Donosiliśmy już wczoraj o pożarze, jaki onegdaj późnym wieczorem nawiedził wielką przędzalnie w Markach, należącą do firmy Briggs i Posselt. Ogień wszczął się w budynku parterowym, mieszczącym pralnię wełny i w pół godziny obrócił go w perzynę, niszcząc przytem kilkanaście tysięcy pudów wełny oczyszczonej. W pralni ustawiono niedawno nowe maszyny. Płomienie z pralni przerzuciły się na sąsiedni budynek piętrowy, zajęty na przędzalnię z parową maszyną o sile 500 koni, która jednocześnie była motorem oświetlenia elektrycznego. I tego budynku ocalić się nie udało: pozo stały z niego tylko zgliszcza i porujnowane maszyny. Wobec silnego wiatru, akcya ratunkowa skierowała się głównie na niedopuszczenie ognia do innych zabudowań. Z prawej strony pralni znajdował się skład, w którym złożono kilkaset pudów wełny i około 100 beczek różnych smarów. Gdyby płomienie dostały się do tego łatwopalnego i tłustego materyału — cała fabryka poszłaby z dymem; na szczęście jednak, po zerwaniu dachu, ogień opanowano. Również zajął się dach na głównym 6-piętrowym budynku, lecz i tu p. Posselt z kilkunastu robotnikami odwrócił niebezpieczeństwo, warsztaty jednak i maszyny bardzo ucierpiały od wody. Przyczyna pożaru wyjaśnioną nie została. Straty są bardzo poważne, wynoszą bowiem około kilkuset tysięcy rubli. Fabryka jest ubezpieczoną w siedmiu towarzystwach: budynki na 750,000 rs., towar zaś i maszyny na 2,500,000 rs. Fabryka zatrudnia około 2,500 robotników, którzy zajęcia nie utracą, czynności bowiem nie ulegną przerwie.
Kurjer Codzienny
R.33, nr 99 (9 kwietnia 1897)
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours