Komu i na co potrzebna niezgoda

gazeta swiateczna
gazeta swiateczna

— Największy wasz nieprzyjaciel, — gadał Jankiel, — to dziedzic; on wszystkiemu winien, on to najbardziej się stara, żeby włościanom zabierano zboże i bydło. — A gdy ciemni ludzie uwierzyli Janklowi i prosili go o radę, to poradził, że trzeba dziedzica ułagodzić pieniędzmi, bo wtedy postara się o zmniejszenie poborów. W roku 1916, kiedy Niemcy zarządzili przymusową dostawę zboża, Jankiel opowiadał, że to dziedzic z Nowej-Wsi o to się postarał i na złość włościanom tak wsystkiem pokierował, żeby od nich jak najwięcej zboża zabierano.

Szerzenie waśni

kurjer warszawski
kurjer warszawski

Gdy rozpoczęły się we wsi rekwizycje, Szafran wciąż tłumaczył chłopom, że dla tego tak ciężkie na wieś padają rekwizycje, że dziedzic, dbając o siebie i korzystając z wpływów, umyślnie przerzuca ciężar rekwizycji na chłopów; w wielu wypadkach Szafran zbierał nawet wśród chłopów pieniądze pod pretekstem, że musi pieniędzmi temi „ułagodzić” dziedzica i ochronić chłopów od ciężaru rekwizycji. W 1916 r., gdy zarządzono rekwizycję zboża, Szafran mówił do chłopów, że rekwizycje zarządził dziedzic i że dlatego chłopom tak dużo rekwiruje się zboża, że wpływa na to dziedzic. Dziedzic — mówił Szafran — przy rekwizycjach umyślnie działa na niekorzyść chłopów.

Nieznana szkoła

Szkoła nasza egzystuje dopiero od roku, a wielki nakład pracy jakiego ona wymaga, zajmuje chwilowo wszystkie nasze siły, nie mamy wprost czasu, aby pomyśleć o pewnej reklamie. Tegoroczna wystawa miała głównie na celu pozyskanie wiary w jej użyteczność śród okolicznych włościan. Konkretny rezultat całorocznej pracy obudził wielkie zainteresowanie pomiędzy ludem, który miał możność przekonania się o realnych owocach naszych usiłowań.

W sprawie parobków

siewba
siewba

Bracia Parobcy! Wielu z pośród was w listach do „Siewby” skarży się na ciężkie warunki waszej służby, a często nawet na uszczuplenie przez waszych pracobiorców […]

Jerzy Jeziorański nie żyje

Bolała go ciemnota w okolicy i nieufność sąsiadów; wszelkiemi siłami starał się ją zwalczyć i dokazał tego, że ci sami, którzy zpoczątku mu nie dowierzali, potem lgnęli doń jak do brata. Przyjaźń ta pomiędzy zmarłym a włościanami w okolicy wzmogła się szczególniej w roku 1905, kiedy objeżdżając osobiście wszystkie wsie w gminie, poruszył serca sąsiadów gospodarzy dla głodnych robotników w Warszawie. Wtedy przyjechał z Radzymina do Warszawy na czele czterdziestu furmanek z kartoflami, które włościanie złożyli głodnym braciom w ofierze. Kiedy przed rokiem pożar nawiedził wieś Małopole, zmarły nietylko pośpieszył na ratunek, ale potem pierwszy pomyślał o niesieniu pogorzelcom pomocy i zbierał dla nich zapomogi po dworach.