Zbrodnia w Klembowie

Zeznanie Zamłyńskiego, dotyczące zbrodni, jakkolwiek było bardzo ważnem, nie dawało jednak poznać spólników napadu. Dzięki wszakże energicznemu wzięciu się do rzeczy sędziego śledczego, p. Wismonta, sprawa cała już niemal wyjaśniła się wkrótce. Jedna ze starozakonnych mieszkanek Radzymina wyszedłszy przed dom o godzinie 11 wieczorem tegoż samego dnia, w którym zbrodnia została dokonaną, usłyszała, jak Ołdak zmawiał się z Mateuszem Jasińskim, właścicielem dwóch domów w Radzyminie, o rychły wyjazd, zalecając mu pośpiech w zaprzęganiu koni. Ołdak dostrzegł że jego rozmowę z Jasińskim podsłuchała żydówka; zbliżył się więc natychmiast i wymógł na niej przyrzeczenie, iż z rozmowy jaką słyszała, nikt ani jednego nie dowie się słówka. Widocznie jednak los nie sprzyjał zabójcom. W tej samej bowiem chwili, w której Ołdak umawiał się z żydówką, stał z boku jakiś niemiec, który rozumiejąc dobrze żargon żydowski, całą rozmowę Ołdaka z żydówką przytoczył na zeznaniu sądowem.