W roku bieżącym ulokowałem na lato swoją rodzinę w Strudze, przy stacji tejże nazwy kolejki wąskotorowej mareckiej. W początkach zeszłego miesiąca pod moją nieobecność 4-letnia moja córeczka rozchorowała się ciężko, chwyciły ją bowiem długotrwałe konwulsje przy uprzedniej już silnej gorączce. Wobec groźnego stanu dzieciny natychmiast o godz. 3-ej po południu posłano po najbliższego lekarza do osady Marek, oddalonej o 4 wiorsty szosą od Strugi; ponieważ jednak w całej wsi niema żadnego ekwipażu, ekspedycję po doktora uskuteczniono na zwyczajnym chłopskim wózku z urządzonem na nim siedzeniem. Gdy furman zjawił się u lekarza z propozycją natychmiastowego przyjazdu i objaśnieniem, że dziecko ma konwulsje, eskulap, zobaczywszy wózek chłopski, odpowiedział: „jeżeli nie macie powozu, to wozem nie fatygujcie się, ponieważ nie mam kości na sprzedanie.”
Wobec tak kategorycznego oświadczenia nie pozostawało nic innego, jak posłać po lekarza do Warszawy i trwać w strasznym niepokoju i bezradności do czasu jego przyjazdu, t. j. godziny 9-ej wieczorem. Dwa tygodnie dziecko leżało potem w gorączce, odwiedzane kilkakrotnie przez tegoż lekarza. Jakkolwiek prawo medyczne nie zalicza konwulsji do wypadków nagłych, w których lekarz obowiązany jest odwiedzić chorego, sądzę, że względy czysto humanitarne powinnyby przeważyć wstręt lekarza do przejechania 4 wiorst wózkiem chłopskim w dzień i o ładnej pogodzie, tembardziej, że tenże lekarz jest żonatym i ma małe dzieci. Jeśli zaś mój sąd jest mylnym, i jeśli lekarz uważał, że przejechanie z Marek do Strugi kolejką, odchodzącą co 2 godziny, a następnie przejście 1 wiorsty piechotą było zbyt uciążliwe, mógł przecież wynająć bryczkę w Markach, którą podobno zwykle jeździ.
Podaję fakt powyższy do powszechnej wiadomości w tym celu, aby wybierający się na letnie mieszkanie do Strugi zabierali z sobą z Warszawy powozy, któremi w razie nagłego wypadku choroby mogliby posyłać po lekarza. Nadto, aby się nie stała krzywda niewinnemu, gdyż w Markach jest i drugi lekarz, który złożony chorobą udziela porady tylko na miejscu, zmuszony jestem wyjawić nazwisko tego lekarza, który tylko powozem raczy pojechać do chorego: jest nim dr. Marjan Waśkiewicz, lekarz fabryczny.
Z uszanowaniem
Walenty Szczerbiński
Kurjer Polski
R. 6, 1903, no 251
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours