Marki – lata świetności

Przejeżdżającemu przez podstołeczne Marki, leżące przy trasie biegnącej z Warszawy w kierunku na Białystok, nie przyjdzie na mysi że to ciche i nieciekawe miasto (prawa miejskie uzyskało w 1967 r.) stanowiło kilkadziesiąt lat temu duży, a zarazem jeden z najnowocześniejszych w branży włókienniczej ośrodek przemysłowy. Dziś, kiedy o tej epoce w dziejach Marek mało kto wie, może warto cofnąć się wstecz do momentu przekształcenia się wsi Marki w osadę przemysłową. Początki dzisiejszego miasta sięgają schyłku XVI w. Wtedy to, na prawdopodobniej około 1580 r. miała miejsce lokalizacja wsi na gruntach należących do starosty warszawskiego. Swoją nazwę wzięła wieś od nazwiska pierwszych osadników – Manków albo Marków. Pierwotnie było ich tyko kilku, z czasem lista mieszkańców Marek stopniowo rosła. W roku 1827 zamieszkiwało wieś w 70 domach 414 markowiczan. Dwa młyny i karczma dopełniały obrazu wsi.

W tym budynku pracowało przed II wojną światową 4.500 ludzi. Przędzalnia bawełny zamieniona została w latach siedemdziesiątych na odlewnię metalu. Obecnie jest tutaj skład mebli.
W tym budynku pracowało przed II wojną światową 4.500 ludzi. Przędzalnia bawełny zamieniona została w latach siedemdziesiątych na odlewnię metalu. Obecnie jest tutaj skład mebli. (Marki 1986)

W drugiej połowie XIX w w Markach rozwinęło się rzemiosło. Korzystając z taniej, miejscowej siły roboczej, warszawscy przedsiębiorcy zaczęli dostarczać chłopom surowiec i narzędzia. W krótkim czasie mieszkańcy Marek zasłynęli jako dobrzy fachowcy, ich specjalnością, oprócz szewstwa, stało się tkactwo i krawiectwo, jednakże dopiero ostatnich dwadzieścia lat XIX w. przyniosło gwałtowny rozwój Marek, do których wkroczył wielki przemysł. Datą przełomową był rok 1883, kiedy tereny należące od czterech lat do spółki udziałowej pod nazwą “Folwark i cegielnia wójtostwa Marki” – powstałej na fali dynamicznie rozwijającego się ruchu budowlanego w Warszawie oraz w związku z wzrastającym zapotrzebowaniem miasta na produkty żywnościowe – przeszły na własność przemysłowców angielskich. Pojawili się oni w Królestwie Polskim z zamiarem uruchomienia na tym terenie filii swych zakładów, aby w ten sposób przeskoczyć bariery celne, którymi Rosja broniła się przed obcą konkurencją. Pamiętajmy bowiem, ze wprowadzone w Królestwie Polskim w ramach represji popowstaniowych ukazem z 12.X1.1831 r. pięciokrotne cło na towary wywożone do Rosji zniesiono w roku 1850. Ponowne otwarcie rynków wschodnich spowodowało, szczególnie po 1877 r. kiedy to i tak dość wysokie dla towarów zagranicznych cło rosyjskie zostało podniesione o 50 proc., iż Królestwo Polskie stało się niesłychanie atrakcyjnym terenem dla działalności przemysłowej rozlicznych przedsiębiorstw europejskich.

Decyzja o nabyciu przez przemysłowców angielskich terenów od mającej ulec likwidacji spółki mareckiej zapadła prawdopodobnie dzięki zetknięciu się obcych przybyszów z jednym z jej członków – Edwardem Lilpopem. Ten znany warszawski architekt współpracował później przy realizacji przedsięwzięcia od strony projektowo-architektonicznej. Związany od kilku lat z Markami, zwrócił on uwagę angielskich przemysłowców na tę podwarszawską wieś oraz na jej zalety, tj. stosunkowo nieznaczną odległość od Warszawy oraz od linii kolejowej, jak tez na możliwość zdobycia tanim kosztem, bez konieczności dalekiego i uciążliwego transportu budulca z miejscowej cegielni. Ponadto ważnym atutem ówczesnych Marek były duże, jeszcze nie zajęte pod żadne zabudowania tereny, które można było zagospodarować dowolnie bez ograniczeń, chociażby ze względu na fakt, że podmiejskie grunty były znacznie tańsze od ziemi w mieście skutecznie przeciwdziałając (szczególnie od lat osiemdziesiątych zeszłego stulecia) nadmiernej aglomeracji przemysłowej na terenie Warszawy. Do jej rozwoju poza miastem przyczyniły się również przepisy przemysłowe przeciwne lokowaniu dużych fabryk w pobliżu większych skupisk ludzkich.

Dwaj z trzech lokujących swe kapitały w Markach cudzoziemców byli właścicielami dużych, reprezentujących branżę włókienniczą zakładów. Leżały one w miejscowości Bradford (znanej skądinąd obecnie z tragicznego pożaru stadionu piłkarskiego w 1985 r.). Położona na północ od Manchesteru, stanowiła ona obok Halifaxu i Leeds jeden z najbardziej liczących się, a zarazem najstarszych ośrodków przemysłu wełnianego w Wielkiej Brytanii. Założona przez Briggsów fabryka nosiła nazwę “Brigella”, wywodzącą się od ich nazwiska. Był to, jak należy sądzić z kapitałów, jakimi dysponowali jej właściciele nie tylko duży, ale i nowoczesny zakład. Briggsowie, właściciele zakładu, oraz ich wspólnik Posselt z początkiem 1883 r. po uzyskaniu zgody odnośnych władz oraz załatwieniu prawnych formalności, przystąpili do budowy fabryki w Markach, której uruchomienie miało nastąpić na przełomie lat 1883 i 1884. Nowo wznoszony zakład miał być jedynym nie tylko na terenie Królestwa Polskiego, ale i Cesarstwa, produkującym czesaną przędzę wełnianą. Nic więc dziwnego że z decyzją Briggsów i Posselta wiązano w Królestwie Polskim duże nadzieje. twierdząc, że fabryka marecka odegra w przemyśle włókienniczym taką samą rolę, jaką do tej pory odgrywały zakłady żyrardowskie Hilia i Dietricha oraz łódzkie Seheiblera.

Twierdzono również, że rodzima produkcja wełny czesankowej zabezpieczy tkalnie przed zamknięciem, gdyby w czasie ewentualnej wojny blokada Rosji uniemożliwiła dostawy tego artykułu na miejscowy rynek. Pojęcie, jak wielka to była inwestycja, z jakim rozmachem i w jakim tempie poprowadzona daje nam reportaż z placu budowy zamieszczony latem 1883 r. przez „Tygodnik Ilustrowany”:

„( ) budynek o pięciu piętrach mający w ogóle do 100 okien frontowych a przeznaczony jest na przędzalnię. Farbiarnia sukna również pokryta dachem, budowie przeznaczone na transmisje i kotły parowe wykańczają się obecnie. W przyszłym roku staną jeszcze trzy takie pawilony o pięciu piętrach i fabryka zabudowaną zostanie w kwadrat”.

Tyle opis. Należy jeszcze dodać, że równolegle z budową zakładów wznoszono na trzywłókowym terenie domy mieszkalne dla oficjalistów i robotników. Osiedle to ku wygodzie mieszkańców zostało wyposażone w sklepy i plac targowy. Z czasem powstała również piekarnia osiedlowa, szkoła elementarna oraz łaźnia fabryczna. W początkach XX w. otwarto aptekę, którą następnie wydzierżawiono, uruchomiono ochronkę i szpital. Do nagłych wypadków od drugiej połowy 90-tych lat XIX w. było wzywane pogotowie ratunkowe. Warto tu nadmienić, że pierwszym, który przekazał samochód na potrzeby warszawskiego pogotowia, był jeden z właścicieli fabryki mareckiej – John Briggs.

Budynek, w którym mieści się obecnie Zasadnicza Szkoła Zawodowa wybudowany został w łatach 1870-1880. Prawowitym właścicielem jest Karol Whitehead spowinowacony z rodziną Wedla, spadkobierca założycieli wielkiej przędzalni wełny w Markach
Budynek, w którym mieści się obecnie Zasadnicza Szkoła Zawodowa wybudowany został w łatach 1870-1880. Prawowitym właścicielem jest Karol Whitehead spowinowacony z rodziną Wedla, spadkobierca założycieli wielkiej przędzalni wełny w Markach (Marki 1986)

Autorem całego założenia, na które składały się fabryka wraz z osiedlem przyfabrycznym, był – jak już wspomniano – Edward Lilpop. Natomiast wzniesiony nie opodal w dużym parku krajobrazowym pałacyk dla właścicieli zakładów powstał wg projektu A. Beilia.

Planując zatrudnienie 1000 robotników w 25 oddziałach fabryki przewidziano, podobnie jak to miało miejsce w całym przemyśle włókienniczym, wykorzystanie do pracy dzieci. Ewenementem było natomiast przeszkolenie pewnej grupki polskich dzieci w wieku 12-15 lat rekrutujących się ze Szmulowizny i Marek w angielskiej przędzalni, który to fakt został natychmiast skomentowany z dużym uznaniem przez prasę warszawską. Dzieci te na koszt Briggsów zostały wysłane na roczną naukę do Bradford. Poza pracą w przędzalni chodziły jeszcze do szkoły, gdzie uczono je języka angielskiego, polskiego oraz kaligrafii i rachunków. Niedziele i święta przeznaczone były na wypoczynek, w zamian dzieci po powrocie do kraju były zobowiązane przekazywać swą wiedzę fachowa innym, zatrudnionym w fabryce.

Maszyny, które zainstalowano w zakładzie Briggsow pochodziły głownie z fabryk warszawskich, sosnowieckich i moskiewskich. Wyjątek stanowiły wysokospecjalistyczne maszyny do czesanki oraz przędzalnicze, sprowadzane z Anglii. Zostały one zwolnione z cła po zasięgnięciu opinii u warszawskich przemysłowców przez urzędników Warszawskiego Komitetu Przemysłowego, którzy stwierdzili, ze żaden z zakładów maszynowych, tak w Królestwie Polskim jak i w Rosji, nie produkował nigdy urządzeń jakie są niezbędne do uruchomienia fabryki mareckiej.

Z chwilą uruchomienia zakładów ruszyła pierwsza w Królestwie Polskim produkcja wełnianej przędzy czesankowej, dla której surowiec sprowadzano z Argentyny, Australii i płd. Rosji. Otrzymane w jej wyniku długie nici wełniane, tzw. lustre yarns nadawały się do wyrobu takich tkanin połyskujących jak rypsy, mohairy, alpaccas, lustiyny, szali i materiały obiciowe Materiały niezbędne do produkcji od 1899 r. dowoziła do zakładów kolejka marecka, której udziałowcem – obok inwestorów – Dzierżanowskiego, Różyckiego i Monansa Ryby, byli również Briggsowie. Wzorowana na wcześniejszej o kilka lat kolejce wilanowskiej łączyła Warszawę z Drewnicą, w której mieścił się przytułek dla sierot, dalej z Ząbkami, podówczas znanym letniskiem wreszcie z Markami i przyległym do niej Pustelnikiem. gdzie pracowały liczne cegielnie i który przez szereg lat stanowił stację końcową kolejki. Z czasem jej trasę przedłużono do Radzymina.

W początkowym okresie fabryka zatrudniała 600 robotników, by w latach bezpośrednio przed pierwszą wojną światową osiągnąć liczbę 1750 pracowników, wśród których było 38 specjalistów sprowadzonych z Anglii. Przez kilkunastoletni okres, jaki upłynął od otwarcia fabryki, aż do wybuchu pierwszej wojny światowej „Briggsowskie Marki” – filia fabryki w Bradford – łączyły z zakładem macierzystym liczne powiązania. Ich definitywny rozdział nastąpił dopiero po 1918 r. Siedziba zarządu spółki mieściła się na przełomie XIX i XX w. w Warszawie przy ul. Włodzimierskiej, skąd przeniesiono ją na ul. Szkolną, a później do Marek. Taki też był od tej pory wspólny dla fabryki i jej zarządu adres: Marki pod Warszawą, telefon zamiejski Marki. Natomiast skład fabryki mieścił się przez szereg lat w Warszawie przy ul. Trębackiej, gdzie znajdowały się wszystkie wyroby produkowane przez zakład marecki.

W 1898 r. Alfred Briggs, jedyny właściciel zakładów podpisał umowę ze swoim kuzynem, Karolem Whiteheadem. Na jej podstawie ten ostatni został przyjęty jako wspólnik. Kiedy w 1925 r. A. Briggs zmarł, fabryka i przyległe do niej osiedle przeszły na własność rodziny Whiteheadów w której rękach osiedle pozostaje po dziś dzień.

Pierwsza wojna światowa spowodowała olbrzymią dewastację parku maszynowego. Co prawda zakład odbudowano już w pierwszych latach 20-tych, ale odcięcie od chłonnego rynku wschodniego spowodowało konieczność ograniczenia pracy przędzalni do 2-3 dni w tygodniu. Ponadto, w zależności od koniunktury, fabryka przerywała pacę i na czas dłuższy. Robotnicy przędzalni pozbawieni tymczasowo pracy byli kierowani, z racji powiązań rodzinnych Whiteheadów z Wedlami, do należącej do tych ostatnich fabryki czekolady na Pradze.

Druga wojna światowa przyniosła całkowite zniszczenie zakładu. Ocalał jedynie komin oraz budynki kotłowni i turbinowni, adaptowane następnie na sklep meblowy i wytwórnię wód gazowanych. Jedyną więc właściwie pozostałością po przędzalni wełny czesankowej jest osiedle przyfabryczne, które stanowi dziś, z racji swego zachowania, cenny obiekt architektury przemysłowej.

Budynki mieszkalne wybudowane w okresie międzywojennym
Budynki mieszkalne wybudowane w okresie międzywojennym (Marki 1986)

Należy wspomnieć, że mieszkańcy Marek w latach 1939-1945 brali czynny udział w walce z hitlerowskim okupantem. Tradycje walki niepodległościowe sięgają w Markach XVIII w., kiedy to pradziadowie współczesnych markowiczan włączyli się w szeregi armii kościuszkowskiej. Podobnie młodsze pokolenie wywodzącej się z Anglii rodziny Whiteheadów zapisało się chlubnie w latach drugiej wojny światowe w walce z Niemcami. Alfred Whitehead pracownik fabryk, przędzalniczej w Markach, uczestniczył w kampanii wrześniowej i walkach zbrojnych we Francji. Po przeszkoleniu w Anglii jako spadochroniarz cichociemny został zrzucony na tereny Polski. Jeniec obozów. Zmarł w Zakopanem w 1984 r.

Drugi z braci, Franciszek, który ukończył wydział tekstylny na uniwersytecie w Anglii z myślą o przejęciu przędzalni w Markach we wrześniu 1939 r. został przydzielony z ramienia Wojska Polskiego do Brytyjskiej Misji Wojskowej przy Sztabie Generalnym WP. Następnie brał udział w walkach we Francji oraz służył w I Dywizji Pancernej Generała Maczka. Zmarł w Londynie w 1977 r.

George Whitehead, przedstawiciel w Stanach Zjednoczonych należącej do rodziny matki firmy E. Wedel S A., podczas drugiej wojny światowej służył w RAF i jako spadochroniarz brytyjski we Francji brał udział w tamtejszym ruchu oporu Maquts.

Richard Whitehead, z wykształcenia rolnik, który miał prowadzić projektowane w Markach gospodarstwo mleczne dla potrzeb fabryki Wedla, służył w latach drugiej wojny światowej w 8. Armii Brytyjskiej w Afryce, gdzie zginął w 1943 r.

Karol Whitehead, aktualny administrator osiedla febrycznego w Markach, był uczestnikiem kampanii wrześniowej w jednostce armii Łódź gen. Rommla. Żołnierz AK i Powstania Warszawskiego. Więziony w latach 1947-52, zrehabilitowany w 1958 r.

Budynki przy ul. Gen. Świerczewskiego zamieszkiwali pracownicy przędzalni. Tutaj funkcjonuje między innymi urząd pocztowy (Marki 1986)

Lata po zakończeniu wojny to nowy etap rozwoju Marek, które stopniowo z małej podmiejskiej osady fabrycznej zaczęły przekształcać się w ośrodek przemysłowy skupiając na swoim terenie szereg zakładów. Rozwój przemysłu nie spowodował jednak zerwania z tradycjami rzemiosła sięgającymi jeszcze XIX wieku. Działa więc w Markach nadal kilkanaście warsztatów usługowych reprezentujących różne branże, a wiec obuwniczą, metalową, budowlaną, stolarską i odzieżową. Spora część mieszkańców Marek związała się po wojnie z przemysłem warszawskim. Przy rolnictwie jako jedynym środku utrzymania pozostał dziś nikły procent markowiczan.

Ewa Wartalska

Stolica – warszawski tygodnik ilustrowany
R. 41, 1986 nr 28 (13 VII)

Więcej tego autora:

+ There are no comments

Add yours

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.