Nie mamy szczęścia do zobowiązań władz terenowych. Nasz artykuł z 18 maja br. pt. „Pani doktór” jest kolejnym przykładem rzucania słów na wiatr przez przedstawicieli rad narodowych, a tym samym deprecjonowania autorytetu administracji państwowej.
W artykule „Pani doktór” pisaliśmy o Marii Koczorowskiej, niezwykle zasłużonej, 90-letniej lekarce, która z dobrego serca przyjęła pod swój dach rodzinę Sasinów. Lokatorzy — zamiast wdzięczności — odpłacili się staruszce takim zachowaniem, że sprawa trafiła do sądu, który 14.II.72 nakazał eksmisję. Gminna Rada w Klembowie zupełnie się tym nie przejęła i — do czasu interwencji Życia Warszawy — nawet nie myślała o wykonaniu wyroku. Dopiero podczas wizyty dziennikarza, naczelnik Gminy Michał Kurek złożył 11 maja br. solenne zobowiązanie (zarejestrowane na taśmie magnetofonu), że w ciągu miesiąca Sasinów od pani doktor wy kwateruje.
Tymczasem… w połowie czerwca dostaliśmy pismo z Gminy Klembów, w którym mgr inż. Michał Kurek pisze:
„Nawiązując do rozmowy z 11 maja 1973 w sprawie eksmisji uciążliwych lokatorów dr Koczorowskiej do 11 czerwca 1973 r. uprzejmie informuję, iż wyeksmitowanie zostało przełożone do końca czerwca — po porozumieniu się z ob. Sasinem i dr. Koczorowską. Przełożenie terminu o 2 tygodnie uzasadniam, syn ob. Sasina, uczeń VI klasy szkoły podstawowej w Ostrówku powinien ukończyć rok szkolny w tej szkole, przerwanie nauki w tym okresie mogło by być szkodliwe dla dziecka. Informując o powyższym przepraszamy za chwilowe niedotrzymanie terminu, które zostało podyktowane aspektem społecznym, a nie nieudolnością organizacyjną”.
Żaden „aspekt społeczny” nie jest nam obcy. Odczekaliśmy cierpliwie do końca miesiąca, ale kiedy w pierwszych dniach lipca sąsiedzi życzliwi staruszce wszczęli alarm, że naczelnik wycofuje się powoli z zobowiązań — zatelefonowaliśmy do Powiatowej Rady Narodowej. Sekretarz PRN, Stanisław Kozakiewicz, czytał — jak się okazuje — artykuł w „Życiu Warszawy”. Nie widział jednak nic niewłaściwego w tym, ze Gmina dała Redakcji zobowiązanie bez pokrycia. Dowiedzieliśmy się, że „gazeta może sobie pisać, bo ma do tego prawo”, natomiast rada narodowa musi działać w ramach możliwości. A że w Klembowie nie istnieje publiczna gospodarka lokalami, więc i z możliwościami krucho. Sekretarz powiedział nam także, że owe możliwości skurczyły się jeszcze bardziej po… artykule „Życia Warszawy”m gdyż przyczyniliśmy się do ujawnienia jakimi to ludźmi są lokatorzy pani doktór… Niemniej — zapewniał pan Kozakiewicz — sprawa będzie załatwiona, tylko nie wiadomo kiedy…
6 lipca br. zwróciliśmy się z kolei do przewodniczącego PRN Zdzisława Sikorskiego, znów padła obietnica, ale bez terminu. Toteż tej notatki nie kończymy optymistycznym stwierdzeniem o zaufaniu do naszych rozmówców tak jak to pisaliśmy 18 br. po rozmowie z naczelnikiem Klembowa. Tym razem publicznie, na łamach gazety, apelujemy do Wojewódzkiej Rady, aby w trybie nadzoru wkroczyła w sprawę. Doktor Koczorowska ma bowiem 90 lat. Trudno w tej sytuacji czekać na „możliwości”.
(I. Bańk)
Życie Radomskie
10 lipca 1973, nr 163
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours