowogrodzkiej ukrywała Żydówkę – Oleńkę, później przywiozła ją do dworu. Wkrótce wydała pannę za mąż za swego rządcę. Gdy dziewczyny pytały, dlaczego bierze sobie kulawego i dużo starszego męża, odpowiedziała: ”Ja chcę życie ratować!” Niedługo potem została wdową i po wojnie wróciła szczęśliwie do stolicy. Dzięki panience ze dworu – Danusi, która lubiła robić wszystkim zdjęcia, zachowała się fotografia Aleksandry – lubianej i uśmiechniętej blondynki w kraciastej sukience.
Wnuczka Józefa – Bożena lubiła pomagać w pracach polowych, przyjaźniła się z miejscowymi dziewczynami, szczególnie z Czesławą – córką kowala, z Janiną i Anną. Bywała w domu państwa Rudników i czuła się jak we własnym. Lubiła tam podjadać, bo ojciec dziewczyn – Stanisław skończył szkołę cukierniczą w Warszawie, piekł i sprzedawał ciasto, ale był też utalentowanym masarzem.
Siostra Tadeusza – Jadwiga Leśniewska-Rębalska miała troje dzieci: Wandę, oraz Jadwigę Barbarę nazywaną Jagodą i syna Jana. Lata szkolne spędziły w Jasienicy. Jagoda pięknie grała na akordeonie. Wraz z bratem uczyli się w gimnazjum na Borkach, później studiowali medycynę w Białymstoku. Jagoda Rębalska–Gliszczyńska pracowała później w Warszawie jako lekarz ginekolog położnik. Została matką chrzestną Marysi – córki Czesławy Babańczyk.
Jan jako młodzieniec często bywał w domu Sackiewiczów w Tłuszczu, którzy w biednych latach powojennych wspomagali go materialnie. Ożenił się z ich córką Lucyną. Dziewczyna była zdolna i mądra, ale nie przyjęto jej na medycynę, gdyż ojciec był kułakiem, miał własny młyn w Tłuszczu. Małżeństwem długo nie byli i każdy poszedł w swoją stronę, tylko teściowie mieli żal… Został doktorem medycyny i w latach 60. pracował w Warszawie w szpitalu MSZ przy ulicy Wołowskiej. Danuta Leśniewska wyszła za mąż za Wiesława Woińskiego z Borek, chociaż jej matka nie chciała go mieć za zięcia. Mieli troje dzieci, niestety jej małżeństwo także nie przetrwało.
Na grobie rodzinnym Józefa Leśniewskiego na Powązkach w marcu 2017 r. pojawiła się tabliczka z nazwiskiem Barbara Małgorzata Woińska-Krupińska, żyła 66 lat. Bronisława – druga żona Józefa Leśniewskiego cieszyła się szacunkiem miejscowych, była empatyczna, uczciwa, pomagała sąsiadom w biedzie. Po zniszczeniu Jasienicy 18 sierpnia 1944 r., przyjęła pod swój dach pogorzelców: Stefanię Jusińską z d. Sobczak z córką Sabinką, 7 – osobową rodzinę Rudników oraz Janinę i Zofię Michalik. Dla siebie zachowała we dworze jeden pokój. Opuściła na zawsze dwór jesienią 1944 r., wyjechała do domu kupionego jeszcze przez męża w Aleksandrowie Kujawskim.
18 sierpnia 1944 r. podczas zażartych walk żołnierzy radzieckich z Niemcami, dwór Leśniewskich stojący poza linią ognia, ocalał. Tylko jakaś zabłąkana kula wpadła do budynku i uszkodziła jedno pomieszczenie, które nigdy nie zostało potem wyremontowane. Szczęśliwie właściciele zdążyli wywieźć prawie całe wyposażenie wnętrz. Kiedy do wsi wkroczyli zwycięzcy ze Wschodu, to dociekali, dlaczego we dworze mieszkają rodziny ze wsi i pytali : „Gdzie są pany?” Oficerowie szybko się zagospodarowali w pokojach i eleganckie koszulki nocne panny Danuty wystąpiły w roli sukien podczas wieczornych żołnierskich kolacji.
Ostatni właściciel jasienickiego folwarku – architekt Tadeusz Leśniewski – zmarł nagle w Warszawie w 1957 r., został pochowany na Starych Powązkach w kwaterze X, rz.6, m.1,2,3, obok rodziców i pozostałych członków swej rodziny. Na stylowym, okazałym pomniku wyryto sentencję: „A światłość wiekuista niech im świeci na wieki.”
Ta część folwarku, na której stał dwór z zabudowaniami gospodarczymi oraz pozostałości parku ze stawami, stanowi własność rodziny Rudników i Jusińskich. Nestorka rodu – pani Janina Jusińska z d. Rudnik urodziła się w Jasienicy w 1927 r., w 1948 miała wesele we dworze Leśniewskich. Mieszka od 1954 r. w domku z bali pochodzących z jego rozbiórki. Także wysokie okna stamtąd zostały w nim wykorzystane i służą do dziś.
Chociaż ma ponad 160 lat i od początku zajmuje skromne miejsce na dawnej ziemi folwarcznej w bliskim sąsiedztwie pozostałości parku dworskiego, to dotąd nie znalazł się w rejestrze zabytków. Przemawia za tym jego wiek, dostojny i elegancki w swej prostocie kształt. W czasie II wojny światowej Niemcy do niego strzelali, jest poraniony, ma liczne ślady kul. Potężny głaz, na którym umieszczono na podstawie kamienny krzyż, ma się dobrze, ale reszta wymaga pilnie ręki zdolnego konserwatora. Ten zabytek sakralny nawet nie istnieje w galerii kapliczek i krzyży na stronie parafialnej. Od 70. lat znajduje się na terenie prywatnym, pozostawiony między dwoma budynkami, co czyni go niewidocznym od strony uliczki. W latach 80. pierwszy proboszcz jasienicki chciał go przenieść na teren kościoła.
Właściwie to nic nie pozostało po dawnej świetności folwarku z okresu międzywojennego. Jedynie najstarsi mieszkańcy zachowali ciepłe wspomnienia o jego właścicielach, których potomkowie żyją w Warszawie.
+ There are no comments
Add yours