„Zielony mosteczek ugina się“ . I to nie w piosence, a w Zielonce pod Warszawą na rzeczce Czarnej, która przecina na połowę to zielone osiedle. A że leży właśnie pośrodku, korzystają z niego prawie wszyscy mieszkańcy. A ludzie, jak ludzie, zamiast obchodzić naokoło i szanować, zaczęli na niego włazić. No i po wielu latach — bo najlepsze mostki nie są wieczne — wypadła jedna deska, potem dwie. Znów po kilku latach czas podgryzł barierki, które spadły do rzeczki, popłynęły w tzw. siną dal. Wtedy ludzie spostrzegli, że źle robili.
— Trzeba nam było skakać przez rzeczkę, a nie chodzić przez mostek — mówili starsi i żałowali, że piękny mostek, budowany przez ich pradziadków obraca się w nicość.
— Niech Gminna Rada Narodowa naprawi i zachowa zabytkowy obiekt — doradzili inni.
Deputacji, która się zjawiła w GRN, odpowiedziano krótko: nie naprawimy… ale zbudujemy nowy z betonu. Zielonkowicze nie posiadali się z radości. Chcieli nawet na cześć podjęcia tej uchwały zasadzić drzewko pamiątkowe. Nie uczynili tego, bo GRN nie przystąpiła ani nie przystępuje do budowy betonowego mostku. W Zielonce, i nawet w Warszawie, sądzą, że w GRN po prostu zapomnieli o swojej wielkiej obietnicy. Wtajemniczeni, jednak twierdzą, że to nieprawda. GRN, widząc, jak co dzień przez rozwalony ten mostek przechodzą małe dzieci i młodzież szkolna, postanowiła go zachować jako sportowy tor przeszkód. I tani i naprawdę pełen atrakcji obiekt.
MAŁY JÓZIO
PS. Jak twierdzi jeden z wtajemniczonych, przez mostek — tor przeszkód — wg zarządzenia GRN, będą mogli przechodzić jedynie posiadacze kart pływackich.
Na podstawie korespondencji J. Parfiniewicza
Życie Warszawy
R. 9, 1952 nr 289=2843 (30 XI-1 XII)
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours