3 października 1942 roku
Getto w Wołominie utworzono jesienią 1940 roku i zostało ono ostatecznie zamknięte 15 listopada 1940 roku1. Zajmowało obszar Sosnówki, Glinek (czyli dawnej wołomińskiej cegielni), budynki przy ulicach: Korsaka, Orwida, Cementowej i nieistniejącej już dziś jako ulicy z niezależną nazwą ulicy Glinki, a także cztery domy, znajdujące się przy początku ulicy Wilsona.
Nie wiadomo z całą pewnością ilu dokładnie Żydów przebywało w getcie w Wołominie w momencie jego likwidacji. Burmistrz Wołomina w powojennym raporcie podał, że było to około 3500 osób2. Wiadomo, że Żydów w Wołominie na początku lipca 1940 było według statystyk 2722 osób, które tworzyły 730 rodziny3. Do Wołomina trafili również Żydzi m.in. z Wyszkowa, Pułtuska, Nasielska, Radzymina, a także po dosłownie kilka osób z pobliskich miejscowości, takich, jak: Klembów, Ręczaje, Mironowe Górki, Chruściele, Dręszew, Ślężany, Leśniakowizna, Dąbrówka, Kraszew, Małopole i Kuligów4. Istniał także w pewnym momencie plan niemieckich władz okupacyjnych, aby do getta w Wołominie przesiedlić część Żydów z Krakowa. Planu tego jednak nie zrealizowano ze względu na i tak istniejące już przeludnienie getta w Wołominie5.
Bezpośredni świadek tamtych wydarzeń, Tadeusz Wnuk wspomina, że w kolumnie Żydów z Wołomina, maszerujących przez centrum Radzymina, widział może około 1000 – 1500 osób, a przemarsz całej tej kolumny trwał mniej więcej 15-20 minut6. Oczywiście liczbę osób w kolumnie Tadeusz Wnuk z perspektywy czasu był w stanie ocenić tylko w przybliżeniu. Osób tych przypuszczalnie było więcej. Nie jest też znana liczba osób rozstrzelanych po drodze, m.in. w okolicach Białych Błot w Wołominie. Nie ma też pewności czy podawana przez burmistrza Wołomina w raporcie tuż po wojnie, liczba 3100 osób w pochodzie z getta, w trakcie jego likwidacji, w pełni odpowiadała rzeczywistości7. Być może osób tych w pochodzie było mniej, ze względu na rozstrzeliwania, dokonane w obszarze getta i w czasie marszu osób z getta do Radzymina. Precyzyjnych danych liczbowych w takich przypadkach już nikt nie jest w stanie podać. Wielkości grup osób w transportach do Treblinki oraz osób rozstrzeliwanych w gettach czy w trakcie przemarszy z gett w czasie ich likwidacji jesteśmy w stanie określić dziś już tylko w przybliżeniu. Ponadto, bardzo często nie ma aktualnie pewności czy jakaś konkretna osoba zginęła jeszcze w obszarze getta w trakcie jego istnienia albo likwidacji, czy też w czasie przemarszu z getta po jego zlikwidowaniu, czy może w trakcie transportu kolejowego (lub samochodowego) w kierunku obozu zagłady albo też już w samym obozie śmierci. Dla zdecydowanej większości ofiar Holokaustu pewnego miejsca zgonu nie da się podać. Tylko w przypadku nielicznych osób, znanych z imienia i nazwiska, zachowały się precyzyjne przekazy świadków o dokładnym miejscu i okolicznościach zakończenia przez nich życia. Z tego względu z reguły osoby, które przetrwały zagładę, do dziś nie wiedzą gdzie dokładnie są groby lub popioły członków ich rodzin oraz bliskich znajomych.
Akcja wywózki z getta 19 sierpnia 1942 roku
Za początek regularnej akcji, zmierzającej do ostatecznej likwidacji getta w Wołominie, uznać trzeba transport z wołomińskiego getta do Treblinki, który miał miejsce latem 1942 roku, tj. 19 sierpnia 1942 roku. Wielkość transportu osób wówczas określono w opracowaniach historycznych na temat transportów do Treblinki na 2200 osób, lecz liczba ta wydaje się być mocno zawyżona8. Na moment bieżący nie udało się dotrzeć do szerszych relacji historycznych, informujących o tym transporcie. Nie jest on również w ogóle wspomniany w Księdze pamięci gminy Wołomin9. Można tylko przypuszczać, że był to jakiś rodzaj łapanki osób w getcie, ale na znacznie mniejszą skalę niż 2200 osób i że osoby te wywieziono do Treblinki w terminie, gdy wysłano kolejny transport do tego obozu zagłady z getta w Warszawie oraz kiedy równocześnie zlikwidowano ostatecznie wiele gett w okolicy Warszawy, tj. w miejscowościach: Jadwisin (19 sierpnia)10, Otwock (19 sierpnia)11, Parczew (19 sierpnia)12, Falenica (20 sierpnia)13 oraz Rembertów (20 sierpnia).14 Prawdopodobnie akcja w sierpniu 1942 roku w Wołominie miała na celu zmniejszenie ilości Żydów, przebywających w wołomińskim getcie i docelowo ułatwienie zadania oprawcom w przyszłości, przy ostatecznej likwidacji getta w Wołominie, przeprowadzonej 3 października 1942 roku. Najpewniej Niemcy myśleli, że getto w Wołominie uda im się zlikwidować wcześniej niż 3 października. W drugiej połowie sierpnia występowały jednak awarie oraz problemy techniczne w Treblince i proces mordowania ludzi zwolnił tempo. Niestety póki co brak jest szerszych informacji o akcji wywózkowej, przeprowadzonej w Wołominie 19 sierpnia 1942 roku.
Znana jest jedynie relacja Żydówki z getta w Wołominie, 12-letniej ówcześnie Sury Bursztyn (ur. w 1929 roku), której udało się uciec najprawdopodobniej z tego właśnie transportu do Treblinki i przeżyć wojnę. Relacja ta w moim odczuciu potwierdza przeprowadzenie jakiejś akcji wywózkowej z getta w Wołominie 19 sierpnia i dowodzi, że do takiej akcji doszło. Sura Bursztyn w swojej relacji podaje bowiem, że w wołomińskim getcie oderwano ją od matki i wywieziono do Treblinki latem 1942 roku. Wynika z tych zeznań, że być może jej matki transportem tym do Treblinki nie wywieziono, a wyłącznie samą Surę, spośród członków jej rodziny. Sura Bursztyn wspomniała w swojej relacji wyraźnie, że do Treblinki trafiła latem, a nie jesienią 1942 roku. Październik to zdecydowanie nie jest lato i nawet 12-letnie dziecko nie określi października jako lato, tylko jako jesień15. Z perspektywy czasu można oczywiście nie pamiętać konkretnych dat, jednakże nawet dziecko czy nastolatek zapamięta porę roku, a szczególnie odczucie panującej wówczas temperatury, zwłaszcza, że w momencie ucieczki Sura Bursztyn, jak sama podkreśliła, była prawie naga. Gdyby jej ucieczka nastąpiła w październiku, z pewnością brak cieplejszego stroju byłby dla niej problemem i zapamiętałaby, że było jej zimno już w momencie ucieczki, o czym zupełnie nie wspomina w swojej relacji. Niemożliwe wydaje mi się więc, żeby Sura Bursztyn była wywieziona z Wołomina do Treblinki 3 października, w trakcie ostatecznej likwidacji getta. Jej wspomnienia znacznie bardziej pasują do transportu z 19 sierpnia 1942 roku, aniżeli do transportu z 3 października 1942 roku.
Fragment relacji Sury Bursztyn brzmi następująco:
Kiedy wybuchła wojna we wrześniu 1939 r. miałam dziesięć lat. Przebywałam wraz z matką w naszym mieszkaniu w Wołominie.
W 1940 r. hitlerowcy wygnali żydowską ludność Wołomina do getta w Glinkach. W 1942 r. oderwana przemocą od matki przez hitlerowców zostałam włączona do transportu Żydów wywożonych do Treblinki.
Zagnano nas do wagonów bydlęcych, oddzielnie starców, kobiety, mężczyzn, młodzież i dzieci. Wagony były tak przeładowane ludźmi, że leżeli jedni na drugich. Podróż trwała z postojami około dziesięciu dni i nocy bez picia i jedzenia. Od czasu do czasu rzucano nam do wagonu bochen suchego chleba. Można było mieć przy sobie tylko węzełek, lecz ja nie zdążyłam nic zabrać z domu.
W Treblince wypędzono nas przed baraki i przy gęstej strzelaninie kazano nam zdjąć ubranie, ułożyć je w stosach, oddzielnie obuwie, bieliznę i inne. Zapowiedziano nam, że idziemy do kąpieli. W pewnym momencie jakaś grupa starszych dzieci wymknęła się i zaczęła uciekać.
Przyłączyłam się do nich prawie naga i ze zranionym od postrzału ramieniem. Biegłam przed siebie i po pewnym czasie znalazłam się w Małkini, gdzie zaopiekowała się mną jakaś kobieta i ukryła w szafie, potem w piwnicy.”16
Z zeznań tych wynika, że Niemcy przetrzymywali osoby z tego transportu w zamkniętych wagonach kolejowych, w ogóle bez wypuszczania ludzi na zewnątrz, aż około 10 dni. Znacznie trudniej byłoby Niemcom trzymać ludzi w wagonach towarowych 10 dni w październiku aniżeli latem.
Ponadto, z dalszej części relacji Sury Bursztyn wynika także, iż wędrowała ona dość długi czas “po polach i lasach, żywiąc się głównie leśnymi owocami”, zanim trafiła do swoich wybawców, Janiny i Jakuba Krajewskich z miejscowości Krajewo-Budziły w powiecie zambrowskim, którzy udzielili jej schronienia i zaopiekowali się nią, jak rodzina17. Nastoletnia wówczas kobieta relacjonowała w swoich wspomnieniach, że uciekając dotarła pieszo do Małkini, wędrowała po lasach w okolicach Wyszkowa, znalazła się następnie w szpitalu w getcie w Zambrowie, po czym ukrywała się na cmentarzu żydowskim, najpewniej także w Zambrowie, po czym dopiero w listopadzie 1942 roku trafiła do domu państwa Krajewskich we wsi Krajewo-Budziły pod Zambrowem18. Co istotne, Sura Bursztyn wspomina także, iż przeżyła żywiąc się leśnymi owocami, co już przy jej ucieczce w połowie października byłoby chyba niemożliwe. Gdyby jej relacja dotyczyła transportu z 3 października 1942 roku, biorąc pod uwagę okoliczność wypuszczenia ludzi z tego transportu, z wagonów, na zewnątrz, dopiero po około 10 dniach, Sura uciekłaby z Treblinki dopiero około 13 października, gdy o owoce leśne jest już bardzo trudno czy praktycznie ich prawie nie ma, a nocą temperatury spadają tak, że trudno byłoby dziewczynce nocować w lesie, tym bardziej, że jak sama relacjonowała, była niemalże bez odzienia.
Patrząc na wykaz transportów do Treblinki 19 i 20 sierpnia, można z łatwością ocenić, że ilość transportów wysłanych wówczas do tego obozu zagłady była bardzo duża. Być może Niemcy chcieli przyspieszyć wtedy akcję mordowania ludzi lub wysłali więcej transportów na raz, żeby nie blokować linii kolejowej Warszawa – Białystok, wykorzystywanej także na potrzeby transportów wojskowych, wysyłanych na tzw. front wschodni, w związku z toczącą się już wojną III Rzeszy z ZSRR. Być może Niemcy nawieźli wtedy do Treblinki, planowo lub nie, nadmierną ilość osób, które zamierzali unicestwić, a do tego, w tym samym czasie, z przyczyn awaryjności komór gazowych i przepełnienia grobów masowych, uśmiercanie ofiar w Treblince zaczęło zwalniać tempo19. Możliwe, że w ten właśnie sposób pojawiła się sytuacja “zakorkowania” Treblinki i przetrzymywania ludzi w wagonach przez wiele dni, jak to było w przypadku transportu, którym do Treblinki trafiła m.in. Sura Bursztyn20.
Sura Bursztyn z transportu 19 sierpnia przeżyła chyba jako jedyna osoba z Wołomina lub w ogóle jako jedna z nielicznych osób z tego transportu. Po wojnie, w 1946 roku, została ochrzczona i zmieniła imię na Barbara21. Od czasu jej ślubu z Bolesławem Tylem, jej nazwisko brzmiało Barbara Tyl. Wiadomo, że po wojnie mieszkała w Łomży22. Należy jednak podkreślić, że cała sprawa transportu do Treblinki z getta w Wołominie, datowanego na 19 sierpnia 1942 roku, jest bardzo niejasna i wymaga dalszych badań oraz wyjaśnienia. Być może był to tylko rodzaj łapanki i jakąś grupę osób, np. kilkadziesiąt czy nawet kilkaset, wywieziono do Treblinki, dołączając tych ludzi do transportu z innej miejscowości, podczas gdy pozostali w wołomińskim getcie Żydzi nie wiedzieli nawet dokąd tych ludzi zawieziono i co się z nimi stało.
Ostateczna likwidacja getta w Wołominie – 3 października 1942 roku
SZMINI ACERET I EREV SIMCHAT TORA 5703 R. WEDŁUG KALENDARZA ŻYDOWSKIEGO23
Dotychczas wokół daty likwidacji wołomińskiego getta w literaturze przedmiotu i we wspomnieniach świadków było zamieszanie i nie była ona w pełni ustalona. Dziś możemy już z całą pewnością stwierdzić, iż ostateczna likwidacja getta w Wołominie nastąpiła 3 października 1942 roku czy też – jak niektórzy wolą – w nocy z 2 na 3 października 1942 roku. Według kalendarza żydowskiego likwidacja getta w Wołominie nastąpiła w końcu trwania żydowskiego święta Sukkot, w ostatnim dniu tego 8-dniowego święta, w dniu zwanym Szmini Aceret. Datę tę jednoznacznie podają liczne źródła historyczne, jak relacja ocalałego z zagłady Szlomy Bronsztajna25 czy wiele z relacji wołomińskich Żydów, którzy uniknęli śmierci, w ich wspomnieniach zebranych w wydanej w 1971 roku w Tel Awiwie Księdze pamięci gminy Wołomin. Datę tę potwierdzają także wspomnienia ocalałej z zagłady wołomińskiej Żydówki, Rity Ross26, jak również relacje Szlomy Sterdinera w Księdze Serocka27. Kolejnym dowodem na to, iż likwidacja getta w Wołominie nastąpiła 3 października jest znana w literaturze, zachowana fotografia, ukazująca likwidację getta, z zapisaną na niej datą 3 października 1942 roku28. Sam termin transportu Żydów z Wołomina do Treblinki, określony w zestawieniu historycznym na temat wszystkich transportów do obozu zagłady w Treblince, określa transport z Sosnówki w Wołominie właśnie na dzień 3 października 1942 r29. Termin ten wypadał w sobotę30. Najczęściej akcje przeciwko Żydom oraz likwidacje gett Niemcy przeprowadzali w soboty, gdy trwa najważniejsze ze świąt żydowskich, czyli Szabas, a także w inne, doroczne święta żydowskie. Tak było również w przypadku likwidacji getta w Wołominie.
Warto przy okazji podkreślić, iż termin likwidacji getta w Wołominie był dla Żydów tym bardziej przykry, że według tradycji żydowskiej Szmini Aceret i Simchat Tora to w normalnych okolicznościach bardzo radosne, świąteczne dni, z uroczystością, związaną z zakończeniem rocznego cyklu czytania Tory. Szabas to zaś także pełne radości i czasu na wytchnienie cotygodniowe, rodzinne święto. Tym okropniejsza jest świadomość w jakim terminie zostało zlikwidowane getto na wołomińskiej Sosnówce.
Należy w tym miejscu również pamiętać, że getto w Wołominie zostało zlikwidowane w tym samym dniu, co getto w Radzyminie oraz getto w Legionowie-Jabłonnej. Żydów ze wszystkich tych miejscowości wysłano na śmierć do komór gazowych Treblinki 3 października 1942 roku jednym i tym samym transportem kolejowym31. Były to trzy getta zlikwidowane w trakcie trwania Akcji “Reinhardt” jako ostatnie spośród gett w tzw. sztetlach, czyli w mniejszych miejscowościach, w obszarze dystryktu warszawskiego Generalnego Gubernatorstwa32.
Ocaleli z Holokaustu wołomińscy Żydzi wspominają, że pociągi z transportami do obozu zagłady w Treblince jechały tuż obok getta na wołomińskiej Sosnówce raz lub dwa razy dziennie. Żydzi z wołomińskiego getta dobrze wiedzieli po co i dokąd te transporty są wysyłane i że ludzi, wiezionych w tych transportach, czeka rychła i straszna śmierć. Relacje na temat tego, co się dzieje w Treblince, dostarczyli im już na miesiące przed likwidacją getta w Wołominie Polacy, w szczególności kolejarze, a także Żydzi, którym udało się uciec z obozu zagłady w Treblince33. W noc przed likwidacją getta i w trakcie likwidacji getta w Wołominie, Żydzi z wołomińskiego getta dobrze wiedzieli jaki oprawcy planują zgotować im los i że likwidacja getta oznacza ich śmierć.
Przebieg likwidacji getta
Z relacji świadków wiadomo, że likwidacja getta rozpoczęła się jeszcze przed świtem, o godz. 4:00 rano 3 października 1942 roku. Przed godz. 4:00 z rozkazu władz okupacyjnych getto zostało otoczone przez granatową policję oraz niemieckich żandarmów. W akcji likwidacyjnej uczestniczyli także miejscowi strażacy34. Policjanci polscy już dnia poprzedniego mieli informacje, że następnego dnia nastąpi likwidacja getta na Sosnówce. Wiadomo, że niektórzy z policjantów, jak Maszalski i Taraszczuk, ostrzegali Żydów w getcie w Wołominie o planach likwidacji getta35. Dzięki temu wielu Żydów zdecydowało się na ucieczkę z getta w ostatniej, możliwej chwili, czyli w trakcie nocy tuż przed jego likwidacją i w ten sposób udało im się uniknąć śmierci.
Żydzi często uciekali z wołomińskiego getta przez obszar podmokłych łąk, przylegających do getta od strony południowej. Łąki te znajdowały się dokładnie w miejscu, gdzie dziś istnieje obszar ogródków działkowych pod nazwą Rodzinny Ogród Działkowy “Uroczysko” przy ulicy 1 Maja w Wołominie. Obszar ten zwano dawniej Łąkami Nasfetera, ponieważ należały one wówczas do majątku Stefana i Heleny Nasfeterów36. Co istotne, od strony Łąk Nasfetera wołomińskie getto chyba nigdy nie było ogrodzone. Nie było więc tam ani płotu z drutu kolczastego, ani parkanu z desek, ani – co jeszcze ważniejsze – strażników37. Ucieczka z getta od tej strony była więc najłatwiejsza. Żydzi uciekali również przez ogrodzenie od strony torów kolejowych38. Chociażby Kopel Berman w swoich wspomnieniach pisze o ucieczce z getta wzdłuż trasy kolejowej39. Natomiast w relacji Rity Ross, Żydówki z Wołomina, której z rodzicami udało się uciec z getta, czytamy, jak po przecięciu drutu kolczastego w noc przed likwidacją getta wszyscy troje, tj. ona i jej rodzice, wydostali się z getta40. Wiadomo również, że część osób starała się ukryć na terenie samego getta, aby uniknąć zagłady41.
Od godz. 4:00 rano wszystkich Żydów z getta zaczęto wypędzać z domów, nakazując im opuścić zajmowane lokale i pozostawić otwarte drzwi42. Według relacji Tadeusza Kielaka Żydów z Sosnówki spędzano najpierw w miejsce, gdzie dziś przy ulicy Rejtana znajduje się kort tenisowy w obszarze Ośrodka Sportu i Rekreacji „Huragan” Wołomin43. Byłby to więc obszar pomiędzy dwoma z istniejących jeszcze wówczas siedmiu stawów na wołomińskich Glinkach, tj. Stawem Czarnym i Stawem Babskim, bo pod takimi nazwami własnymi funkcjonowały dwa stawy, położone najbliżej ulicy Rejtana44. Jak twierdzi Tadeusz Kielak w swoim opracowaniu, niektóre osoby w miejscu tym zostały zabite, jak również pochowane. W miejscu tym przynajmniej pierwotnie istnieć musiał więc chociaż jeden zbiorowy grób, którego dalsze losy są zupełnie nieznane. Grób ten nie został po wojnie nigdy w żaden sposób oznaczony.
Następnie oprawcy popędzili Żydów z getta na główne miejsce zbiórki w okolicach bramy getta. Był to rodzaj pustego placu czy też wolnej od zabudowań przestrzeni u zbiegu ulic Wilsona oraz Przejazd i u wylotu ulic Korsaka oraz Orwida45. Także i dziś miejsce to nie jest zabudowane. Aktualnie na północnym obrzeżu tego placu znajduje się utworzony w roku 2019 Gaj Pamięci Wołomińskich Żydów46. To właśnie w miejscu, gdzie dziś jest Gaj Pamięci, stała brama wołomińskiego getta. Warto przy okazji podkreślić, że brama getta była tylko jedna47. Na placu przed bramą getta rozdzielono mężczyzn oraz kobiety i dzieci na dwie grupy. Mężczyznom nakazano klęczeć. Kobiety zaś zgromadzono osobno wraz z dziećmi48.
Zapewne już w trakcie przepędzania Żydów z domostw w getcie na Sosnówce na miejsce zbiórki w pobliżu zbiegu ulic Wilsona oraz Przejazd, część osób od razu selekcjonowano w celu zamordowania ich jeszcze w obszarze getta. Osoby takie poprowadzono na miejsce, gdzie ówcześnie znajdowała się pusta łąka trawiasta w obszarze pomiędzy dzisiejszymi ulicami Wilsona oraz Korsaka, tzn. konkretnie w pobliże tej bramki głównego boiska piłkarskiego stadionu „Huragan”, która jest blisko ulicy Korsaka. Osoby te rozstrzelano i pochowano w dołach, zlokalizowanych mniej więcej w obszarze od wspomnianej bramki w kierunku ulicy Wilsona49. Było to ówcześnie obok ostatnich, widocznych wtedy jeszcze, pozostałości zabudowań starej wołomińskiej Cegielni. Większość tych zabudowań wyburzono najprawdopodobniej w latach 20-tych XX wieku i na ich miejscu w latach 20-tych lub 30-tych postawiono 3 lub nawet wszystkie 4 domy, znajdujące się dziś przy początku ulicy Wilsona, tj. pod adresami Wilsona 1, 3, 5 oraz Korsaka 2.50
Dokładna ilość osób zgładzonych na wyżej wspomnianej łące trawiastej pomiędzy ulicą Wilsona a Korsaka nie jest znana i jej pewne ustalenie wymagałoby dalszych badań. W miejscu tym, w trakcie likwidacji getta zamordowano jednak wedle wszelkiego prawdopodobieństwa i zgodnie z relacją bezpośrednich świadków tamtych wydarzeń około 416 – 620 Żydów z wołomińskiego getta na Sosnówce. Jeden ze świadków rozstrzeliwań określił w swoich wspomnieniach, że w miejscu tym było “aż czarno od krwi”, czyli osób zamordowanych musiało być dużo51. Były to przede wszystkim osoby, które najpewniej naziści wyselekcjonowali jako te, które mogłyby spowalniać marsz Żydów z getta w kierunku stacji kolejowej w Radzyminie, skąd trafić mieli oni do komór gazowych Treblinki. W miejscu tym rozstrzelano więc przede wszystkim osoby niedołężne, słabe i chore, szczególnie ludzi starszych oraz inwalidów, a także dzieci. Mordowanym osobom wybijano złote zęby, wyłamywano palce, aby zdjąć złote obrączki albo pierścionki52. Większość z tych ludzi najpewniej zamordowano oraz pochowano w dołach w tym miejscu 3 października 1942 roku. Wiadomo jednak na pewno, że jeszcze po likwidacji getta, przez co najmniej kilka następnych dni, w tym samym miejscu naziści zabijali osoby, które próbowały się na terenie getta ukryć. Najpewniej również do dołów tych wrzucono ciała osób, które zabito jeszcze w domach na terenie getta w trakcie jego likwidacji 3 października oraz w dniach najbliższych po 3 października 1942 roku. Bardzo często zdarzało się, że osoby, które próbowały się ukryć w domach w obszarze getta, zabijano od razu, na miejscu, w tych właśnie budynkach53.
Nie jest znany dalszy los wyżej wspomnianych grobów. Nie były one nigdy w żaden sposób oznaczone po II wojnie światowej. Niektóre osoby wskazują, iż jakieś kości z tych grobów wywieziono w trakcie tworzenia głównego boiska wołomińskiego stadionu drużyny „Huragan”54. Brak jak dotychczas formalnych dokumentów, które potwierdzałyby oficjalne przeprowadzenie ekshumacji. Dzieje tych grobów wymagają dokładniejszego przebadania. Dokumentacja Instytutu Pamięci Narodowej z 22 maja 1968 roku informuje o tym, że w miejscu w pobliżu dzisiejszej ulicy Wilsona znajdowały się 3 groby masowe, każdy na ponad 200 osób, a więc w sumie ilość ciał w tych grobach określono na 620 osób55. O istnieniu tych grobów, lecz bez ich dokładnej lokalizacji w obszarze getta, wspomina także Księga pamięci gminy Wołomin56.
Wiadomo również, iż około 20 osób z wołomińskiego getta pochowano w nieoznaczonym do dziś grobie gdzieś w pobliżu kapliczki Matki Boskiej, stojącej jak dawniej, tak i obecnie na tym samym placu, gdzie spędzono Żydów w trakcie likwidacji getta, tj. pomiędzy ulicami Wilsona oraz Przejazd. Brak informacji o dalszych losach tego grobu57.
Wyjątkowo koszmarnym momentem podczas likwidacji getta w Wołominie była likwidacja sierocińca w getcie, który znajdował się w opuszczonym obecnie budynku przy ulicy Wilsona 558. Z relacji świadków wiemy, iż było tam wówczas około 60-72 dzieci59. Zostały one zamordowane prawdopodobnie wszystkie w zabudowaniach sierocińca i w jego podwórku przez żandarma niemieckiego, który wpadł do sierocińca i mordował dzieci w wyjątkowo bestialski sposób, bijąc je po kolei po głowach żelaznym prętem60. Dzieci te najprawdopodobniej wszystkie zmarły w zabudowaniach i na podwórzu sierocińca. Można przypuszczać, że ciała tych dzieci oprawcy niemieccy nakazali wrzucić do tych samych dołów w obszarze obecnego stadionu, gdzie były prowadzone rozstrzeliwania, tym bardziej, że odległość pomiędzy sierocińcem a tymiż zbiorowymi grobami nie była duża. Wynosiła ona bowiem zaledwie około 60-70 m w linii prostej.
Około godz. 11:00 czy 12:00 w sobotę 3 października 1942 roku zgromadzonych na placu zbiórki Żydów wyprowadzono przez bramę getta z jego obszaru i poprowadzono na śmierć w Treblince61. Pochód uformowano w ten sposób, że na czele kolumny szła grupa policjantów żydowskich, następnie mężczyźni, kolejno kobiety, a na samym końcu kolumny jechało kilkanaście furmanek, wiozących kobiety z dziećmi62. Z boku kolumny jechali konno żandarmi niemieccy oraz szli pieszo policjanci polscy z tzw. granatowej policji, wyposażeni w karabiny z bagnetami63. Wymęczeni nieprzespaną nocą ludzie, skatowani wielogodzinnym klęczeniem lub staniem na placu zbiórki bez jedzenia, picia czy możliwości załatwienia swoich potrzeb fizjologicznych, zostali poprowadzeni pieszo, w uformowanej przez oprawców kolumnie, w kierunku stacji kolejowej w Radzyminie. Żydów z wołomińskiego getta prowadzono w ten sposób dzisiejszymi ulicami Przejazd, Armii Krajowej (wówczas Trakt Warszawski), Piłsudskiego w kierunku miejscowości Ciemne, drogą przez las, do Radzymina i przez cały Radzymin na przeciwległy koniec miasta do tamtejszej stacji kolejowej64 (lecz nie do stacji kolei wąskotorowej, tylko zwykłej, szerokotorowej65). Warto tu podkreślić, że umęczeni i głodni Żydzi z getta na Sosnówce przebyć musieli wówczas około 11,5 km w większości pieszo do stacji kolejowej w Radzyminie, co trwać musiało przynajmniej około 2,5 godziny.
Zachowała się również informacja, że część osób rozstrzelano po drodze, w obszarze leśnym przy trasie przemarszu, tj. na terenie Białych Błot. Pochowano ich w grobie, którego dokładna lokalizacja nie jest znana, ponieważ grób ten nigdy nie został oznaczony. Relacja ta brzmi następująco:
Podczas likwidacji getta w Wołominie w październiku 1942 r., Żydzi zostali zmuszeni do opuszczenia miasta i udania się na stację w Radzyminie. Po drodze część osób – nienadążających za kolumną – została zastrzelona przez Niemców. Zwłoki pogrzebano na Białych Błotach, w pobliżu Górek Mironowskich tj. w północno-wschodniej części Wołomina. Brak informacji o dalszych losach tego grobu66.
Na stacji kolejowej w Radzyminie Żydów z getta w Wołominie załadowano do wagonów bydlęcych, przynajmniej wraz z Żydami z getta w Radzyminie, a nawet i z bliżej nieokreśloną grupą Żydów z Tłuszcza, być może również z Żydami z Legionowa i wywieziono wszystkich tych ludzi drogą okrężną przez Legionowo oraz Warszawę w kierunku Małkini Górnej, a następnie Treblinki, gdzie zginęli straszną śmiercią w komorach gazowych, uduszeni spalinami z silników spalinowych, wykorzystywanych w tamtejszym obozie zagłady do unicestwiania ofiar. W Treblince zginęło wówczas w sumie około 3 000 osób ze wspomnianych trzech gett, tj. w Wołominie, Radzyminie oraz Legionowie67. Zamordowany został wtedy także rabin Wołomina, Zev-Wolf Bergzin, który do końca, do ostatniej chwili był ze społecznością Żydów z wołomińskiego getta. Warto to podkreślić także dlatego, że bardzo często rabinów Niemcy zabijali jeszcze przed utworzeniem gett czy już w gettach, w pierwszej kolejności. Rabin Wołomina żył zaś ze swoją społecznością i wspierał jej członków do ostatniego momentu istnienia tejże żydowskiej społeczności Wołomina68.
W literaturze przedmiotu pojawia się czasem chyba zupełnie błędna informacja jakoby Żydów z getta na Sosnówce wywieziono najpierw do getta w Warszawie, a dopiero stamtąd na śmierć w komorach gazowych Treblinki. Jak dotychczas nie udało mi się znaleźć ani jednej relacji świadka, mówiącej o tym, że Żydzi z getta w Wołominie byli przez jakiś czas przetrzymywani w getcie w Warszawie i dopiero stamtąd skierowni zostali do obozu zagłady w Treblince. Relacje bezpośrednich świadków wydarzeń przeczą wręcz takiej wersji zdarzeń. Mówią one bowiem, iż transport do Treblinki trafił od razu, tego samego dnia. Również termin transportu osób z getta w Wołominie, w wykazie transportów do Treblinki, przeczy temu, iż osoby te przetrzymywano dłużej lub krócej w getcie w Warszawie69. Do getta warszawskiego więc Żydów z getta w Wołominie w trakcie jego likwidacji 3 października 1942 r. raczej nie wywieziono. Wszystko wskazuje na to, iż z Sosnówki trafili oni w dniu likwidacji getta prosto na śmierć w komorach gazowych Treblinki, dokąd dotarli jednakże nieco okrężną drogą, tj. transportem kolejowym, który do Treblinki pojechał przez Warszawę. Od roku 1939 zniszczony był bowiem most kolejowy na rzece Rządzy, na trasie kolejowej Radzymin – Tłuszcz. Trasa ta była więc nieczynna od początku wojny. Funkcjonowała wyłącznie linia kolejowa z Radzymina w kierunku Legionowa. Żydzi z Wołomina oraz z Radzymina zostali więc załadowani do pociągu towarowego w Radzyminie i wywiezieni w kierunku Legionowa, stamtąd do Warszawy i przez stację Warszawa Wschodnia pociąg skierowany został od razu, tego samego dnia (3 października 1942 roku), na linię kolejową do Małkini Górnej, a stamtąd na linię kolejową do obozu zagłady w Treblince. Jeszcze raz, tuż przed śmiercią, wołomińscy Żydzi przejechali kilkaset metrów od wołomińskiej Sosnówki, gdzie zmuszeni byli żyć przez 2 lata, stłoczeni w getcie.
Nie ma jasności co do tego gdzie dokładnie dołączono do tego transportu Żydów z Legionowa. Istnieją przekazy mówiące, że szli oni do Radzymina z Legionowa pieszo i dopiero w Radzyminie trafili do wagonów. Znaleźć można też relacje informujące, że załadowano ich do wagonów towarowych już w Legionowie i stamtąd wagony te dotransportowano do stacji kolejowej w Radzyminie i tam dołączono do całego składu. Istnieją też przekazy, z których wynika, że wagony te czekały w Legionowie na resztę składu, który jechał z Radzymina i do pociągu do Treblinki dołączono je w Legionowie. Ostatnia z opcji, tj. że Żydów z Legionowa załadowano do wagonów w Legionowie i dopiero w Legionowie wagony te dołączono do pociągu, wiozącego już Żydów z Radzymina i z Wołomina, wydawałaby się najlogiczniejsza. Taką wersję zdarzeń potwierdza właściwie relacja Szlomy Sterdinera, z którego wspomnień wynika, że Żydów z Legionowa już w Legionowie załadowano właśnie do prostych wagonów towarowych70. Nie ma jednak w oparciu o tę relację pewności czy wagony te dowieziono następnie z Legionowa do Radzymina i tam dołączono je do pociągu z Żydami z Wołomina oraz Radzymina, by potem dopiero cały ten skład skierować w kierunku Legionowa i Warszawy, czy wagony z Żydami z Legionowa po prostu oczekiwały na dojechanie pociągu z Radzymina z transportem Żydów z Radzymina oraz Wołomina i wagony z Żydami z Legionowa dołączono do tego pociągu dopiero w Legionowie, aby następnie dopiero wówczas cały ten pociąg pojechał dalej w kierunku Warszawy Wschodniej i Treblinki. Fakt dołączenia transportu Żydów z Legionowa do całego składu dopiero w Legionowie potwierdza niejako sformułowanie, zawarte we wspomnieniach Chaji-Sary Rubinshteyn-Scharfshteyn w Księdze pamięci gminy Wołomin, brzmiące w następujący sposób: “Żydów poprowadzono do Radzymina, a następnie wraz z gminą z Legionowa do Treblinki.”71
Szlomo Sterdiner jako jedyny lub jeden z nielicznych z tego transportu ocalał i po wojnie wyemigrował do Izraela72. Tadeusz Wnuk w swojej relacji wspomina, że jednego z policjantów żydowskich z Wołomina, idącego na czele kolumny osób z getta w Wołominie w dniu jego likwidacji, postawnego mężczyznę, widział później, po wojnie, w Radzyminie, czyli mężczyźnie temu udało się przeżyć. Być może mężczyzna ten był właśnie Szlomo Sterdinerem lub zupełnie innym, drugim mężczyzną, który przetrwał zagładę ludności żydowskiej w Treblince i transport do tego obozu śmierci 3 października 1942 roku. Wiadomo, że Szlomo Sterdiner związany był ze środowiskiem Żydów z Serocka oraz Radzymina. Przed II wojną światową w Legionowie mieszkało wielu Żydów pochodzących z pobliskiego Serocka. Po wojnie, już w Izraelu, Sterdiner był w stałym kontakcie ze społecznościami Żydów z Radzymina oraz Serocka. Jego wspomnienia opublikowane zostały w Księdze Serocka73. Wiadomo, że do transportu 3 października został wzięty z getta w Wołominie. Wiadomo również, że przetrwał wojnę dlatego, iż trafił w Treblince do obozu pracy, a nie do obozu zagłady74. Być może Szlomo Sterdiner był przerzucany przez Niemców między gettami w Legionowie i w Wołominie właśnie ze względu na pełnienie funkcji policjanta żydowskiego lub pracę w służbach porządkowych.
Do Treblinki Żydzi z getta na Sosnówce w Wołominie, jak i z Legionowa oraz Radzymina, musieli zostać dotransportowani dopiero wieczorem lub w nocy 3 października 1942 roku. Trasa okrężną drogą kolejową z Radzymina przez Legionowo, Warszawę Wschodnią, Wołomin, Małkinię Górną do Treblinki, wyniosła bowiem około 140 km, co pociąg mógł przejechać nawet w około 3 godziny lub dłużej, jeśli zatrzymywano go, aby np. przepuszczał wszystkie inne pociągi. Pociągi z transportami do Treblinki jechały zresztą bardzo powoli. Ocalały z Holokaustu Cwi Siedlecki z Wołomina wspomina, że gdy był jeszcze w getcie na Sosnówce i obserwował przejazdy pociągów do Treblinki, przejazd każdego jednego takiego pociągu widać było z wołomińskiego getta przez około 20 minut75. Nawet bardzo długi skład (a standardowo pociągi do Treblinki wiozły 50 wagonów towarowych i 2 osobowe76), musiał jechać po prostu z bardzo małą prędkością, jeśli dało się go obserwować aż przez blisko 20 minut.
Mylne przypuszczenie, że Żydzi z getta na Sosnówce mogli trafić do getta w Warszawie, a dopiero stamtąd na śmierć w obozie zagłady w Treblince, być może wzięło się właśnie stąd, że Żydów z wołomińskiego getta nie wysłano do Treblinki transportem kolejowym bezpośrednio z Wołomina, a dopiero z Radzymina i następnie pociąg skierowano w kierunku Warszawy, a nie w kierunku Treblinki, z powodu wyłączenia zniszczonej linii kolejowej Radzymin – Tłuszcz z użytku od roku 193977. Badacze zastanawiali się dlaczego tak się stało. Wszak z Wołomina wiedzie bezpośrednia linia kolejowa do Małkini Górnej, a stamtąd odchodzi kolejna linia kolejowa prosto do obozu zagłady w Treblince. Najprawdopodobniej powody tej sytuacji były dwie. Jak przypuszczam, wynikało to z planów Niemców, aby jednym transportem wysłać do Treblinki osoby z kilku wspomnianych wyżej gett i tym sposobem zaoszczędzić na transporcie kolejowym, co oznaczało również dla oprawców oszczędność finansową. W ten sposób zamiast dwóch transportów kolejowych – osobnego z Wołomina oraz oddzielnego z Radzymina i Legionowa – Niemcy wysłali jednym transportem kolejowym Żydów z trzech gett. Ponadto, trwała wówczas wojna pomiędzy III Rzeszą oraz Związkiem Radzieckim i przez Wołomin szły intensywnie transporty wojenne w kierunku tzw. frontu wschodniego. Prawdopodobnie, aby nie blokować linii kolejowej z Wołomina i tym samym, żeby nie spowalniać niemieckich transportów wojskowych w kierunku ZSRR, Żydów z getta na Sosnówce wysłano na śmierć w Treblince nie bezpośrednio z Wołomina, lecz dopiero z Radzymina78. Dzięki temu również część osób została zgładzona po drodze, w trakcie przemarszu do Radzymina, co zapewne także było Niemcom na rękę, ponieważ mieli w ten sposób mniej osób do zamordowania w samym obozie śmierci w Treblince. Umęczonych i wycieńczonych marszem śmierci z getta na Sosnówce w kierunku Radzymina ludzi także bez wątpienia łatwiej było Niemcom unicestwić.
Już w momencie likwidacji getta Niemcy szabrowali mienie żydowskie bezpośrednio od ofiar mordowanych na miejscu w getcie oraz w opuszczonych przez Żydów domach w obszarze getta. Niestety domy te starali się także przeszukiwać miejscowi szabrownicy spośród ludności cywilnej. Gdy Żydzi zostali wyprowadzeni z getta i zmuszeni do marszu w kierunku Radzymina, Niemcy długi czas przeszukiwali też opustoszały już plac zbiórki u zbiegu ulic Wilsona oraz Przejazd, gdzie przez wiele godzin zgromadzeni byli Żydzi przed wyruszeniem w ich ostatnią drogę do Treblinki. Niemcy przekopywali plac saperkami i butami, wyobrażając sobie, że odnajdą w tym miejscu cenne przedmioty, które ukryli Żydzi w piachu na tymże placu zbiórki79.
Po likwidacji wołomińskiego getta jeszcze przez kilka tygodni Niemcy urządzali polowania na ukrywających się w okolicy Żydów80. Polacy mogli wrócić do swoich domów, które znalazły się w obszarze getta, nie w momencie samej likwidacji getta, lecz dopiero po jakimś czasie, gdy Niemcy wydali zgodę na powrót właścicieli domów na Sosnówce i obszaru na wschód od Glinek do ich własnych nieruchomości81. Nie wiadomo ile czasu po likwidacji getta to nastąpiło. Być może po upływie kilku tygodni. Póki co nie są znane przekazy na ten temat. Zapewne stało się to w momencie, gdy Niemcy uznali, iż cały teren getta został już dokładnie przeszukany i nie ma już w nim żadnych ukrywających się Żydów ani też rzeczy mających wartość w opinii niemieckich okupantów.
Spośród około 3000 wołomińskich Żydów, mieszkających w Wołominie przed wojną, wojnę przetrwało zaledwie około 70 osób82. Według spisu powszechnego, przeprowadzonego w roku 1944, w Wołominie mieszkało wówczas tylko 7 Żydów. Reszta natomiast opuściła miasto, kierując się na emigrację za polskie granice. Można się domyślać, że tych 7 Żydów, którzy w Wołominie pozostali, byli to najprawdopodobniej lekarze Zachariasz Frank i Jakub Reznik z rodzinami. Ostatnią wołomińską Żydówką, która do końca swojego życia pozostała w Wołominie, była córka Jakuba i Marii Rezników, Janina Reznik-Kozłowska, zmarła kilka lat temu i pochowana na Cmentarzu Parafialnym parafii św. Trójcy w Kobyłce.
Dziś ostatni z żyjących wołomińskich Żydów oraz ich potomkowie mieszkają przede wszystkim w: Izraelu (szczególnie w Tel Awiwie i w Jerozolimie), Francji (szczególnie w Paryżu), USA (szczególnie w Nowym Jorku), Kanadzie, Brazylii, Argentynie i Australii83.
Ocaleli z Holokaustu wołomińscy Żydzi oraz ich dzieci i wnuki spotykają się co roku na wspólnej modlitwie za osoby pomordowane i zaginione z ich rodzin oraz spośród bliskich, w rocznicę likwidacji getta w Wołominie, tj. 3 października. Spotkania takie organizują szczególnie społeczności wołominiaków w Paryżu oraz w Izraelu. Co więcej, społeczność wołomińskich Żydów i ich potomków w Paryżu, funkcjonująca jako stowarzyszenie pod nazwą Association des Originaires de Wolomin France, już kilkadziesiąt lat temu na słynnym Cmentarzu Père-Lachaise postawiła pomnik pamięci swoich bliskich, zamordowanych w czasie II wojny światowej przede wszystkim w getcie na Sosnówce oraz w Treblince. To właśnie przy tym pomniku na Père-Lachaise co roku, 3 października, mają miejsce spotkania społeczności wołomińskich Żydów w stolicy Francji84.
Po latach, w obszarze obozu zagłady w Treblince, oddalonym o około 75 km od Wołomina, ustawiono dwa kamienie – pomniki, upamiętniające Żydów z getta w Wołominie, którzy zginęli w Treblince.
Dziś, 80 lat od likwidacji wołomińskiego getta, wielu mieszkańców naszego miasta coraz częściej wskazuje na potrzebę upamiętnienia ofiar zagłady – Żydów z getta na Sosnówce w Wołominie – w miejscu ich kaźni, a w wielu przypadkach także i śmierci, chociażby poprzez ustawienie tablic z informacjami o tamtych wydarzeniach, w szczególności o samym getcie na Sosnówce i na Glinkach oraz o mogiłach zbiorowych85.
- Stryjek, Zagłada wołomińskich Żydów, [w:] “Rocznik Wołomiński”, t. XII (2016), Wołomin 2016, s. 82-83.
- J. Stryjek, Zagłada…, s. 86.
- Tamże, s. 80.
- Księga pamięci gminy Wołomin (tyt. oryg. Sefer zikaron kehilat Wołomin), Tel Awiw 1971, s. 405-428. J. Stryjek, Zagłada…, s. 83.
- J. Stryjek, Zagłada…, s. 83.
- Relacja Tadeusza Wnuka, mieszkańca Radzymina (ur. 1927), United States Holocaust Memorial Museum, Oral History | Accession Number: 1998.A.0300.294 | RG Number: RG-50.488.0294: . Dane, dotyczące wołomińskich Żydów, znaleźć można pomiędzy 14 a 20 minutą tego nagrania. Za informację o tej relacji dziękuję w tym miejscu serdecznie Panu Piotrowi Lachowi.
- J. Stryjek, Zagłada…, s. 86.
- Portal internetowy pod nazwą Transporty do Treblinki dzień po dniu. Dane dla Wołomina odnośnie transportu 19 sierpnia 1942 r. oraz informacje odnośnie pozostałych transportów, przeprowadzonych tego lub następnego dnia z innych miejscowości. Wiadomo, że w przypadku dwóch miejscowości, tj. Falenicy oraz Rembertowa, w wykazie transportów do Treblinki akcję likwidacyjną gett w tych miejscowościach określono na 19 sierpnia, a w rzeczywistości akcja ta miała miejsce 20 sierpnia.
- Tel Awiw 1971.
- Por. przyp. 8.
- Informacja o terminie likwidacji getta w Otwocku
- Informacja o terminie likwidacji getta w Parczewie
- Informacja o terminie likwidacji getta w Falenicy
- Informacja o terminie likwidacji getta w Rembertowie
- Por. wspomnienia ocalałej Sury Bursztyn, a także: https://sprawiedliwi.org.pl/en/news/righteous-ceremony-held-warsaws-royal-lazienki-park . Za informację o tej relacji bardzo serdecznie dziękuję Panu Piotrowi Lachowi.
- Por. wspomnienia ocalałej Sury Bursztyn
- Por. wspomnienia ocalałej Sury Bursztyn
- Fragment relacji Sury Bursztyn – por. przyp 16.
- Informacja o problemach technicznych w Treblince w drugiej połowie sierpnia 1942 roku i o wymianie komendanta obozu, zob. portal internetowy pod nazwą Transporty do Treblinki dzień po dniu – por. przyp. 8.
- Por. sytuacje opisane w wywiadzie pt. Pociągi w Treblince czekały kilka dni na rozładunek. Ludzie umierali w wagonach, przeprowadzonym z Adą “Krysią” Willenberg przez Magdalenę Rigamonti, opublikowanym na portalu dziennik.pl 1 sierpnia 2019 r.
- Informacja za portalem internetowym ze wspomnieniami Sury Bursztyn – por. przyp. 16.
- Informacja za publikacją CEREMONIA „SPRAWIEDLIWY WŚRÓD NARODÓW ŚWIATA”, 27 maja 2019, Warszawa
- Internetowy przelicznik dat kalendarza gregoriańskiego na kalendarz żydowski
- Relacja Szlomy Bronsztajna, Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego im. E. Ringelbluma, relacja nr 301/874
- Księga pamięci…, s. 385, 387, 389, 428, 453, 472.
- R. Ross, Trzy imiona. Rutka, Jadzia, Rita, Pruszków 2016, s. 40.
- Księga Serocka (tyt. oryg. Sefer Serotsk), Tel Awiw 1971, s. 252.
- Opublikowana chociażby w artykule J. Stryjka, Zagłada …, s. 88.
- Portal internetowy pod nazwą Transporty do Treblinki dzień po dniu – por. przyp. 8. Dane dla Wołomina odnośnie transportu 3 października 1942 r. Co istotne, był to transport łączony z Radzymina, Wołomina-Sosnówki oraz Legionowa-Jabłonnej.
- Internetowy przelicznik dat – por. przyp. 23.
- Portal internetowy Transporty do Treblinki dzień po dniu – por. przyp. 8.
- Akcja “Reinhardt” w dystrykcie warszawskim, por. dane w artykule na portalu internetowym Ośrodka “Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie, podsumowującym tę akcję. Księga pamięci… , s. 381-382, 428, 453.
- Księga pamięci…, s. 427, 442-453, 472 oraz relacja Cwi Siedleckiego pt. Saga bólu i heroizmu, podrozdział tej relacji zatytułowany Z getta [w:] Księga pamięci…, s. 485-549.
- Relacja Szlomy Bronsztajna – por. przyp. 24. Księga pamięci…, s. 453.
- Relacja Szlomy Bronsztajna – por. przyp. 24. J. Stryjek, Zagłada…, s. 86. Księga pamięci…, s. 452-453, 472.
- Stefan Nasfeter (1879-1952) i Helena Nasfeter (1896-1964) – właściciele ogromnego majątku ziemskiego, nazywanego Kluczem Ręczajskim, znajdującego się na południe od Wołomina. Por. M. Kozłowski, Klucz Ręczajski i jego ostatni właściciele Nasfeterowie [w:] “Rocznik Wołomiński”, t. XI (2015), s. 51-66.
- Relacja Krystyny Kwapiszewskiej, mieszkanki Wołomina (ur. 1922). Relacja Heleny P., mieszkanki Wołomina (ur. 1930) w wywiadzie na temat wołomińskiego getta, który z nią przeprowadziłam.
- Relacja Heleny P. – por. przyp. 37.
- Księga pamięci…, s. 428.
- R. Ross, Trzy imiona…, s. 38.
- T. Kielak, Tragiczne losy ludności żydowskiej w Wołominie w latach 1939 – 1943 [w:] “Rocznik Wołomiński”, t. IV (2008), s. 197.
- Księga pamięci…, s. 452-453.
- T. Kielak, Tragiczne losy…, s. 197.
- Relacja Heleny P. – por. przyp. 37.
- Wywiad przeprowadzony 12 sierpnia 2021 roku z Tadeuszem K. (mieszkańcem Wołomina, ur. w 1932 r.) przez A. Nieradko i A. Jankowskiego w ramach działań Fundacji Zapomniane. Transkrypcja tego wywiadu opublikowana została na stronie tejże Fundacji. Zdjęcie z likwidacji getta 3 października 1942 roku, opublikowane chociażby [w:] J. Stryjek, Zagłada…, s. 88.
- Por. informacje na portalu Wirtualny Sztetl, który podlega pod Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN: https://sztetl.org.pl/pl/miejscowosci/w/898-wolomin/116-miejsca-martyrologii/192154-gaj-pamieci-wolominskich-zydow-ul-thomasa-woodrowa-wilsona .
- Relacja Heleny P. – por. przyp. 37.
- Wywiad przeprowadzony z Tadeuszem K. – por. przyp. 45.
- Relacja Tadeusza K. – por. przyp. 45. Relacja Tadausza P., mieszkańca Wołomina (ur. 1928 zm. 1996).
- Jak wynika z relacji naocznego świadka, Heleny P., mieszkanki Wołomina (ur. w 1930 w Wołominie) w latach 30-tych XX wieku zabudowań starej Cegielni już nie było, a wymienione 4 domy już w latach 30-tych istniały. Por. przyp. 37.
- Relacja Tadeusza P. – zob. przyp. 49.
- T. Kielak, Tragiczne losy…, s. 198. Wywiad przeprowadzony z S. Ryszkowskim przez A. Bochenek, pt. Wilczek słucha wilka [w:] “Wieści Podwarszawskie”, nr 33/1999.
- T. Kielak, Tragiczne losy…, s. 197.
- Wywiad przeprowadzony z Tadeuszem K. – por. przyp. 45.
- Dokument z archiwum Instytutu Pamięci Narodowej. Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, Oddziału w Warszawie (sygn. akt.: IPN BU 2448/1066 egzekucje ludności żydowskiej w m. Wołomin), opublikowany na stronie Fundacji Zapomniane: https://zapomniane.org/miejsce/wolomin/ .
- Księga pamięci…, s. 452.
- Relacja Tadeusza Kielaka w wywiadzie przeprowadzonym z nim przez Piotra Lacha. Za informację tę Panu Piotrowi Lachowi w tym miejscu bardzo serdecznie dziękuję.
- Realcja mieszkanki Wołomina, Pani Sylwii. Za udostępnienie tej relacji z informacją o lokalizacji sierocińca dziękuję Pracownikom Fundacji Zapomniane.
- Fania Stecher wspomina o 60 dzieciach w sierocińcu, natomiast Księga pamięci gminy Wołomin określa ich liczbę jako 72. Por. wspomnienia Fani Stecher w następującym artykule: A.W. Kaczorowski, Ucieczka z getta w Wołominie [w:] “Rocznik Wołomiński”, t. XI (2015), s. 214 oraz relacja Cwi Siedleckiego pt. Saga bólu i heroizmu, podrozdział tej relacji zatytułowany Problemy się pogarszają [w:] Księga pamięci…, s. 485-549.
- Księga pamięci…, s. 452-453.
- Helena P. (ur. w 1930 r. mieszkanka Wołomina) w przeprowadzonym z nią przeze mnie wywiadzie podaje, że było to około godz. 11:00, natomiast Tadeusz K. (ur. w 1932 r. mieszkaniec Wołomina) przekazuje, że było to około godz. 12:00. Wywiad przeprowadzony 12 sierpnia 2021 roku – por. przyp. 45.
- Wywiad przeprowadzony z Tadeuszem K. – por. przyp. 45. Relacja Heleny P. – por. przyp 37. Relacja Tadeusza Wnuka – por. przyp. 6.
- Relacja Tadeusza Wnuka – por. przyp. 6.
- Relacja Heleny P., która widziała z ulicy Republikańskiej i z ulicy Gdyńskiej bezpośrednio, z odległości kilkudziesięciu metrów, przemarsz Żydów z getta na Sosnówce w kierunku Radzymina w trakcie likwidacji tego getta – por. przyp. 37.
- Z relacji Tadeusza Wnuka wynika, że była to kolej zwykła, tzw. szerokotorowa, a nie kolej wąskotorowa – por. przyp. 6.
- Informację na temat tego zbiorowego i nieoznakowanego, a także niezlokalizowanego dokładnie dziś grobu odnalazłam na portalu Wirtualny Sztetl, prowadzonym przez Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie
- Portal internetowy pod nazwą Transporty do Treblinki dzień po dniu: – por. przyp. 8. Dane dla Wołomina odnośnie transportu 3 października 1942 r.
- Księga pamięci…, s. 213, 267.
- Wywiad przeprowadzony z Tadeuszem K. – por. przyp. 45. Relacja wyżej wspomnianej Heleny P. – por. przyp. 37. Portal internetowy Transporty do Treblinki dzień po dniu – por. przyp. 8. J. Stryjek, Zagłada…, s. 87.
- Relacja Szlomo Sterdinera [w:] Księga Serocka – por. przyp. 27.
- Księga pamięci…, s. 453.
- Wspomnienia Mordechaja Zilbershteina pt. Likwidacja getta w Radzyminie [w:] Księga pamięci gminy Radzymin (tyt. oryg. Sefer zikaron le-kehilat Radzymin), Tel Awiw 1975, s. 264-269.
- Relacja Szlomo Sterdinera [w:] Księga Serocka – por. przyp. 27.
- Wspomnienia Mordechaja Zilbershteina – por. przyp. 72.
- Relacja Cwi Siedleckiego pt. Saga bólu i heroizmu, podrozdział tej relacji zatytułowany Z getta [w:] Księga pamięci…, s. 485-549.
- Portal internetowy pod nazwą Transporty do Treblinki dzień po dniu: – por. przyp. 8.
- Relacja Tadeusza Wnuka – por. przyp. 6.
- Relacja i opinia Heleny P. – por. przyp. 37.
- T. Kielak, Tragiczne losy…, s. 197. Wywiad przeprowadzony z Tadeuszem K. – por. przyp. 45.
- T. Kielak, Tragiczne losy…, s. 197-198.
- Relacja Heleny P. – por. przyp. 37.
- Księga pamięci…, s. 443.
- Księga pamięci…, w wielu miejscach w tekście. R. Ross, Trzy imiona…, s. 9. Liczne wiadomości na temat istnienia społeczności Żydów wołomińskich we Francji, a w szczególności w Paryżu – zob. chociażby: Z. Michalik, Wołominiacy na Père-Lachaise
- Za tę ostatnią informacją dziękuję potomkowi wołomińskich Żydów, Panu Henri’emu Szejnbaumowi (ur. 1948).
- S. Zapałowski, Zapomniani sąsiedzi [w:] “Życie Powiatu na Mazowszu”, Nr 0218 (8.03.2011). Z. Michalik, Wołominiacy na Père-Lachaise – por. przyp. 83.
Informuję, że w żadnej swojej publikacji nie pisałem, aby Józef Cichecki w czasie pełnienia urzędu burmistrza Wołomina w latach 1934-1942 po zakończeniu II wojny światowej składał jakiekolwiek relacje.
Chodziło mi o następujący fragment tekstu/ cytat w Pana artykule pt. “Zagłada wołomińskich Żydów”, który opublikowany został zarówno w “Roczniku Wołomińskim”, jak i na portalu dawny.pl:
“Po wojnie, burmistrz Wołomina tak opisał sytuację Żydów:
„W odniesieniu do ludności żydowskiej w dn. 14 listopada 1939 r. rozkaz noszenia opasek, kłaniania się i schodzenia z chodników. W 1941 r. zostało założone „Getho” do którego spędzono ok. 3500 osób. Getho zostało zlikwidowane 3 października 1942 r., przy czym ok. 3100 osób zostało popędzone w stronę Radzymina, a ponad 300 osób zabitych podczas likwidacji i po likwidacji ghetta”22.”
przyp. 22: “APW o. GM, sygn. 747.”
Jak najbardziej mam świadomość, że w tym fragmencie Pana artykułu nie pada nazwisko burmistrza Józefa Cicheckiego i przyznaję, że gdy pisałam mój artykuł, zastanawiałam się właśnie czy powinnam wpisać w moim tekście nazwisko burmistrza Cicheckiego, czy też pozostawić u mnie w tekście, tak jak u Pana, tego burmistrza bez podawania jego nazwiska, bo być może chodzi o kolejnego burmistrza Wołomina lub w tym dokumencie archiwalnym, który Pan cytuje, nazwisko burmistrza nie zostało w ogóle podane. Przynaję, że chyba ze zmęczenia i dlatego, że w Pana artykule w wielu miejscach w tekście jest mowa wyłącznie o burmistrzu Józefie Cicheckim w innych miejscach w tym samym tekście, wpisałam w odniesieniu do informacji o powojennym raporcie burmistrza Wołomina nazwisko Józef Cichecki, aczkolwiek od razu “zapaliła mi się lampka” dlaczego nie podaje Pan w tym miejscu nazwiska burmistrza i który burmistrz konkretnie był autorem tego raportu. Dokument ten nie był dla mnie aż tak ważny, ponieważ nie miał właściwie w ogóle wpływu na ustalenia zawarte w moim artykule, więc ograniczyłam się w tym przypadku do przywołania Pana publikacji, a nie weryfikowałam treści cytowanego przez Pana, w Pańskim artykule, dokumentu na miejscu w Archiwum.
Dziękuję bardzo za uwagę do mojego tekstu. Niepotrzebnie i pomyłkowo dopisane przeze mnie nazwisko Józefa Cicheckiego do informacji o powojennym raporcie burmistrza Wołomina nie ma jednak zupełnie wpływu na pozostałe ustalenia i dane, zawarte w moim artykule. Aby jednak nie wprowadzać Czytelnika w błąd, poproszę Administratora portalu o wykasowanie nazwiska Józefa Cicheckiego w tym fragmencie mojego artykułu, który odnosi się do wspomnianego, powojennego raportu burmistrza Wołomina i w odniesieniu do tego raportu, analogicznie jak ma to miejsce w Pana artykule, burmistrz Wołomina pozostawiony zostanie bez podania jakiegokolwiek nazwiska i sugerowania który burmistrz jest autorem tego raportu, który cytuje Pan w swoim artykule.
Drodzy czytelnicy dawny.pl, poniższy tekst został przetłumaczony z języka francuskiego na polski przez automatycznego tłumacza. Z góry przepraszamy za wszelkie błędy składniowe.
Jestem Henri SZEJNBAUM, syn Lejba SZEJNBAUMA, urodzonego w Wołominie, w 1912 roku. Tam mój ojciec spędził dzieciństwo, część studiów, ożenił się z moją matką Miną WISNĄ i tam urodziło się ich pierwsze dziecko, moja siostra Chania, urodzona w 1936 roku.
Przedstawiłem się już na tej stronie, pisząc komentarz pod relacją na portalu dawny.pl na temat pomnika, wybudowanego przez Przyjaciół Wołomina na paryskim cmentarzu Père-Lachaise. Po tym komentarzu skontaktował się ze mną Piotr Lach, a następnie Sylwia Rączkowska, z którymi obecnie wymieniam informacje na temat życia mojej rodziny i szerzej na temat historii społeczności żydowskiej Wołomina.
Są oni przywiązani do historii miasta i wiem, że piszą artykuły na ten temat lub kręcą filmy, zbierając świadectwa ocalałych lub szukając dokumentów, pełniąc tym samym rolę historyków.
Dziś to lektura tego artykułu, opublikowanego przez Sylwię Rączkowską, skłania mnie do ponownego napisania. Niektóre wspomnienia wróciły na powierzchnię. Aktualnie też wznowiłem lekturę wielu dokumentów, które gromadziłem przez jakiś czas. Niektóre fragmenty mojej wypowiedzi tutaj będą bardzo krótkie, podczas gdy inne wymagałyby długich rozwinięć. To zadanie pozostawiam historykom!
Wszystko to wywołało we mnie trzy uczucia: smutek, gorycz i nadzieję.
Dlatego wracam do pewnych wydarzeń i pewnych lektur:
Ojciec wraz z matką i siostrą mogli opuścić Wołomin w 1940 r. po ostrzeżeniu o całkowitym zamknięciu getta przez Niemców. Pozostali członkowie rodziny woleli zostać w getcie. Przemytnicy pomogli moim rodzicom przekroczyć granicę z ZSRR. Tam zostali oni deportowani w głąb ZSRR i przebywali w ZSRR do 1946 roku. Tam też w 1944 roku urodził się mój brat, Dawid.
Po zakończeniu wojny rodzice wrócili do Wołomina. Nie byli tam oczekiwani ani mile widziani. Zauważywszy całkowite zniknięcie rodziny i wrogość tych, którzy zajęli ich dom, moi rodzice postanowili dołączyć do części rodziny, która osiedliła się we Francji. W Paryżu znaleźli innych byłych mieszkańców Wołomina, którzy następnie postanowili stworzyć stowarzyszenie i miejsce pamięci poświęcone zaginionym, budując w 1948 roku pomnik na Père-Lachaise. Mój ojciec został jednym z liderów tego Stowarzyszenia “Les Amis de Wolomin”, które później przekształciło się w “Association des Originaires de Wolomin”.
W kwietniu 1963 r. delegacja Stowarzyszenia przyjechała do Wołomina, aby pobrać ziemię z dawnego cmentarza żydowskiego oraz z terenu Sosnówki, głównego miejsca gdzie było getto, a następnie udała się w tym samym celu, po ziemię do Treblinki, dla upamiętnienia 3.000 żydowskich mieszkańców Wołomina, zgładzonych przez hitlerowców. To właśnie ta ziemia znajduje się w urnie, umieszczonej na pomniku na Père-Lachaise. Należy zaznaczyć, że delegacja nie spotkała się wówczas z żadnym przedstawicielem miasta.
W sierpniu 1965 roku towarzyszyłem ojcu w podróży do Wołomina. Ten wyjazd miał dwa cele. Pierwszym ważnym dla mojego ojca była wizyta u Charlotty FRANK, wdowy po lekarzu Zachariaszu FRANKU, który był przyjacielem i lekarzem rodzinnym. Utrzymywał z nią kontakt i wiedział, że jest już stara.
Drugim powodem ważnym dla mnie, który miał wtedy 17 lat, była chęć poznania miejsca urodzenia mojego ojca i miejsc, w których bywał (jego dom, szkoła, klub sportowy…).
Przyjechaliśmy z Warszawy, gdzie przebywaliśmy. Pojechaliśmy pociągiem do stacji Wołomin. Następnie przeszliśmy przez miasto w górę, główną ulicą Legionów. Tam zobaczyłem smutek na twarzy ojca. Wydaje mi się, że widziałem parterowy, drewniany dom, który mi opisał, ale nie był w stanie mi o nim wtedy opowiedzieć. Żadne z miejsc, w których bywał, już nie istniało. Dotarliśmy do domu Carlotty FRANK. Poznałem tę niezwykłą kobietę, która wciąż mówiła po francusku. Ojciec dużo rozmawiał z nią po polsku, którego to języka nie znałem. Musieliśmy jednak wrócić do Warszawy, gdzie została moja mama, nie chcąc jechać do Wołomina. Przed wyjazdem z miasta chcieliśmy pójść na cmentarz. Nie było to łatwe. Cmentarz był nieuporządkowanym pustkowiem. Nie było możliwości wejścia na cmentarz, ponieważ był on ogrodzony, a wejście zamknięte. Patrząc tylko zza ogrodzenia, mogliśmy z ojcem zobaczyć kilka nagrobków wystających z ziemi.
Razem z ojcem milczeliśmy w drodze powrotnej do Warszawy.
Po śmierci Carlotty FRANK mieliśmy kilka wiadomości od jej córki, Agnieszki, a potem nie mieliśmy już żadnych relacji z miastem Wołomin.
Ponieważ jestem na emeryturze, zacząłem zajmować się genealogią mojej rodziny.
To skłoniło mnie do poszukiwania informacji o każdym z moich krewnych, martwych lub żywych, na całym świecie.
Przy tej okazji przeczytałem wiele artykułów i książek o Wołominie, jego historii gospodarczej, społecznej i kulturalnej wczoraj i dziś, a oczywiście szczególnie tych, dotyczących społeczności żydowskiej. Przeczytałem więc wiele artykułów na stronie internetowej dawny.pl, na stronie Muzeum POLIN, a także książkę pod redakcją Zofii Michalik, opatrzoną wstępem ze strony Burmistrz Wołomina, zatytułowaną “Wołomiński Niezbędnik Historyczny”. Byłem zdziwiony, że są tam tylko 3 linijki o szkole żydowskiej nr 3 i tylko 15 linijek tekstu poświęcono gettu oraz jego likwidacji, podczas gdy cała książka ma aż 104 strony tekstu, a informacji o żydowskiej społeczności Wołomina prawie w niej nie ma.
Szczególnie dwie sprawy wywołały we mnie rozgoryczenie i ból:
– problem cmentarza żydowskiego, który znajduje się przy ul. Andersa i ul. Słowiańskiej. Dziś nie ma po nim śladu. Nagrobki, które widziałem w 1965 roku, całkowicie zniknęły. Rozumiem, że zostały one wykorzystane do budowy drogi oraz do budowy kilku domów w pobliżu cmentarza. Taka sytuacja nie powinna była mieć miejsca!!!
– miejsce stadionu “Huragan”, gdzie w październiku 1942 r. hitlerowcy dokonali masakry od 400 do 600 mieszkańców Wołomina, z pewnością Żydów, i gdzie następnie wzniesiono budynki. Nikt nie mógł być nieświadomy istnienia tego masowego grobu.!!!
Doskonale rozumiem, że podziękowano Mironowi Cicheckiemu za pracę przy budowie tego stadionu, ale żałuję, że nie postawiono również tablicy upamiętniającej to miejsce męczeństwa, gdzie hitlerowcy rozstrzelali blisko 600 Polaków.
Na szczęście widzę, że sprawy na przyszłość rysują się pozytywnie i pozwalają mieć nadzieję:
W październiku 2013 roku zamontowana została przy ul. Józefa Orwida metaloplastyka z tablicą, upamiętniającą 52 osoby z powiatu wołomińskiego, które otrzymały medal “Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” za ratowanie Żydów w czasie wojny.
W 2019 roku ustawiono zaś stelę w “Gaju Pamięci Wołomińskich Żydów”, na rogu ulic Thomasa Woodrowa Wilsona i Korsaka. Przypomina ona tam rzadkim przechodniom o istnieniu getta i o jego likwidacji, przez co zdziesiątkowana została cała żydowska ludność miasta.
Wreszcie dowiedziałem się, że 3 października br. gmina Wołomin pod kierownictwem burmistrz, Elżbiety RADWAN, zorganizowała obchody 80. rocznicy likwidacji wołomińskiego getta.
Z tej okazji wysłałem do Pani Burmistrz następujący list:
(Tekst przetłumaczony przez automatycznego tłumacza)
Do wiadomości Pani Elżbieta RADWAN, Burmistrz Wołomina.
Szanowna Pani,
Piszę do Pani w imieniu “Association des Originaires de Wolomin”, które zrzesza rodziny żydowskie z Wołomina i ich potomków we Francji.
Właśnie dowiedziałem się, że organizuje Pani uroczystości upamiętniające 80. rocznicę likwidacji getta. Jesteśmy bardzo wzruszeni tą decyzją i chcemy bardzo serdecznie podziękować. Wiedzieliśmy już o tej steli zainstalowanej na dawnym cmentarzu żydowskim w waszym mieście.
Niestety nie ma już w naszym stowarzyszeniu osób, które mieszkały w Wołominie, wszyscy nasi byli członkowie odeszli. Teraz to ich dzieci i wnuki prowadzą stowarzyszenie.
Chętnie wzięlibyśmy udział w uroczystościach, które Państwo organizujecie, ale trudno nam się zorganizować w tak krótkim czasie.
Dlatego 3 października zorganizujemy własne upamiętnienie przed pomnikiem naszego stowarzyszenia, który znajduje się na cmentarzu Père Lachaise w Paryżu.
Jak tylko będziemy mogli, to zrobimy sobie wycieczkę do Wołomina.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za decyzję. Uroczystościom w dniu 3 października 2022 roku życzymy wszelkiej pomyślności.
Pozdrawiam Panią i mieszkańców Wołomina.
Henri SZEJNBAUM
Mam nadzieję, że moje kolejne lektury będą jeszcze bardziej pozytywne.
Dziękuję za dzisiejszą lekturę.
Gorące pozdrowienia dla mieszkańców Wołomina.
Henri SZEJNBAUM