Gdybym dożył kiedy tej chwili, że włościanie polscy na każdem polu pracy społecznej, zwłaszcza tej, która ich samych na wyższy szczebel podnosi, zabiegali skrzętnie, a ruszali się i dążyli do tego, by się stać – nie martwą masą, ale czynną gromadą — toż byłbym prawdziwie szczęśliwym!
Czy to za życia mego nastąpi?
Tak, nastąpi, jeśli nie za życia mego, którego res w rękach Boga, to w każdym razie niedługo, już pierwsze brzaski tej zorzy jasnej ukazują się na widnokręgu społecznego życia naszego, już są jej zwiastuny!
Oto gdy się jeno jako tako nawet „czasy zmieniły“, owe pierwsze zwiastuny pewnego poruszenia się naszych włościan dolatywały mych uszu i poruszały radośnie mą duszę i serce. Dały mi się słyszeć zdania, że co lepsi, przez czytanie uświadomieni, włościanie, jakby zelektryzowani zostali możnością pracy społecznej. Tu i ówdzie zaczęli oni ciągnąć inteligencję: pomagajcie nam — mówili — bo my pracy chcemy, my jej pożądamy! A spytajcie Szczepana Wróbla pod Lubartowem, spytajcie Ksawerego Rukata pod Ostrowiem, spytajcie Chmielewskiego (syna) pod Laskiem, Kulińskiego pod Włocławkiem, Strzyżewskiego pod Górą Kalwarją; spytajcie wielu innych, zajrzyjcie do ich serc, a zobaczycie nich ogień święty, co pali im dusze, budzi je do czynu i każe pracować dla dobra społecznego! Pod Radomiem chłopi urządzają odczyty i teatrzyk, inni na każde wezwanie przyjeżdżają do Warszawy. Dziś, we wtorek dnia 11-go, było ich tu na walnej naradzie w sprawie Kółek coś bodaj ze 200-u.
Ruch wśród włościan budzi się. Bo ileż artykułów, ile listów piszą dziś włościanie choćby do samej „Zorzy”? W sprawie Kółek, w sprawie agrarnej, w sprawie wyborów zabierają głos i szczerze mówią, czego im potrzeba, do czego dążą, co ich boli. Ruszają się ludzie, do życia się garną, a to wielki znak odrodzenia się narodu.
Na ogół ruch wśród ludu naszego jest jeszcze mały, ale bo i warunki nie sprzyjają temu, by skrzydła szeroko zostały rozwinięte: pierwsze to więzy z nich spadają i pierwsze zwiastuny budzenia się ludu pokazują się.
Takim znaczącym niewątpliwie zwiastunem jest powstanie na wsi gazetki pod nagłówkiem „Siewba” Było to w sierpniu, gdy zostałem zaproszony do wsi nieopodal stacji Tłuszcza w pow. radzymińskim. Było nas osób kilkanaście — przeważnie chłopów z powiatu tego. — A no, chcemy — powiadają oni — założyć swoją gazetkę, swoje pisemko, żebyśmy w niem mogli wypowiadać swoje myśli, swoje pragnienia, swoje dążności. Zaprosiliśmy Was, panie Pisarzu naszej kochanej „Zorzy”, ażebyście nam radzili, co i jak robić mamy! I rozgadaliśmy się o wszystkich sprawach kraju całego, o jego potrzebach, bolączkach, o term, jak się naród ma odrodzić, lepszą przyszłość zdobyć. Gawędziliśmy noc całą aż do 4-ej rano, a dusze nasze i ciała nietylko nie czuły znużenia, ale przeciwnie, aż do ostatniej chwili były nadzwyczaj pobudzone. Paliło je coś, do czynu pchało, do pracy zbożnej dla odrodzenia ludu! Z narady tej i innych urodziła się właśnie „Siewba”, pismo, której redaktorem jest Jan Kielak, gospodarz ze wsi Chrzęsnego pod Tłuszczem, a współpracownikami jego naprawdę sami chłopi — gospodarze wiejscy.
— Ho, ho! — powiesz czytelniku. A tak! Ta gromadka ludzi, z którymi radziłem wspólnie w sierpniu, tyle już w duszach swych miała pożądania czynu, że zapragnęła wypowiadać swoje myśli i swoje dążenia. Było tej gromadki coś 20 ludzi, a za nią stanął szerszy ogół wieśniaczy.
I oto założyli we wsi Tłuszczu redakcję swoją. W niej redaktor, Jan Kielak, trzy razy w tygodniu bywa, a pozatem i on i “komitet redakcyjny” ze współpracowników gospodarzy, schodzą się co dwa tygodnie, żeby odczytać, co kto napisał do „Siewby”. A co ten komitet uzna za odpowiednie, zostaje wydrukowane. I cóż w tej „Siewbie“ chłopi drukują? Oto w pierwszym rzędzie wypowiedzieli, co chcą robić? “Ojczyznę, Polskę budować chcemy”! — piszą w n-rze 2-gim “Siewby”. “Pragniemy w miarę sił naszych pracować nad stworzeniem dla narodu przyszłości lepszej, niż teraźniejszość i przeszłość. Wiemy i wierzymy, że główną narodu silę stanowimy my, lud wiejski, rolniczy; dlatego od siebie samych pracę rozpoczynamy. Wiemy też, jak wiele j nam jeszcze brakuje, abyśmy mogli stać się taką siłą, która we wszystkiem własną wolą kierować się może; trzech zaś rzeczy najbardziej nam brak do tego: Oświaty, Dobrobytu, Jedności. Więc najpierw starać się będziemy o szerzenie: oświaty, o podniesienie dobrobytu i o wytworzenie jedności w ludzie wiejskim i w narodzie całym.”
Więc Ojczyznę budować chcą ci redaktorowie zpod słomianej strzechy, więc ich też i “Zorza” nasza za kolegów swoich chętnie poczyta, a to tym bardziej, że — jak mówi p. Kielak — stoją oni blisko programu “Zorzy” i nie pragną krzywdy żadnej i dla innych klas, zwłaszcza klas posiadających. Znam gazety galicyjskie, wydawane przez ludowców, czytałem gazetę „Związek chłopski” wydawany tam przez kółko chłopów-posłów i nieposłów, ale w tem zwłaszcza piśmie czułem jakąś „chamstwo”, jakąś brutalność. W „Siewbie” ani jednego wyrazu gburowatego nie dojrzałem dotąd i dla tego więc „Zorza” do koleżeństwa z „Siewbą” chętnie się przyznaje.
“Chłop zpod Wólki” dziwi się, dlaczego jego koledzy do pewnych inteligentów mówią „jaśnie wielmożny”, albo „wielmożny panie”, kiedy — powiada — każdemu dosyć jest mówić „proszę pana”, Ale kamieniem ów „chłop zpod Wólki” nie rzuca w nikogo. To samo i redaktor Kielak. On jeno chce równości szczerej. „Panowie inteligenci! — powiada on — jedni z Was łączą się z ludem dla wspólnej z nim pracy, dla dobra Ojczyzny, drudzy zaś — chociaż pracujecie dla ludu — zawsze chcielibyście mieć władzę zwierzchnią nad ludem. Więc nic dziwnego, że gdy ci, co pracują narówni z ludem, jeżeli widzą w tym ludzie postępy, cieszą się, to wybyście chcieli cofnąć te postępy o kilka lat wstecz, byle utrzymać swą władzę zwierzchnią.”
Oczywiście, że źle czynią ci, którzy chcą mieć nad ludem władzę zwierzchnią i dlatego nie wahają się powstrzymać prawdziwego postępu, więc słusznie p. Kielak pragnie, by chwastu tego na naszej ziemi ojczystej nie było. Ale do swoich, do włościan zatem, ma również słowo takie, żeby nim napędzać do oświaty, do pozbywania się przestarzałych zwyczajów… Skromna jest dzisiejsza „Siewba”; co dwa ty godnie wychodzi jej cztery stronice. Ale bo trudno wszak odrazu zdobyć się chłopu na coś dużego. Dobre to, że już ów chłop wyzbył się zasklepienia, a zabiegania o chleb jeno powszechny i to mizerny, bo przy ciemnocie umysłu cóż za chleb być może? I dobrze, iż zaczął „budować Ojczyznę, co z ludu wstanie — w imię Boże!” O takim właśnie ruchu szlachetnym wśród ludu wiejskiego czytelników naszych z obowiązku kronikarskiego zawiadamiamy, a „Siewbie” braterskie słowo ślemy.
Pisarz „ Zorzy
Zorza Warszawska – pismo tygodniowe społeczno-ekonomiczne i rolnicze
1906, nr 11 (13 grudnia)
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours