Duszków złych nie było w Wołominie…

jeszczejednozycie
jeszczejednozycie

Dom nasz stał w lesie, w otoczeniu młodziut­kich sosenek i śmiesznych, drapiących chojaczków, z których można było formować salony i ja­skinie. Hodowaliśmy “własne” drzewka pielę­gnowane z nasienia. Ileż to było płaczu w całym domu, gdy któregoś ranka krowa zjadła mój uko­chany maleńki chojaczek. Nieomal każdy krzak z najbliższych domu jako nasz “osobisty znajo­my” był związany z opowieścią o mieszkających tam krasnoludkach i dobrych  wróżkach. Duszków złych nie było w Wołominie, nie miały prawa dostępu.