Pamiętnik Boguwoli – 26 kwietnia 1940

6-2
6-2

Zauważyłam rzecz dziwną. Wobec wojny wszystko jest tymczasem. To, że na ludzkie sprawy mają mniejszą wagę, np. mniej przejmujemy się ubraniem, życiem, tj. jedzeniem itd. to zrozumiałe, ale i chorują ludzie mniej. Nawet podobno mniej umierają? Może dlatego, że nie myślą o sobie, swoim reumatyzmie, czy płucach. Wszystko to mogę sobie jeszcze jakoś umotywować. Ale np. taka rzecz: dawniej ciągle pękały szkiełka u lampki i tłukły się szklanki. Teraz nie. Czemu? Nie wiem. Widocznie i przedmioty martwe czują, że czas jest anormalny i własne „pęknięcie” odkładają do lepszych czasów.

Wojna o cmentarz

W stołecznym grodzie Wołominie, jak w garnku, który lekkomyślna Marysia postawiła na fajerce, by następnie oddać się bez przeszkód flirtowi z “bratem”, poznanym wczoraj w […]