Na początku stycznia odezwała się do mnie Pani Elwira Sawicka-Wojdyna która po przeczytaniu nowego rysu historycznego na stronie internetowej gminy Klembów postanowiła podzielić się wspomnieniami swojej babci Stanisławy Sawickiej. Wspomnienia obejmują lata II wojny światowej i ukazują wydarzenia jakie miały miejsce w Ostrówku i Lipce, czyli w rodzinnych miejscowościach autorki wspomnień. Pani Stanisława była córką Emilii z Wierzbickich i Jana Radzkiego, pierwszego nauczyciela w Lipce po odrodzeniu się Rzeczpospolitej i jednego z inicjatorów budowy szkoły w Ostrówku. Przez pierwsze pięć lat swojego życia Pani Stanisława mieszkała w Lipce skąd w 1931 r. rodzina Radzkich przeprowadziła się do nowego domu w Ostrówku.
1 września 1939 r. Jan Radzki przez słuchawki z radioodbiornika zawieszonego na ścianie usłyszał informacje o agresji niemieckiej na Polskę. Propaganda polskich władz głosiła, że nie oddamy nawet “guzika od munduru” ale wojenna rzeczywistość niestety szybko te buńczuczne zapowiedzi zweryfikowała. Już 3 września, około godziny 16, samoloty niemieckie zrzuciły bomby na pociąg przy stacji Klembów. Szczęśliwie nikt nie odniósł obrażeń. Tego samego dnia zamknięta została szkoła. Nieprzyjaciel zajął Ostrówek jedenaście dni później. Wydarzenie to zapisało się w pamięci Pani Stanisławy w następujący sposób: “14 września do Ostrówka wjechali na motocyklach uzbrojeni Niemcy. Było spokojnie, nikt nie stawiał oporu, pojechali dalej. Po kilku dniach Niemcy ogłosili, że należy oddać radioodbiorniki jeśli takie są w posiadaniu kogoś z mieszkańców pod groźbą kary śmierci. Przywrócona została nauka w szkołach podstawowych. Zabrano dzieciom książki do nauki języka polskiego, historii i geografii. W zamian dzieci otrzymywały co miesiąc broszurę o nazwie „Stern”.” Pomimo wojennej zawieruchy Stanisławie Radzkiej udało się ukończyć szkołę w Ostrówku.
“Po ukończeniu szkoły podstawowej rozpoczęłam pracę jako ekspedientka w Spółdzielni „Jedność” w Lipce, którą w 1942 r. założyli trzej mężczyźni: Julian Wróblewski, Piotr Tlaga i mój ojciec Jan Radzki. Prezesem był J. Wróblewski, J. Radzki skarbnikiem, księgowość prowadził J. Rytel-Kuc. Pracowały tu ze mną również Janina Górska oraz Adela Szczygieł, a po jej odejściu Jadwiga Matak. Spółdzielnia mieściła się w domu Jana Górskiego.”
“Przez cały czas okupacji rolnicy byli zobowiązani do oddawania kontyngentów: kartofli, zboża i mleka, które codziennie było dostarczane do zlewni w Woli Rasztowskiej. Krowy, owce i świnie dostały kolczyki. Nie wolno było hodować świń nie kolczykowanych.” Kontyngenty były dotkliwą formą represji, z roku na rok okupant żądał dostarczania coraz większej ilości produktów. Rolnicy którzy kontyngenty dostarczyli “odhaczani” byli na specjalnej liście przechowywanej w budynku gminy Klembów. Za niedostarczenie kontyngentów czy nielegalny ubój groziła śmierć lub zesłanie do obozu koncentracyjnego. Polskie podziemie w celu odciążenia polskiej wsi organizowało akcje na urzędy gminy podczas których listy te były niszczone. Budynek gminy Klembów przez partyzantów zajmowany był kilka razy, rozbijane były także siedziby sąsiednich gmin.
“Na terenie Ostrówka działały organizacje podziemne (…) Partyzanci przebywali w domu pani Jabłońskiej, obecnie stara plebania, w domu znanego muzyka Lachmana oraz w jednym z domów państwa Szczygłów. Domy były blisko siebie, stały wśród drzew sosnowych, starych i młodych, które dawały jakie takie schronienie, umożliwiając ucieczkę.
Jesienią 1943 r. podczas kolejnej kontroli terenu żandarmi zatrzymali socjalistę Juliana Barana z Klembowa i Mieczysława Szymczaka z Ostrówka. Pod Tułem, za górą w lesie zabili J. Barana. M. Szymczak wrócił do domu. Tego dnia Niemcy również zrobili nalot na partyzantów mieszkających w tak zwanej starej plebanii. Nie aresztowano nikogo. Partyzanci zdołali uciec. Osłoniły ich rosnące obok młode sosny i krzaki.”
Zamordowany Julian Baran był działaczem Stronnictwa Ludowego “Roch” i komendantem Batalionów Chłopskich w gminie Klembów. Pochodził z Klembowa i na miejscowym cmentarzu został pochowany.
Pani Stanisława opisała także obławę z marca 1944 r. podczas której partyzanci musieli ratować się ucieczką a żandarmeria niemiecka zamordowała małżeństwo Sadowskich, dziadków wspomnianej Adeli Szczygieł. O tym jednak przeczytają Państwo w kolejnym numerze “Między Rządzą i Cienką”.
Rodzina Pani Stanisławy przeżyła podczas wojny ciężkie chwile: “8 czerwca 1944 r. brat mój Józef, lat 16, pędził krowy na łąki obok domu p. Sulejowskich. Ukraińcy (ukraińscy żołnierze w służbie niemieckiej, potocznie zwani własowcami – przyp. KB) zatrzymali go, zrewidowali i znaleźli przy nim straszak, który zmontował sobie w szkole – był uczniem szkoły zawodowej o kierunku ślusarz. Zaprowadzili go do domu p. Sulejowskich, przesłuchiwali. Przesłuchując bili i kopali. Chcieli go zabić. Na prośbę właścicielki domu żeby odstąpili od tego zamiaru, darowali mu życie i poprowadzili na stacje kolejową. Zawiadomieni o tym moi rodzice pobiegli na stację ratować go. Chcieli wykupić brata, ale nie udało się. Zabrali wtedy również ojca i matkę. Matkę zwolnili, ale ojca i brata pociągiem zabrali do Wołomina, a następnie samochodem do Radzymina. Zostali umieszczeni w więzieniu na Pawiaku. Ukrywający się w zakładzie sióstr Rodziny Marii w Ostrówku zakonnik franciszkanin odprawił mszę w intencji powrotu ojca i brata. Na mszy było bardzo wielu mieszkańców Lipki i Ostrówka. Po dwóch tygodniach ocaleni cudem wrócili do domu.”
Pod koniec lipca 1944 r. oddziały Armii Czerwonej wdarły się na teren naszej gminy. Niemcy, którzy nie zamierzali wycofać się bez walki, stawili twardy opór. Z warszawskiej Pragi sprowadzona została 1 Dywizja Pancerno-Spadochronowa “Herman Göring” która natychmiast weszła do boju. Pod Wołominem i Radzyminem wywiązała się największa bitwa pancerna która odbyła się na ziemiach Polski i jedna z największych bitew pancernych II wojny światowej. Wielu mieszkańców naszej gminy poniosło śmierć. Pani Stanisława dobrze zapamiętała przełom lipca i sierpnia 1944 r.: “Dzień ten, niedziela rano, niósł nadzieję końca wojny. Radzieckie czołgi przedarły się przez Mińsk Mazowiecki i jechały w stronę Warszawy. Około południa były na wysokości Lipki. Mieszkańcy okolicznych wiosek witali ich. Ale Niemcy byli czujni. Najpierw pokazały się myśliwce, a następnie bombowce. Zrzucili bomby na czołgi i na wieś. Cała Lipka i Tuł zostały spalone.”
Walki, znane dziś jako bitwa pancerna na przedpolach Warszawy bądź bitwa pod Wołominem, ostatecznie zakończyły się porażką Armii Czerwonej. Oddziały niemieckie ponownie opanowały tereny naszej gminy.
“Czołgiści radzieccy uciekli w krzaki, a potem do lasu. 1 sierpnia po południu wjechali do Ostrówka niemieccy żołnierze SS. Oficerowie zakwaterowali się w naszym domu, żołnierze w kilku innych domach. 3 sierpnia zarządzili ewakuację usuwając wszystkich mieszkańców w stronę Klembowa. Kilka rodzin razem z nami zatrzymało się w Zamościu u miejscowych rolników. Reszta ludzi została popędzona do Rasztowa, a następnie do Radzymina. Wielu z nich wróciło do domu po skończonej wojnie.
Niemcy co dzień przychodzili zabierać ludzi do kopania okopów. 12 sierpnia zabrali mnie i moją matkę i wraz z innymi samochodem wojskowym zawieźli do miejscowości Grabów, 4 km od frontu. Wieś była spalona, żadnego dobytku, pusto. Stał tylko jeden dom i jedna stodoła. Było nas ok. 30 osób. Kazano nam budować bunkier biorąc deski z jedynej ocalałej stodoły. Inni kopali rowy. Pospieszano nas, informując, że o godzinie 13:00 zacznie się ofensywa – i tak się stało. Kule z rosyjskich armat padały coraz bliżej, słychać było warkot samolotów. Zaczęliśmy uciekać do samochodu, a wraz z nami kilku Niemców chowając się między cywilów. Samoloty rosyjskie krążyły nad nami, ale nie strzelano do nas, widząc ludzi cywilnych. Po około dwóch kilometrach, kiedy samoloty odleciały, Niemcy zeskoczyli z samochodu i oddalili się.”
Oddziały niemieckie nie powróciły do Ostrówka na długo. Przewaga wojsk sowieckich nad niemieckimi była przytłaczająca. Armia Czerwona dysponowała większą ilością żołnierzy, sprzętu oraz zapasów i po niecałych trzech tygodniach oddziały niemieckie zostały wyparte.
“Dnia 18.08.1944 r. wjechała do Ostrówka Armia Radziecka. Tu miała przebiegać linia frontu i znowu zostaliśmy usunięci z naszych domów – do Tułu, gdzie przebywaliśmy kilka dni. Po powrocie 29 sierpnia 1944 r. zastaliśmy spenetrowane domy, puste stodoły, zryte kulami armatnimi pola, ale życie zaczynało się od nowa. W domach zakwaterowani byli żołnierze radzieccy z bazy remontowej samochodów i czołgów. W domu, gdzie obecnie jest stara plebania zakwaterowało się NKWD. W październiku 1944 r. w lesie pod stacją kolejową Klembów NKWD założyło obóz. Dużą część lasu ogrodzono drutami i na tym terenie wykopano „ziemianki”. Przetrzymywano tu partyzantów z Ostrówka i okolicznych miejscowości, między innymi z Szewnicy, Urli, Tłuszcza, Kozłów.”
Stanisława Sawicka w swym wspomnieniu wymieniła czterech mieszkańców Ostrówka i Lipki którzy zostali osadzeni w obozie NKWD: Janusza Smogorzewskiego, Władysława Gawrysia oraz braci Stanisława i Henryka Sienkiewiczów. Pani Stanisława odnotowała także, że w Wigilię Świąt Bożego Narodzenia 1944 r. więźniowie zostali wywiezieni dwoma ciężarówkami do Rosji skąd powrócili do domu w marcu 1946 r.
“Żołnierze Armii Radzieckiej przebywali w Ostrówku do wyzwolenia Warszawy, do 17 stycznia 1945 r. Od tego momentu linia frontu szybko przesuwała się na zachód, walki były zacięte, poległy w nich setki żołnierzy radzieckich. Pozostały po nich cmentarze. W Ostrówku były trzy duże cmentarze. Jeden miedzy domami p. Wesołowskich(…) (obecnie ul. Leśna), drugi przy posesji p. Zienkiewiczów (willa Rozalia-Klementyna przy ulicy Warszawskiej – przyp. KB) i trzeci cmentarz koło mostu w Lipce. Po skończonej wojnie ekshumowano zwłoki i wywieziono samochodami ciężarowymi do Rosji.”
Cmentarz który mieścił się niedaleko posesji Państwa Zienkiewiczów zachował się w pamięci Pani Janiny Przyłuckiej która, jako kilkuletnie dziecko, z przerażeniem obserwowała przez okno jak ciężarówki cały dzień wywoziły szczątki ekshumowanych żołnierzy. Według Pani Janiny miało to miejsce jesienią 1948 bądź 1949 r.
Pani Stanisława pokrótce opisała także początki kształtowania się administracji państwowej i służb mundurowych.
“Kiedy front przesunął się na Ziemie Zachodnie w Ostrówku życie, nazwijmy to, stabilizowało się. W domu pani Jabłońskiej (obecnie stara plebania) był posterunek Milicji Obywatelskiej oraz siedziba komisarza pełniącego nadzór nad ludnością gminy. Ponieważ budynek gminy w Klembowie został spalony, wójt i urzędnicy pracowali w domu p. Lachmana, a następnie w domu p. Werbanowskiej przy ul. Kolejowej skąd po kilku miesiącach przeniesiono gminę do Zamościa do domu p. Johnów. Tyle wydarzeń zapamiętałam przeżywając je od 13 do 19 roku życia.”
Na tym kończą się wspomnienia, zmarłej w 2011 r., Stanisławy Sawickiej. Swoje wspomnienia spisała w ostatnich latach życia.
W tym miejscu chciałbym podziękować Pani Elwirze za to, że podzieliła się wspomnieniami swojej rodziny oraz za czas, który poświęciła odpowiadając na pytania które pojawiły się w trakcie pisania tego artykułu. Dziękuję również Pani Janinie Przyłuckiej za pasjonującą rozmowę która stanowiła istną podróż w czasie.
Wykaz źródeł
- Relacja pisemna Pani Stanisławy Sawickiej.
- Relacja pisemna Pani Krystyny Kinel pt. Saga rodu Radzkich.
- Relacja ustna Pani Janiny Przyłuckiej.
- Przybysz Kazimierz, Konspiracyjny Ruch Ludowy na Mazowszu 1939-1945, Warszawa 1977.
- Księga poległych i pomordowanych żołnierzy Batalionów Chłopskich, 1940-1945, Warszawa 1995.
- Kaczmarek Kazimierz, Wołomin w ogniu bitwy pancernej, 1984.
W tej 30-sto osobowej grupie która kopała okopy pod Grabowem i o której to wspominała Pani Stanisława Sawicka był mój dziadek Władysław Borusiewicz. Zginął tam 14 sierpnia 1944 roku. Po wycofaniu się Niemów mój 12-letni wówczas ojciec wykopał jego ciało z prowizorycznego grobu i zawiózł furmanką na cmentarz w Tłuszczu – do swojej parafii w Klembowie nie mógł, bo trwały tam jeszcze walki.