Dzięki kolejkom podmiejskim, warszawianie mogą dziś, niewielkim kosztom występować w roli polskich Stanleyów, Livingstone’ów, Nansenów i t. p., i — odkrywać światy nieznane. Uległem i ja tej szlachetnej namiętności i w zeszłym tygodniu odkryłem — Radzymin.
Nauka stwierdziła, że już przed Kolumbem i Amerigiem Wespucym istniały zapiski żeglarzy, dotyczące krojów nazwanych później Ameryką. Nic dziwnego, że i dzisiejszy badacz, szperający w foljałach tej miary co „Rys Geografji Królestwa Polskiego przez K. Krynickiego” i “Starożytna Polska M. Balińskiego i T. Lipińskiego, uzupełniona przez F. K. Martynowskiego” doszukać się w nich może wzmianek niejasnych o Radzyminie. Niejasnych, niestety, i nieścisłych! Baliński, Lipiński i Martynowski twierdzą jednogłośnie (właściwie: trójgłośnie), że w Radzyminie rzeczami godnemi uwagi są: „wujenka króla Stanisława Augusta” oraz kościół, poświęcony przez biskupa M. Poniatowskiego w roku 1781. Lapidarniejszy od nich Krynicki poświęca Radzyminowi tylko półtora wiersza, i dostrzega w nim jedynie: “wielkie smolarnie”.
Jestem w tem szczęśliwem położeniu, że mogę te wszystkie wiadomości sprostować, wydrwić (tłomaczenie polskie wyrazu „skrytykować”) i uzupełnić.
Najpierw zatem, co do “wujenki”. Z właściwą sobie w każdym wypadku ścisłością zrobiłem przegląd wszystkich niewiast radzymińskich, liczących od 150 do 200 wiosen życia i przekonałem się jaknajdowodniej, że niema wśród nich ani jednej, któraby uważała się za krewną lub choćby powinowatą nieboszczyka króla Stanisława Augusta.
Kościół jest, stoi mocno – jeśli zaś w otaczającym go murze brak zarówno głównej bramy, jak dwóch bocznych furtek, dziwić się temu nie można. Ileż to bram i furtek od roku 1781 zjadły u nas doszczętnie: rdza i… myszy!
Co się tyczy wreszcie “wielkich smolarni”, twierdzić mogę z całą stanowczością, że ten wyraz może tu być użyty jedynie w liczbie pojedynczej. Wielkie smolarnie nie ukazały się oczom moim w Radzyminie, za to cały Radzymin z twarzami mieszkańców (przeważnie żydów) srodze zasmolonemi, wydał mi się jedną wielką smolarnią.
Ale to drobnostki. Rzeczą główną jest to, że jeśli Radzymin posiada jaką osobliwość, to nie jest nią ani wujenka królewska, ani kościół z w. XVIII, ani wielka czy też niewielka smolarnia… Największą osobliwością Radzymina jest napis na tablicy, umieszczonej przy wejściu do dużego, napół prywatnego, napół publicznego parku. Oto dosłowne brzmienie tego napisu:
„Zabrania się wchodzić do ogrodu włościanom, mieszczanom, żołnierzom, żydom, sługom i ich dzieciom”.
Jest to zatem ogród wyłącznie dla właścicieli dóbr, szlachty rodowej, oficerów i pracodawców — i to jeszcze pod warunkiem, że nikt z nich nie będzie wyznawał religji Mojżeszowej.
Rzecz ciekawa: czy nie wpuszczonoby do tego ogrodu i — Rotschilda?
Kurjer Polski
R. 7, 1904, no 180
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours