Konspiracja
Ubierano nas w białe kitle i maseczki. Znałyśmy doskonale recepturę i proporcje. Na wadze kładło się dość szeroki pasek papieru pergaminowego i na to sypało się poszczególne składniki dokładnie je ważąc. Następnie składało się papier robiąc opaskę, a końcówki wkładało się jedną w drugą. Gotowy produkt układało się w koszu. Jaki był skład tego proszku nie pamiętam, pamiętam jedynie, że była tam kalafonia, od której lepiły się ręce. Pracowałyśmy około czterech godzin dziennie. Myłyśmy dokładnie ręce i szłyśmy do domu. Po południu chłopcy pakowali te opaski do kartonów, zaklejali paskami z napisem „Uwaga, trucizna na szczury” po polsku i po niemiecku. Następnie transportowali te paki do Warszawy, w jakieś miejsce składowania, ale my nie wiedziałyśmy gdzie. I tak po roku nasza praca przydała się do niszczenia niemieckich czołgów w czasie Powstania Warszawskiego.