Miejskie Przedszkole nr 1 w Wołominie

Miejskie Przedszkole nr 1 w Wołominie powstało w 1923 roku. Mieściło się w budynku Icka Tajbluma przy ul. Ogrodowej, róg Wileńskiej. 14 lipca 1932 r. Magistrat m. Wołomina wypowiedział lokal zajmowany przez przedszkole z dniem 1 listopada 1932 r. Przez wiele lat właściciele kamiennicy zmieniali się, natomiast przedszkole trwało do 1993 roku.

Początki istnienia przedszkola były niezwykle trudne. W niewielkich czterech pokoikach znajdowało się osiedemdziesięcioro dzieci. Zajęcia w przedszkolu prowadzone były przez Janinę Zamojską i Helenę Żylińską. W zajęciach rysowania i plastyki pomagała czasem córka J. Zamojskiej – Teresa. Brakowało odpowiedniego sprzętu, zabawek i pomocy naukowych, ale był wielki zapał do pracy, niezwykłe umiejętności organizatorskie, dobra współpraca z rodzicami, które w sposób znaczący poprawiały pobyt dzieci w przedszkolu. Toteż J. Zamojska po zamieszkaniu w Warszawie nie zmieniła pracy pozostając w tej placówce przez całą okupację, aż do wyzwolenia, mimo, że dojazdy do pracy były uciążliwe i niebezpieczne.

Przedszkole nie miało ogrodu, dzieci bawiły się na opuszczonym placu po drugiej stronie ulicy, na terenie obecnego Urzędu Miejskiego. Spacery odbywały się do lasu oddalonego o pół godziny drogi, który w dni upalne był dla dzieci bardzo męczący. W przedszkolu często organizowano przedstawienia, w czerwcu obchodzono zakończenie roku szkolnego połączone ze świętem rodziców. Dzieci z wielkim przejęciem recytowały wiersze, śpiewały piosenki i tańczyły. Miejscem ich występów był teren kina “Weneda”. Znaczący wkład w rozwój placówki wniósł również Stanisław Lange, ojciec jednego z wychowanków – Dobka Lange. S. Lange był znany, gdyż jako działacz Rady Głównej Opiekuńczej wizytował często przedszkole interesując się jego potrzebami.

Janina Zamojska pełniła funkcję kierowniczki do 1946 r. Po wyzwoleniu, jako bardzo zdolnej, wyróżniającej się w powiecie wychowawczyni i dobrej organizatorce pracy powierzono jej obowiązki instruktora do spraw wychowania przedszkolnego w Inspektoracie Szkolnym w Radzyminie, na którym to stanowisku pracowała do 1950 r. W 1947 r kierowniczką Przedszkola nr 1 została dotychczasowa wychowawczyni – Helena Żylińska z d. Pardo. To za jej czasów “zwiększono lokal do pięciu izb i przeprowadzono w nim kapitalny remont. Koleżanka Żylińska, rozumiejąc, że ogród jest podstawowym warunkiem rozwoju fizycznego dzieci, już w 1948 r. rozpoczęła o niego walkę. Ale walka nie była łatwa. Miejscowe władze nie rozumiały znaczenia przedszkoli, nie widziały w nich ani problemu wychowawczego, ani społecznego – pomocy dla kobiet pracujących. Obecny teren był własnością Zarządu Poczt i Telegrafów. Trwały nieustanne, uciążliwe starania kierowniczki i rodziców o przekazanie terenu dla przedszkola”.

Dzięki ogromnemu zaangażowaniu H. Żylińskiej oraz wsparciu udzielonemu jej przez komitet rodzicielski, starania te zostały uwieńczone sukcesem: uporządkowano i ogrodzono teren oraz wyposażono go w odpowiedni sprzęt – zjeżdżalnię, dwie drabinki, płotki, huśtawki, dwie ważki. Niestety nie udało się zadrzewić placu, gdyż zabrakło środków do przetransportowania większych drzew. Helena Żylińska odeszła z pracy z powodu choroby.

W 1952 r. funkcję kierowniczki objęła Krystyna Przybylska, która kontynuowała dzieło poprzedniczki. Jej plan przewidywał budowę werandy wraz z przyległym schowkiem na zabawki i pomoce ogrodowe, dalsze zadrzewianie działki, postawienie nowej zjeżdżalni, huśtawki itp. oraz wydzielenie miejsca przeznaczonego pod uprawę roślin. W pracach tych czynny udział brał personel przedszkola, dzieci wraz z rodzicami, członkowie koła ZMP, młodzież z Technikum Finansowego w Wołominie oraz koło Ligi Kobiet przy Spółdzielni Pracy “Pożyteczna”. Spośród ówczesnego personelu na szczególne uznanie zasługiwała praca Ireny Mościckiej, Barbary Osińskiej i Niny Pankiewicz. Należy także wymienić inż. Gęsickiego z Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, ogrodnika Stanisława Kotowskiego oraz stolarza Gerarda Kierca, którzy wspierali kierowniczkę w staraniach o poprawę warunków pracy przedszkola.

W pokojach 12-15 m2 przebywało po trzydzieścioro dzieci, toteż w miesiącach letnich w ogrodzie odbywało się poranne zbieranie dzieci, prowadzone były zajęcia ruchowe, ćwiczenia gimnastyczne oraz leżakowanie i jedzenie podwieczorków w oszklonej werandzie. W 1952 r. przedszkole składało się z trzech oddziałów, a po uzyskaniu dodatkowych pomieszczeń uruchomiono czwarty oddział, wówczas kuchnia została przeniesiona do budynku po byłej pralni i funkcjonowała w tym miejscu do 1977 r. Ze względu na brak kanalizacji przez wiele lat woźne przynosiły wodę i wynosiły nieczystości do tzw. sławojki znajdującej się w podwórku. Z tego przybytku z zarwanym dachem i dziurawą podłogą korzystał personel przedszkola do 1987 roku.

1 września 1957 r. kierownictwo objęła Mieczysława Abrich-Dzierwajłło, która kładła duży nacisk na podnoszenie kwalifikacji zawodowych zarówno swoich, jak i pracującej pod jej nadzorem kadry pedagogicznej. Urbanizacja, aktywizacja zawodowa kobiet oraz napływ ludności do Wołomina powodowały duże zainteresowanie umieszczeniem dzieci w przedszkolu. Toteż na powierzchni przeznaczonej dla 52 dzieci uczęszczało aż 135 wychowanków.

W 1961 r. funkcję kierowniczki przedszkola powierzono dotychczasowej nauczycielce Barbarze Ostrowskiej z d. Osińskiej. W tym czasie ogród przedszkolny został zlikwidowany z uwagi na budowę gmachów użyteczności publicznej. Dzieci spacerowały do parku przy ulicy Moniuszki.

Z początkiem roku szkolnego 1977/1978 stanowisko dyrektorki objęła Małgorzata Sawicka. W trakcie jej kadencji kuchnię przeniesiono do zasadniczego budynku, a w 1982 r. przedszkole przekształcono w placówkę dwuoddziałową i zaczęto prowadzić żywienie także dzieci z Przedszkola nr 10 znajdującego się w budynku przy ulicy Prądzyńskiego 3.

1 września 1986 r. funkcję dyrektora powierzono Grażynie Kacprzak. Pomimo niezwykle ciężkich warunków lokalowych (powierzchnia użytkowa przedszkola – 91,16 m2, pomieszczenie kuchenne – ok.14 m2 ,magazyn żywieniowy – 11 m2) prowadzono żywienie dla około 150 osób.

W 1987 r. nastąpiła reorganizacja obu przedszkoli. W jej wyniku wszyscy pracownicy otrzymali zatrudnienie w Przedszkolu nr 1 zaś dotychczasową dyrektorkę odwołano, a na jej miejsce powołano Marię Krukowską, pełniącą tę funkcję w Przedszkolu nr 10.

Nowo powstała placówka pod nazwą Przedszkole nr 1 mieściła się w dwóch sąsiadujących ze sobą budynkach. W pierwszym, przy ul. Paplińskiego 21 (obecnie ul. Wileńska) przebywały 3,4 i 5-latki. W drugim przy ul. Prądzyńskiego 3 przebywały 6-latki. Przedszkole Nr 1 przestało istnieć 31 sierpnia 1993 r. Dzieciom mającym uczęszczać w roku szkolnym 1993/1994 do klas “0” likwidowanego przedszkola zapewniono miejsca w innych placówkach.

Rocznik Wołomiński, t. I
Wołomin 2005
fragment artykułu
“Historia wychowania przedszkolnego na terenie miasta i gminy Wołomin”

Więcej tego autora:

2Comments

Add yours
  1. 1
    Marcin

    Nie wiem dokładnie w jakich latach ale do czasu powstania przedszkola przy ul. obecnie Fieldorfa, mojego brata babcia Pani Dąbrowska pracowała w przedszkolu nr. 1 jako kucharka.

  2. 2
    Grażyna

    Wołomiński “epizod” mojego życia to praktycznie jego początek, pierwsze siedem lat. Rodzice sprowadzili się tam w listopadzie 1957 r., kiedy nie miałam jeszcze roku, a wyprowadziliśmy się w kwietniu 1964 r. Wraz z bratem, od zimy 1961 do wyprowadzki, chodziliśmy do tego przedszkola i to są nasze prawie wszystkie wspomnienia z Wołomina. W każdym razie ja niewiele poza przedszkolem i domem pamiętam, ale nie zgadzają mi się w takim razie daty jego zamknięcia. Bo raczej przedszkole było to samo, sądząc z opisu. Na pewno był to nieduży, kilkuizbowy budynek z kuchnią w podwórzu. Ogród był po drugiej stronie ulicy, a ze względu na cudowny świat werandy, to pamiętam bardzo dobrze. Bo ten ogródek to był świat zaczarowany. Przy niej, po lewej stronie była tajemnicza furteczka, a raczej przejście w płocie do mniejszego ogródka, obrośnięte pięknym, biało kwitnącym pnączem. Pamiętam, , że wraz z innymi dziećmi lubiliśmy się wspinać na ten płotek i wśród kwiatów snuć różne dziecięce bajania. Pamiętam łazienkę bez bieżącej wody, z metalowym, długim korytem do wspólnego mycia, nad którym był zbiornik z nalewaną wodą i rura z kranikami. Pod oknem dwie wygódki w stylu sławojki, otwarte do ściany, a między sobą (plecami) i od strony łazienki odgrodzone drewnianym przepierzeniem. Obok, na podłodze, stały nocniki dla mniejszych dzieci. Te sławojki to na początku był mój koszmar przedszkolny. Bardzo bałam się usiąść na sedesie, bo w środku było wiadro, wynoszone regularnie przez panią woźną. A ja już wtedy miałam w domu normalną łazienkę z bieżącą wodą i sedesem, więc to wiaderko (nie cała reszta) przerażało mnie, że wpadnę. Z “czystych” wspomnień mam salę zabaw, gdzie były wspaniałe, plastikowe biało-czerwone klocki w stylu lego, moje nigdy nie spełnione marzenie. Zawsze ktoś inny się nimi bawił, a pierwszeństwo mieli jednak… chłopcy ;). Były bale karnawałowe w kotylionach i wiankach z krepiny (mam zdjęcia), były twórcze prace z papier-mache’ i inne cudowne zabawy, tańce. Były bajki opowiadane przez panią Irenę (?) i czytane przez wzbudzającą pewien strach panią Basię (?). Ale kucharki były cudowne :). I te kanapki z masłem i siekaną cebulą albo z siekanym jajkiem – niezapomniany hit podwieczorków! Na koniec przedszkola dzieci dostawały szkolne wyprawki. Ja nie dostałam cudnego piórnika, chociaż w 1964 roku szłam do szkoły, ale właśnie wtedy wyprowadziliśmy się z Wołomina i skończyłam przedszkole przed czasem. Na pewno więc funkcjonowało ono w latach szkolnych 1961 – 1964. Nie wiem, co było potem.

    Mama pracowała w Wołominie jeszcze dobrych kilka lat, w urzędzie powiatowym, dojeżdżała z Warszawy, ale ja widziałam miasto już tylko czasami, przejazdem, z okna pociągu. Bo przy torach, na przeciwko stadionu, stał nasz dom, a raczej budynek mieszkalny dla pracowników trakcyjnej podstacji kolejowej, na której pracował ojciec, przy magazynach, chyba zbożowych.

    Oprócz przedszkola pamiętam więc widok na stadion, drogę “na górkę” w pobliskim lasku (to chyba o niej tu mowa a propos spacerów przedszkolaków, a ja tam bywałam rodzinnie regularnie), a także sklep spożywczy, “spółdzielnię”, na rogu ulicy przy stadionie oraz mijaną w drodze do przedszkola pobliską piekarnię ze wspaniałymi “chłopkami” – maślanymi bułami w kształcie człowieka. Jak przez zimowy sen pamiętam ośrodek zdrowia, którego bywałam częstym pacjentem i urząd powiatowy, który mieścił się blisko przedszkola, bo tam czasem mama zabierała chore dziecko do pracy ;). Bywaliśmy też z ojcem w budynku kolejowym przy Słonecznej, gdzie wpadał służbowo i pamiętam początki budowy tamtego osiedla bloków. Mieliśmy tam nawet zamieszkać, ale ostatecznie przenieśliśmy się do Warszawy. No i stację w Wołominie musowo pamiętam, w końcu tuż obok mieszkałam. Takie piękne, stare topole tam rosły przy płocie, latem dawały cień peronom…

    Rozpisałam się, ale chyba dużo pamiętam jak na docelową siedmiolatkę, dziś 62? Cóż, to były dobre wspomnienia i czasem tęsknię za tamtym klimatem małego miasteczka, dzieciaków i pań przedszkolanek. Pozdrawiam wszystkich wołominiaków!

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.