Akcja 1-ej dywizji litewsko-białoruskiej

Dopadli, zakotłowało się — nasi w okopach! Wróg stał twardo. Dywizje 2, 21 i 27 sowieckie wiły się, szukały naszych skrzydeł, naszego strachu. Napróżno. Kolumny na Radzymin i Ciemne krok za krokiem posuwały się a upomni, zaciętością straceńca, który postawił wszystko na jedną kartę. Zajęto Radzymin i Ciemne. W walce o losy dwóch idei, dwóch światów. Wróg mając już zajęte tyły, jeszcze się trzymał zawzięcie w Helenowie i Jankowie Starym.

Szlakiem uciekających bolszewików

Radzymin
Radzymin

„Naczalnyj komandir” Trockij pojechał automobilem na pozycję w otoczeniu wyższych sztabowców armji rosyjskiej, poczem na rynku w Radzyminie odbył „cercle” z wyższem oficerstwem. Obok Trockiego stał na rynku wysokiego wzrostu mężczyzna, o typowej formie i postawie niemieckiego junkra, w uniformie oficera pruskiego z pułkownikowskimi galonami i w pruskiej pickelhaubie na głowie. Ten sztabowiec niemiecki w rozmowie z przypuszczalnym Trockim, rozwinął mapę frontu pod Warszawą i wskazując parokrotnie na pewien punkt krzyczał kilkakrotnie z naciskiem: „Das muss man nehmen! Das muss man!”. Był to zdaje się plan generalnego ataku na Warszawę, do której Trockij miał wjechać tryumfalnie w niedzielę.