Za siódmą rzeką

Motto:
“Odkryć rzecz nieznaną jest przyjemniej niż zachwycać się znaną”.

Kobyłka swą dziwną nazwą straszy i zachęca. Cóż o niej wiemy: była tu niegdyś sławna manufaktura pasów słuckich. popularna karczma, w której “zapijano” transakcje po targach końskich (stąd ponoć Kobyłka), stoi tu interesujący kościół barokowy i dom Zofii Nałkowskiej, ów “dom nad łąkami”, leżącymi między Kobyłką a Wołominem. Nie wiemy natomiast, że w Kobyłce są kontynuowane stare tradycje artystyczne: tu mieszka poeta o niezwykle ciekawej twórczości, Stanisław (Swen) Czachorowski (o nim w innym artykule) oraz rzeźbi przedziwne maski, broszki i figurki z gliny Interesująca, a nieodkryta artystka: Hanna Wolska.

Maleńkie mieszkanko Czachorowsklego i Wolskiej można nazwać miniaturową galerią sztuki: obok starych i nowych obrazów wiszą tu na ścianach, piecu i bibliotece… płaskorzeźby, rzeźby i broszki z wypalanej gliny. Wielkie bogactwo piękna zaklęte w szarej i barwnej terakocie! Oto na przy kład ta kolekcja, która zachwyciłaby oczy wielu kobiet: oryginalne broszki z przeróżnymi wzorami, setki maleńkich cacuszek ładniejszych niż te często już niestety zmanierowane i oklepane, a sprzedawane w sklepach CEPELII. Albo tablice dekoracyjne, duże barwne płaskorzeźby przeznaczone dla ozdoby ścian mieszkania. “Uczta u Wierzynka”, “Cynobrowy poeta”, “Tristan i Izolda” i wiele, wiele innych, różnych w pomysłach czerpanych z bogatej wyobraźni, zaskakujących precyzją wykonania, kompozycją i wreszcie tym, że artystka tworzyła je wyłącznie dla siebie, bez myśli “spuszczenia ich za grube pieniądze”! Dlaczego? Skąd wziął się ten egoizm u dobrodusznie wyglądającej Hanny Wolskiej?

Kobyłka leży blisko Warszawy, lecz znakomicie nadaje się do izolacji od nurtów życia. Kilka zaledwie kilometrów od stacji kolejowej krajobrazy stają się tu dzikie, niezmienne w swym sielskim uroku. Stąd lasy, łąki i pola rozciągają się ku wschodowi wielką, coraz szerszą smugą mazowieckiego piękna. Już dwa kilometry za mieszkaniem artystki otacza nas zielony nastrój bogatej przyrody, w której ukryte są stare wsie: Turów, Stara Kościelna, Czarna… Można wiele czasu poświęcać na wędrówki wśród tych podwarszawskich, a nieznanych turystom krajobrazów, jednak nie one są przyczyną osamotnienia Hanny Wolskiej w kobyłkowskiej pustelni.

Kilka razy do artystki zwracali się ustosunkowani pośrednicy, którzy proponowali za pięćdziesiąt procent honorariów załatwienie jej intratnego zakupu maseczek terakoty dla warszawskiej CEPELII. To ją zraziło! Sama już nie próbowała nawiązywać kontaktu z biurami wzornictwa artystycznego. Trzeba to rozumieć: istnieją artyści (na swoje nieszczęście) pozbawieni zdolności handlowych, artyści nie narzucający się, artyści zbyt długo nieznani.

Jedną z ciekawszych prac Hanny Wolsklej jest jej kolekcja gotyckich masek z terakoty (część kolekcji reprodukujemy). Są w niej głowy mnichów, mieszczek, mieszczan, kurtyzan, żebraków, katów. Ciekawa, a nieznana sceneria. (Mimo gradacji, przychodzi na myśl wielka galeria głów wawelskich Xawerego Dunikowskiego). Wolska lubi historię: w jej pracach odnajdziemy dużo tematów greckich, średniowiecznych, renesansowych, barokowych. Może stąd, że studiowała scenografię i kostiumologię, a jedną z największych pasji jej życia była historia sztuki?

Można mówić tu o złamanym życiu artysty, albo o długiej drodze wyboru. Hanna Wolska była… znaną śpiewaczką operową, pisała teksty do piosenek dla Polskiego Radia, projektowała wzory kostiumów scenicznych i wzory ubiorów damskich dla domów mody, ale od dłuższego już czasu nazwisko jej skryło się w cieniu pustelni w Kobyłce. W niej powróciła… i to z dużym talentem do swych pierwszych zamiłowań artystycznych: do rzeźby i malarstwa.

Odmiennym, interesującym cyklem jej prac są ilustracje poematów, prozy i wierszy Stanisława Czachorowskiego. Jest ich kilkaset! Nowoczesność pełna tu jest nadrealistycznej fantazji. spotykanej w twórczości poety. Fantastyka zresztą bardzo indywidualna i specyficzna, a często oparta na motywach ludowych. Jest w niektórych tych pracach malarskich może coś z Chagalla… coś z Kobyłki… coś z Czachorowskiego… a przede wszystkim ze świata niedostrzegalnego przez szary tłum przechodniów, świata pełnego smutku, radości, zagubień i odnalezienia, który artystka odkrywa wyzwala I daje swemu widzowi.

Kilka lat temu Kobyłka była nazywana “stolicą wyklętych formalistów”. Tu odbywały się owe “sławne sabaty poetyckie przy czarnej herbacie”… i właśnie miejscem tych spotkań było mieszkanie Wolskiej i Czachorowskiego. Część tajemnicy jest już więc rozwiązana. Kobyłka raz jeszcze weszła do historii!

O rozwiązanie drugiej części tajemnicy zapytajmy samą artystkę:

– Dlaczego pani nie starała się i nie stara o publikowanie swojej twórczości?

– Zawsze malowałam i rzeźbiłam wyłącznie dla siebie i moich przyjaciół. Jeżeli krąg przyjaciół tak się rozszerzy, że będą pytali o mnie również w DESIE czy w CEPELII, cała radość będzie po mojej stronie.

Jerzy Grygolunas
Dookoła świata
Nr 208, rok 1957

Więcej tego autora:

+ There are no comments

Add yours

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.