“Jeden z bohaterów Żeromskiego w ‘Nawracaniu Judasza’ mówi: … niezapomniany człowiek – rycerz, Wacław Nałkowski, którego wspomnienie zawsze jak wino weseli moje serce.” 1
Dzieciństwo
Wacław Nałkowski urodził się 19 listopada 1851 r. we wsi Nowodwór, w dawnym powiecie garwolińskim2, w zubożałej rodzinie szlacheckiej. “Urodziłem się na Podlasiu – pisał później w listach do narzeczonej – w tej tęsknej, smutnej krainie, gdzie brzozy płaczące zwieszają swe warkocze nad nieskończonymi, piaszczystymi drogami, gdzie wśród olch czarnych toczą powolnie swe wody ciemne, tajemnicze strugi, gdzie na tajemnych topielach jeziornych roztaczają swe szerokie liście i kwiaty białe lilie wodne, a lasy trzciny i sitowia szumią jakąś tęskną pieśń przeszłości…”3
Był jedynakiem. Dzieciństwo spędził we wsiach na lubelszczyźnie, w folwarkach dzierżawionych przez jego rodziców: w Nowodworze, Niemianowicach i Wierzchowiskach. “Z dziecinnych notatek Wacława widać, jak ciężko odczuwał te zmiany. Z żalem opuszczał każdy ogród i dom, tęsknił długo za małymi przyjaciółmi, którzy zostali na miejscu.”4
W 1862 r. Nałkowscy kupili mały folwark Wrotków koło Lublina. Dwór tam stał podobno na górze i “miał aż pięć pokoi”. Z jego okien “widać było w dolinie rozległe łąki. Ich środkiem płynęła ‘rzeka rodzinna’, Bystrzyca, a widnokrąg zamykały dalekie lasy.”5
“Charakter Wacława kształtował się pod działaniem łagodnej, uczuciowej, nawet piszącej poezje matki, Celiny z Rudnickich, i gwałtownego, zawiedzionego w swym zamiłowaniu do skrzypiec i rzeźby, a nie lubiącego wiejskiej gospodarki, ojca Michała. Jedynak, pieszczony przez matkę i surowo za drobne przewinienia karany przez ojca – wyrobił w sobie dużą wrażliwość uczuciową i niepohamowaną ambicję.”6 Rodzina
Matka Wacława Nałkowskiego, Celina, urodziła się w 1829 r. w Strońsku, w ówczesnej guberni warszawskiej. Była córką Ludwika Rudnickiego7, obywatela ziemskiego, właściciela wsi Osmolice i Adelaydy z domu Strzyżewskiej.8 “Była to istota delikatna, czuła i anielska, którą w dziecinnych prawie latach wydano za mąż, mimo jej woli, poszła za wolą rodziców, spełniała święcie obowiązki żony, lecz życie jej było złamane; nie było w nim tego uroku, który jest potrzebą serca ludzi innych niż zwykli. Myśl o życiu bezbarwnym, o zmarnowaniu kwiatu młodości, pokryła jej czoło chmurą zadumy i tęsknoty, którą czasami wylewała na papier […].”9
“Wydano ją za mąż” w 1849 r. za Michała Nałkowskiego. Ślub odbył się we wsi Żabianka.
Świadkiem i podobno sprawcą tego ślubu był 70 – letni wówczas Piotr Strzyżewski10, stryjeczny dziadek Celiny, o którym pisała w swoim wierszu:
“Pamiętam pobyt u mojego dziadka,Ogród uroczy i jego rozkosze, Klomby przecudne z białych lilii, bratka,
Wszystko to na myśl przychodzi po trosze.” […]11
Ojciec Wacława Nałkowskiego, Michał Dionizy Jan, urodził się w 1820 r. w Lublinie. Był synem Michała i Zuzanny z Ubryków (Hubryków).12 W 1838 r. ukończył gimnazjum w Lublinie. W szkole przejawiał zainteresowanie muzyką, grał w orkiestrze szkolnej na bębenku,13lecz został aplikantem sądowym, m. in. w latach 1840 – 1845 był aplikantem w Wydziale Administracji Ogólnej i Sekcji Miast w Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych i Duchownych. Potem został właścicielem majątku Zawitała.14
“Pan Michasz”, jak go nazywano, “nie lubił wsi ani gospodarstwa. Folwarki i dzierżawy niszczały w jego rękach. Powodem były tu zamiłowania innej natury: muzyka, rzeźba w drewnie, matematyka. Nie lubiąc gospodarstwa, lubił natomiast bawić się po amatorsku różnymi rzemiosłami. Długie godziny spędzał w swoim pokoju i przy ustawionym tam warsztacie piłował, heblował, z gorliwością naprawiając wszelki sprzęt gospodarski i domowy. A gdy zmrok zapadał, mały Wacław towarzyszył ojcu godzinami, stojąc z lichtarzem w ręku, by przyświecać jego robocie. Drugą pasją Michała były skrzypce. Gdy zrobił jaką przykrość żonie, muzyką wyrażał swą skruchę, gdy poniósł szkodę na gospodarstwie, w muzyce szukał pociechy. Zdarzało się, że grywał późno w noc i zapałem w tej sztuce też zakłócał nieraz sen swym najbliższym. W jego obyczajach wyrażała się niezgoda na los, niechęć do życia na wsi, do ziemiaństwa.”15
Do znakomitych koligacji rodzina nie przywiązywała znaczenia. “Drwiny z bogatych lub utytułowanych krewnych, z ich próżności, weszły w obyczaj tamtego czasu, stały się jakby konwenansem. Ślady tego przetrwały w różnych domowych powiedzonkach. Z dzieciństwa zapamiętał Wacław przekręcone nazwisko Scipio del Campo na Scipio il Bombo. A jeden z wujków Rudnickich tak opowiadał scenę zabrania nowej znajomości: …i przedstawia mi się: – Colonna Walewski jestem. – A ja na to: – Bardzo mi przyjemnie – Piramida Rudnicki.”16
“Uczony przez matkę francuskiego i innych przedmiotów szkolnych, a przez korepetytora, młodzieńca z trzeciej klasy liceum – łaciny i rosyjskiego, Wacław – niedostatecznie przygotowany, z opóźnieniem wstąpił do liceum w Lublinie, przy czym egzamin powiódł mu się ‘dość dobrze’. (17) Był rok 1871. W tym czasie jego rodzice odsprzedali Wrotków i przeprowadzili się do Lublina, gdzie ojciec otrzymał posadę urzędnika w Towarzystwie Kredytowym Ziemskim. Z powodu ciężkiej sytuacji materialnej, w jakiej znalazła się rodzina, Wacław od drugiej klasy gimnazjum zmuszony był zarabiać na życie korepetycjami. I mimo, że zarabiał więcej niż ojciec, do domu “wkradła się nędza”. Udzielał lekcji młodszym kolegom wieczorami, a w nocy sam uzupełniał swoje wykształcenie. Trudne warunki życia spowodowały, że często zapadał na zdrowiu. Zaraz w początkach szkoły zachorował ciężko na zapalenie płuc. Potem była to poważna choroba oczu, zagrażająca utratą wzroku. Jednak każdą klasę gimnazjum kończył z nagrodą. W pierwszej klasie otrzymał “pięknie ilustrowaną książkę o Krzysztofie Kolumbie, po wielu latach stanowiącą dokument jego dziecinnego triumfu.”18 Lublin
W lubelskim gimnazjum panowały złe warunki nauki. Był to czas po klęsce powstania styczniowego, które wywołało falę represji w stosunku do Polaków, w tym także do szkolnictwa polskiego. W 1867 r. do gimanzjum wprowadzono język rosyjski jako wykładowy, zabraniając używania języka polskiego, zwalniano podejrzanych o nieprawomyślność nauczycieli, na stanowiska dyrektorów powoływano fanatycznych rusyfikatorów, posłusznych zarządzeniom władz. Wobec uczniów stosowano surowe kary, do matury celowo dopuszczano jak najmniej gimnazjalistów.19
“Pracowałem nie tylko nad tym, co miałem zadane w szkole: – wspominał Wacław Nałkowski – aby nie zapomnieć swego języka, pracowałem w domu nad literaturą i historią Polski. Mając zamiłowanie do matematyki i geografii, a będąc w gimnazjum filologicznym, gdzie te nauki nisko stały, musiałem swych wiadomości dopełniać: zamiast czas wolny poświęcać zabawom, nieraz całe dnie świąteczne przepędzałem przed tablicą, rozwiązując zagadnienie za zagadnieniem. […] Uważali mnie w szkole za pierwszego matematyka i geografa, przedstawiali chlubnie wizytatorom.”20W szkole wykazywał największe zainteresowanie geografią, pociągały go opisy podróży, dalekich krain i opowieści z życia natury. “Jeografię lubiłem, bo ona nie była dla mnie przedmiotem pamięciowym. Wszystko, com się z niej uczył, widziałem w umyśle. Miałem szczególne upodobanie nieraz po kilka godzin przyglądać się mappie…”21
W ostatniej klasie gimnazjum 19 – letni Wacław napisał pracę pt. “Wpływ położenia geograficznego na charakter narodów, a stąd na działalność ich i rozwój oświaty czyli w ogóle na historię”.22 Tezy sformułowane w tym artykule oparł na poglądach Karola Rittera23, który jako pierwszy postawił w nauce problem związku między warunkami geograficznymi a historią w ogóle. Z ideami Rittera zaznajomił Wacława Nałkowskiego “niezapomniany” nauczyciel geografii lubelskiego gimnazjum, Aleksander Szumowski.24 On też podsuwał swojemu wychowankowi dzieła uczniów i współczesnych Ritterowi uczonych, rozwijających poglądy determinizmu: Francuzów – Edwarda Braconnier´a i filozofa Victora Cousin´a25 oraz Anglika Henryka Buckle´a, które stały się głównym źródłem młodzieńczej rozprawy Nałkowskiego.
“Podejmując ritteriański problem wpływu przyrody na historię Nałkowski czerpał poszczególne fakty i myśli z dzieł Braconnier´a i Buckle´a, – pisał prof. Józef Babicz – ale w całości przedstawił go w sposób oryginalny. Wychodząc od ritteriańskich homologii geograficznych śledził on wpływ położenia geograficznego poprzez klimat, płody naturalne, zajęcia, postęp kulturalny. Tu i ówdzie zwracał też uwagę na bezpośredni wpływ na fizyczną i duchową stronę człowieka, a także możność obrony niezawisłości. Żywy styl pracy idzie w parze z konsekwencją wywodów, choć często argumentacja jest już dziś przestarzała. Z wywodów jego tchnie geograficzny determinizm – zgodny z pozytywistycznymi poglądami w nauce – mimo to w sformułowaniu umiarkowanym, gdyż podkreślone zostało, że bezsporny i stały wpływ środowiska zależy od charakteru ludów i ‘stopnia oświaty’. Do omawianego w artykule problemu Nałkowski powracał [później] nieustannie, formułował go jednak oględniej, z większym doświadczeniem i bardziej dojrzale.”26Pomimo niedostatku i chorób Wacław Nałkowski ukończył gimnazjum, otrzymując 18 czerwca 1871 r. “attestat”, czyli świadectwo dojrzałości i najwyższe odznaczenie – złoty medal.27
Kraków
W 1871 r. Wacław Nałkowski, zachęcony przez Aleksandra Szumowskiego i z jego listem polecającym do któregoś z profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, rozpoczął studia na Wydziale Filozoficznym tegoż Uniwersytetu.
Wyjazd na studia oznaczał rozstanie z rodzicami na zawsze. Po raz ostatni spotkali się jesienią na dworcu kolejowym w Lublinie, gdzie Wacław zobaczył Celinę i Michała Nałkowskich w oknie pociągu, którym wracali z kuracji w Szczawnicy. Tydzień później, 21 września, otrzymał telegram, że matka zmarła nagle na serce. “Umarła w czterdziestym niespełna roku życia stojąc przed toaletką, ubrana do wyjścia i przypinająca sobie woalkę.”28
Ojciec, ciężko chory na astmę, zmarł w lubelskim szpitalu dwa miesiące później, 19 listopada. W ostatnich listach, które pisał do Wacława, pocieszał go, doradzał: “grom, jaki w nas uderzył, oddalać całą siłą woli” i “uderzyć czołem przed majestatem Boga”.29 Ta śmierć była jednak dla Nałkowskiego tak wstrząsającym przeżyciem, że utracił wiarę. Nie uczestniczył w pogrzebach rodziców z braku pieniędzy na podróż.
Pisał później, że po okresie straszliwej rozpaczy spowodowanej utratą rodziców w pierwszym roku studiów, znów rzucił się do pracy: “lecz jakże ciężkie były jej warunki: wzrok mało co się polepszył, kradzież pieniędzy pozbawiła mnie środków utrzymania, w obcym mieście bez znajomych, bez stosunków byłem w położeniu fatalnym. Rzucam zasłonę na ostrą nadzwyczaj zimę przebytą na pierwszym roku uniwersytetu; mrozy były wtedy tak silne, […] że u mnie w pokoju nafta w lampie zamarzała tak, iż z trudnością przychodziło mi ją zapalać po pracy – lecz po co mówić o szczegółach; czyż my, ludzie, pracy i walki nie znamy, nie pojmujemy ich”. Nareszcie na wiosnę po takiej zimie udało mi się dostać lekcje za stół i stancję, lecz miałem sześć godzin dziennie lekcji (prócz zajętych w uniwersytecie), upadałem ze zmęczenia, nie byłem w stanie pracować nad sobą, a tak cały pierwszy rok uniwersytetu przepadł marnie.”30
Warunki, w jakich bytował w Krakowie graniczyły z nędzą i niebezpiecznie odbiły się na jego zdrowiu. Odnowiły się choroba oczu i wielkie skłonności do przeziębień. “Mieszkał gdzieś nisko nad Wisłą, później na przedmieściu Zwierzynieckim. […] Było to skrajne ubóstwo, brak żywności, brak opału. Latem zbierał przy drogach pokrzywy, które gotował sobie na jarzynę. Zimą w jednym z tych mieszkań zamarzała woda w wiadrze i atrament w buteleczce.”31 Kilkakrotnie przebywał w szpitalu, a po zakończeniu pierwszego roku studiów przerwał naukę i powrócił do Lublina.
13 września 1872 r. otrzymał wezwanie do wojska.32 Przez dziesięć dni przebywał w szpitalu wojskowym w Lublinie dla potwierdzenia złego stanu zdrowia. Mimo, że 12 sierpnia 1873 r. otrzymał świadectwo całkowitego zwolnienia od służby wojskowej, według obowiązujacego prawa, przez pewien czas nie mógł powrócić do Krakowa.33
Pobyt w Krakowie był dla Wacława Nałkowskiego niesłychanie trudnym okresem, nie tylko dlatego, że często głodował i marzł w nieopalanym pokoju. Zniechęcała go atmosfera panująca wówczas w krakowskim środowisku akademickim. Wrażliwy i inteligentny, szukający postępu i nowości, nie cierpiał rutyny i skostnienia, konwencjonalnego życia towarzyskiego i mieszczańskich zwyczajów. We “Wspomnieniach krakowskiego studenta pisał z pasją: “ludzie z duszą niepodległą, z sercem i głową, ludzie ‘podejrzani’, ‘niebezpieczni’, na próżno wytężają swe siły w walce o byt: stańczykowsko – jezuicka policja śledzi ich, usuwa od zajęć, a proteguje spodlonych, giętkich w karku; bystre oko chlebodawcy – stańczyka lub księdza, odkryje wnet sztywność w karku zależnego odeń pracownika i miejsce jego zastąpi umiejący się spodlić i poniżyć sługus. I cóż dziwnego, że najlepsze, najszlachetniejsze jednostki albo umierają w kwiecie wieku z głodu (czy to bezpośrednio, czy przez wywiązanie się suchot), albo, gdy organizm jest dziwnie silny, żyją, ale tracą wszelką siłę nerwową, wpadają w apatię, stają się chodzącymi trupami, inwalidami życia, kończą często obłędem lub samobójstwem. Tylko ci, co pojęli wcześnie beznadziejność drogi szlachetnej i przeszli w szeregi lokai, ci zastosowawszy się do tego stanowiska, z czasem osiagają zaszczyty i świetny byt materialny; stańczykowsko – jezuicka policja doskonale zorganizowana postępuje tutaj bardzo systematycznie, metodycznie: wybrawszy ofiarę, nasyła nań kusicieli, którzy potrafią z szatańską psychologią roztoczyć przed nią czarowną przyszłość, świetną karierę, lub też obrazy nędzy, a to odpowiednio do tego, czy wybrana ofiara zechce być powolnym narzędziem, czy też ośmieli się być krnąbrną. Tym sposobem kusiciele potrafią wypruć jednostce ludzkiej wszelkie porywy, wszelkie uczucia ogólnoludzkie, uczynić ją żołdakiem reakcji, a przynajmniej bezdusznym specjalistą, szewcem naukowym – tak fabrykuje się każdy ‘doktór – profesor’. W ostatnim razie, wybrakowanie odbywa się drogą mniej gwałtowną, nie przez wycinanie, lecz tylko naginanie i szczepienie ‘młodych płonek’. Machina społeczna, wynikająca jako rezultat takiej hodowli, musi się składać z trzech elementów: panów (i księży), jako kierowników, lokai, jako wykonawców i nędzarzy, jako odpadków.”34
W studenckim życiu Nałkowskiego dużą rolę odgrywała przyjaźń, ale przyjaciół miał niewielu. Wspólnota ideałów łączyła go z Wincentym Tryczyńskim, późniejszym lekarzem prowincjonalnym, Hugonem Wróblewskim, poetą, prześladowanym przez austriacką policję, młodym kolegą o nieustalonym nazwisku, który z powodu nędzy popełnił samobójstwo oraz z Konstantym Woyciechowskim. Także za namową serdecznego przyjaciela, jeszcze z czasów lubelskich, Antoniego Nieściora, który studiował w Petersburgu, jesienią 1873 r. Wacław Nałkowski podjął studia w Instytucie Inżynierii Komunikacji w Petersburgu. Nie otrzymał jednak stypendium, nie mógł też znaleźć tam pracy zarobkowej i po niespełna roku otrzymał nakaz wyjazdu z Petersburga. Powrócił do Krakowa, gdzie kontynuował przerwane studia.
Uczęszczał na wykłady z matematyki, fizyki, astronomii, meteorologii i, chociaż katedra geografii na Uniwersytecie Jagiellońskim wówczas nie istniała35, uczył się kartografii (u Franciszka Karlińskiego), geografii matematycznej, a także historii literatury. Pisał też pierwsze samodzielne prace, pierwsze artykuły, drukowane na łamach galicyjskich dzienników i czasopism.36
O swoich młodzieńczych zainteresowaniach pisał wtedy:
“Dwa przedmioty od czasów pierwszej młodości zajmowały szczególnie mój umysł i pociągały ku sobie: matematyka i geografja. Pierwsza czyniła zadość memu popędowi do logicznego uzasadniania sobie wszystkiego i osiągania bezwarunkowej pewności; wstrętowi do nieokreśloności, niejasności, blagi. Druga czyniła zadość nie tylko memu zmysłowi natury, popędowi do obserwacji zjawisk przyrody, ale także – potrzebie fantazji. Ten drugi wzgląd grał tu nawet rolę ważniejszą, albowiem w geografji nie miałem początkowo bynajmniej dobrych wzorów, musiałem naukę dopełniać, – a raczej zastępować fantazją: z suchego, nędznego podręcznika Czarkowskiego przemawiały do mnie same tylko dźwięki nazw; miękkie, śpiewne lub też twarde, energiczne, wywoływały w mych uczuciach odpowiednie nastroje; również z nędznego atlasu Herknera, pozbawionego wszelkiej plastyki terenu, uderzały mnie tylko barwy granic politycznych: jasno – zielona, karminowa lub też piaskowo – żółta, zgniło – zielona itd., budziły w mej fantazji różnobarwne obrazy przyrody rozpatrywanych krain, mniejsza o to, czy odpowiednie rzeczywistym. Obrazy te kombinowały się z nastrojami dźwiękowemi nazw i tworzyły mi jakiś osobliwy świat ułudy, w którym lubiłem przebywać.”37
W 1876 r., 25 – letni absolwent Uniwersytetu, na zamówienie księgarni Adolfa Dygasińskiego38 opracował podręcznik geografii fizycznej. Był to “Kurs geografii dla wyższych szkół gimnazjalnych”. Nad dziełem tym pracował przez półtora roku, zaniedbując studia uniwersyteckie. Praca nie ukazała się jednak drukiem, ponieważ księgarz zbankrutował. Przepadła też część rękopisu z powodu powodzi, jaka nawiedziła Kraków. Wisła wylała wówczas, zatapiając domy na Zwierzyńcu powyżej okien piętra. Nałkowski opublikował jedynie w “Szkicach społecznych i literackich” (1876) fragment wstępu pt. “Kilka słów o wadach w wykładzie geografii u nas”, którym zapoczątkował walkę o zreformowanie nauczania geografii w szkolnictwie polskim. Walkę tę prowadził do końca życia.
Ten pierwszy szkic “świadczy o wyborze drogi naukowej – Nałkowski stanie się uczonym geografem, torującym nowe drogi w tej dziedzinie – a także pedagogicznej: przez całe życie będzie utalentowanym nauczycielem i szermierzem nowej metodyki nauczania.”39
Miłość
Podczas studiów w Krakowie Wacław Nałkowski poznał przyszłą żonę, Annę Šafrankównę40, jedyną wielką miłość swojego życia. Z rodziną Šafranków zawarł znajomość dzięki wspomnianemu już Hugonowi Wróblewskiemu.41
“Anna była córką urzędnika kolejowego, zagnanego w strony galicyjskie z ojczystych winnic Morawii. Urodziła się we Lwowie, ukończyła krakowską szkołę klasztorną na Zwierzyńcu. Gdy poznał ją Wacław, chodziła do seminarium nauczycielskiego, wybierała się jechać na kondycję. Piękna i gorzka, nieufna i oporna wobec miłości, dwukrotnie zrywała zaręczyny, wreszcie wyjechała jako nauczycielka na wieś do wschodniej Galicji i pozostała tam przez całe dwa lata. Dopiero po dwóch latach tęsknoty i udręczenia przystała na tę jego i swoją miłość. Dużą korespondencję, pozostałą z tamtego czasu, włożyła w wiele lat później, po śmierci Wacława Nałkowskiego, do jego trumny.”42
Zaledwie kilkanaście tych listów, pięknych i wzruszajacych, zachowało się. Nałkowski pisał w nich do Anny: “Ty mi nie dajesz spokoju: gdzie wzrokiem powiodę, Ty stoisz przede mną, o czym pomyślę, Ty myśli mi plączesz i w nocy sen mi odganiasz… o niedobra czarowniczko Ty moja! […] “Kiedyż zacznę pełne czaru życie, życie u nóg Twoich, o moja święta! O jakże teraz chciałbym być dla Ciebie pięknym i sławnym, potężnym i bogatym, by życie Twoje usłać kwiatami […].”43
“Czarowniczka” była ciemnowłosa, miała niezwykłe czarne oczy i nieskazitelny profil, jak na rysunkach z greckich waz. “Jej twarz dziewczęca była pochmurna jak oblicze bizantyjskiego anioła, a usta nadąsane od młodości i gorzkie od dumy.” Stylem ówczesnych kobiet postępowych wspaniałe włosy upinała w kok wysoki, rozsypujacy się pod swym ciężarem. “Zbytkiem jedynym był jej piękny, uczony głos altowy, gdy śpiewała – sama sobie akompaniując – zapamiętane pieśni swej dawnej ojczyzny, pięknej Morawii.”44
Pierwszym prezentem, jaki dał jej Wacław w 1879 r. był krzyżyk z akwamarynów do zawieszenia na szyi, “najdroższa pamiątka po matce” i zapewne najcenniejsza rzecz jaką posiadał.45
Z wojennego pożaru Warszawy ocalała także książeczka – małe, czerwono oprawne wydanie “Konrada Wallenroda”. Na kartce tytułowej nieśmiało wypisane ołówkiem litery “M.D.H.” oznaczają, że jest to prezent dla “mojej drogiej Hani”. W tekście książki podkreślony jest jeszcze tym samym ołówkiem jeden wiersz poematu: “Trzy piękne córki było nas u matki…”.46
Wacław i Anna zaręczyli się w styczniu 1881 r.
Warszawa
W 1880 r. Wacław Nałkowski przeniósł się z Krakowa do Warszawy. Do stolicy przyjechał już z narzeczoną, Anną Szafrankówną, ową młodą nauczycielką poznaną w Krakowie. Zapowiedzi ogłoszono 7 lipca 1881 r. w kościele św. Aleksandra na Placu Trzech Krzyży, a niecałe trzy miesiące później, 22 września, Anna i Wacław wzięli ślub.
Mieszkali na ul. Kruczej, “gdzieś w pobliżu Wspólnej czy Hożej”, potem przy końcu ul. Wspólnej, sięgającym w głąb Ogrodu Pomologicznego, gdzie na parterze mieli dwa pokoje. Kolejne warszawskie adresy Nałkowskich to: ul. Leopoldyny, blisko Alei Jerozolimskich, ul. Nowogrodzka 32, na trzecim piętrze w podwórzu, pokój na ul. Podwale 4, skąd po roku przenieśli się na ul. Koszykową 20; mieszkali tam najpierw w jednym, potem w dwóch pokojach, a wreszcie przeprowadzili się do trzypokojowego mieszkania na ul. Hożej 60, na czwartym piętrze w podwórzu. Ostatni adres “z tamtej epoki” to dom na ul. Nowowielka 14 a.
W 1884 r. w domu na ul. Kruczej urodziła się córka Zofia, późniejsza pisarka. Po czterech latach, w 1888 r., przyszła na świat jej młodsza siostra Hanna, która została rzeźbiarką.
20 października 1882 r. Nałkowski otrzymał świadectwo, wydane przez kuratora Okregu Naukowego Warszawskiego Aleksandra Apuchtina, uprawniające do prywatnego nauczania geografii w zaborze rosyjskim.47 Rozpoczął pracę jako nauczyciel. “Zarabiał na życie nauczając geografii w szkołach średnich i to prywatnych – gdzie językiem wykładowym był polski – jak znana szkoła postępowa Hermana Benniego, w której wykładał też znajomy z Krakowa Dygasiński, albo pensja żeńska Anieli Hoene48, która została później żoną poety i redaktora “Chimery”, Zenona Przesmyckiego, znakomitego tłumacza poezji francuskiej i czeskiej. – napisała Zofia Nałkowska – Niektóre z tajnych wykładów ojca, na tak zwanych “kompletach”, odbywały się się w naszym mieszkaniu na Hożej. Przychodzili na nie prawie wyłącznie studenci.”49 Nałkowski wykładał na Uniwersytecie Latającym50, uczył także w prywatnej szkole średniej Henryki Czarnockiej oraz na jawnych kursach pozaszkolnych, dając się poznać jako znakomity pedagog.
W tym czasie jednymi z najważniejszych znajomych Wacława Nałkowskiego byli Jan Władysław Dawid51, redaktor tygodnika “Głos?52 i jego żona Jadwiga Szczawińska Dawidowa. Krąg ludzi zbierających się w domu Dawidów na ul. Smolnej, ówczesna postępowa i rewolucyjna inteligencja, stanowił środowisko ideowe i intelektualne wybitnego geografa. Spotkania w domu Dawidów scharakteryzowała Zofia Nałkowska: “Nie wiem, czy można było te przyjęcia nazwać salonem literackim, czy zebraniami redakcyjnymi. Wśród gości wielu było współpracowników “Głosu”. Przychodziły też jednak różne osoby ze świata burżuazji, która się wówczas po trosze i chwilowo rewolucjonizowała. W każdym, razie ów salon – pierwszy z jakim się zetknęłam – nie był podobny do żadnego później. Panowała w nim jasna, wyraźnie określona atmosfera ideowa – to, co wówczas nazywało się, a także było, myślą niezależną. “Głos” reprezentował poglądy socjalistyczne i w swym stanowisku był całkowicie konsekwentny. Dziś trudno po prostu wyobrazić sobie pismo tygodniowe, w ówczesnych warunkach politycznych, głoszące jawnie marksizm, materializm dialektyczny i antyklerykalizm, dające ponadto w dziale naukowym artykuły o doskonałym poziomie, pisane przez specjalistów oraz najlepsze nazwiska w dziale literackim. Przy tym ‘Głos’, chociaż wskutek konfiskat musiał parokrotnie zmieniać tytuł, wystrzegał się najmniejszych odchyleń od swego programu.”53
W domu Dawidów bywali: Jadwiga i Henryk Melcerowie, Stanisław Przybyszewski, Iza Moszczeńska, Adolf Nowaczyński, Wacław Makowski, Grzegorz Glass ps. Avanti, Władysław Korycki, Aleksander Powojczyk, Benedykt Hertz, Tadeusz Radwański, Leon Choromański, Alfred Węgliński – ” “typ rewolucyjnego ziemianina”, Jan Lemański, Andrzej Niemojewski, Tadeusz Miciński, Stanisław Brzozowski. Zofia Nałkowska widywała tam komunistów Adolfa Warskiego i Juliana Marchlewskiego.
Ludzie blisko związani z redakcją “Głosu”, plejada znakomitych uczonych i pisarzy, “radykalna inteligencja warszawska”, jak się wtedy mówiło, spotykali się także w domu Nałkowskich: Janusz Korczak54, Ignacy Radliński – wybitny religioznawca i badacz literatur wschodnich, który przychodził z dziećmi: Tadeuszem i Heleną Boguszewską, Maria Komornicka55, Cezary Jellenta56 z żoną Albiną (1866 – 1920), nauczycielką języków i muzyki, Stefania Sempołowska57, Ludwik Krzywicki (1859 – 1941) – ekonomista, socjolog, publicysta i pedagog, Zygmunt Heryng, Adolf Dygasiński z żoną, państwo Wójciccy z synami Zygmuntem – późniejszym botanikiem, Kazimierzem i Tadeuszem – poetą, Ludwik Stanisław Liciński58 Jan Popławski – redaktor “Głosu” Władysław Korycki, Stefan Pogorzelski59, Wacław Rogowicz, Henryk Rygier – szwagier Zofii Nałkowskiej, Leo Belmont – prawnik, literat, redaktor “Wolnego Słowa”, obrońca więźniów politycznych, tłumacz “Oniegina”, który zmarł w getcie warszawskim, Ignacy Matuszewski Władysław Spasowski (1877 – 1941) – filozof i pedagog, działacz lewicowy, który poświęcił się sprawie kształcenia nauczycieli, Maria Czaplicka.
Przychodzili też oczywiście geografowie: Antoni Bolesław Dobrowolski60, Wacław Jezierski61, Ludomir Sawicki62, Antoni Sujkowski63.
Lipsk
Po żmudnych staraniach w 1885 r. Nałkowski otrzymał z Kasy im. Mianowskiego roczne stypendium na dalsze studia na uniwesytecie w Lipsku. Towarzyszyła mu żona i pomimo, że sama wychowywała maleńką Zofię, studiowała geografię wraz z mężem, uczęszczając na wykłady znanego Alfreda Kirchhoffa.64
Nałkowski brał udział w seminariach słynnego geografa Ferdynanda Richthofena.65 Studiował geologię u Hermana Crednera oraz etnologię u Emila Schmidta. Słuchał także wykładów filozofii znakomitego Wundta.66 Przede wszystkim jednak gromadził materiały do “Geografii fizycznej”, której wydanie było przewidziane w ramach “Biblioteki matematyczno – fizycznej” publikowanej przez Kasę im. Mianowskiego.67 Wtedy też zaczął myśleć o zdobyciu stopnia doktorskiego. Jako temat rozprawy wybrał geograficzne i etnograficzne stosunki w Europie Wschodniej. Trudności finansowe uniemożliwiły mu zdobycie doktoratu.
“Tym niemniej pobyt Nałkowskiego nad Elsterą odbił się na dalszej jego twórczości i to nie tylko ze względu na zebrane notatki. – podsumował prof. Bolesław Olszewicz – Równie ważne stało się bezpośrednie zetknięcie z uczonymi niemieckimi, wówczas w geografii światowej przodującymi. Odtąd przez całe życie starał się Nałkowski dotrzymać im kroku, zabiegał o to, by pozostać na poziomie, by stale być poinformowanym o postępach we wszelkich działach geografii. Drogą wyrzeczeń, budzących dziś podziw i najgłębszy szacunek, zdobywał zagraniczne nowe książki geograficzne i czasopisma. Łożył na nie ze swych arcyskromnych środków, które z trudem przecież uzyskiwał. Najwięcej zawdzięczał geografii niemieckiej, ale liczył się i z nauką innych krajów, zwracał np. uwagę na postępy geografii francuskiej od czasów Reclusa, na prace Lapparenta i na syntezę geograficzną Francji Vidal de la Blache´a. Znał też prace angielskiego geomorfologa Mackindera i znakomitego geomorfologa amerykańskiego W. M. Davisa, a także publikacje wybitnych Rosjan: Dokuczajewa, Wojejkowa i Siemionowa – Tianszańskiego. Należy zaznaczyć, że niczyich poglądów nie przyjmował bezkrytycznie, że do nauki zachodniej bałwochwalczo się nigdy nie odnosił i nie odczuwał w stosunku do niej kompleksu niższości.”68
Znów Warszawa
Po powrocie z Niemiec do Warszawy Wacław Nałkowski na nowo podjął pracę pedagogiczną i naukową. Nigdy nie nawiązał stosunków z władzami zaborczymi. Dzielił zatem los niemal wszystkich ówczesnych uczonych polskich pod carskim zaborem. “Bez katedry uniwersyteckiej, dostępu do najnowszych prac i źródeł naukowych, a nade wszystko bez środków materialnych, w ciągłej walce o byt, pomnaża wytrwale swoje wybitne dzieło uczonego, tworzącego od podstaw wiele dziedzin geografii polskiej i właściwie pierwszy pełny system nauk geograficznych w Polsce, pozwalający postawić je na poziomie uniwersyteckim.”69
Lata 80. XIX w. były okresem wydajnej twórczości i oryginalnych osiągnięć naukowych Nałkowskiego na polu geografii. W 1887 r. opublikował dwa dzieła zaliczane do najważniejszych w jego dorobku: “Polska. (Obraz geograficzny Polski historycznej)” zamieszczony w ósmym tomie “Słownika geograficznego Królestwa Polskiego” oraz “Zarys geografii powszechnej (rozumowej)”. Artykuł “Polska” stanowił pierwszą, opartą na nowoczesnych założeniach, syntezę geograficzną Polski, ujętą według regionów przyrodniczych i terytoriów naturalnych, a nie jak dotychczas to czyniono, według podziałów historycznych albo zaborczych. Nałkowski badał ziemie polskie traktując je jako obszar zawarty granicami przedrozbiorowymi Rzeczypospolitej!
W “Zarysie geografii powszechnej (rozumowej)”, od geografii jako nauki opisowej (faktograficznej lub wyliczającej w nie powiązany sposób najróżniejsze szczegóły) z rozmachem przechodził do geografii jako nauki syntetycznej (ewolucyjnej i deterministycznej, czyli wyjaśniającej całość zjawisk ziemskich w ich związkach przyczynowych, wzajemnych oddziaływaniach i ogólnym rozwoju).70 Stworzył w ten sposób podstawy dla rozwoju przyszłej geografii regionalnej Polski.
W 1895 r. ukazał się “Zarys geografii powszechnej poglądowej”, popularny podręcznik, w którym Nałkowski przedstawił jak należy opierać nauczanie geografii na bezpośredniej obserwacji zjawisk. “Według metodyki Nałkowskiego, nauczanie geografii powinno się rozpoczynać od obserwacji zjawisk, dostrzegalnych na ziemi i niebie. W ten sposób odbijała się jego umysłowość matematyczno – fizyczna. W dziedzinie geografii regionalnej, przyjął on porządek postępowania od krajów o budowie prostszej do skomplikowanej, a więc od Australii do Europy, co znów wynikało z jego skłonności do klasyfikowania i systematyzowania. Zasadzie tej przeciwstawiano porządek od bliższego do dalszego, ale dla Nałkowskiego ziemia była całością, a geografia szkolna musiała się stosować do rygorów naukowych. Stosownie do tego, zjawiające się wtedy krajoznawstwo, uważał on za pożyteczne samo w sobie, ale szkodliwe w pomieszaniu z geografią. – Krajoznawstwo nie jest geografią, ani żadną nauką – pisał – i sprowadza skutki zgubne w podręcznikach geograficznych i praktyce pedagogicznej.”71
Do ważniejszych prac należały także “Zarys geografii powszechnej (poglądowej)” wydany w 1895 r., “Historia ogólnej nauki o ziemi” drukowana w 1907 r. w “Poradniku dla Samouków” oraz pięć tomów “Geografii malowniczej”, z lat 1902 – 1911, które przyniosły Nałkowskiemu największą poczytność i popularność.
?Geografia fizyczna” (1904) była przez wiele dziesięcioleci jedynym w Polsce, opracowanym na wyższym poziomie, nowoczesnym podręcznikiem z tego zakresu. Znakomitym, na ówczesne czasy, podręcznikiem, który przez wiele lat był doradcą nauczycieli polskich, którzy chcieli uczyć w sposób postępowy był także “Zarys metodyki geografii” (1908). Nałkowski w miejsce nauki pamięciowej, operującej faktami i danymi statystycznymi, wprowadzał zasadę przyczynowego wyjaśniania zjawisk przyrodniczych i ludzkich zachodzących na ziemi, poszukiwał istniejących między nimi współzależności.
Pisał także szkice encyklopedyczne z różnych dziedzin geografii: w “Wędrowcu”, “Bibliotece Warszawskiej”, “Wiśle”, gdzie prowadził “Kronikę geograficzną” w “Pamiętniku fizjograficznym”. Podjął współpracę ze “Słownikiem geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich”, “Wielką Encyklopedią Powszechną Ilustrowaną”. Był też współpracownikiem “Pradnika dla samouków” i “Biblioteki samokształcenia”.
Mało podróżował, prof. Lencewiczpowiedział o nim, że “był geografem gabinetowym”.72 Jedyną w życiu (poza pobytem w Lipsku) wyprawę zagraniczną odbył wraz z Ignacym Radlińskim w Alpy szwajcarskie, włoskie i francuskie dla zbadania zjawisk geograficznych. Rezultatem tej podróży była książka “Dookoła Alp. Luźne notatki i refleksje z błyskawicznej podróży z 35 rysunkami w tekście” (1904).
“Namiętny i nieustępliwy w polemikach – z Kasą Mianowskiego o ‘zmarnowanie’ jeszcze raz opracowanej ‘Geografii fizycznej’, z księdzem Niedziałkowskim o napisanie zwalczającej równouprawnienie kobiet książki pod tytułem ‘Nie tędy droga, szanowny panie!’ – z geologiem Siemiradzkim o lodowce, z profesorem Lutosławskim o logikę i zwłaszcza z Henrykiem Sienkiewiczem o ‘Rodzinę Połanieckich’.73
Pierwsza polemika Nałkowskiego ukazała się w 1881 r. Była to broszura pt. “O geograficznych błędach, na których opierają się historiozoficzne poglądy profesora Duchińskiego”, w której “zwalczał pozbawione jakichkolwiek podstaw naukowych nacjonalistyczne tezy Franciszka Duchińskiego, dowodząc nicości ich geograficznych niby podstaw”. Odtąd, co roku, publikował kilka artykułów polemicznych i recenzji na tematy naukowe, filozoficzne, społeczne i kulturalne. W 1884 r. na łamach “Przeglądu Tygodniowego” atakował przeciwników darwinizmu, polemizował z historykiem literatury Henrykiem Biegeleisenem o jego stosunek do Słowackiego. W “Przeglądzie Tygodniowym” stawał w obronie J. W. Dawida, pisząc płomienny artykuł “Epizod z rugów polskich” wyjaśniający motywy, które spowodowały ustąpienie Dawida z redakcji oraz szkodę, jaka musiała stąd dla pisma wyniknąć.74
“W nieporównanym stylu polemicznym Nałkowskiego, pełnym szyderstwa, zimnej logiki, cienkiej ironii i płomiennych inwektyw, gwałtownego gniewu i powściąganego liryzmu znajduje świetny wyraz nie tylko jego indywiduany talent, ale i wspólny całej formacji ideowej nowy typ dyskursu, łączący w twórczej syntezie cnoty intelektualne pozytywisty i neoromantyka.”75
Tematy, które podejmowal Nałkowski to problemy współczesnych sporów ideologicznych: darwinizm, wyzwolenie kobiet, klerykalizm, postęp-wstecznictwo, proletariat i reakcja społeczna.
Przyjmował darwinowską teorię o przystosowaniu do środowiska, mówiącą, że w walce o byt zwyciężają osobniki najlepiej przystosowane, ale wnosił do tej wizji zasadniczą korektę.76 Pisał: “darwinizmu nie można przenosić żywcem z biologii do socjologii, albowiem w tej ostatniej występuje nowy, komplikujący czynnik: krytyczna i kierownicza świadomość człowieka. […] A więc śród ludzkości najlepsze jednostki nie sa te, które w sensie darwinistycznym najlepiej przystosowały się do nowego środowiska, lecz te, które wyprzedzając pochód ludzkości, starają się, odwrotnie: środowisko przystosować do siebie, nagiąć jeku swym wielkim pragnieniom, porwać za sobą ku swym dostrzeganym lub przeczuwanym dalekim horyzontom, wznieść ku swym wysokim ideałom.”77
“Powracał do Nietzschego, w którym widział przede wszystkim głębokiego psychologa i poetę walki, odrzucał natomiast jego antydemokratyczne koncepcje społeczne. W pamiętniku Amiela i w powieściach Arne Garborga śledził nieco odmienne typy tej samej rodziny “przeduchowionych nerwowców”, do których zaliczał również Goncourtów, Kierkegaarda, Guyau i Tołstoja. Wypowiadał się w odrębnym artykule na temat estetyki Guyau, zaś swój stosunek do Tołstoja określił najpełniej (a zarazem o wiele bardziej krytycznie niż np. w ‘Sienkiewiczianach’, gdzie przeciwstawiał jeszcze Tołstoja – burzyciela Sienkiewiczowi – ‘obrońcy dogmatu’) w ‘Zestawieniach’ z 1908 r., w których przeprowadził świetną, aforystyczną paralelę między Nietzschem a Tołstojem z jednej strony, między Tołstojem a Ruskinem z drugiej. W wybitnym przedstawicielu Młodej Skandynawii, wspomnianym Garborgu, rozpoznał trafnie ‘jednego z najznakomitszych znawców duszy człowieka współczesnego’. Idąc tropami zawiłych dramatów ‘jednostki uczuciowej, subtelnej, przeduchowionej’ docierał aż do ‘Pamiętnika włóczęgi’ L. St. Licińskiego.” 78
Artykuły, recenzje i polemiki Nałkowski zamieszczał w “Głosie”, “Przeglądzie Tygodniowym Życia Społecznego Literatury i Sztuk Pięknych”, “Ateneum”, “Przeglądzie Pedagogicznym”, tygodniku politycznym, społecznym i literackim A. Świętochowskiego “Prawda”, “Niwie”, “Poradniku dla czytających książki” (gdzie w 1901 r. w nr 16 ukazała się recenzja “Nietzsche i nietzscheanizm?), od 1903 r. współpracował z “Ogniwem” drukował w “Tygodniku Powszechnym”, w rewolucyjnym tygodniku społecznym, naukowym i literackim “Młodość”, “Nowych Torach”, Przeglądzie społecznym”, “Społeczeństwie” w “Wolnym Słowie” Leo Belmonta, w miesięczniku naukowo – literackim “Panteon” oraz w “Witeziu”.
W 1903 r. w “Głosie” ukazał się artykuł Stanisława Brzozowskiego pt. “I smutek tego wszystkiego”79, który młoda Zofia Nałkowska skomentowała w “Dziennikach?: “W prasie rozpoczęła się ciekawa walka. ‘Głos’ odważył się wreszcie napaść na Sienkiewicza – w formie dość słabej zresztą. W dzisiejszym numerze będzie artykuł ojca – który powinien zrobić przewrót w opinii.”80
Myśl o wydaniu walki Henrykowi Sienkiewiczowi powziął Nałkowski tuż po ukazaniu się książki “Rodzina Połanieckich”, przy czym nie negował wielkości Sienkiewicza jako artysty, krytycznie natomiast oceniał stanowisko ideowo – polityczne pisarza jako manifestację konserwatyzmu i postawy “bogoojczyźnianej”.81 Napisał wtedy krytyczno – społeczną rozprawę “Reakcja, pan Sienkiewicz i jego czciciele”, ale natrafił, niestety, na wiele trudności ze znalezieniem wydawcy tejże krytyki. W 1904 r. własnym sumptem zatem wydał cykl artykułów pt. “Sienkiewicziana”, gdzie w przedmowie pisał: “Już zaraz po pojawieniu się ‘Rodziny Połanieckich’, w której p. Sienkiewicz podjął wdzięczne zadanie uidealizowania filisterji i wogóle – reakcyjnej zgnilizny, postanowiłem wystąpić z radykalną krytyką tego utworu a zarazem całego prądu sienkiewiczowskiego, rozlewającego truciznę w żyły naszego społeczeństwa, które zaledwie zaczęło budzić się z tradycyjnej drzemki. Krytykę tę postanowiłem oprzeć na gruncie społecznym, mianowicie na gruncie szczegółowej analizy dzisiejszej reakcji, gdyż jedynie taka analiza może dać klucz do oceny produkcji literackiej p. Sienkiewicza i do zrozumienia tajemniczego motywu niesłychanej sławy tego powieściopisarza. Gromadziłem więc materjały do pracy: ‘Reakcja, pan Sienkiewicz i jego czciciele’. Lecz, jak to łatwo zrozumieć, w wydaniu tej pracy natrafiłem na nieprzezwyciężone trudności. Nie tylko, że praca zawodowa na innym, naukowym polu, pozostawiała mi mało czasu na ujęcie masy nagromadzonego materjału w jedną ściśle powiązaną całość, ale prócz tego była trudność ważniejsza; trudność znalezienia wydawcy. […]82
Okazję do publicznej dyskusji otworzyła dopiero jedna z gazet, która ogłosiła ankietę na temat co też starsze pokolenie sądzi o młodych literatach i literaturze Młodej Polski. Henryk Sienkiewicz wziął udział w tej ankiecie. Oskarżył młodych o “ruję i poróbstwo”, przyznając jednocześnie, że nie czytał nic z literatury młodopolskiej. Ta wypowiedź rozpętała przeciwko niemu prawdziwą kampanię. Polemika prowadzona była na łamach “Kuriera Warszawskiego”, który bronił Sienkiewicza i w “Głosie”, który go krytykował. Najostrzejsze krytyki wychodziły spod pióra Nałkowskiego i Brzozowskiego. Spór był tak zacięty, że doszło nawet do rękoczynów. Główny obrońca Sienkiewicza, Władysław Rabski pseudonim “Kaprys”, nie mogąc sobie poradzić piórem przeciwko krytyce Sienkiewicza, napadł w cukierni Toura (E. Strzałkowskiego) na Krakowskim Przedmieściu na naczelnego redaktora “Głosu”, J. W. Dawida.83
“Zdumiewająco łatwe prześlizgiwanie się Sienkiewicza nad istotnymi problemami etyki społecznej i banalizowanie ideału uczciwości wywołało burzę wśród uwrażliwonych na kwestie socjalne radykałów. Kreowany na wieszcza Sienkiewicz stał się ich b?te noire, a termin “połaniecczyzna” wszedł w popularny obieg na oznaczenie postawy pozornej uczciwości, “przyzwoitości” polegającej na zamykaniu oczu na najistotniejsze trudności etycznego postępowania w stałej i nagminnej niesprawiedliwości społecznej.”84
W 1895 r. ukazał się tom zatytułowany “Forpoczty”, jeden z najwcześniejszych, głośnych manifestów modernizmu polskiego. Chociaż książka nie miała charakteru bezpośrednio politycznego, z powodów cenzury została wydana we Lwowie. Był to zbiór utworów literackcich, artykułów publicystycznych i polemicznych napisany przez Wacława Nałkowskiego, Cezarego Jellentę i Marię Komornicką. W intencji autorów, “Forpoczty” miały być dla modernizmu polskiego tym, czym była “Oda do młodości” dla romantyków. W programowym rozdziale “Forpoczty ewolucji psychicznej i troglodyci” Nałkowski pisał, że w społeczeństwie wywiązuje się stała walka między siłami postępu i wstecznictwa, między osobnikami niezadowolonymi z porządku rzeczy a zachowawcami, między garstką ideowych “forpoczt” a tłumem bezideowych “troglodytów.85 Wyróżnił nowy typ psychiczny – człowieka przewrażliwionego, nerwowca (w ten sposób omijając termin “dekadent?). Jest to jednostka o niesłychanie wyczulonej wrażliwości duchowej jak i społecznej, która jest zapowiedzią możliwości zmian w trudnym do przyjęcia świecie. Takiego “przeduchowionego” człowieka postawił w opozycji do owych “troglodytów”, którzy syci i zadowoleni z życia tkwią w tym, co już osiągnęli i nie zamierzają naruszać porządku świata, okrutnego dla innych. Forpoczty, czyli właśnie nerwowcy, mają się natomiast przyczynić do odrodzenia i odnowienia świata. To przywódcy postępu, wybitne indywidualności, dzięki którym dokonuje się ewolucja pojęć i poglądów. Walczą przeciw ciemnocie, “zautomatyzowaniu i zezwierzęceniu” ludzkości. To potomkowie bohaterów romantycznych, Kordiana, Konrada Wallenroda, poświęcających życie dla innych. Ich niezadowolenie i chęć przemiany są motorem nieustannych zmian. Nałkowski przeciwstawił ich “ludziom – bykom”, pożytecznym “ludziom – drewnom” oraz “ludziom – świniom” czyli wstrętnym filistrom. Oto jak scharakteryzował ówczesne społeczeństwo:
“W życiu i literaturze naszych czasów pojawiają się częściej typy o przewadze życia wewnętrznego nad zewnętrznem, duchowego nad cielesnem, ludzkiego nad zwierzęcem, refleksyjnego nad czynnem. Typy z organizacyą duchową niezmiernie wrażliwą i subtelną. Typy, niemogące wyżyć w atmosferze pospolitości, a tembardziej podłości. Typy o wielkiej nieproporcyonalności pragnień do możności, a nawet możliwości ich urzeczywistnienia; typy więc szarpane bezdennem niezadowoleniem wewnętrznem. Typy, dostarczające największej ilości nowych idei, ale zarazem największej ilości obłąkanych i samobójców. Typy, zajmujące w ogóle w społeczeństwie stanowiska podrzędne i grające podrzędną rolę w zewnętrznem życiu ludzkości, w przeciwieństwie do wysoko rozwiniętej indywidualności psychicznej. Typy, które ze stanowiska fizyologicznego możnaby nazwać nerwowemi (nerwowcami, mózgowcami), ze stanowiska psychologiczno – ewolucyjnego zaś – ewolucyjnemi (“forpocztami ewolucyi psychicznej”). Poza temi typami, stosunkowo nielicznemi, a ostro odrzynającemi się od otoczenia, pozostaje cały wielki tłum oporny na idee; mówimy “tłum” w znaczeniu psychicznem, bo w znaczeniu społecznem to wcale nie tłum, owszem! Pośród tego tłumu, który ze stanowiska fizyologicznego możnaby nazwać beznerwowym, zwierzęcym; ze stanowiska zaś psychologiczno – ewolucyjnego – troglodycznym (troglodytami), występują wyraźnie trzy podtypy, mianowicie: ludzie – byki, ludzie – świnie i ludzie – drewna (automaty). Ludzie – byki to magazyny dość znacznej energii brutalnej; przy wyższym stopniu energii i większej inteligencji typ ten nabiera niekiedy cech lwich; przy zmniejszeniu zaś obu, nabywa pewnej “stateczności”, pewnych nawyków tak zwanych “obywatelskich” i staje się “wołem”. W życiu są to viveury, w ogóle ludzie czynu, często bardzo pożyteczni, nieraz torujący drogę w zewnętrznem życiu ludzkości; ze stanowiska jednak psychicznego rozwoju uważane, typy te są czemś w rodzaju zwierząt pociągowych w armii. Ludzie – świnie to siły marne, filistry najgorszego gatunku, których właściwym żywiołem jest błoto. W społeczeństwie i oni zręcznem wślizgiwaniem się wszędzie, nawet “bez mydła”, zajmują nieraz intrantne stanowiska, ale żadnego nie przynoszą pożytku; są oni wstrętnym, hańbiącym balastem w pochodzie ludzkości. Ludzie – drewna (automaty, maszyny, “szewcy?) to ludzie doknięci atrofią uczucia, idyoci uczucia. Pod względem fachowym jednak mogą oni stać nieraz bardzo wysoko, być bardzo prawidłowo działającemi maszynami; przy tem są zwykle uczciwi (co wobec braku namiętności łatwo im przychodzi), mogą więc być bardzo pożyteczni dla pracy społecznej, do której zostali włożeni bez najmniejszego oporu, sposobem tresunku, podobnie jak psy rachujące, paugi mówiące i t. p. Ludzie tacy mogą więc być doskonałymi, nawet znakomitymi, szewcami, w ogóle rzemieślnikami, urzędnikami, aptekarzami, uczonymi zbieraczami owadów, jaj, numizmatów i marek pocztowych; bardzo poszukiwanymi profesorami (których w takim razie mogłyby jednak zastąpić fonografy) i t. d., i t. d.; dla wewnętrznego jednak, psychicznego, ideowego rozwoju ludzkości, ci ludzie – drewna są może najszkodliwszymi ze wszystkich. Podczas bowiem gdy ludzie – byki nie są zbyt lubiani, z ludzi – swiń wszyscy niemal pokpiwają sobie po trosze; to ludzie – drewna, dzięki swej fachowości, uczciwości i neutralności (?wytrawności?) mają, u nas zwłaszcza, na opinię wpływ przeważający; są to ludzie “solidni”. Jeżeli ogólny pochód ludzkości pojmiemy jako walkę, to typy drewniane, obce wszelkim dramatom wewnętrznym i walkom zewnętrznym, dadzą się porównać do ciurów, którzy wprawdzie są pożyteczni przy spełnianiu różnych funkcyi obozowych, ale stoją zupełnie poza walką, bo nie posiadają do tego ani impulsu, ani odwagi, ani umiejętności. Mogą nawet w walce być przeszkodą jako zawalidrogi.”86
W 1909 r. Nałkowski brał udział w procesie Brzozowskiego oskarżonego o szpiegostwo na rzecz carskiej policji.87 Pojechał z Zofią do Krakowa, gdzie w sali Związku Stowarzyszeń Robotniczych przy ul. Wiślnej odbywały się posiedzenia sądu partyjnego nad autorem “Płomieni”. Ojciec i córka, jako świadkowie obrony, w pierwszym dniu rozprawy 14 lutego 1909 r., składali oświadczenia w sprawie Uniwersytetu Ludowego.88
W 1886 r. jako pierwszy “rzucił myśl” utworzenia Polskiego Towarzystwa Geograficznego. Uważał, że jednym z najważniejszych zadań Towarzystwa będzie “założenie pisma geograficznego o poważniejszym zakroju, któreby zogniskowało nasze prawdziwe, choć nieliczne siły geograficzne, a nie jakichś tam turystów, oraz literatów do wszystkiego. Dobrzeby było przytem, aby redakcja tego pisma […] gromadziła bibljotekę i urządzała odczyty, zaznajomiała publiczność ze zdobyczmi geografji.”89
W styczniu 1903 r. Nałkowski obchodził jubileusz 25 – lecia pracy naukowej i publicystycznej. Z tej okazji w “Wielkiej Encyklopedii Powszechnej” ukazał się artykuł pt. “Wacław Nałkowski” autorstwa Wacława Jezierskiego.90
W 1906 r. wszedł do Komitetu Naukowego Uniwersytetu dla Wszystkich, był też członkiem zarządu głównego Towarzystwa Kultury Polskiej, założonego w tym samym roku z inicjatywy Aleksandra Świętochowskiego. Towarzystwo działało do 1912 r. zakładając szereg szkół o nowatorskim programie i placówek wychowawczych.91
Wołomin
Na letnie wakacje, konieczne dla odpoczynku po wyczerpującej pracy nauczycielskiej i naukowej, Wacław Nałkowski wyjeżdżał z rodziną najczęściej do Krakowa. Mieszkali wtedy na Zwierzyńcu w domu owdowiałej Antoniny Šafrankowej, matki Anny. Lecz nawet tam Nałkowski “wiele godzin spędzał na pisaniu w małym pokoiku, gdzie oprócz żelaznego łóżka, stołu i krzesła nie było nic, a książki i papiery mieściły się na podłodze.”920
Wakacyjne wyjazdy były jednak kosztowne i kłopotliwe, ponieważ Kraków leżał wtedy poza kordonem granicznym. “Wówczas to rodzice zdecydowali się kupić na spłaty trzy morgi piaszczystego porosłego sosnami wzgórza, które ojciec nazywał wydmą utrwaloną, i za pożyczone “na hipotekę” pieniądze postawić drewniany domek” – wspominała Zofia Nałkowska.93
Skromny dom został postawiony w Wołominie przez wiejskiego cieślę w ciagu jednego lata 1895 r., które Nałkowscy spędzali tam jako letnicy. W “Dziennikach” Zofia napisała: “Nasz domek na Górkach był z myślą o tamtym, utraconym przez ojca, budowany”, co znaczyło, że wzniesiony był na wzór dworu we Wrotkowie.94
Na osiedlenie się właśnie na wołomińskich Górkach namówił podobno Wacława Nałkowskiego dawny jego krakowski kolega – Konstanty Henryk Woyciechowski, właściciel dworu i majątku w Wołominie.95
Dojazd z Warszawy przez Pragę do Wołomina był dość uciążliwy. Najpierw jechało się tramwajem konnym osiemnastką na dworzec Petersburski (dziś Wileński), a dalej koleją. W Wołominie, od drewnianego dworca, należało przemierzyć jeszcze “niecałe dwa kilometry piaszczystą leśną drogą do domu nad łąkami”, jak nazwana została posiadłość Nałkowskich wiele lat później.96 “Wyrzuconym się było wśród piaszczystej przestrzeni karłowatych zarośli, pomiędzy dróżki prowadzące na wzgórze do domu. Stał on wśród sosen, tynkowany na biało, pierwsze piętro miało małe balkoniki ogrodzone deskami rżniętymi w deseń. Wejście prowadziło po paru schodkach z prawej strony do wnętrza.97
Ziemia na Górkach była sucha i nieurodzajna, dlatego “ojciec, kierowany wiedzą raczej geograficzną niż rolniczą, postanowił od strony słonecznej, gdzie było mniej sosen, zrobić na sposób włoski tarasy. Robiło się je w ciągu lata i zasadzało fasolę i pomidory, a także drzewa, zwłaszcza brzoskwinie, hodowane z pestek i odporne na mróz.”98 Te drzewa, kwitnace na wiosnę były niezwykłą ozdobą wiejskiego domu. “Przez otwarte do ogrodu drzwi jadalni i dwa wąskie okna po bokach widać było z góry śliczne różowe gałęzie na zielonej głębinie majowej łąki.”99
Okolica była malownicza i romantyczna. Znajomi i przyjaciele, uczeni i pisarze, którzy latem odwiedzali Nałkowskich na Górkach, “wszyscy oni cieszyli się ich urodą”.100
?Nieznaczne zagłębienia dzieliły wzgórze jakby na trzy części. Najdalsze od domu i najwyższe wzniesienie, gdzie zakwitały pod sosnami pierwsze sasanki, nazwane zostało przez nas Kopcem Kościuszki przez pamięć o spacerach podkrakowskich. […] Najbliższe znów od domu zagłębienie, okolone gęstym zagajnikiem sosnowym, nazwaliśmy Doliną Zoli. Tam bowiem jednego dawnego lata, odpoczywając po kopaniu grządek czy podlewaniu drzew na tarasach, rozsiadaliśmy się w niedbałych pozach przed wieczorem i czytaliśmy na głos Zoli ‘Lourdes’ i ‘Germinal’.”101
Lata spędzone w Wołominie to był okres największej twórczości Wacława Nałkowskiego. “Tam w Domu nad łąkami powstało wiele ojca szkiców i studiów geograficznych, tam napisał część pierwszą ‘Geografii malowniczej’, tam pracował nad ‘Podręcznikiem do nauki geografii powszechnej’ oraz ‘Geografią fizyczną’. Tam pisał ojciec rzeczy, które weszły do tomu: ‘Ziemia i człowiek’. Tam powstała ‘Kronika geograficzna dla Wisły’. Tam wreszcie powstał ‘Wielki atlas geograficzny’ ze skorowidzem nazw.”102
Niezmiernie ambitny trud wydania największego do dziś atlasu polskiego podjął Wacław Nałkowski w latach 90. XIX w. “Wielki atlas geograficzny ze skorowidzem nazw i tekstem objaśniającym opracowany wedle najnowszych źródeł”, pod wspólną redakcją Wacława Nałkowskiego i Andrzeja Świętochowskiego, ukazywał się w zeszytach w latach 1895 – 1906. Pierwszy zeszyt zawierał mapy Francji i krajów nilowych. Pierwsze wydanie “Atlasu” ukazało się nakładem redakcji “Wędrowca”, drugie – redakcji Saturnina Sikorskiego.103
Po trzyletnim pobycie na Górkach Nałkowscy zdecydowali, w związku z nauką córek i zajęciami Wacława, przenieść się na zimę do Warszawy, gdzie wynajęli pokój na Podwalu 4. Odtąd wołomińskie Górki stały się tylko wakacyjną siedzibą.104
Dom uczonego
W obu domach Wacława Nałkowskiego, warszawskim i tym na wołomińskich Górkach, panował kult nauki i pracy. Panowało także ascetyczne ubóstwo, tyleż programowe co przymusowe.
Helena Boguszewska, córka Ignacego Radlińskiego, przyjaciela Wacława Nałkowskiego, tak to zapamiętała z dzieciństwa: “Jakaś ponura polityka ubóstwa, filozofia obywania się niczym, pogarda dla mieszczaństwa, dla kołtunerii, dla tego, co się wtedy nazywało filisterstwem, dla ludzi interesu, dla fabrykantów, kupców… Brak pieniędzy był tu legitymacją porządności, zaradność życiowa – raczej dyskwalifikacją, a w każdym razie świadectwem obcości, należenia do innego świata. Uczony powinien być niezaradny, poeta powinien chodzić bez butów, dobre książki nie powinny mieć wydawców ani odbiorców. Nikt tego, oczywiście, tak nie formułował, ale taka była atmosfera, taka była milcząca umowa.”105
W ubogim domu uczonego, pełnym książek i map świata, Anna Nałkowska hodowała z cebulek hiacynty i ozdabiała nimi mieszkanie, ustawiając je na nagich sprzętach.106
Już wejście do tego mieszkania było niezwyczajne. “Gdy pierwszy raz pewnego dnia stanęłam przd mieszkaniem Nałkowskich, – wspominała Halina Maria Dąbrowolska – zastanowiły mnie bilety wizytowe wszystkich osób z rodziny przypięte do drzwi. Na każdym z nich były wyszczególnione godziny przyjęć. Inne terminy dla studentów, uczennic, inne dla gości. O ile pamiętam, dni przyjęć ogólnych przypadały na środy, od piątej do siódmej. […] Osobno przy dzwonku była jeszcze kartka, ażeby w błahych sprawach nie przerywano pracy uczonego. Zaznaczał się w tym pietyzm dla trudu uczonego kultywowany przez żonę Wacława.”107
W mieszkaniu na Kruczej “książki [stały] na półkach z niepoliturowanego drzewa, łóżko ojca zasłane brunatnym kocem, niewielkie biurko z jedyną szufladą, na którym nie mieściły się rozkładane tomy i atlasy, mapy na ścianach, szerokie ‘napoleonki’ w tak zwanym salonie, wielki sięgający sufitu fikus, lustro, którego konsola miała blat z marmuru i wygięte złote nóżki, wreszcie jedyny wówczas ocalały jakoś sprzęt z mahoniu: duża jednodrzwiowa szafa na ubranie z pewnego względu zasługująca na wspomnienie. Mianowicie powlekający te jej drzwi fornir rozłożony był na nich symetrycznie w ten sposób, że wyglądały jak dwa czerwono-złote skrzydła ogromnego motyla.108 Na ul. Wspólnej jeden z pokojów był nieogrzewany zimą i w nim właśnie znajdowało się biurko Wacława Nałkowskiego. W mieszkaniu na ul. Hożej w skromnym salonie stała krótka różowa kanapa i nieduży czarny stół z kręconymi nogami, który służył za biurko. “W pokoju Anny Nałkowskiej małe biureczko stało przy oknie, na nim mnóstwo granitów i wykopalisk. Na półkach leżały stosy książek i gazet. Rękopisy Wacława Nałkowskiego, zapełnione jego drobnym pismem, pokreślone, niewyraźne, porozkładane były na stole. To nad nimi pracowała jego żona. Wąskie łóżko zakryte kanapą, nienowa szafa, tłok niezbędnych mebli napełniał pokój. Uderzała skromność, raczej surowość, nic na pokaz.”109
A w Wołominie “biały pokój, w którym mieszkał ojciec, podobny był do celi. Na ścianach wisiały mapy, a stół i półki pełne były książek. Przez duże okna widać było wschód słońca nad młodym ogrodem. Gdy pracował, psom wolno było wchodzić do pokoju i kłaść się bezkarnie na ziemi – w tym miejscu, gdzie leżało światło słońca zamiast dywanu.110
W pracy naukowej i w licznych zajęciach pomagała uczonemu cała rodzina: Anna była redaktorką dzieł męża, przepisywała jego notatki, Zofia i Hanna pisały pod ojcowskie dyktando, tłumaczyły rozmaite prace geograficzne111, zestawiały indeksy i projekty ilustracji do książek ojca.112 W Wołominie do Hanny przychodziły na naukę dzieci wiejskie.
W 1900 r. 16 – letnia Zofia Nałkowska zanotowała w “Dziennikach”, że robi korektę artykułu ojca pt. “Dziennik podróży w góry Kielecko – sandomierskie. (Wrażenia i refleksje)” dla “Głosu”.113 Rok później pisała: “Prawie cały dzień byłam zajęta – pisałam za dyktandem ojca artykuły do “Encyklopedii”.114 Wreszcie w 1902 r. znużona zapisała: “Obecnie dużo pracuję, przywykłam jakoś do tego. Oprócz tłomaczenia, które zresztą idzie mi strasznie powoli, piszę z ojcem do “Encyklopedii Powszechnej”, do “Encyklopedii nauk ekonomicznych”, którą ma wydawać “Głos”, do świeżo założonego “Tygodnika Polskiego”.115
O pracy nad atlasem geograficznym opowiadała: “W jednym z pokojów “Domu nad łąkami” stał fortepian długi i żółtawy, pamiętny jedną sonatą Mozarta i tym zwłaszcza, że na jego zamkniętym wieku układaliśmy jednego lata ściśle według alfabetu bezlik małych paseczków papieru z nazwami miast, gór i rzek, lądów i oceanów do takiego “Wielkiego Atlasu Geograficznego”. Później z tych papierków przepisywało się kolejno nazwy już w gotowej kolejności abecadła. To tam jednego razu gwałtowny wicher otworzył nagle okna, zamknięte przed burzą, i zwiał wszystko z fortepianu, tak że uniesionych karteczek trzeba było szukać po całym lesie. Na szczęście nie zmokły, bo na burzę tylko ‘się zanosiło’, a deszcz wcale nie padał. 116
Uczony prywatnie i w pracy
Helena Boguszewska:
“Pan Nałkowski był wysoki, smukły, szczupły, piękny, z ciemną chmurą włosów nad bladością twarzy pociągłej, o długim nosie z połyskiwaniem szkieł nieodstępnych binokli, z błyskiem ślicznego uśmiechu nad czarnością brody, która nie była okrągła jak u mego ojca, tylko raczej rozszerzająca twarz u dołu i krótka. Pan Nałkowski miał długi, ówczesnej mody surdut czarny matowy, w atłasowe wąskie paski, pan Nałkowski miał wiązany krawat granatowy w białe groszki. Pan Nałkowski śmiał się głośno i zaraźliwie: ha, ha, ha. Właśnie tak jak się pisze: ha, ha, ha. […] Mój ojciec wyciągał pana Nałkowskiego na długie wędrówki po lasach podmiejskich, najczęściej do Piaseczna. […] Cóż to za rozmowy musiały się toczyć na tych leśnych drogach! Zdaje mi się, że mało dzisiejszych ludzi dorasta do ich poziomu. Zdaje mi się też, że pan Nałkowski był bardziej aktywny społecznie i bardziej bojowy, mój ojciec – bardziej kontemplacyjny i oderwany od życia. Tonący w intelekcie i oderwani od życia praktycznego byli zresztą obaj całkiem dokładnie, jakby należeli do innego świata, na przykład do świata antypodów, których oskarżył święty Laktancjusz, że chodzą do góry nogami, jakkolwiek zabraniał im tego pod grozą utraty zbawienia. […] Pan Nałkowski wyglądał zewnętrznie jak uosobienie dzielności fizycznej, ale miewał ciężkie migreny, tak że leżał wtedy w ciemnym pokoju, nie mógł rozmawiać ani jeść. Wszystko wtedy chodziło u nich na palcach, cień padał na cały dom. Ale pan Nałkowski nie lubił o tym mówić, miał ambicję, że jest zdrów i silny, nie znosił współczucia. Mając ciężkie zapalenie płuc zachowywał się tak podczas wizyt lekarza, że lekarz nie miał nigdy jasnego obrazu jego stanu, odnosząc wrażenie, że jest lepiej niż było w rzeczywistości. A pan Nałkowski po takiej wizycie leżał zupełnie wyczerpany.” (117)
Neli Miłkowska- Samotyhowa:
“Wchodził do klasy, rzucając na nas szybkie jak strzała spojrzenie. Życzliwy, pełen szczerości, nieco drapieżny uśmiech odsłaniał mu białe zęby. W tym spojrzeniu i w tym uśmiechu była świeżość i nowość jakiegoś pięknego, nieznanego życia. Gdy po wejściu do klasy zamykał za sobą drzwi, robiło się jaśniej i jakby czyściej, zapanowywała atmosfera ładu i ożywczego powietrza. W jego szybkich ruchach, w nagłych obrotach było coś z wichru, a w głosie metalicznym szlachetność pierwszej próby. Jego swoboda, uprzejmość i grzeczność zbliżały, trzymając równocześnie w przyzwoitej odległości szacunku. Przy nim klasa prostowała się bezwiednie, siadała porządniej, nabierała fizjonomii uważnej i wykończonej. O jakimkolwiek zatargu z tym profesorem nie mogło być mowy. Notatnik wychowawczyni leżał na jego lekcjach bezczynnie. To, co dawał Nałkowski, było rzadką w szkole średniej niespodzianką. Dawał czystą, szczerą i prawą emanację swojej osobowości. Stał przed nami jako człowiek śmiały, bezwzględnie wierny sobie. Promieniował samą intensywnością umysłu i ducha, wytwarzając atmosferę zainteresowań najwyższego porządku. Tajemnica jego oddziaływania polegała na tym, że nie przestawał być wśród nas sobą. Świąteczny dzień myśli był jego dniem powszednim.”118
Zofia Nałkowska:
“Ojca mego zapamiętałam jako człowieka zamkniętego zwykle z mnóstwem książek w swoim pokoju. Pod drzwiami tego pokoju nie wolno było hałasować. Gdy jednak wyszedł stamtąd, sam hałasował chętnie, uczył nas różnych sztuk gimnastycznych, śmiał się głośno, ukazując dużo pięknych białych zębów. Nie bałyśmy się wcale. Odpowiadał poważnie na nasze niemądre pytania, jakbyśmy już były dorosłe. I wtedy wiele było nam wolno. Nie wolno tylko było wątpić o tym, że ziemia jest kulista. […] Pracował w ścisłym odosobnieniu, czytał i notował późną nocą, światło w jego pokoju widać było do drugiej i trzeciej po północy. Pisał zawsze ołówkiem na małych kartkach papieru, po wykorzystaniu przechowywanych starannie w szufladzie. […] Jedyną jego rozrywką były ćwiczenia w ówczesnej sali gimnastycznej Pieńkowskiego – wespół z krytykiem Ignacym Matuszewskim, Adolfem Dygasińskim, Ignacym Radlińskim, Cezarym Jellentą. Przez pewien czas – łyżwy, rower, do końca zaś dalekie spacery, podmiejskie, piesze wycieczki – zwłaszcza z Radlińskim, historykiem religii i badaczem literatur wschodnich, towarzyszem świetnych rozmów o sprawach dawno minionego i nadchodzącego świata. Jedynym zaś zbytkiem – książki ustawione na prostych, niepoliturowanych półkach i w ogóle, gdzie się dało. Poza książkami zbytków nie znał. Nigdy na przykład nie miał futra, a ciemne palto jesienne powtarzało się to samo przez wiele zim.” 119
W Wołominie, po podwieczorku kiedy był już “zmęczony pracą, składał książkę i szedł do ogrodu. Brał polewaczkę zieloną i podlewał swoje brzoskwinie.”120
“Zdaje mi się, że nigdy nie kłamał. Nie dawał mi żadnych nieprawdziwych, pedagogicznych wyjaśnień, mówił tak, jak naprawdę sądził. – scharakteryzowała uczonego córka – Nieraz namyślał się, mówiąc. A niekiedy szczerze odpowiadał, że nie wie, gdy zapytanie należało do tych, które są bez odpowiedzi.”121
Śmierć
Trudne warunki życia i ciężka praca nadszarpnęły poważnie zdrowie Nałkowskiego, które szwankowało już od dzieciństwa. W ostatnich latach życia ojca Zofia pisała w “Dziennikach?: “Ojciec zgodził się wreszcie pójść do doktora – i okazało się, że skutkiem wyczerpania ma wolniejsze bicie serca i zaatakowane nerki. Puchną mu nogi. A jednak pracuje wciąż, bezustannie, wytrwale, w migrenie kładzie się do łóżka – nazajutrz wstaje, z bólem głowy pisze, czyta, tłomaczy, jeździ po pieniądze do Warszawy, płaci tam mieszkanie, drobne długi, procenta, wraca z bólem głowy i kilkunastoma rublami, znowu pisze, dyktuje mi, czyta, wiecznie w księgach i atlasach, a po tygodniu oddychania świeżym powietrzem znowu jedzie do Warszawy, by z wysiłkiem wyciągnąć od wydawców zarobione tak ciężko pieniądze.”122
Jeszcze 29 października 1910 r., “w bezsłoneczny, zimny, przejęty mgłą dzień” Wacław Nałkowski na krótko odwiedził wołomińskie Górki. “Pojechałam z nim późną jesienią załatwić jakieś tam sprawy z Władysławem, chyba po prostu zawieźć mu pieniędzy. – zanotowała Zofia Nałkowska – Przy sposobności zabraliśmy też paczkę żywności dla Morusa i Półmordka. Psy radowały się nam bardzo. Wyleciały do nas na ogród, skakały i życzliwie poszczekiwały. W ogrodzie było już pustawo, ostatnie liście na drzewach, pożółkłe i suche, opadały wolno na ziemię, jakby się namyślając.”123 Był to ostatni pobyt w Wołominie.
Trzy miesiące później, 29 stycznia 1911 r., Nałkowski zmarł nagle. Upadł na jednej z ulic Mariensztatu, na skutek wylewu krwi do mózgu. Przez kilka dni leżał nieprzytomny w szpitalu Przemienienia Pańskiego na Pradze, gdzie odnalazły go panie Nałkowskie. “Minęło wiele lat od tej nocy, gdy w małym, ciemnym pokoju szpitalnym rozstawałam się z nim na zawsze. – wspominała Zofia – Trzymałam jego rękę w mojej i czekałam, aż przestanie oddychać. Nie wiedział o tym, że odchodzi, nie dowiedział się nigdy. Zostało mu oszczędzone straszliwe cierpienie rozstania. Wzięłyśmy je na siebie, my trzy […].”124
“Przywieziony w trumnie ze szpitala do mieszkania przy ulicy Wielkiej leżał w tak zwanym salonie na wzniesieniu między kwiatami. Wchodziłyśmy tam wciąż, po rozpaczy i łzach wracało uspokojenie, że oto jest tu z nami, że jeszcze nie jest pogrzebany, że możemy z nim być, coś jeszcze mu w trumnie porządkować i poprawiać, przeczesać włosy, rozgładzić zmarszczki przy oczach. Nie był ubrany, leżał przykryty kocem, jakby był chory. Byliśmy ostatni ranek razem, pogrzeb wyznaczony był na drugą. Ludzie przychodzili i odchodzili, wnoszono wieńce […].”125
Pogrzeb był świecki i stał się manifestacją całej postępowej Warszawy. 31 stycznia 1911 r. przed bramą domu przy ul. Nowowielkiej zgromadziły się zastępy jego uczniów i przyjaciół. “Zniesiono trumnę, wóz ruszył. Między wieńcami na trumnie był jeden od kogoś nieznanego, wieniec z cierni, związany długą wstęgą czerwoną. Policja carska zażądała usunięcia tego wieńca. Wówczas ktoś z przyjaciół podszedł do trumny i zwinął wstęgę, podsuwając ją pod ciernie. Pochód ruszył dalej.”126 Na przeciągający ulicami ku cmentarzowi kondukt pogrzebowy patrzyli zza krat Pawiaka więźniowie.127
Został pochowany na Powązkach.128 Umarł “zmęczony życiem domowy korepetytor i geograf – dokumentalista nieistniejacego na mapie kraju”. (*) W 1926 r. na jego grobie stanął posąg “wyobrażający zadumanego wojownika?129, wyrzeźbiony przez córkę Hannę. Posępny i surowy “Bojownik”, stoi na kamiennym postumencie. Na nim wyryty został napis: “Patrząc z wysokiego stanowiska ewolucji w nieskończoną otchłań przyszłości, dostrzegamy tam nie rozpaczliwe mroki wiecznej śmierci, lecz żywiące blaski wiecznego i wciąż potężniejącego życia.”130
Doniesienie o śmierci, pogrzebie i nekrologi Wacława Nałkowskiego ukazały się w wielu gazetach i pismach, m. in.: “Gońcu Wieczornym”, “Kosmosie”, “Kurierze Porannym”, “Kurierze Warszawskim”, “Myśli Niepodległej”, “Kurierze Łódzkim”, “Nowej Gazecie”, “Słowie Polskim”, “Sowizdrzale”, “Wszechświecie” i “Słowie”. Wspomnienia Pośmiertne zamieściły: “Kultura Polska”, “Sfinks”, “Krytyka”, “Odrodzenie”, “Nowe Życie”, “Kurier Łódzki”, “Kurier Poranny”, “Wolna Trybuna”, oraz “Kultura Polska”.131
Stanisław Brzozowski, który zmarł zaledwie trzy miesiące później, wyznawał: “Śmierć pana Nałkowskiego – jest dla mnie faktem, z którym się oswoić nie mogę. Niewątpliwie, doznaje się uczucia wstydu jakby, że się wogóle żyje, że zostaliśmy właśnie my, a taki człowiek został zabrany. Strasznie wyludnia się Polska. Zresztą – co znaczą tu jakiekolwiek, czyjekolwiek słowa. Umarł, nie doczekawszy się pociechy ani zadowolenia z nas, którzy należeliśmy już do generacji, która dorastała w czasie jego męskości i działania. Byłem młodym studentem gdym czytał Forpoczty z jego artykułami; potem było już rzeczą, która nas nie dziwiła nawet – że w izolacji stworzonej przez wyjątkową odwagę – protestował on jedyny bezkompromisowo przeciwko tym właśnie krzywdom i błędom, które otoczone były aureolą popularności, fałszu, który łudził mniej zahartowane serce. Wreszcie doczekałem się wystąpień w mojej sprawie. Wiem, że niektóre z moich poglądów wzbudzały jego niezadowolenie: czułem się jednak spokojny, gdyż wiedziałem, że różnice są to więcej terminologii niż woli i myśli. Nie posiadamy jeszcze perspektywy, w której takie oto żywoty mogłyby znaleźć prawdziwe światło dla siebie, ale teraz czuję przede wszystkim gorycz tej śmierci w tej ciężkiej godzinie polskiego życia.”132
Spuścizna
W 1941 r. Zofia Nałkowska pisała w “Dziennikach?: “Jest tam [w pokoju mamy] wielka szafa orzechowa, wypełniona resztkami biblioteki ojca. Te książki powiązane w paczki, nigdy nie oglądane, dla mamy są zawsze czymś nietykalnym. Cała wartościowa część biblioteki jest już od dawna w Instytucie Geograficznym, w pamiątkowym pokoju ojca, gdzie jest też ubogie urządzenie jego gabinetu. Co się dzieje z tym w tej chwili, oczywiście nie wiadomo!?133 Niestety, książki i meble Wacława Nałkowskiego, a także jego portret namalowany przez Leona Kaufmana, przekazane przez Annę Nałkowską do Zakładu Geograficznego Uniwersytetu Warszawskiego, który mieścił się na trzecim piętrze w Pałacu Staszica przy ul. Nowy Świat 72, spłonęły w czasie wojny.134
Po śmierci męża Anna Nałkowska nie tylko obdarowała dziełami jego biblioteki instytucje i stowarzyszenia naukowe. Przepisywała także notatki do nieukończonych pism Wacława Nałkowskiego. W 1938 r. powierzyła spuściznę po nim Henrykowi Lukrecowi135, ale przed wybuchem wojny zdążył on wydać tylko część tych notatek do krytycznej rozprawy o “Legendzie Młodej Polski” Stanisława Brzozowskiego.136 Większość rękopisów spłonęła w czasie Powstania Warszawskiego.137
W pierwszych latach po śmierci Wacława Nałkowskiego ukazało się kilka jego dzieł: “Terytorium Polski historycznej jako indywidualność geograficzna” (1912) oraz, uzupełnione przez Ludomira Sawickiego, dwa wydania “Geografii fizycznej” (1919, 1922), dwa wydania “Zarysu metodyki geografii” z przedmową Anny Nałkowskiej (1920, 1925), “La Pologne – entité géographique” w tłumaczeniu T. Waryńskiego (1921) oraz kilkanaście artykułów rozproszonych w różnych czasopismach. Powstał też Komitet Wydawniczy dzieł W. Nałkowskiego przy Polskim Towarzystwie Krajowznawczym, którego staraniem ukazał się pierwszy i jedyny tom “Dzieł” pt. “Materiały do geografii ziem dawnej Polski” (1913 -1914).138
W 1951 r. wyszły “Pisma społeczne” Wacława Nałkowskiego. Z powodów cenzury książka długo nie mogła się ukazać, jej wydanie poprzedziły żmudne starania Zofii Nałkowskiej, która napisała o tych “Pismach” w “Dziennikach?: “Już także nie pasują. Gorycz i żal.”139Stefan Żółkiewski opatrzył “Pisma” ” “druzgocącym politycznie wstępem – z pewnością w najlepszych intencjach, żeby po takim ideologicznym ubezpieczeniu książka mogła się ukazać.”140 Rok później wydano drukiem “Wybór pism” Wacława Nałkowskiego opracowany przez Stefana Kałuskiego.
Kilkakrotnie uroczyście obchodzono kolejne rocznice urodzin i śmierci uczonego. W 1926 r., w 15. rocznicę śmierci, staraniem Polskiego Towarzystwa Geograficznego odsłonięto na grobie Nałkowskiego pomnik dłuta jego córki Hanny.
W styczniu 1936 r. na zebraniu Polskiego Towarzystwa Geograficznego, poświęconemu uczczeniu pamięci pioniera polskiej geografii, prof. Stanisław Lencewicz wygłosił przemówienie, przedrukowane potem w “Przeglądzie Geograficznym?141 pt. “Wspomnienie o Wacławie Nałkowskim w dwudziestą piątą rocznicę śmierci”. We “Wspomnieniu” Lencewicz zestawił bibliografię prac i artykułów Wacława Nałkowskiego – 129 pozycji – nie wyczerpującą jednak całej jego spuścizny piśmienniczej. Pominięte zostały polemiki, recenzje i artykuły publicystyczne, które nie wiązały się z geografią.
W 1952 r. w 100. rocznicę urodzin Nałkowskiego w Instytucie Geograficznym Uniwersytetu Warszawskiego zorganizowano wieczór jego pamięci.
W 1961 r. w 50. rocznicę śmierci geografa odbyła się uroczysta sesja naukowa zorganizowana przez Komitet Geograficzny PAN, Polskie Towarzystwo Geograficzne oraz Instytut Geografii Uniwersytetu Warszawskiego. Jedno z audytoriów Instytutu Geografii Uniwersytetu Warszawskiego zostało wtedy nazwane imieniem Wacława Nałkowskiego. Stanęło przed nim popiersie geografa wykonane przez Hannę Nałkowską. Pokłosiem sesji była praca zbiorowa pod redakcją Bolesława Olszewicza zatytułowana “Wacław Nałkowski. W pięćdziesiątą rocznicę zgonu”, zawierająca m. in. “Materiały do biografii i bibliografii Wacława Nałkowskiego”. Ta opracowana przez prof. Józefa Babicza bibliografia dzieł Nałkowskiego obejmuje 457 pozycji, w tym 38 publikacji pośmiertnych.142 Jest to spuścizna podwójna: uczonego i pisarza społecznego.
“Życie wznowione” kończy Nałkowska zdaniem: “W lodach Dalekiej Północy, na półwyspie Nowej Ziemi, płynie rzeka, która nosi imię Wacława Nałkowskiego”, dowód uznania dla wielkości wybitnego uczonego.143
W niniejszej biografii Wacława Nałkowskiego zostały wymienione i pobieżnie omówione jedynie niektóre, najważniejsze dzieła uczonego. Nie sposób bowiem, w ramach krótkiego artykułu, dokonać przeglądu całokształtu tej ogromnej twórczości. Kilka lat temu dorobek Nałkowskiego w dziedzinie geografii podsumował prof. Dobiesław Jędrzejczyk w pracy zatytułowanej “Myśl geograficzna Wacława Nałkowskiego”.144
Zasługi uczonego na polu geografii
Stanisław Lencewicz:
“Nałkowski był z takich, co raz na sto lat się rodzą. Stanowi on całą epokę w naszej geografii; bo jeżeli od Pola będziemy wywodzić nowoczesną geografię Polski, to trzeba sobie uświadomić, że Nałkowski wprowadził do nas nowoczesną geografię, w jej całości, a dotąd nie było nikogo, kto by objął dziedzictwo jego szerokich horyzontów. Nikt po Śniadeckim i Nałkowskim nie napisał geografii fizycznej, nikt po nim nie odważył się napisać geografii regionalnej (jeżeli nie mówić o podręcznikach szkolnych). Zasklepiliśmy się w badaniach własnego kraju, ale i tutaj panuje do dziś puścizna Nałkowskiego, w postaci podziałów na regiony. Tyle zdziałał jeden człowiek, bez katedry, bez laboratoriów, bez subsydiów rządowych i… bez pieniędzy. A co by mógł był zdziałać w lepszych warunkach?”145
Zofia Nałkowska:
“Nałkowski był reformatorem geografii jako nauki, zarówno jak sposobu jej nauczania. W artykułach polemicznych zwalczał “kucie” pamięciowe, wyliczanie nazw gór, rzek i miast, żądał ujawniania w zjawiskach geograficznych ich przyczynowych związków. Wskazania te zawarł w książce : ‘Zarys metodyki geografii’, a zasadę ‘rozumowości’ przeprowadzał w swych dziełach, jak ‘Geografia rozumowa’, ‘Geografia poglądowa’, ‘Geografia fizyczna’. Opracował też na nowo według tej metody geografię Polski, ogłaszając ją pod dziwnymi dziś, a spowodowanymi przez wzgląd na cenzurę tytułami, jak: ‘Obraz geograficzny Polski historycznej’ albo ‘Geograficzny rzut oka na dawna Polskę’. Poza tym pisał o zasługach dla geografii polskich uczonych, jak Michał Hube, Hugo Kołłątaj i Jan Śniadecki. Przez wiele lat prowadził kronikę geograficzną w miesięczniku ‘Wisła’, współpracował w ‘Wielkiej Encyklopedii Powszechnej’ i w ‘Słowniku Geograficznym’, wiele artykułów naukowych i polemicznych zamieszczał w czasopismach. W pracach swych dość wcześnie od zagadnień przyrody przeszedł do sprawy człowieka. Niesprawiedliwość społeczna, ucisk polityczny, straszny los ludów kolonialnych, budziły w nim oburzenie. ‘Nawet publikacje naukowe nie były wolne od dygresji na tematy radykalno – społeczne’ – pisał po jego śmierci geograf Stanisław Lencewicz. Toteż i w swoich wykładach ojciec nie przestawał być, jak mówiło się wtedy ‘człowiekiem przekonań’. Krążył o nim pomiędzy studentami żart. – Nałkowski wykłada: ‘…ziemia jest bryłą kulistą, spłaszczoną u biegunów, co dzieje się z wyraźną krzywdą klasy pracującej.146
Stanisław Leszczycki:
“Nałkowski wywarł ogromny wpływ na rozwój geografii w Polsce. Jego działalność, obok działalności Eugeniusza Romera, stanowi zasadnicze ogniwo pomiędzy geografią europejską pod koniec XIX w. a geografią polską, rozbudowaną dopiero po uzyskaniu wolności w okresie międzywojennym. Bez prac Nałkowskiego powstałaby luka, która by oddzieliła w czasie geografię polską XX w. od geografii europejskiej. Dzięki niemu i pod wpływem jego prac ta luka nie powstała, a geografia polska rozwijała się zgodnie z prądami aktualnie istniejącymi w Europie i dorównywała geografii w innych państwach. Dlatego też po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. można było szybko rozbudować geografię polską do poziomu panującego wówczas w Europie.”147
Bolesław Olszewicz:
“Jaka więc rola przypadła Nałkowskiemu w dziejach geografii polskiej” Po pierwsze, był bez wątpienia wybitnym metodologiem. Aczkolwiek miał w Polsce poprzedników, żaden nie zajmował się tak poważnie, jak on, metodą geografii. Walczył o samodzielność tej nauki, o jej pozycję wśród innych nauk. Po drugie, był niepospolitym syntetykiem. A cóż może być ważniejsze w geografii jak synteza” Dążył Nałkowski, jak nikt przed nim w Polsce, do powiązania przyczynowo wszelkich zjawisk zachodzących na ziemi, zjawisk przyrodniczych i ludzkich i do znalezienia zachodzących między nimi współzależności. Po trzecie, był pierwszym nowoczesnym autorem polskim, który oryginalnie, samodzielnie opracował geografię regionalną świata. Po czwarte, był przez długie lata informatorem społeczeństwa polskiego o postępach geografii, zarówno w sensie teoretycznym, jak i w dziedzinie odkryć geograficznych. Po piąte, był propagatorem i nieprzeciętnym popularyzatorem geografii. Zwalczał pokutujace u nas wtedy przekonanie, że geografia jest nauką elementarną, suchą, mało ciekawą. Potrafił nią zainteresować i w niej innych rozmiłować. Wreszcie był reformatorem naszej geografii szkolnej.” 148
Tomasz Burek:
“Nałkowski stworzył pierwszy pełny system nauk geograficznych w piśmiennictwie polskim. Całokształt jego prac geograficznych obejmuje: metodologię geografii, historię geografii, dydaktykę geografii oraz geografię powszechną (ogólną i szczegółową). Sięgając, z jednej strony, do kategorii geografii fizycznej i geologii, z drugiej – włączał programowo czynnik ludzki w obręb geograficznych badań. Był przede wszystkim antropogeografem, badał bowiem i wyjaśniał współzależność między kształtowaniem się typów psychospołecznych a charakterem naturalnego otoczenia. Tak np. w swojej syntezie geografii Polski (zwłaszcza w opublikowanej pośmiertnie pracy ‘Terytorium Polski historycznej jako indywidualność geograficzna’) z przyrodniczych właściwości ziem polskich jako krainy przejściowej, leżącej w bramie między Zachodem a Wschodem, wyprowadzał charakterystykę psychospołecznego typu mieszkańca tych ziem; poprzez geografię wyjaśniał jego zasadniczy gest wobec świata i rekonstruował jego humanistyczną antropologię. W ogólności uważał geografię za naukę syntetyczną, powołaną do integrowania, na gruncie ewolucjonizmu, wielu specjalnych nauk, od geologii i astronomii aż po antropogeografię i psychosocjologię; w nauce o człowieku widział najwyższe piętro nauki o ziemi. Sądził, że zbieranie materiałów naukowych i praca ‘w terenie’ należy do innych, specjalnych nauk, opartych w swej technice na ścisłym, lecz cząstkowym empiryzmie, geografia zaś winna z tak zebranych cegiełek budować gmach syntezy; gmach uniwersalnej teorii wyjaśniającej i obejmującej swym zasięgiem całość zjawisk ziemskich. Stąd też ‘geografię Nałkowskiego czytało się jak epos wielkiego pobojowiska, jak naukowy, pełen dynamiki romans’ – wspominał po latach Cezary Jellenta.”149
Dobiesław Jędrzejczyk:
“Twórczość Wacława Nałkowskiego należy bez wątpienia do największych osiągnieć nauki polskiej przełomu XIX i XX wieku. Przypada na okres, kiedy tworzyły się zręby nowoczesnej nauki, tworzonej według zupełnie nowych wzorów, których dostarczała filozofia pozytywistyczna. W jej świetle nauka stawała się nie tylko ważnym składnikiem cywilizacji ludzkiej, lecz również narzędziem, które tę cywilizację kształtowało.Dorobek Nałkowskiego na polu geografii jest nie tylko ważny i znaczący z punktu widzenia tej właśnie dyscypliny naukowej, lecz także nauki jako pewnego systemu wiedzy o otaczającym człowieka świecie. Warszawski geograf traktował bowiem geografię jako naukę, która wychodząc od empirycznych badań związków człowieka z otaczającą go przyrodą, dochodzi do ogólnej, syntetycznej wiedzy w tej właśnie dziedzinie poznania ludzkiego. […] Tym podejściem do geografii, jej pola badawczego i przestrzeni poznawczej, Wacław Nałkowski wywarł ogromny wpływ na rozwój geografii polskiej, zwłaszcza jej nowoczesnego kształtu. Jego działalność, obok działalności Eugeniusza Romera, stanowi zasadnicze ogniwo pomiędzy geografią europejską a geografią polską, ukształtowaną jako odrębna dyscyplina naukowa dopiero w okresie międzywojennym. Bez prac Nałkowskiego wytworzyłaby się luka, która oddzieliłaby w czasie geografię polską XX wieku od geografii europejskiej. Dzięki niemu i pod wpływem jego prac luka ta nie powstała, a geografia polska rozwijała się zgodnie z prądami aktualnie istniejącymi w innych państwach. W wielu dziedzinach nie tylko im dorównywała, lecz tworzyła nowe teorie i koncepcje, które na trwałe weszły do światowej myśli geograficznej.” 150
Przypisy:
- Słowa te zanotowała córka Wacława Nałkowskiego, Zofia, na ostatniej stronie swojej książki “Mój ojciec” (1953). Materiały do książki o ojcu, którą zamierzała zatytułować “Życie wznowione” pisarka zbierała już od 1936 r., pracowała nad nią od 1938 r., w czasie okupacji i po wojnie. W “Dziennikach” pisała: “Może to być piękna książka, jeżeli jej jakoś nie zepsuję, jeżeli oświeci mię w porę jasnowidzenie. Bo jest trudna – i żaden typ życiorysu nie może mi być wzorem. Natura tematu, natura materiału – wymaga jakiegoś własnego ujęcia, które narzuciło mi się od razu, a jest ryzykowne. Temat – to jest ten człowiek i jego rodzina, i jego życie później – już publiczne, już jawne (jeszcze trudniejsze). A dla mnie, jako temat, pociągający bardziej jest sposób poznawania, wznawiania tego życia, wydzieranie go po kawałku z tego nieistnienia, w jakie popadło.” Książki nie zdążyła jednak ukończyć. Kilka rozdziałów wydrukowała w czasopismach (?Odrodzenie”, 1947 nr 47; “Kuźnica”, 1948 nr 20; 1949 nr 45; “Twórczość”, 1950 nr 10, 11, “Myśl Współczesna”, 1951 nr 5; “Życie Literackie”, 1952 nr 22). Po śmierci Zofii Nałkowskiej opublikowano gotowe części powieści w “Pismach wybranych” (wyd. 1, 1954; wyd. 2, 1956 r.) Książeczka “Mój ojciec” stała się podstawą do napisania niniejszego artykułu. Z. Nałkowska, 1939 – 1944, oprac., wstęp i komentarz H. Kircher, Warszawa 1996, s. 408 – 409; idem, Dzienniki 1945 – 1954, cz. 1, oprac., wstęp i komentarz H. Kirchner, Warszawa 2000, s. 526; idem, Dzienniki 1945 – 1954, cz. 2, s. 457 – 458.
- Nowodwór jest położony na Wysoczyźnie Żelechowskiej, obecnie w powiecie ryckim, w północnej części województwa lubelskiego. Dom, w którym urodził się Nałkowski nie zachował się, w tym miejscu stoi teraz pomnik poświęcony pamięci geografa, autorstwa Tadeusza Leśki. W 2005 r. miejscowa szkoła – Zespół Szkół Ogólnokształcących – otrzymała imię Wacława Nałkowskiego.
- W. Nałkowski, Listy do narzeczonej i żony 1879 – 1894, do druku przygotowała B. Koc, Warszawa 1985, s. 17.
- Z. Nałkowska, Mój ojciec, Warszawa 1953, s. 9.
- W maju 1937 r. Zofia Nałkowska wybrała się na lubelszczyznę, aby zobaczyć miejsce, gdzie stał ostatni dom jej dziadków i opisała tę podróż w “Dziennikach i w książce “Mój ojciec”. Z. Nałkowska, Dzienniki 1930 – 1939, cz. 2, oprac., wstęp i komentarz H. Kirchner, Warszawa 1988, s. 217 – 225; idem, Mój ojciec, s. 13 – 17.
- Z. Nałkowska, Mój ojciec, s. 9 – 10.
- Ojciec Celiny, czyli dziadek Wacława Nałkowskiego, Ludwik, syn Antoniego, wojskiego Bigdowskiego i Bibianny Stępczyńskiej był szlachcicem. Rodzina Rudnickich uzyskała szlachectwo w 1845 r. Ludwik ożenił się w 1821 r., w wieku 24 lat, z 16 – letnią wówczas Adelaydą Strzyżewską, córką Rafała i Konstancji z Kurulskich. Owdowiał młodo. Miał jedyną siostrę, Julię, która wyszła za mąż za Konstantego Waligórskiego. Córka Waligórskich, Teodora, poślubiła Pawła Scipio del Campo ze spolonizowanej rodziny włoskiej. Byli właścicielami majątku Przewłoka koło Parczewa. Z ich dziećmi: Edmundem (Dziuńkiem) i Julią był bardzo zaprzyjaźniony Wacław Nałkowski, często jeździł do Przewłoki, korespondował z ciocią Teodorą oraz z ciocią Heleną Rudnicką (niezamężną siostrą jego matki), która mieszkała w Przewłoce. Podpisywał też później swoje artykuły pseudoniemem “Przewłocki”. Z. Nałkowska, Dzienniki 1930 – 1939, cz. 1, oprac., wstęp i komentarz H. Kirchner, Warszawa 1988, s. 108 – 109.
- Dzieci Ludwika i Adelaydy Rudnickich: Celina (1829 – 1871), Helena, Stanisław Kostka (183 – 1904), Konstancja (1833 – 1852), Adela (ur. ok. 1840), poślubiona za Antoniego Rzeszotarskiego.
- W. Nałkowski, Listy do narzeczonej i żony 1879 – 1894, s. 17.
- Pułkownik Piotr Strzyżewski (1777 – 1854), był najstarszym z trojga dzieci Jacka i Wiktorii z Katerlów herbu Prus. Absolwent Szkoły Rycerskiej, uczestnik powstania kościuszkowskiego i kampanii napoleońskiej, fligiel – adiutant króla saskiego i księcia warszawskiego Fryderyka Augusta. Po okresie burzliwej młodości został ziemianinem, właścicielem wsi Jabłoń w Lubelskiem. Wieś tę wniosła Strzyżewskiemu w 1811 r. w posagu żona, dobrze urodzona, Emma z Potockich herbu Leliwa, córka Seweryna Potockiego i Anny z Sapiechów. Rywalem Strzyżewskiego do ręki Emmy był Jan Leon Hipolit Kozietulski, bohater spod Samosierry.
Piotr Strzyżewski, “ukośny” prapradziadek Zofii Nałkowskiej, na łożu śmierci dał małemu Wacławowi Nałkowskiemu “złoty kubek wysadzany monetami”.
Siostra Strzyżewskiego, Katarzyna, wyszła za mąż za Antoniego Brykczyńskiego, ziemianina, dziedzica majątku Ossy. Mieli syna Stanisława, ożenionego z Wandą z hr. Zamoyskich, późniejszą matką chrzestną Wacława Nałkowskiego. (Z metryki chrztu Wacława Piotra Ludwika Nałkowskiego wynika, że był ochrzczony w 1865 r., w wieku 14 lat.) Dwaj synowie Stanisława i Wandy Brykczyńskich zapisali się w historii: Antoni (1843 – 1913), kanonik, autor “Listów z Włoch o sztuce kościelnej” oraz Stefan, brali udział w powstaniu 1863 r.; Stefan został zesłany na Sybir, gdzie pisał pamiętniki. Młodszy brat Piotra Strzyżewskiego, Rafał, ożeniony z Konstancją Kurulską, był ojcem Adelaydy, babki Wacława Nałkowskiego. Z. Nałkowska, Dzienniki 1930 – 1939, cz. 1, s. 108 – 109; idem, Dzienniki 1939 – 1944, s. 402, 552 – 556. - W. Nałkowski, Listy do narzeczonej i żony 1879 – 1894, s. 18.
- Zuzanna Nałkowska wcześnie została wdową i wyszła ponownie za mąż za Jana Hryniewicza (1876 – 1840) herbu Przyjaciel, uczestnika kampanii napoleońskiej 1812 r., potem kapitana oboźnego 1. dywizji piechoty w 1831 r. Ojczym wychowywał Michała Nałkowskiego pod własnym nazwiskiem. Rodzina zamieszkała w Siestrzewitowie w guberni lubelskiej. Tam też mieszkała po śmierci Hryniewicza powtórnie owdowiała Zuzanna, która “z aferzystki stała się pod koniec najtkliwszą opiekunką, aniołem dobroci, ukrzywdzoną przez tych, których obsypała dobrodziejstwami.” – jak scharakteryzowała swoją prababkę Zofia Nałkowska. Z. Nałkowska, Dzienniki 1930 – 1939, cz. 1, s. 107 – 108; idem, Dzienniki 1939 – 1944, s. 402.
- Idem, Dzienniki 1939 – 1944, s. 454.
- Idem, Dzienniki 1930 – 1939, cz. 1, s. 108.
- Z. Nałkowska, Mój ojciec, s. 18 – 19.
- Ibidem.
- Z. Nałkowska, Mój ojciec, s. 20. Było to wówczas rosyjskie Gimnazjum Męskie. Mieściło się w budynku projektu J. Ankiewicza przy ul. Narutowicza 12 w Lublinie. Obecnie szkoła nosi imę Stanisława Staszica i znajduje się przy ul. Al. Racławickie. Oprócz Nałkowskiego, wybitnymi absolwentami gimnazjum byli m. in.: Bolesław Dąbrowolski – lekarz, Józef Villaume (1851 – 1921) – lekarz i społecznik, Władysław Gosiewski (1844 – 1911) – matematyk, fizyk i filozof zmarły w Wołominie, Aleksander Świętochowski (1849 – 1938) – filozof, pisarz, publicysta, krytyk literacki i historyk, Jan Władysław Dawid, Stanisław Brzozowski, Michał Arct (1840 – 1916) – księgarz, Stefan Brykczyński (1847 – 1934) – wspomniany już w rozdziale “Rodzina”, technolog, działacz oświatowy, powstaniec i Sybirak oraz Bolesław Prus.
- Z. Nałkowska, Mój ojciec, s. 28.
- W 1864 r. szkołą kierował Józef Żuchowski, a już od 1866 r. kolejno Rosjanie: Adrian Kopyłow, Aleksiej Chudzynskij (w latach 1868 – 1873), a po nim Nikołaj Siengalewicz.
“Chodziło o wychowanie i wykształcenie człowieka o takim typie kwalifikacji umysłowych, który posiadając wiedzę konieczną do pełnienia swych funkcji zawodowych, nie stwarzałby poprzez nieodpowiedzialny nawyk swobodnego myślenia kłopotów politycznych. Człowiek ten winien mieć gruntownie wszczepiony szacunek i lęk wobec władzy i – to zaś było w środowisku polskim celem szczególnie ważnym – czuć się w pełni zintegrowany politycznie, kulturalnie, obyczajowo z narodem rosyjskim i państwem carów.” B. Cywiński, Rodowody niepokornych, Warszawa 1985, s. 22. - Z. Nałkowska, Mój ojciec, s. 22 – 23.
- Ibidem, s. 21.
- “Studia i Materiały z Dziejów Nauki Polskiej” ” – Seria C, z. 6, 1963, s. 103 – 111.
- Karol Ritter (1779 – 1859) – geograf niemiecki, profesor uniwersytetu w Berlinie, członek Królewskiej Akademii Nauk w Berlinie, zwolennik antropocentryzmu w badaniach geograficznych, współtwórca geografii regionalnej.
- (24) Aleksander Szumowski (1825 – 1891) – autor wielu prac pedagogicznych i naukowych, wydawca “Przeglądu Pedagogicznego”.
- (25) Victor Cousin (1792 – 1867) – twórca znanego sformułowania deterministycznego: “Przedstaw mi mapę kraju, jego postać, klimat, wody, wiatry, całą jego geografię fizyczną; podaj mi jego płody naturalne, jego florę, zoologię, a obowiązuję się powiedzieć ci a priori, jakim jest człowiek tego kraju, jaką rolę ten kraj odegra w historii, nie przypadkowo, lecz koniecznie, nie tylko w tej epoce, lecz we wszystkich, na koniec ideę, do której reprezentowania powołany”.
- J. Babicz, Młodzieńcza rozprawa Wacława Nałkowskiego. “Studia i Materiały z Dziejów Nauki Polskiej” ” – Seria C, z. 6, 1963, s. 102.
- J. Babicz, Materiały do biografii i bibliografii Wacława Nałkowskiego. W: Wacław Nałkowski. W pięćdziesiątą rocznicę zgonu (1911 – 1961), pod red. B. Olszewicza, Warszawa 1962, s. 84.
- Z. Nałkowska, Dzienniki 1939 – 1944, s. 396.
- Z. Nałkowska, Życie wznowione. W: Z. Nałkowska, Pisma wybrane, wyboru dokonał i przedmową opatrzył W. Mach, wyd. 2, Warszawa 1956, s. 735.
- List z 16 maja 1881 r. W. Nałkowski, Listy do narzeczonej i żony 1879 – 1894, s. 24.
- Z. Nałkowska, Mój ojciec, s. 25.
- J. Babicz, Materiały do biografii i bibliografii Wacława Nałkowskiego, s. 84.
- W. Nałkowski, Listy do narzeczonej i żony 1879 – 1894, s. 24.
- W. Nałkowski, Wspomnienia krakowskiego studenta. W: W. Nałkowski, Jednostka i ogół. Szkice i krytyki psycho – społeczne, Kraków 1904, s. 394 – 395.
- Katedra geografii na Uniwersytecie Jagiellońskim została reaktywowana w 1877 r.
- Zob. J. Babicz, Materiały do biografii i bibliografii Wacława Nałkowskiego, s. 95.
- Adolf Dygasiński (1839 – 1902) – pisarz, pedagog, księgarz. Wydawał w Krakowie dzieła Darwina, dramaty Aleksandra Świętochowskiego, “Bibliotekę Umiejetności Przyrodniczych”.
- S. Lencewicz, Wspomnienie o Wacławie Nałkowskim w dwudziestą piątą rocznicę śmierci, Warszawa 1936, s. 4.
- H. Kirchner, Wacław Nałkowski – patron niepokornych, “Kronika Warszawy”, 1983 nr 1, s. 55.
- Anna Šafranek urodziła się 29 lipca 1862 r. Była średnią z trzech córek Jana Šafranka, Słowaka i Antoniny Frankówny, córki Francuza i Morawianki. Jan Šafranek pracował jako urzędnik kolejowy. W Krakowie rodzice Anny mieli domek na ul. Jagiellońskiej i ogród nad rzeczką Rudawką na Zwierzyńcu, a poza tym parę zagonów pola na stoku pod Kopcem Kościuszki. Na tym Zwierzyńcu Anna ukończyła szkołę klasztorną, a następnie seminarium nauczycielskie. W 1885/1886 r. studiowała geografię na uniwersytecie w Lipsku. Po zamieszkaniu w Warszawie uczyła w prywatnych szkołach średnich i na tajnych kursach, pomagała mężowi w pracy naukowej. Opracowała kilka podręczników szkolnych, napisała wiele artykułów z dziedziny geografii (bibliografia jej prac liczy 50 pozycji). W 1924 r. brała udział w Kongresie Geograficznym w Pradze. Była członkiem korespondentem The Society of Women Geographers w Waszyngtonie. W 1935 r. otrzymała Srebrny Wawrzyn Polskiej Akademii Literatury. Zmarła 6 czerwca 1942 r., w domu przy ul. Madalińskiego, gdzie mieszkała z Zofią i Hanną podczas okupacji. Do jej trumny Zofia włożyła podobiznę męża w owalnej ramce, którą Anna przyciskała do serca martwą dłonią. Została pochowana na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. “W jej oczach świat był jednością, a energia promieniujących gwiazd nie rozpraszała się w próżni, tylko zasilała mgławice i wyłamywała z nich nowe gwiazdy. – pisała Zofia – Wierzyła, że świat nie ma początku ani końca, wierzyła, że ludzkość wywodzi się z tworów niższych i oparta o prawa, jednoczące ją ze światem pozaczłowieczym, zdąża do czysto ludzkiej, przez siebie zamierzonej sprawiedliwości.” Z. Nałkowska, Dzienniki 1899 – 1905, oprac., wstęp i komentarz H. Kirchner, Warszawa 1975, s. 61 – 62; idem, Mój ojciec, s. 30 – 31; J. Babicz, Prace Anny Nałkowskiej. W: Wacław Nałkowski. W pięćdziesiątą rocznicę zgonu (1911 – 1961), pod red. B. Olszewicza, Warszwa 1962, s. 149 – 152;
- Hugo Wróblewski (1851 – 1915) – poeta, dziennikarz, wydawał “Gazetę Radomską” (od 1887 r.), potem “Gazetę Kielecką”, a po wybuchu I wojny światowej – pismo niepodległościowe “Ojczyzna”. Walczył w Legionach, zginął pod Opatowem. Ożenił się ze starszą siostrą Anny Šafrankówny – Janiną. Z. Nałkowska, Dzienniki 1899 – 1905, s. 54.
- Z. Nałkowska, Mój ojciec, s. 29.
- Fragmenty listów z 15 VII 1880 r. oraz z 3 V 1881 r. W. Nałkowski, Listy do narzeczonej i żony 1879 – 1894, s. 8, 20.
- K. Beylin, Domy kobiet. W: Wspomnienia o Zofii Nałkowskiej, Warszawa 1965, s. 39; H. M. Dąbrowolska, Spojrzenie wstecz, ibidem, s. 105; Z. Nałkowska, Mój ojciec, s. 30 – 31.
- W. Nałkowski, Listy do narzeczonej i żony 1879 – 1894, s. 7.
- Trzy córki Antoniny i Jana Šafranków: Janina, później Wróblewska, Anna, żona Wacława Nałkowskiego i Teresa, po mężu Majewska. Z. Nałkowska, Mój ojciec, s. 28; idem, Dzienniki 1899 – 1905, s. 61.
- J. Babicz, Materiały do biografii i bibliografii Wacława Nałkowskiego, s. 85.
- Prywatna szkoła Anieli Hoene – Przesmyckiej została założona w 1886 r., mieściła się przy ul. Mazowieckiej 4. Uczyli tam m. in.: Józefa Sawicka ps. “Ostoja” (1859 – 1920) – wielbicielka twórczości Juliusza Słowackiego, wykładała literaturę polską, Konstanty Laszczka, Władysław Rzepko, Gabriel Tołwiński – astronom i profesor Konserwatorium Warszawskiego, Bonifacy Dziadulewicz (1844 – 1901) – zapalony meloman, który uczył historii. Na pensji tej uczyła się Z. Nałkowska. Z. Nałkowska, Dzienniki 1899 – 1905, s. 5, 32, 36, 49, 163 – 164.
- Z. Nałkowska, Mój ojciec, s. 36, 43; idem, Życie wznowione, s. 749.
- Była to tajna wyższa szkoła żeńska, działająca w Warszawie w latach 1885 – 1906 (nigdy nie została zdekonspirowana). Organizatorką i kierowniczką Uniwersytetu Latającego była Jadwiga Szczawińska Dawidowa. Studenci spotykali się w mieszkaniach prywatnych, dla bezpieczeństwa zmieniając lokale z wykładu na wykład. Wykłady, które obejmowały nauki społeczne, filologiczno-historyczne, matematyczno – przyrodnicze oraz pedagogikę prowadzili wybitni intelektualiści warszawscy, m. in. J. W. Dawid (prowadził zajęcia z filozofii i logiki, które odbywały się w jego mieszkaniu na ul. Złotej), I. Radliński (uczył historii języka francuskiego), C. Jellenta (historii sztuki), L. Krzywicki, B. Chlebowski, P. Chmielowski, W. Smoleński, T. Korzon, Z. Heryng, A. Mahrburg (wydawca “Poradnika dla samouków?), J. Nusbaum, S. Karpowicz, A. Świętochowski. Uniwersytet wykształcił wiele kobiet zasłużonych później na polu oświaty, nauki i kultury polskiej, a nawet polityki. Absolwentkami były m. in. S. Sempołowska, J. Dziubińska, A. Szycówna (1869 – 1921) – psycholog i pedagog, M. Skłodowska (1867 – 1934) – fizyk i chemik, współtwórczyni nauki o promieniotwórczości, laureatka Nagody Nobla (1903, 1911), J. Smosarska. Na wykłady uczęszczała także Z. Nałkowska.
- Jan Władysław Dawid (1859 – 1914) – pedagog, psycholog, publicysta, działacz społeczny. Pionier psychologii rozwojowej i pedagogiki eksperymentalnej w Polsce. Autor jednego z najwybitniejszych polskich dzieł psychologicznych “Inteligencja, wola i zdolność do pracy” (1911). W latach 1890 – 1898 był redaktorem “Przeglądu Pedagogicznego”, pierwszego czasopisma pedagogicznego w zaborze rosyjskim. Po zamknięciu “Głosu” przez władze zaborcze wydawał “Przegląd Społeczny” (1906 – 1907) i “Społeczeństwo” (1907 – 1910). Jego żona, Jadwiga ze Szczawińskich, pseudonim “Wojciech Kłos” (1865 – 1910) – nauczycielka i działaczka oświatowa, założyła wraz z mężem Uniwersytet Latający oraz Czytelnię Dzieł Naukowych (późniejszą Bibliotekę Publiczną m. st. Warszawy). Była autorką licznych artykułów w czasopismach pedagogicznych i społecznych oraz książki pt. “Historia pożytecznego człowieka” (1901). Po pogrzebie Dawida, Z. Nałkowska wracała jeszcze raz wspomnieniami do osób z tego środowiska: “Zobaczyłam tam cały szereg ludzi, którzy mi przypomnieli moje zaledwie wyjście z dzieciństwa, dawne wykłady Dawida i zebrania w redakcji ‘Głosu’. Powojczyk, Melcer, Szycówna, Marylucha [Maryla Hildebrand], która później wyszła za filozofa W. M. Kozłowskiego, Świeprawska, też od dawna już zamężna. Makowski, Moszczeńska. Z późniejszych czasów Korczak, Lukrec, Muszkowski. Był też Krzywicki i Jellenta, obaj z siwymi już włosami.” Z. Nałkowska, Dzienniki 1909 – 1917, oprac., wstęp i komentarz H. Kirchner, s. 304.
- ?Głos” ” – pismo społeczno – polityczne, organ radykalnej, lewicującej inteligencji, wydawane przez J. W. Dawida od 1900 r. Obok lewicowych publicystów drukowali w nim znani pisarze: S. Żeromski, Wł. S. Reymont, W. Sieroszewski, L. Staff. Na łamach “Głosu” toczyły się słynne kampanie: antysienkiewiczowska, w której udział wzięli S. Brzozowski i W. Nałkowski oraz przeciw estetyzmowi Zenona Przesmyckiego, m. in. w studium pt. “Miriam – zagadnienie kultury” Brzozowskiego (?Głos”, 1904 nr 45 – 52). “Głos” wydawał także zeszyty “Encyklopedii nauk społecznych”, do której hasła opracowywał Wacław Nałkowski. Na początku 1906 r. pismo zostało zlikwidowane przez władze carskie, wydawcom wytoczono proces.
- Z. Nałkowska, W domu Dawidów. W: Z. Nałkowska, Widzenie bliskie i dalekie, Warszawa 1957, s. 270.
- Janusz Korczak (1878-1942) – pisarz, lekarz, pedagog. Przez całe życie łączył pracę lekarza, wychowawcy w domach dziecka i teoretyka wychowania z twórczością literacką. Zginął o obozie w Treblince wraz ze swoimi wychowankami z Domu Sierot dla dzieci żydowskich na ul. Krochmalnej 39 w Warszawie. Korczak uważał Wacława Nałkowskiego za swojego patrona ideowego. Z. Nałkowska, Dzienniki 1909 – 1917, s. 156 – 158.
- Maria Komornicka (1876 – 1949) – ps. “Piotr Odmieniec Włast”, poetka, tłumaczka, krytyk literacki. W 1895 r., jako 18-letnia osoba, zamieszkała z Nałkowskimi przez pewien czas w ich mieszkaniu na Nowogrodzkiej. Wtedy właśnie powstała książka “Forpoczty”. Z. Nałkowska, Dzienniki 1899 – 1905, s. 95 – 96.
- Cezary Jellenta (1861 – 1935) – krytyk literacki i artystyczny, pisarz i adwokat. Redaktor pism literackich i teatralno – muzycznych, m. in. redaktor naczelny (w latach 1903 – 1905) pisma literacko – artystycznego “Ateneum”. Popularyzator kultury polskiej. Jeden z głównych krytyków literackich Młodej Polski. Pisał wiersze, nowele, powieści, studia o J. Słowackim i C. K. Norwidzie. W 1912 r. ukazał się “Grający szczyt” – studium krytyczne o literaturze Młodej Polski.
- Stefania Sempołowska (1870-1944) – nauczycielka, wybitna działaczka społeczna i oświatowa, publicystka, autorka książek dla młodzieży, redaktorka pism dziecięcych. Studiowała na Uniwersytecie Latającym, pomagała Jadwidze Dawidowej. Jako uczennica Wacława Nałkowskiego, sama najchętniej uczyła geografii. Była jedną z czołowych postaci tajnej działalności oświatowej w Królestwie Polskim. Z. Nałkowska, Dzienniki 1918 – 1929, oprac., wstęp i komentarz H. Kirchner, Warszawa 1980, s. 210 – 213.
- Ludwik Stanisław Liciński (1874 – 1908) – poeta, prozaik, etnograf, uczestnik rewolucji 1905 r. Zmarł chory na gruźlicę. W. Nałkowski zajął się umieszczeniem go w szpitalu Dzieciątka Jezus, potem w sanatorium w Otwocku, a Z. Nałkowska z mężem zorganizowała zbiórkę pieniędzy na jego leczenie. Był prototypem Maksa, bohatera powieści “Narcyza” Nałkowskiej. Wokół jego biografii narosła legenda, Nałkowski pisał o nim: “nowy siewca burzy” w swej recenzji tomu “Z pamiętnika włóczęgi”. Z. Nałkowska, Dzienniki 1909 – 1917, s. 53 – 54.
- Stefan Pogorzelski (1881 – 1961) – pedagod, działacz PPS, uczestnik rewolucji 1905 r. Do domu Nałkowskich przychodził z Bolesławem Szszkowskim, ówczesnym narzeczonym Hanny. Zofia Nałkowska uwieczniła go w powieści “Książę”. Z. Nałkowska, Dzienniki 1909 – 1917, s. 33.
- Antoni Bolesław Dobrowolski (1872 – 1954) – geofizyk, pedagog, podróżnik polarny. W latach 1897 – 1899 brał udział w belgijskiej wyprawie antarktycznej na statku “Belgica”, zimował w pobliżu bieguna południowego. Autor “Historii naturalnej lodu” (1923). On i jego żona Zofia byli częstymi gośćmi Nałkowskich w domu warszawskim i na wołomińskich Górkach.
- Wacław Jezierski (1868-1928), geografi i pedagog. Pod kierunkiem Nałkowskiego stawiał pierwsze kroki na polu geografii.
- Ludomir Sawicki (1884 – 1928) – geomorfolog, antropolog, działacz ochrony przyrody i podróżnik. Zdumiewa ilość i zasięg podejmowanych przez niego w ciągu niedługiego życia podróży: po Europie, Anatolii (Turcja), Syjamu, na Cejlon, półwysep Malajski, do Palestyny oraz Afryki, gdzie dotarł do źródeł Nilu Błękitnego.
- Antoni Sujkowski (1867 – 1941) – zajmował się geografią gospodarczą. Był prezesem Polskiego Towarzystwa Geograficznego (od 1932 r.).
- Alfred Kirchhoff (1838 – 1907) – geograf, profesor uniwersytetu w Halle. Napisał m. in. “Człowiek i ziemia” (1901) oraz czterotomową geografię powszechną “Unser Wissen von der Erde” (1886 – 1907).
- Ferdinand von Richthofen (1833 – 1905) – podróżnik, geolog i geograf. Od 1873 r. był prezesem Towarzystwa Geograficznego w Berlinie. Wykładał geologię na uniwersytetach w Bonn (1875 – 1883), w Lipsku (1883 – 1886) i w Berlinie. W latach 1868 – 1872 dokonał kilku wypraw w głąb Chin, którym poświęcił obszerną pięciotomową monografię pt. “China” (1877 – 1912). Rozgłos uzyskał również jego poradnik dla podróżnych “Führer fur Forschungsreisende” (1886).
- W. Nałkowski, Listy do narzeczonej i żony 1879 – 1894, s. 27.
- W 1879 r. z inicjatywy społecznej powstał Instytut Popierania Nauki – półoficjalna Kasa im. Mianowskiego, dawnego rektora Szkoły Głównej. Zadaniem Kasy była pomoc ludziom parającym się nauką, fundowanie stypendiów zagranicznych, finansowanie publikacji naukowych, pomoc w wydawaniu czasopism o charkterze naukowym lub oświatowym. Kasa, zasilana ofiarami zamożnych sponsorów, funkcjonowała przez cały najtrudniejszy dla polskiej kultury i nauki okres i przetrwała aż do końca czasów zaborów. Niestety, dzieło Wacława Nałkowskiego, wskutek nieporozumień z Kasą, nie ukazało się w tej postaci, w jakiej autor je wykończył. B. Cywiński, Rodowody niepokornych, s. 62.
- B. Olszewicz, Wacław Nałkowski i jego wpływ na rozwój geografii w Polsce. W: Wacław Nałkowski. W pięćdziesiątą rocznicę zgonu (1911 – 1961), pod red. B. Olszewicza, Warszawa 1962, s. 39 – 40.
- H. Kirchner, op. cit., s. 56.
- T. Burek, Wacław Nałkowski (1851 1911). W: Literatura okresu Młodej Polski, pod red. K. Wyki, t. 4, Kraków 1977, s. 104.
- S. Lencewicz, op. cit., s. 9.
- Idem, s. 10.
- Z. Nałkowska, Mój ojciec, s. 32.
- Z. Nałkowska, W domu Dawidów, s. 268.
- H. Kirchner, op. cit., s. 59.
- T. Burek, op. cit., s. 105.
- W. Nałkowski, Z powodu życiorysu Darwina. W: W. Nałkowski, Jednostka i ogół, s. 297.
- T. Burek, op. cit., s. 109 – 110.
- ?Głos”, 1903 nr 10.
- Z. Nałkowska, Dzienniki 1899 – 1905, s. 304 – 305. Artykuł W. Nałkowskiego nawiązujący do wypowiedzi Brzozowskiego pt. “Zbyteczny ból” ukazał się w “Głosie”, 1903 nr 13.
- A. Z. Makowiecki, Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny, t. 1, Warszawa 1985, s. 450.
- W. Nałkowski, Sienkiewicziana. Szkice do obrazu, Kraków 1904, s. 5 – 6.
- Z. Nałkowska, Dzienniki 1899 – 1905, s. 322.
- W. Nałkowski, Forpoczty ewolucji psychicznej i troglodyci. W: Forpoczty. Książka zbiorowa napisana przez W. Nałkowskiego, M. Komornicką i C. Jellentę, Lwów 1895, s. 5 – 7.
- ?Na podstawie informacji, złożonych rosyjskiemu rewolucjoniście Burcewowi przez byłego pracownika ochrany Bakaja, 25 kwietnia 1908 r. “Czerwony Sztandar” ogłosił spis agentów, w którym figuruje nazwisko Brzozowskiego. 25 maja “Robotnik”, organ PPS – Lewicy, opublikował “czarną listę” konfidentów, na niej nazwisko Brzozowskiego. Jednocześnie pojawiły się w prasie socjalistycznej artykuły niezmiernie ostro atakujące autora “Kultury i życia”. Oskarżenie to było dla Brzozowskiego straszliwym ciosem. Napisał protest, domagał się zwołania sądu międzypartyjnego. SDKPiL oraz PPS – Lewica odmówiły udziału. Udział swój zadeklarowała PPSD; ostateczny termin sądu został ustalony na 14 lutego 1909 r. Nastawienie działaczy partyjnych było wyraźnie nieprzychylne wobec Brzozowskiego. Po jego stronie aktywnie wystąpili m.in. K. Irzykowski, O. Ortwin (w 1908 r. ukazała się ich broszura w obronie Brzozowskiego “Lemiesz i szpada przed sądem publicznym?), W. Nałkowski, Z. Nałkowska, S. Żeromski, S. Przybyszewski, W. Orkan. Zarówno pierwsza sesja sądu odbywającego się w Krakowie, jak i druga, po miesiącu, nie przyniosły rozstrzygnięcia. Bakaj powtórzył swoje zeznania mimo wielu argumentów Brzozowskiego i świadków obrony podważających wiarygodnośc oskarżenia. Na sesję trzecią, która miała odbyć się w grudniu 1909 r., Brzozowski – utraciwszy wiarę w bezstronność sądu i coraz bardziej chory – nie przyjechał. Sąd został odroczony.” A. Werner, Stanisław Brzozowski 1878 – 1911. W: Literatura okresu Młodej Polski, pod red. K. Wyki, t. 4, Kraków 1977, s. 551.
- Brzozowskiemu zarzucano udaremnienie przez donos legalizacji Uniwersytetu Ludowego. Następnego dnia procesu został także odczytany list Anny Nałkowskiej, wyjaśniający szczegóły nakrycia przez policję w styczniu 1905 r. wiecu przy ul. Wilczej 12 w Warszawie. Anna Nałkowska, która brała udział w wiecu z młodszą córką Hanną, zaświadczyła że Brzozowski nie był obecny na tym wiecu, odrzucając tym samym oskarżenie zarzucające pisarzowi, że jako konfident został wypuszczony z lokalu przez policję. Nałkowscy znali dobrze Brzozowskiego nie tylko z okresu współpracy z “Głosem”, był także ich sąsiadem, mieszkał w tym samym domu, na ul. Hożej 60. Z. Nałkowska, Dzienniki 1909 – 1917, s. 36 – 38.
- W. Nałkowski, Nasze krajoznawstwo i środki jego podniesienia, “Przegląd Tygodniowy”, 1886 nr 41.
- ?Wielka Encyklopedia Powszechna Ilustrowana” – Seria 2, t. 1 – 2, 1903, s. 102 – 103.
- Z. Nałkowska, Dzienniki 1909 – 1917, s. 60 – 61.
- Z. Nałkowska, Dzienniki 1909 – 1917, s. 138; idem, Życie wznowione, s. 740.
- Z. Nałkowska, Mój ojciec, s. 38.
- Y. Nałkowska, Dzienniki 1930 – 1939, cz. 1, s. 106.
- Henryk Konstanty Woyciechowski (1851 – 1934) był z zawodu architektem. Folwark i grunta Wołomin oraz pobliskiej wsi Krępe nabył w 1896 r. od Emilii Eherstaedt, wdowy po Albercie Eherstaedtcie. Założył tu cegielnię, którą prowadził z Wiktorem Herteux, przemysłowcem francuskim. Z dwóch małżeństw: z Zofią Przyborą (1858 – 1886) oraz z Wiktorią Bożeniec – Jałowiecką (1861 – 1955) miał pięcioro dzieci: Marię (1879 – 1915), Witolda (1882 – 1909), Stefana, Henryka (1892 – 1904) i Wacławę. Zofia i Hanna Nałkowskie były z nimi zaprzyjaźnione, szczególnie z Wacławą, późniejszą doktorową Mossakowską, z którą Hanna chodziła do szkoły. Z rodziną Nałkowskich była związana także jedna z sióstr H. K. Woyciechowskiego, Bolesława (1859 – 1937), która w Krakowie uczęszczała na pensję klasztorną wraz z Anną Nałkowską. “Z wczesnego dzieciństwa zapamiętałyśmy staruszka, ich dziadka. – pisała Nałkowska – Wiedziałyśmy o nim, że walczył w powstaniu 1863 roku. Raz opowiadał nam, że dane mu było widzieć Mickiewicza, którego – jeszcze jako młodzieńca – pokazał mu ktoś w wileńskim kościele.” Groby rodzinne Woyciechowskich znajdują się na cmentarzu parafialnym w Kobyłce. Z. Nałkowska, Dzienniki 1899 – 1905, s. 103, 106, 142, 147; idem, Mój ojciec, s. 48.
- H. Kirchner, op. cit., s. 60; Z. Nałkowska, Z miasta mojego dziciństwa. W: Z. Nałkowska, Widzenie bliskie i dalekie, Warszawa 1957, s. 346.
- H. M. Dąbrowolska, op. cit., s. 106.
- Z. Nałkowska, Na dawnym miejscu życia, W: Z. Nałkowska, Widzenie bliskie i dalekie, s. 337.
- Idem, O sobie, W: Z. Nałkowska, Widzenie bliskie i dalekie, s. 13.
- Idem, Mój ojciec, s. 46.
- Ibidem, s. 39 – 40.
- W. Nałkowski, Ziemia i człowiek. Szkice i studia geograficzne. Warszawa 1901; idem, Geografia malownicza. Z wrażeń podróżników, cz. 1. Australia i Polinezja, Warszawa 1902; idem, Podręcznik do nauki geografii powszechnej, Warszawa 1903; Z. Nałkowska, Mój ojciec, s. 48.
- Z. Nałkowska, Dzienniki 1899 – 1905, s. 191 – 192.
- W 1937 r., z powodu braku pieniędzy, panie Nałkowskie zdecydowały się sprzedać “Dom nad Łąkami”. Nabyła go Krystyna Pułaska, która gospodarowała tutaj wraz z matką, Stefanią Wasungową. Wtedy też dom został poddany wielu przeróbkom. W czasie II wojny światowej, mimo że w Wołominie toczyły się ciężkie działania wojenne, dom na Górkach ocalał. Mniej szczęśliwie potoczyły się jego losy po 1945 r. Przejęty przez ADM w Wołominie, został przeznaczony na mieszkanie dla kilku rodzin. Nie remontowny przez wiele lat, “Dom nad Łąkami” popadł w ruinę, a ogród wokół domu uległ dewastacji. Dopiero późną jesienią 1992 r., po wielu latach starań i odbudowy, w Wołominie zostało otworzone Muzeum im. Zofii i Wacława Nałkowskich.
- H. Boguszewska, Czekamy na życie. W: H. Boguszewska, J. Kornacki, Pisma wybrane, t. 2, Warszawa 1956, s. 367. “Czekamy na życie” – autobiograficzna opowieść o dzieciństwie pisarki, o jej przyjaźni z Zofią i Hanną Nałkowskimi i o ich uczonych ojcach – Ignacym Radlińskim i Wacławie Nałkowskim.
- Z. Nałkowska, Mój ojciec, s. 30.
- H. M. Dąbrowolska, op. cit., s. 104.
- Z. Nałkowska, Klamra, W: Z. Nałkowska, Widzenie bliskie i dalekie, s. 342; idem, Życie wznowione, s. 743 – 746.
- H. M. Dąbrowolska, op. cit., s. 104 – 105.
- Z. Nałkowska, M. J. Wielopolska, Księga o przyjaciołach, Warszawa, Kraków 1927, s. 7.
- W 1903 r. w Warszawie ukazały się książki: Adrien de Gerlache´a pt. “Quinze mois dans l´Antarctique” (?Piętnaście miesięcy na Oceanie Antarktycznym?) oraz Mikołaja Iwanowicza Karajewa pt. “Wskazówki do samokształcenia” w tłumaczeniu Z. Nałkowskiej.
- Na fortepianie w Wołominie Hanna Nałkowska “rozkładała rajzbrety i różne tajemnicze przybory, żeby rysować piękne figury do ojca ‘Geografii astronomicznej’. Z. Nałkowska, Mój ojciec, s. 49.
- ?Głos”, 1900 nr 1 – 2. “Dziennik” został potem wydrukowany pod zmienionym tytułem “Ucieczka na łono natury. (Wrażenia i refleksje)” w książce “Jednostka i ogół. Szkice i krytyki psycho-społeczne”, Kraków 1904; Z. Nałkowska, Dzienniki 1899 – 1905, s. 60, 62.
- ?Wielka Encyklopedia Powszechna Ilustrowana” była wydawana w latach 1890 – 1914. Wacław Nałkowski współpracował z “Encyklopedią” od tomu pierwszego, który ukazał się w 1890 r. Były to artykuły pt. “Abisynia” i “Afganistan”. Dalsze artykuły ukazały się w roku następnym w t. 5 – 6. Odtąd w każdym tomie “Encyklopedii”, aż do 1908 r. ukazywały się większe monograficzne opracowania Nałkowskiego, a ponadto w 1901 r. – 137, a w 1902 – aż 312 krótkich haseł tego pisarza. Z. Nałkowska, Dzienniki 1899 – 1905, s. 17 – 176.
- Z. Nałkowska, Dzienniki 1899 – 1905, s. 238.
- Z. Nałkowska, Mój ojciec, s. 48-49.
- H. Boguszewska, Czekamy na życie, s. 367 – 369.
- Z. Nałkowska, Mój ojciec, s. 54 – 55. Neli Miłkowska- Samotyhowa – historyk sztuki, uczennica Wacława Nałkowskiego.
- Z. Nałkowska, Mój ojciec, s. 3, 33 – 34.
- Z. Nałkowska, M. J. Wielopolska, op. cit., s. 7.
- Z. Nałkowska, O sobie, s. 13.
- Z. Nałkowska, Dzienniki 1809 – 1905, s. 187.
- Idem, Mój ojciec, s. 49; idem, Dzienniki 1909 – 1917, s. 164.
- Idem, Życie wznowione, s. 750.
- Idem, Dzienniki 1939 – 1944, s. 271.
- Idem, Mój ojciec, s. 54; idem, Dzienniki 1909 – 1917, s. 180 – 181.
- Idem, Życie wznowione, s. 749.
- Kwatera 219, rząd 2.
- Tak określiła Nałkowskiego Izabela Filipiak w książce pt. Obszary odmienności. Rzecz o Marii Komornickej, Gdańsk 2006, s. 145.
- ?Bojownik” dłuta Hanny Nałkowskiej otrzymał pierwsze miejsce w kategorii rzeźby w konkursie ogłoszonym w 1916 r. przez “Tygodnik Ilustrowany” na dzieło zatytułowane “Polonia”. Inspiracją do wykonania tej rzeźby był poemat prozą W. Nałkowskiego pt. “Bojownik”, pochwała ofiary życia złożonej rewolucji: “Nad polem walki gasły ostatnie krwawe promienie gwiazdy dziennej; zapadała noc – wietrzna, chmurna, czarna… Na złomach skał, na wzgórzu, wysuniętem ku pozycyom wroga, konał samotny wojownik. W duszy umierającego tłoczyły się wspomnienia i gorączkowe wizye; przesuwały się błyskawicznie obrazy walk całego życia, które było jednem nieprzerwanem ich pasmem. Dusza wiodła jeszcze dalej walkę, gdyż ciało uległo, strawione w zapasach, strącone ciosami. Zdala, wśród nieprzeniknionej czarnej otchłani błyskały ognie nieprzyjacielskiego obozu i dochodziła wrzawa barbarzyńskich krzyków. To wróg ucztował, spijał toasty, wyprawiał tańce – dziękował bogom za pomoc. […] Lecz tam na szczycie wzgórza, na szerokiej piersi bohatera, usiadł ptak srebrnopióry, ptak nieśmiertelny; jedno skrzydło oparł na krwawiącem sercu człowieka, drugie – na jego czole z marmuru i, uniosłszy się w górę, poszybował, jak smuga ognista, jaskrawa; poszybował tam, kędy utkwiony był wzrok bojownika – przez pole wiecznej walki w bezgraniczną krainę ideału, gdzie w niknacej dali migocą niepewne brzaski zagadki bytu.” W. Nałkowski, Bojownik, Warszawa 1904, s. 7 – 8, 29 – 30; Z. Nałkowska, Dzienniki 1909 – 1917, s. 440 – 441; idem, Życie wznowione, s. 753.
- Zob. J. Babicz, Materiały do biografii i bibliografii Wacława Nałkowskiego, s. 130 – 132.
- S. Brzozowski, Listy, oprac. M. Sroka, Kraków 1970, t. 2, s. 883 – 884.
- Z. Nałkowska, Dzienniki 1939 – 1944, s. 328.
- Ibidem, s. 330.
- Henryk Lukrec (1884 – 1952) – dziennikarz, publicysta, uczestnik rewolucji 1095 r., w młodości związany z redakcją “Głosu”. Po wojnie był redaktorem naczelnym Polskiego Radia.
- ?Epoka”, 1939 nr 13 – 15; 18 – 19.
- Z. Nałkowska, Dzienniki 1945 – 1954, s. 96 – 97.
- Zob. J. Babicz, Materiały do biografii i bibliografii Wacława Nałkowskiego, s. 124 – 128.
- H. Kirchner, Wstęp. W: Z. Nałkowska, Dzienniki 1945 – 1954, cz. 1, s. 16.
- Z. Nałkowska, Dzienniki 1945 – 1954, cz. 2, s. 322, 325 – 326.
- ?Przegląd Geograficzny”, 1936 t. 15.
- J. Babicz, Materiały do biografii i bibliografii Wacława Nałkowskiego, s. 84 – 146.
- Z. Nałkowska, Życie wznowione, s 753.
- D. Jędrzejczyk, Myśl geograficzna Wacława Nałkowskiego, Warszawa 1999.
- S. Lencewicz, op. cit., s. 12.
- Z. Nałkowska, Mój ojciec, s. 43 – 45.
- S. Leszczycki, Największe zasługi Wacława Nałkowskiego na polu geografii polskiej. W: Wacław Nałkowski. W pięćdziesiątą rocznicę zgonu (1911 – 1961), pod red. B. Olszewicza, Warszawa 1962, s. 11 – 12.
- B. Olszewicz, op. cit., s. 48.
- T. Burek, op. cit., s. 104 – 105.
- D. Jędrzejczyk, op. cit., s. 125 – 126.
+ There are no comments
Add yours