fotoplener w chrzesnem

Syn cara w Chrzęsnem?

Z wieloma ocalałymi do dzisiejszych czasów zamkami, pałacami i dworami wiążą się niesamowite historie i legendy. I choć w pałacu w Chrzęsnem nie straszy Biała Dama i nie majaczą duchy potępionych, to swego czasu wydarzenia, jakie miały tu miejsce, były tematem plotek na warszawskich salonach. Dziś wydarzenia te obrosły w legendę i trudno zweryfikować ich autentyczność. Z pewnością jednak, jak w innych tego typu historiach tkwi w nich ziarno prawdy…

Szał Podkowińskiego

W 1894 roku Władysław Podkowiński, prekursor polskiego impresjonizmu zaprezentował w warszawskiej Zachęcie swój nowy obraz – Szał Uniesień. Obraz przedstawiał kobietę przytuloną do czarnego, wspiętego konia. Dziś to jedno z najbardziej znanych XIX wiecznych dzieł, ale wtedy nie szczędzono autorowi słów krytyki. Ponadto dopatrywano się podobieństwa pomiędzy kobietą przedstawioną na obrazie a Ewą Kotarbińską, żoną szanowanego i znanego artysty – Miłosza. Na ustach całej Warszawy było to, co podobno wydarzyło się dwa lata wcześniej w Chrzęsnem. Tu bowiem i w Mokrej Wsi letnie miesiące roku 1891 i 1892 spędzał Podkowiński. Tu właśnie, według plotki miał zapałać uczuciem do Ewy Kotarbińskiej z domu Koskowskiej. Pani Kotarbińska okresowo mieszkała z mężem i dziećmi w Chrzęsnem, w majątku należącym do jej ojca a po jego śmierci do młodszej siostry Wincentyny. Według niektórych Podkowiński kochał się nie w Ewie, lecz w trzeciej siostrze, Stanisławie, która razem z mężem Julianem Maszyńskim mieszkała we dworze w Mokrej Wsi. W każdym razie miłość do każdej z nich nie mogła zakończyć się szczęśliwie dla młodego malarza. Obie siostry były zamężne, obie były z innej sfery niż on. Dlatego, gdy dwa lata później zaprezentowany został Szał Uniesień, salony warszawskie zawrzały. Sytuację skomplikował jeszcze fakt, że Podkowiński pociął obraz nożem tuż przez zakończeniem wystawy. To tylko utwierdziło plotki, że poczynania malarza są konsekwencją nieszczęśliwej miłości podczas pobytu w pałacu Chrzęsnem.

Syn Aleksandra II

Ewa Kotarbińska i Stanisława Maszyńska miały jeszcze trzy siostry: Marię z męża Miłobędzką, Bronisławę – żonę Tytusa Babczyńskiego i najmłodszą Wincentynę. W latach 90. XIX wieku Wincentyna wyszła za mąż za Zygmunta Karskiego, pieczętującego się herbem Jastrzębiec. Zygmunt był powszechnie uważany za syna cara rosyjskiego Aleksandra II. Panowało przekonanie, że jego matka Gabriela, wychodząc za mąż za szambelana na dworze carskim Mścisława Karskiego, była w ciąży. A ojcem dziecka był jej kochanek, car Aleksander II Romanow. Według współczesnych Zygmunt Karski był bardzo podobny fizycznie do swego biologicznego ojca. Karski był zresztą ciekawym człowiekiem, podróżnikiem amatorem, zgromadził w pałacu w Chrzęsnem dużą kolekcję broni afrykańskiej, którą przywiózł ze swych eskapad. Zygmunt i Wincentyna Karscy mieli dwoje dzieci: Gabrielę i Zygmunta, późniejszego poetę, współzałożyciela grupy literackiej Skamander.

Wróciłaś do swej ziemi…

Wincentyna Karska została zmuszona do opuszczenia pałacu w Chrzęsnem w 1944 roku. Zmarła w 1957 roku w wieku 92 lat. Została pochowana w rodzinnym grobowcu Koskowskich na cmentarzu w Postoliskach. Na pogrzebie przemawiał najstarszy z żyjących wtedy dworskich fornali, który zaczął od słów „wróciłaś do swej ziemi dziedziczko!”. W Postoliskach pochowany jest także Zygmunt Karski junior i Gabriela Dobiecka z domu Karska. Co ciekawe, ani z żoną ani z dziećmi nie jest pochowany Zygmunt Karski senior. Według plotki był on masonem, skłóconym z lokalnymi księżmi i nie życzył sobie pochówku na cmentarzu. Inna plotka mówiła, że jeszcze po wojnie na jednym z dużych kamieni leżących w pobliżu pałacu w Chrzęsnem, było wyryte jego imię i nazwisko. Czyżby syn Aleksandra II, cesarza Wszechrusi został tu pochowany? Cóż… Se non e vero, e ben trovato, jak napisał Szymon Kobyliński za Giordanem Bruno. Nawet, jeśli nie prawda, to dobrze pomyślane.

Więcej tego autora:

1Comments

Add yours

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.