W szkle gotowane

Szkło żaroodporne jest ciągle nowością na naszym rynku. Oglądamy — czasem kupujemy, zgrabne rondle i rniski – przejrzyste albo mlecznobiałe, pochodzące z importu. Kiedy ukaże się na rynku szkło krajowe? Kto zajmie się produkcją naczyń żaroodpornych?

Na naszą propozycję odpowiada dziś Vitropol — Zjednoczone Huty Szkła Gospodarczego i Technicznego, wyjaśniając na wstępie, ę pojawiły się już w ub. roku tzw. serie pilotujące krakowskiego Instytutu Szkła, poprzedzajace produkcję rodzimą na większą skalę. Zapowiada to pewne zmiany w kuchni — na razie —  w sensie wygody i estetyki. W szkło żaroodporne pozwalające “bawić się” w podglądanie pieczeni na ogniu i jest ładniejsze od garnków emaliowanych. Nie trzeba się go wstydzić na stole zastawionym do obiadu lub kolacji.

Producenci krajowi będą na razie uzupełniać import. Pierwsze polskie szkło żaroodporne reprezentować będą zwykłe proste szklanki z huty w Wołominie — artykuł bodaj najbardziej deficytowy w gospodarstwie domowym.

Dyrektor Zjednoczonych Hut Szkła Gospodarczego i Technicznego — dr Eugeniusz Gubała – twierdzi, że póki nie ruszą nowe oddziały w Krośnieńskich Hutach Szkła, będziemy musieli zadowalać się szklankami z Wołomina w kilku wersjach — z uszkiem, bez uszka, w koszyczjku z plastyku; w tym roku od IV kwartału — 2 milionami sztuk, a w przyszłym już 7 mln. Od roku 1976 rozszerzymy wybór produkowanych w kraju naczyń żaroodpornych o garnki i urządzenia ze szkła prasowanego.

Oczywiście klienta nie zadowoli się szklanką. Dlatego „Vitropol” — który w nowym systemie ekonomicznym jest w pełni odpowiedzialny za zaopatrzenie rynku w wyroby ze szkła — organizuje import najbardziej poszukiwanych żaroodpornych naczyń z CSRS i NRD. Umowy przewidują w tym roku dostawy za 1 min 522 tys. zł dewizowych, a także kilka tysięcy sztuk z krakowskiego Instytutu Szkła — co służy raczej urozmaiceniu oferty z importu, nie zaś zaspokojeniu popytu. Atrakcyjność szkła żaroodpornego blednie jednak wobec rewelacyjnych wręcz właściwości filmistoru — dowiadujemy się w tym samym Zjednoczeniu. Gwoli prawdzie nie jest to odkrycie — przed nami pisali to inni. Ale chętnie przypominamy temat w przeświadczeniu, że podnoszenie sprawy publicznie przyspieszy produkcję tak entuzjastycznie zapowiedzianej nowości.

Filmistor, czyli „gorące szkło” jest wynalazkiem polskim, dr Janiny Górzyńskiej, obecnie wykładowcy Wyższej Szkoły Inżynieryjnej w Koszalinie — zapowiada rewolucję w metodach „grzania i ogrzewania”. Jest to przy tym wynalazek nie tylko na użytek kuchni. Ogromna waga wynalazku polega m. in. na niezliczonych możliwościach użytkowania, a więc w gospodarstwie domowym, w laboratoriach naukowych, w obiektach przemysłu chemicznego i spożywczego, na budowach… Ideę wynalazku szkła elektrogrzejnego można wyrazić w ten sposób, że jest to mikroskopijna, przejrzysta warstewka emulsji półprzewodnikowej, rozłożona równomiernie specjalną metodą na powierzchni szkła. Warstwa choć niewidoczna gołym okiem, spełnia taką samą rolę jak metalowe spirale, grzałki itp. w prodiżach elektrycznych, kuchenkach, piecykach, aparaturze laboratoryjnej. To znaczy — grzeje. W zależności od przeznaczenia naczynia piecze mięso i ciasto, utrzymuje stałą temperaturę butelek z pokarmem dla niemowląt, doprowadza do wrzenia zawartość kolby laboratoryjnej, podgrzewa wodę w bojlerze. Zastosowanie filmistoru można poszerzać. Szklane tafle w roli grzejników, szklane rurociągi w fabrykach chemicznych, zakładach spożywczych. „Gorące szkło” jest materiałem jednorodnym i jako takie łączy doskonale funkcje materiału konstrukcyjnego oraz nośnika energii elektrycznej. To wielka oszczędność i nie jedyna. Filmistor zmniejsza zużycie energii, nawet o kilkadziesiąt procent w porównaniu z urządzeniami konwencjonalnymi. Nie wymagając śrubek, łączeń, spawań oszczędza cenne metale jak wolfram i chrom. Daje wyroby czyste, przezroczyste, estetyczne i łatwe do zmywania.

Zalety filmistorowych kolb laboratoryjnych są już sprawdzane w angielskich firmach. A u nas?

— Sam filmistor — informuje inż. Stanisław Śliwa, kierownik działu szkła technicznego „Vitropolu” —  będzie produkowany w Wołominie. Warunki obecne, podobnie jak w odniesieniu do szkła żaroodpornego, pozwalają na dostawy jedynie serii informacyjnej, w tym roku kilku tysięcy rożnów, bojlerów na wodę, kolb do laboratoriów. Tymczasem powstaje nowy oddział dla produkcji seryjnej. Jednocześnie szukamy kooperantów.

Trzeba wiedzieć, że filmistor bez dodatkowych elementów, stanowiących wykończenie byłby nieużyteczny. „Całe” naczynie wymaga obudowy metalowej, uchwytów, wyłączników, podstawek. Będą to przecież i patelnie z rączką i butelki do karmienia niemowląt i rożna na nóżkach. Kooperanci zaintrygowani niezwykłymi walorami wynalazku zgłaszają się o dziwo sami. Jak dotychczas do najpoważniejszych należy Branżowy Ośrodek Badawczy Urządzeń Gastronomicznych w Nakle, który szuka praktycznych i higienicznych urządzeń dla wielkich kuchni m.in. naczyń do smażenia frytek i patelni. Ośrodek deklaruje udział w finansowaniu produkcji, udostępniając nawet hucie wołomińskiej swoje zakłady wytwórcze. Wiele niezbędnych części, przede wszystkim metalowych, będą dla filmistoru produkowały białostockie Zakłady Predom — Dewar (bojlery), Zakłady Przemysłu Terenowego w Kutnie (podstawki do szklanych czajniczków), Fabryki Sprzętu Elektrotechnicznego w Czechowicach-Dziedzicach (pojemniki do butelek z pokarmem). W przypadku produkcji rożnów, prodiży itp. które nie wymagają zbyt dużo elementów dostarczanych z zewnątrz — te będą wykonywać w całości w macierzystej hucie szkła. Jak wydać, wprowadzenie nowości do produkcji, a następnie na rynek wymaga szeregu zabiegów, które — spodziewamy się — będą podejmowane z większą energią i w szybszym tempie pod presją nabywcy.

Janina Kozłowska
Trybuna Robotnicza
1974, nr 49

Więcej tego autora:

+ There are no comments

Add yours

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.