Zakład w Drewnicy

Szybki rozwój Drewnicy w przeciągu 35-letniego istnienia był wynikiem wytężonej pracy Towarzystwa, które potrafiło rozpocząć swą pracę prawie bez grosza, a potem stopniowo wyjednywać coraz to nowe źródła kapitału i umiało rzetelnością swych wysiłków i słusznością sprawy poruszyć opinję społeczną i spowodować daleko idącą ofiarność ludzi dobrej woli, szlachetnych i czułych na potrzeby ogółu, na cudze nieszczęście i niedolę.

Cztery wieki Ząbek (III)

Ważnym wydarzeniem w dziejach Ząbek było otwarcie 17 maja 1903 r. szpitala psychiatrycznego w Drewnicy. Inicjatorem jego założenia było powstałe cztery lata wcześniej Towarzystwo Pomocy Lekarskiej i Opieki nad Umysłowo i Nerwowo Chorymi. Nabyło ono dwa baraki po rosyjskim schronisku dla dzieci żołnierskich, a także spory obszar ziemi dawnego folwarku majora Drewnickiego. Pierwotnie szpital był przeznaczony na 24 pacjentów, w miarę jego rozbudowy liczba ta wzrosła do 220 w 1912 r. Pracą zakładu kierował naukowiec i społecznik dr Karol Rychliński. Od jego nazwiska pochodzi nazwa trzypiętrowego budynku mieszkalnego dla lekarzy i pracowników obsługi wzniesionego w 1913 r – „Rychliński”. Szpital zatrudniał wówczas dwóch lekarzy i 60 pracowników obsługi.

Kwiecista sukienka z motylkami (II)

Chciała być lekarzem tak jak Marysia Nachtmanówna, toteż chętnie zgłosiła się na kolejny kurs tym razem organizowany przez PCK w szkole handlowej. Na kursie miała wykłady teoretyczne, a potem też praktykę, a więc nauczyła się bandażowania na wszystkie sposoby, prawidłowego robienia zastrzyków i umiejętności noszenia rannych na noszach przez różnorodne przeszkody. Uczestniczyła w ćwiczeniach odkażania terenu, gdzie padł najgorszy pod słońcem gaz, iperyt. Niektóre z tych umiejętności, niestety musiała zastosować w praktyce.

Pani Doktor

W drewnianym domku doktor Koczorowskiej znajdowali schronienie różni ludzie. W czasie okupacji — wysiedleńcy, Żydzi, działacze konspiracji, czerwonoarmiejcy. Nie pytała kim są. Wystarczało, że szukali pomocy, że trzeba było ich ukryć. Znajdowali u niej przystań, kromkę chleba, ciepły piec kaflowy, opiekę lekarską. Zaraz po wojnie przewinęło się sporo różnych biedaków przez drewniany domek w Ostrówku — nauczyciel, który przybył z końca świata, emerytowana bibliotekarka. Pani doktor nie brała od swych lokatorów pieniędzy, podobnie, jak nie przyjmowała honorariów od pacjentów. Żyła skromnie, kontentowała się pensyjką z ośrodka zdrowia, którym kierowała aż do 1960 roku, do czasu, gdy stuknęło jej 77 lat i gdy w powiecie wołomińskim nie było już tak trudno o lekarza.