W dniu 3-go sierpnia rozstrzygnął się los pierwszego sowieckiego uderzenia na Warszawę
Wąską przestrzeń samego miasta Wołomina i wokół niego usłało 76 rozbitych czołgów sowieckich. Odbywało się tu coś w rodzaju pancernych walk w krzakach między olbrzymami stalowymi, podczas których nierzadko o zwycięstwie decydowało to – często na bardzo małej odległości – która z załóg prędzej i trafniej dawała ognia. Nasi żołnierze pokazali i tu swoją przewagę. Jest rzeczą zrozumiałą, że ciężkie boje pancerne nie obeszły się bez naszych własnych strat. Jednak straty wroga były niewspółmiernie wyższe. Na rynku w Radzyminie legły dwa sowieckie czołgi kolosy T34 (jeden z nich całkiem wypalony) przed wejściem do panującego nad placem kościoła. Ludność, zaskoczona tymi walkami pancernymi, poczęła wychodzić z kryjówek razem z mieniem, które zdążyła w pośpiechu zabrać, oglądała swoje domy, i dziękowała losowi, jeśli zastała je jeszcze w stanie pozwalającym na dalsze zamieszkanie.