szkola

Wołominek

W XIX wieku gdy wieś Wołomin była własnością rodziny Meyerów, władze carskie postanowiły wybudować linię kolejową Warszawa – Petersburg, która w roku 1862 przepołowiła dobra wołomińskie na część północną i południową, z terenem przeznaczonym na przystanek kolejowy pośrodku. Rodzina Meyerów, nie odniosła sukcesów gospodarczych zwłaszcza, że po reformie uwłaszczeniowej zmniejszył się areał gruntów i były ciągłe spory z chłopami o użytkowanie lasów i łąk (tzw. serwituty). W roku 1867 sprzedano, mocno zadłużone, dobra wołomińskie Herszowi i Rozalii Schonmanom, a ci, w roku 1872, odstąpili dobra Albertowi i Emilii Eherstӓedtom. Niemiec Albert Eherstӓdt miał w Warszawie wytwórnię pierników, która przynosiła znaczny dochód. Dobra wołomińskie traktował jako lokatę kapitału, a w wolnym czasie z pasją zajmował się ogrodnictwem.Z niemiecką dokładnością przeprowadził pomiary nabytych gruntów i założył nowe księgi hipoteczne. Południową częścią Wołomina zajmował się dzierżawca Szmidt, a północną część, zwaną Wołominkiem-Albertówką, wydzierżawił swojemu zięciowi Gustawowi Granzow. Jak pisze Marzena Kubacz, Rodzina Granzowów pochodziła z Węgier, a w XVII wieku przeniosła się do Prus, w okolice Szczecina. Jednym z wyróżniających się członków rodziny był budowniczy, Fryderyk Granzow praktykujący przy wznoszeniu budowli w Petersburgu. Do Polski przyjechał około roku 1825 na zaproszenie Wincentego hrabiego Krasińskiego. W Opinogórze zbudował kościół i przebudował dwór. Dzięki rekomendacji hrabiego pracował przy budowie twierdzy w Modlinie, a w Warszawie był budowniczym kolumnady Pałacu Saskiego, pałacu Zamoyskich, hotelu Europejskiego, kościołów: św. Karola Boromeusza, Wszystkich Świętych na placu Grzybowskim, św. Anny w Wilanowie i wielu innych budowli. W 1829 r. Fryderyk Granzow ożenił się z Amalią Moeschke.

Małżeństwo doczekało się dwanaściorga dzieci, z których najbardziej znani byli: Kazimierz – właściciel wielkiej cegielni w Kawęczynie i kilku domów w Warszawie oraz Gustaw – dzierżawca, a potem właściciel Wołominka. Jako dzierżawca Gustaw Granzow wybudował murowany pałacyk (usytuowany między ulicami Średnią, Parkową i Gdyńską). Wraz z małżonką zarządzał majątkiem starając się uzyskać możliwie duże dochody. Był inteligentny, pomysłowy, towarzyski. Co roku, 6 stycznia, na święto Trzech Króli, zapraszał całą rodzinę na uroczysty obiad. Po obiedzie była sanna, spacery, ślizgawka na zamarzniętych jeziorkach, a wieczorem tańce i gra w karty. Posilano się przy obfitym bufecie, a rozgrzewano „wołomińskim petercymentem” tj. ponczem przygotowanym według przepisu przywiezionego przez Gustawa Granzowa ze Szwecji. Napój ten zwany w Szwecji „GLÖGG” wyrabiany jest ze słodzonej, intensywnie korzennej, mieszaniny win oraz whisky lub koniaku z dodatkiem rodzynek i skórki pomarańczowej, podawany na gorąco. Latem, co niedziela, do dworu przyjeżdżali właściciele dóbr wołomińskich Ehestädtowie ich krewni i znajomi. Przyjeżdżał też brat Gustawa, Kazimierz Granzow i chyba lubił to miejsce, gdyż swojej willi w Kawęczynie nadał nazwę hipoteczną „Wołominek”. Rankiem domownicy i goście jechali do kościoła w Kobyłce, a po południu wyprawiano się konno i wozami drabiniastymi do lasu na grzyby, a myśliwi na Białe Błota gdzie polowano na kaczki, bekasy i kuropatwy.

Po śmierci Alberta Eherstӓdta jego małżonka Emilia, wyszła powtórnie za mąż, za Alberta Karłowicza i zamieszkała w Warszawie. Dobra wołomińskie sprzedała. Część południową, 13 lutego 1894 r. nabył Henryk Konstanty Wojciechowski, a część zwaną Wołominkiem, 13 marca 1895 r. kupił dotychczasowy dzierżawca Gustaw Granzow. Nowi właściciele nie zamierzali w swoich dobrach prowadzić gospodarki rolnej. Opracowali plany parcelacji gruntów, wytyczając działki budowlane i ulice. Po zatwierdzeniu planów przystąpiono do sprzedaży gruntów. Gustaw Granzow, za namową syna Aleksandra, który wrócił z Ameryki, z wiedzą na temat siły reklamy jako dźwigni handlu, rozpoczął energiczną akcję sprzedaży gruntów na place budowlane. Drukował i rozpowszechniał prospekty działek wystawionych na sprzedaż kładąc nacisk na walory letniskowe, rekreacyjne, klimatyczne i uzdrowiskowe. Namawiał rodzinę i znajomych do kupowania działek. Organizował w Warszawie liczne spotkania ewentualnych nabywców, oferując im darmowe przejazdy koleją do Wołomina.

Reklama zadziałała, działki zostały kupione przez rodzinę Hoesicków, Pfeiferów, Temlerów, Węcławskich, a także Józefa Ryngerta, Pawła Vogta, Franciszka Hillera, Anielę Skrodzką i Wincentego Kowalskiego, który później wybudował willę „Danuta”, rodzinę Dorabialskich z Sosnowca i wielu innych. Ignacy Dorabialski, zakupioną działkę K 14 i wybudowaną w roku 1903 willę „Dola”, zapisał hipotecznie na swoje dwie córki – Julię utalentowaną kompozytorkę i Alicję znaną specjalistkę chemii radiacyjnej, profesor Politechnik Lwowskiej, Warszawskiej i Łódzkiej, która współpracowała w Paryżu z Marią Skłodowską Curie.

Na działkach budowano wille dla siebie, na sprzedaż, na wynajem dla letników z planami wybudowania sanatorium. Kupowano działki jako lokatę kapitału z myślą korzystnej odsprzedaży. Na przykład w roku 1939, Franciszek i Anna Wodiczko, odkupili za cenę 6000 zł., od Stanisława Roszkowskiego, willę „Stasin”, usytuowaną przy ul. Trakt Warszawski (obecnie Armii Krajowej), w której po latach, okresowo, mieszkał światowej sławy dyrygent Bohdan Wodiczko. Byli też chętni na zakup torfowisk, którzy liczyli na korzyści ze sprzedaży torfu. Między innymi właścicielami torfowisk zostali: Czesław Kostrzewa, Jan Lewański, Czesław Majewski, Władysław Przygoda, Mieczysław Połonecki, Stanisław Czaplicki, Władysław Rudzki, Józef Żmijewski. Większość działek budowlanych miała powierzchnię 729 sążni kwadratowych (ok. 3318 m2 ) i znajdowała się na terenach pagórkowatych i zalesionych. Okolica zaczęła się zaludniać. Dla wygody letników, w okresie letnim, uruchomiono dwie, konne linie tramwajowe. Poza tym przy drodze do Kobyłki (obecnie ulica Armii Krajowej), między ulicami Średnią i Parkową, otworzono karczmę „Na Czerwonce.” Lokal z tanim wyszynkiem obsługiwał głównie włościan, kupców i rzemieślników. Budynek karczmy był murowany, jednopiętrowy, z dwóch stron otoczony drewnianymi werandami ze stolikami do spożywania zamówionych dań. Na podwórku, z tyłu karczmy, zbudowana była duża lodownia oraz magazyn piwa. Płyty lodu były wycinane zimą na „glinkach” i przywożone przez wozaków, do lodowni, w której, posypane trocinami, wykorzystywane były do chłodzenia towarów spożywczych aż do następnej zimy. Karczma ta działała do początku lat trzydziestych ubiegłego wieku. Nie przynosiła dochodów i właściciele Wacław i Stanisława małżonkowie Siwanowicz, w roku 1934 sprzedali zadłużoną posiadłość za 14250 złotych, Józefowi i Stanisławie małżonkom Sott. Z tej sumy sprzedający musieli spłacić wierzycieli: Stanisława Chrupka, mieszkańca Wołomina – 4750 zł., Wincentego Markowicza z Warszawy -1037 zł. i firmę „Hurtowy Skład Piwa Skierniewickiego Browaru Parowego Władysława Starkacza”- 1500 zł. Budynek karczmy był zmieniany, przebudowywany i istnieje do dziś. W czasie wojny właściciele domu i okoliczni mieszkańcy wykorzystywali lodownię jako schron.

Rozwój Wołomina i jego dzielnic, „za torem” Wołominka i Sławka, przebiegał bardzo wolno. W Wołominie były zakłady przemysłowe i rzemieślnicze, rynek, szkoły, kościół, straż pożarna, kino-teatr, kilka piekarni i sklepów oraz instytucje użyteczności publicznej. Dużo domów było murowanych, piętrowych w zabudowie zwartej. Część ulic była brukowana z chodnikami dla pieszych. Natomiast za torami, na Wołominku niewiele się działo. Zabudowania były rozrzucone po całym terenie jak rodzynki w cieście. Niewielkie centrum przemysłowo handlowe znajdowało się przy ul. Trakt Warszawski 20 (obecnie Armii Krajowej 26). Stał tam drewniany, piętrowy budynek Józefa Ryngerta, współzałożyciela cechu rzeźnicko – wędliniarskiego w Wołominie. W domu, oprócz właściciela, mieszkały z rodzinami jego zamężne córki panie: Burakowska, Kurcwaldowa, Moszkowska i Piasecka. W budynku był też niewielki sklep spożywczy pani Śląskiej. Za domem, w drewnianym budynku, znajdował się sklep i warsztat wędliniarski J. Ryngerta, a w budynku murowanym piekarnia Turkiewicza. Na placu, po lewej stronie domu, działała wytwórnia oranżady i wody sodowej państwa Burakowskich.

Po pierwszej euforii związanej z kupowaniem tanich działek, część właścicieli wyjechała, część wybudowała domy, które wykorzystywano w miesiącach letnich. Gustaw Grancow sprawę sprzedaży wolnych działek powierzył firmie parcelacyjnej i wyjechał z rodziną z Wołominka do Warszawy. Skończyły się sławne, opisywane przez Ferdynanda Hoesicka, obiady, polowania i okresowe spotkania towarzyskie w pałacyku i w dworku rodziny Granzowa. Mimo to, znaczna część właścicieli działek, po wybudowaniu domów, właśnie Wołominek uważała za stałe miejsce zamieszkania i chciała by było zdrowe, wygodne i bezpieczne. Byli mieszkańcy dość dobrze sytuowani, wykształceni, z doświadczeniem zbiorowych działań społecznych. Zaobserwowali nierówności w rozwoju Wołomina i Wołominka, i postanowili działać na rzecz rozwoju swojej dzielnicy. W lutym 1930 r. spotkali się i postanowili założyć Towarzystwo Przyjaciół osiedli Wołominka, Sławka i Okolic. Opracowali statut Towarzystwa, który 4 marca 1930 roku, został zarejestrowany przez Urząd Wojewódzki w Warszawie. Doraźnym powodem działania mieszkańców była sprawa przejścia przez tory. Jedynym, legalnym, bezpiecznym przejściem przez tory był, istniejący do dziś przejazd w ciągu ulicy Przejazd, chroniony zaporami, (obecnie od przejazdu odchodzi ulica Sasina). Mieszkańcy Wołominka i Sławka, a zwłaszcza idące do szkoły dzieci, skracały sobie drogę przechodząc przez dziurę w płocie na końcu ulicy Tramwajowej (obecnie Piłsudskiego), co często oznaczało przejście pod stojącymi wagonami towarowymi. Władze kolejowe, bojąc się wypadków, zlikwidowały to przejście. Zarząd Towarzystwa, w osobach: wiceprezesa K. Bieńkowskiego i sekretarza E. Protasewicza, wysyłał listy do władz postulując przywrócenie przejścia i nie blokowanie go przez pociągi towarowe. Sprawa ta ciągnęła się przez lata. Zarząd nie był dość energiczny i działalność Towarzystwa pomału wygasła. Dopiero 17 maja 1936 r. ławnik zarządu miasta Wołomina mgr Edmund Kowalski (urodzony w roku 1903 w Szawlach na Litwie, społecznik, działacz sportowy i harcerski) oraz radny miasta Aleksander Skrodzki (urodzony w roku 1894 w Borkowie k/ Łomży, długoletni pracownik Magistratu m. st. Warszawy) zwołali zebranie informacyjne mieszkańców Wołominka, którego głównym celem było wznowienie działalności Towarzystwa Przyjaciół osiedli Wołominka, Sławka i Okolic i poprowadzenie działań ukierunkowanych na zlikwidowanie zacofania i opóźnienia inwestycyjnego tej części miasta. Wywiązała się dyskusja. Głównym oponentem wznowienia działalności Towarzystwa był komendant „Strzelca” w Wołominie, major w stanie spoczynku Medard Cibicki, który uważał, że należy rozwiązać wszystkie trzy organizacje właścicieli nieruchomości jakie działały na terenie Wołomina i powołać jedną silną. Pogląd majora nie znalazł dużego poparcia mieszkańców oraz władz i 7 czerwca zebranie organizacyjne wznowiło działalność Towarzystwa. W głosowaniu tajnym wybrano na przewodniczącego zarządu – mgra Edmunda Kowalskiego, członkami zarządu zostali: Aleksander Skrodzki, budowniczy Józef Madej, Edmund Wojtyński, Zygmunt Celiński, inżynierowa Maria Zaleska, doktorowa Melita Erdman, Edward Wyżykowski, Wiktor Sałaban. Członkami komisji rewizyjnej zostali: inż. Jerzy Zalewski, Edward Hakiel, Edward Protasewicz. Sekretarzem Towarzystwa został Aleksander Skrodzki, a skarbnikiem Zygmunt Celiński. Cibicki przyjął ze zrozumieniem decyzje zebrania organizacyjnego i wycofał się z działalności w Towarzystwie. Na kolejnych zebraniach ustalono kierunki działania Towarzystwa. Wszyscy się zgodzili, że najważniejszym zadaniem będzie zebranie funduszy na wybudowanie 7-mio klasowej szkoły podstawowej i w tym kierunku podjęto energiczne działania: powołano 33 osobową komisję budowy szkoły, wydrukowano ulotki informujące o planach budowy szkoły z apelem o wsparcie. Celem zebrania funduszy postanowiono wydrukować 125 000 sztuk cegiełek w formie kartoników 2×4 cm., w kolorze ceglanym, o wartości 20 groszy za sztukę. Organizowano zbiórki uliczne, zabawy, festyny, loterie, występy artystów, z których dochód przeznaczony był na zakupienie placów pod budowę szkoły. Członkowie Towarzystwa, aby dać dobry przykład, dobrowolnie zadeklarowali kwoty pieniężne jakie wpłacą na konto budowy szkoły. Na przykład E. Kowalski wraz z rodziną obiecali 125 zł, państwo Zalescy 100 zł., panowie Celiński, Skrodzki i państwo Wyrzykowscy po 75 zł. Należy podkreślić, że wszystkie działania były legalne, posiadały urzędowe zezwolenia i były dokładnie udokumentowane.

Apel Towarzystwa o pomoc w budowie szkoły odbił się szerokim echem w społeczeństwie Wołomina i regionu. Pan Wacław Kulikowski z ul. Średniej 35, oprócz wsparcia pieniężnego, zobowiązał się dostarczyć na plac budowy szkoły 5000 sztuk cegieł. Panie Jędruch zobowiązały się udostępnić salę w kinie ” Adria” na zorganizowanie występów artystycznych oraz przeznaczyć na rzecz szkoły dochód z jednego filmu. Mieszkaniec Wołomina, pierwszy solista – flecista Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia i Opery Warszawskiej, pan Edmund Wojakowski wraz z kilkoma artystami i chórem pracowników gazowni miejskiej „Znicz” wystąpili z koncertem, bezinteresownie ofiarowując swój występ na rzecz szkoły. Wołomińska Ochotnicza Straż Pożarna pomagała w organizacji zabaw, które odbywały się na terenie działki państwa Hertlów przy ul. Średniej 2. Osoby prywatne i zakłady przemysłowe przysłały wiele fantów na loterię. Pieniądze pochodzące ze zbiórek, odbywających się zabaw i z innych imprez nie wystarczyły na zakup działek, gdyż właściciele słysząc o chęci zakupu przez Towarzystwo dużej działki, w dobrej lokalizacji, podnieśli cenę. Nie można było długo zwlekać z zakupem. Brakującą kwotę postanowiono pożyczyć w Komunalnej Kasie Oszczędnościowej w Wołominie. Jako zabezpieczenie pożyczki, 15 członków Towarzystwa, wystawiło weksle gwarancyjne po 100 zł i udało się, pożyczkę uzyskano. Po pertraktacjach 14 października i 12 listopada 1936 roku, właściciele Chil – Majer Ciechanowiecki i Nison vel Nesen Wagman, obaj z Wołomina, sprzedali Towarzystwu dwa place na ul. Przejazd (obecnie Sasina) róg Lwowskiej, oznaczone na planie parcelacyjnym 21H i 23H. Cena placów razem z kosztami wyniosła 3449.80 zł. Po dokonaniu zakupu Towarzystwo, aktem notarialnym, przekazało place jako darowiznę na rzecz miasta Wołomina z przeznaczeniem pod budowę szkoły. Rada Miejska darowiznę przyjęła, podziękowała i ustaliła, że szkoła będzie nosić imię Marszałka Józefa Piłsudskiego. Powołano też Miejski Komitet Budowy Szkoły i zarezerwowano w budżecie miasta, na rok 1937/1938, kwotę 6100 zł. Pieniądze te wydatkowano na wykonanie projektu i kosztorysu szkoły przez pana Feliksa Sztompke – 2300 zł i na zakup materiałów budowlanych niezbędnych do prac wstępnych.

Koszt budowy szkoły oszacowano na 250 tysięcy zł. Władze Wołomina nie miały takich środków i starały się o uzyskanie niskooprocentowanej pożyczki. Wraz z Towarzystwem pisano do starosty, wojewody, do Kuratorium Okręgu Szkolnego Warszawskiego, do Towarzystwa Popierania Szkół Powszechnych prosząc o zgodę na budowę szkoły i o poparcie w celu uzyskania pożyczki w kwocie 178 tys. złotych z Funduszu Pracy. Mimo, że pożyczki nie uzyskano, Towarzystwo nie ustawało w działaniach mających na celu poprawę infrastruktury Wołominka i uruchomienie szkoły. Organizowano kolejne imprezy, zbiórki pieniężne, pisano do gazet starając się zdobyć ich poparcie, wydawano ulotki informujące i namawiające do wpłat na konto budowy szkoły. Przedstawiciele Towarzystwa rozmawiali też z Aleksandrem Granzowem i uzyskali od niego darowiznę dla Wołomina w postaci czterech placów oznaczonych na planie parcelacyjnym: H 31,32,33,34 na cele publiczne Wołomina (darowiznę tę Gmina Miasta Wołomina przyjęła uchwałą nr 1071 z dnia 21.04.1937 r.). A. Granzow podarował także cztery place Gminie Ewangelicko – Augsburskiej. Za zebrane pieniądze Towarzystwo zakupiło 30 ton wapna i 3000 sztuk cegieł.

9 października 1938 r. odbyła się uroczystość poświęcenia kamienia węgielnego budującej się szkoły imienia Józefa Piłsudskiego. Następnie z pomocą społeczną mieszkańców wykonano fundamenty i mury do pierwszego piętra, ale dalsze działania władz Wołomina przy budowie szkoły ustały (podobno były trudności z założeniem księgi hipotecznej). Zarząd i członkowie Towarzystwa zdawali sobie sprawę, że budowa szkoły to odległa przyszłość. Zaproponowali więc uruchomienie Gimnazjum w prywatnym, dwupiętrowym, murowanym budynku z dwiema klatkami schodowymi, zwanym domem „Horlonga”, usytuowanym przy ul. Krakowskiej 3, róg Republikańskiej. Właścicielka, pani Zofia Rymanowa zgodziła się wynająć budynek na szkołę za czynsz miesięczny 150 – 200 zł. W tej sprawie pisano do „Stowarzyszenia Dyrektorów Polskich Szkół Średnich Prywatnych i Samorządowych”. Korespondencja trwała, ale nic z niej nie wynikło. Niezależnie od problemów związanych z budową szkoły, Towarzystwo zajmowało się wieloma, innymi sprawami korzystnymi dla Wołominka. Między innymi przekonywano, że dzielnica do 1914 roku była atrakcyjna i znana jako zdrowe, ciekawe miejsce do zamieszkania i wypoczynku. Tu powstały pierwsze chóry śpiewacze, miejsca zabaw i rekreacji, a także pierwszy oddział Ochotniczej Straży Pożarnej, z której rekrutował się pierwszy naczelnik Straży Pożarnej w Wołominie, Gustaw Haine. Przy torach, na ul. Tramwajowej było boisko piłki siatkowej i strzelnica sportowa. Zarzucano, że Zarządowi Miejskiemu nie zależy na rozwoju tylko na eksploatacji dzielnicy przez masowy, bezplanowy wywóz piasku (ok. 100000 fur). Członkowie Towarzystwa zasypywali władze miejskie pismami w sprawach rozbudowy sieci elektrycznej i oświetlenia ulic, brukowania ulic i budowy chodników, ustawiania tablic z nazwami
ulic, zadrzewiania nieużytków i odwodnienia terenów niżej położonych. Poza tym proponowano aby Zarząd Miejski wydał nakaz grodzenia placów estetycznymi, okresowo malowanymi, parkanami. Zarząd Miasta odpisywał, że brakuje pieniędzy na tego typu inwestycje, ale mimo wszystko niewielkie kwoty udawało się uzyskać. Między innymi ustalono, że przedstawiciel policji będzie kontrolował malowanie parkanów. Otrzymał od mieszkańców ksywę „Józio na olejno”.

Brakowało informacji o właścicielach wielu posiadłości. Towarzystwo podjęło akcję zdobywania informacji na ich temat, będących w posiadaniu urzędów oraz poprzez ogłoszenia w gazetach. dzielnica do 1914 roku była atrakcyjna i znana jako zdrowe, ciekawe miejsce do zamieszkania i wypoczynku. Tu powstały pierwsze chóry śpiewacze, miejsca zabaw i rekreacji, a także pierwszy oddział Ochotniczej Straży Pożarnej, z której rekrutował się pierwszy naczelnik Straży Pożarnej w Wołominie, Gustaw Haine. Przy torach, na ul. Tramwajowej było boisko piłki siatkowej i strzelnica sportowa. Zarzucano, że Zarządowi Miejskiemu nie zależy na rozwoju tylko na eksploatacji dzielnicy przez masowy, bezplanowy wywóz piasku (ok. 100000 fur). Członkowie Towarzystwa zasypywali władze miejskie pismami w sprawach rozbudowy sieci elektrycznej i oświetlenia ulic, brukowania ulic i budowy chodników, ustawiania tablic z nazwami
ulic, zadrzewiania nieużytków i odwodnienia terenów niżej położonych. Poza tym proponowano aby Zarząd Miejski wydał nakaz grodzenia placów estetycznymi, okresowo malowanymi, parkanami. Zarząd Miasta odpisywał, że brakuje pieniędzy na tego typu inwestycje, ale mimo wszystko niewielkie kwoty udawało się uzyskać. Między innymi ustalono, że przedstawiciel policji będzie kontrolował malowanie parkanów. Otrzymał od mieszkańców ksywę „Józio na olejno”. Brakowało informacji o właścicielach wielu posiadłości. Towarzystwo podjęło akcję zdobywania informacji na ich temat, będących w posiadaniu urzędów oraz poprzez ogłoszenia w gazetach.

Marzeniem członków Towarzystwa było stworzenie z Wołominka „miasta ogrodu” pozbawionego uciążliwości. Gdy Witold Redo wystąpił do Urzędu Miejskiego o zgodę na wybudowanie garbarni u zbiegu ulic Gdyńskiej i Okopowej, zdecydowany protest Towarzystwa, uniemożliwił to przedsięwzięcie. Jednak do realizacji „miasta ogrodu” była daleka droga, opóźnienia w infrastrukturze dzielnicy były duże i mimo energii i dobrej woli kilkudziesięciu członków Towarzystwa, nie można było tego zmienić. Zwłaszcza, że pierwszego września 1939 r. wybuchła wojna, potem nastała okupacja niemiecka. Wcześniejsze problemy i braki stały się nieistotne, a dla tworzącego się ruchu oporu wręcz korzystne. W rejonie ulic: Gdyńskiej, Lwowskiej, Średniej i Krakowskiej mieszkały rodziny młodych konspiratorów: Witolda Baranowskiego, Jana Ptasińskiego, Romana Grabowskiego, Jana Chajęckiego i wielu innych. W pobliskich laskach, na wydmach i polach prowadzono szkolenia i ćwiczenia. Niezamieszkany „Pałacyk” Granzowa, przy ulicach Gdyńskiej i Średniej, wykorzystano na konspiracyjne spotkania, jako magazyn i miejsce zamieszkania wpisywane w podrobionych „kenkartach” (niemieckie dowody osobiste).

W dwupiętrowym, murowanym budynku na ul. Poznańskiej 1, legalnie zorganizowano szpital zakaźny, który też był „przykrywką” dla działań konspiracyjnych. Znany nam major Medard Cibicki pseudonim „Ścibor” został pierwszym komendantem Obwodu Służby Zwycięstwu Polski (SZP), następnie Związku Walki Zbrojnej (ZWZ). W lipcu 1940 r. został aresztowany i przewieziony na Pawiak, z którego  został zwolniony. Ponownie został aresztowany przez Niemców 25 kwietnia 1941 r., a 17 września 1941 r. zwolniony jako jedyny z zatrzymanych z kwietniowej obławy. Po tym rozpoczął pracę w Warszawie, na Poczcie Głównej. Po jego zatrudnieniu na poczcie doszło do aresztowań członków ruchu oporu. Podejrzenie padły na majora M. Cibickiego. W czerwcu 1942 r., u zbiegu ulic Przejazd (obecnie Sasina) i Gdyńskiej, do idącego do pracy Cibickiego, nieznani ludzie oddali kilka strzałów. Major został zabity i pochowany na cmentarzu w Kobyłce.

W sierpniu 1944 r., po bitwie pancernej, mieszkańcy dzielnic Wołominka i Sławka udzielili schronienia wysiedlonym ”za tory” mieszkańcom Wołomina, a w pierwszych dniach września sami zostali przez Niemców wypędzeni z domów. Rozpoczęła się tułaczka do obozów przejściowych, a po selekcji, część została wysłana do obozów pracy na terenie Niemiec. Na przykład wypędzona rodzina Józefa Sotta przebyła drogę z Wołominka, przez Rembelszczyznę (gdzie przeżyła bombardowanie radzieckich samolotów), Zakroczym, Modlin, dalej pociągiem przez Toruń, Piłę, Magdeburg, Berlin, Hanower, obóz przejściowy w Lerthe i dalej przez Kassel, Getingę do Hann-Münden, w którym zostali przymuszeni do pracy w fabrykach. Doczekali tam wyzwolenia przez wojska angielskie i dywizję pancerną gen. Maczka. Do kwietnia 1946 r. przebywali w Campusie w Imbshusen, w którym oficerowie polscy organizowali zajęcia, naukę szkolną itp. Syn Józefa Sotta, Mirosław, uczył się w szkole kadetów zorganizowanej przez kapelana, salezjanina Władysława Klinickiego. Po powrocie do kraju, w 1946 r. zastali dom (dawna karczma na „Czerwonce”) zdewastowany i rozkradziony. Natomiast rodzina Aleksandra Skrodzkiego wraz z sąsiadami, dziećmi i siostrami zakonnymi z pobliskiego sierocińca, ukryła się w piwnicy domu, uniknięto w ten sposób wypędzenia. Edmund Kowalski, który w stopniu podporucznika działał w podziemnym ruchu oporu, po wkroczeniu do Wołomina Armii Czerwonej, został wywieziony do obozu w ZSRR, w którym przebywał do roku 1947. Po jego powrocie do Wołomina, członkowie Towarzystwa Przyjaciół osiedli Wołominka, Sławka i Okolic próbowali wznowić działalność w ramach Komitetu Budowy Szkoły na Wołominku. W roku 1947 wydrukowano apel do mieszkańców prosząc o poparcie budowy szkoły. Były to ich ostatnie działania, bo w Polsce zmieniło się wszystko: ustrój, władze, priorytety. Jak wspominał nauczyciel Tadeusz Kielak, resztki murów szkoły stały jeszcze w latach 50 ubiegłego wieku. Zdarzyło się, że prowadził tam zajęcia z uczniami, z przysposobienia wojskowego. Potem mury rozebrano, a klinkierową cegłę zużyto do wybrukowania ulicy Warszawskiej (można ją jeszcze zobaczyć na ulicy Ogrodowej, na krótkim odcinku od ul. Warszawskiej do skweru J. Piłsudskiego).

W ciągu ostatnich 60 lat, za torami wybudowano olbrzymi Szpital Powiatowy, kościół, budynki Państwowej Straży Pożarnej, Rejonu Energetycznego i wiele innych. Wybudowano wreszcie, w pobliżu zakupionych przez Towarzystwo placów, piękną szkołę – gimnazjum i liceum. Wybudowano także szkołę powszechną im. Marszałka J. Piłsudskiego, Zespół Szkół Ekonomicznych oraz przedszkola. Większość ulic jest wyasfaltowana i są chodniki dla pieszych.

Rocznik Wołomiński
tom XI, 2015

Bibligrafia:

  1. Muzeum im. Zofii i Wacława Nałkowskich – Życiorysy z Wołominem związane (Historia miasta pisana ludzkimi losami…) red. M. Kubacz, A. Sobczak, Wołomin 2009 r.
  2. M. Kubacz, Działalność Towarzystwa Przyjaciół Osiedli Wołominka, Sławka i Okolic (TPoWSiO) w świetle zachowanych dokumentów, „Rocznik Wołomiński”, t. V, Wołomin 2009 r.
  3. Materiały niepublikowane – Dwie książki protokołów TPoWSiO znajdujące się w Muzeum w Wołominie oraz dwie teczki dokumentów Towarzystwa znajdujące się w Bibliotece Powiatowej w Wołominie.
  4. Dzieje Wołomina i Okolic, red. L. Podhorodecki, wyd. PWN 1984 r.
  5. Materiały i relacje ustne uzyskane od Mirosława Sotta, Szymona Gwary, Mirosława Skrodzkiego, Anny Wojtkowskiej, Danuty Michalik, Krystyny Pytel z d. Kowalskiej, Edwarda Ryngerta,
  6. W. Pawlak, Armia Krajowa, Wołomin 2002 r.
  7. Kielak, Dzieje obwodu AK „Rajski Ptak” – „Burak”, wyd. EXTER 2008 r.
  8. Informacje z internetu.

Loading

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.