Przed odjazdem. Skoro na miejscu jest aparat fotograficzny — dlaczego nie zrobić zdjęcia. (OSP Radzymin, 1956)

Cena niedbalstwa

– Redakcja? W Pustelniku pożar. Zabierzcie się ze mną — alarmuje zastępca komendanta wojewódzkiego w Warszawie, kpt. Donica. Chwytam kurtkę, aparat, notes, ołówek… i biegiem do samochodu. Zostawiamy za sobą Warszawę. Zaśnieżoną szosą pędzimy do pożaru. W drodze mijamy sekcję OSP z Marek. Stoi. Ciężki samochód ruszyć nie może. Dalej — podobny obrazek. Autocysterna straży warszawskiej ugrzęzła. Koła bezskutecznie się obracają, wypuszczając białe fontanny śniegu. Nie ryzykujemy dalszej jazdy. Własne nogi pewniejsze. Tak docieramy na miejsce wypadku. W akcji — ochotnicy z Radzymina. Dowiózł ich lekki, terenowy samochód. Przystosowali go do potrzeb walki z pożarami we własnym zakresie.— To czołg — mówią z dumą.

Po drodze mijamy ciężki wóz OSP z Marek. Ciężkie warunki zimowe nie pozwalają na dalszą jazdę. (1956)
Po drodze mijamy ciężki wóz OSP z Marek. Ciężkie warunki zimowe nie pozwalają na dalszą jazdę. (1956)

Pożar niewielki i już zlokalizowany. W pozostawionym bez opieki domku jednorodzinnym wszystko — oprócz murów — spłonęło. Zagrożona była sąsiednia chatka, zamieszkała przez robotnika jednego z tutejszych zakładów pracy. Już tlić się zaczęły ogacenia. Zagrożona też była szopa na opał i różne urządzenia ogrodnicze.

A tu wody nie ma w takiej ilości, by użyć Motopompy. Są za to łopaty i wiadra. Pomaga ludność i milicjanci. Tak wspólnymi siłami nie dopuszczono do poważniejszych strat.

Nie pierwszy to w ciągu doby wyjazd ochotników radzymińskich. Pod dowództwem zastępcy komendanta, Antoniego Liwskiego (dzielny to dowódca), pracują już drugi raz. I to jak ofiarnie pracują. Silny wiatr tłoczy mróz poprzez ubrania. Łzawi oczy. Zesztywnia ręce. Słońce ani trochę nie grzeje. Zapala tylko miliardy zimnych błysków na śniegu. Nasi ochotnicy ani na chwilę nie ustają w robocie. Kazimierz Rudzki (w cywilu robotnik PZGS) nie odstaje od swych kolegów. Mógł przecie zostać w domu. Wczoraj przy pożarze cegielni spadająca belka wybiła mu zęby. Trzeba było operować górną szczękę. Dzisiaj znów przybiegł na alarm i mimo perswazji kolegów wyruszył do akcji. Co znaczy jednak ta strażacka żyłka…

Zadanie wykonane.

Pożar w tym domku poruszył straż warszawską, OSP w Markach i odległą o kilkanaście kilometrów straż w Radzyminie. (1956)
Pożar w tym domku poruszył straż warszawską, OSP w Markach i odległą o kilkanaście kilometrów straż w Radzyminie. (1956)
Nie dziwcie się minie Kazimierza Rudzkiego. Sami byście lepiej nie wyglądali na silnym mrozie i wietrze, po kontuzji i operacji z poprzedniego dnia. Strażak Rudzki umiał pokonać ból, by wykonać obowiązek. (1956)
Nie dziwcie się minie Kazimierza Rudzkiego. Sami byście lepiej nie wyglądali na silnym mrozie i wietrze, po kontuzji i operacji z poprzedniego dnia. Strażak Rudzki umiał pokonać ból, by wykonać obowiązek. (1956)

Jan Głowacki (gospodarz OSP) sporządza plan. Dowódca wraz z milicjantami próbuje ustalić przyczynę. Zagadka trudna do rozwikłania. Nowy właściciel domku zwiózł dopiero część mebli. Z rodziną miał się sprowadzić dopiero wiosną. Nikt zatem w piecach czy kuchni nie palił. Podpalacz nie zadawałby sobie aż tak wielkiego trudu, aby wejść do mieszkania. Drewniana szopa przylegała do budynku. Zresztą nowy mieszkaniec Pustelnika nie zdążył jeszcze chyba poróżnić się z sąsiadami. Życzliwie wyrażają się o nim i naprawdę rzetelnie walczyli z pożarem. Przewody elektryczne pozostawione były jednak pod napięciem. Strażacy zerwali przed przystąpieniem do akcji licznik (wystarczyłoby wykręcenie bezpieczników). Instalacja zaś prowizoryczna i sporządzona z kiepskich materiałów. Jakieś zwarcie i pożar gotów… Są to jednak domysły. Ogień zniszczył wszelkie ślady. Z braku innych poszlak — na razie pozostaje ta do rozpatrzenia.

Można już wracać. Zimny motor samochodu nie pracuje.

Pozostajemy więc jeszcze z zastępcą komendanta wojewódzkiego. Może być potrzebna pomoc. Po kilku minutach wóz ruszył. Strażacy radzymińscy udają się do domów po rzetelnym wywiązaniu się ze swego ochotniczego obowiązku. Tak to jedno drobne niedbalstwo poruszyło kilka straży pożarnych. Zabrało czas wielu ludziom. Kosztowało tyle trudu.

Robota rzetelna. Szkic akcji sporządza gospodarz OSP — Głowacki. Jest to niezbędny element protokołu popożarowego (1956)
Robota rzetelna. Szkic akcji sporządza gospodarz OSP — Głowacki. Jest to niezbędny element protokołu popożarowego (1956)

 

 

 

 

 

 

Strażak : dwutygodnik Komendy Głównej Straży Pożarnych
R.4, 1956 nr 6=78 (1-15 III)

Więcej tego autora:

+ There are no comments

Add yours

Zostaw komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.