Zły sąsiad gorzej wrzodu boli

Przekonał się o tem właściciel dóbr Lipiny niedaleko Warszawy, w gminie Ręczajach. W Lipinach jest 160 morgów lasu, na którym ciąży służebność. 24 gospodarzy ze wsi Lipin mają prawo wywozić co rok z lasu 900 fur leżaniny i suszu, ale nie wolno im w lesie używać siekiery. Również nie mają prawa sprzedawać wywiezionego drzewa ani chrustu. Włościanie lipińscy powiedzieli sobie, że im tego wszystkiego mało. Zachciało im się całego lasu. Więc gdy dziedzic z majątku wyjechał, a nadzór w lesie był niedostateczny, gospodarze postanowili skorzystać z tego i raz z lasem zrobić koniec.

Co chcieli, to i zrobili. Przez dwa miesiące wywieźli z lasu 4 tysiące i 963 sztuki drzewa różnej grubości i wielkości, i na przestrzeni 16 morgów i 76 prętów nie zostawili ani jednego, ale to ani jednego drzewa. Gdzie był las zostało szczere pole. Kradzione zaś drzewo wy wozili na targ do Warszawy i tam sprzedawali. Właściciel obejrzał się dopiero po kilku tygodniach i narobił gwałtu. Wójt tamtejszy zarządził poszukiwania i u kilku włościan znalazł drzewo świeżo ścięte, a oni nie mogli wykazać, zkąd je mają. Właściciel rozumie się wytoczył proces włościanom. Na nieszczęście jednak nie było świadków i nikogo nie złapano na gorącym uczynku. Toteż komisarz włościański przyznał dziedzicowi mniejsze wynagrodzenie, niż ten sobie życzył; ale w każdym razie włościanie muszą zapłacić.

Doprawdy, aż wstyd, że się takie rzeczy dzieją. Ładni sąsiedzi! niema co mówić! Wartoby sobie jednak przypomnieć, co mówi dawne przysłowie: „Kradzione nie tuczy…”.

Gazeta Świąteczna
R. 6, 1886, no 28 (288)

Więcej tego autora:

+ There are no comments

Add yours

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.