1 września o godzinie 4.45 wojska niemieckie przekroczyły naszą granicę i zaatakowały z powietrza, lądu i morza. Wielka wojenna machina Hitlera – ruszyła i nic ani nikt nie zdołałby jej powstrzymać. Lotnictwo niemieckie zrzucało tony bomb na często jeszcze uśpione wioski i miasta. Niektórych wojna zaskoczyła w drodze do pracy, innych jeszcze w domach. Polska obrona przygotowana przez Naczelne Dowództwo była zbyt słaba i nie posiadała tak świetnego i nowoczesnego uzbrojenia jak Niemcy. Mogła tylko wykazać się wielkim poświęceniem i uporem w walce z niemieckim najeźdźcą, co zresztą potwierdziło się w czasie trwania kampanii wrześniowej.
Liczono na pomoc zachodnich sojuszników; Anglii i Francji, ale jak wiadomo państwa te tylko ograniczyły się do wypowiedzenia wojny Niemcom i na tym ta pomoc się skończyła. Polacy zmagali się z miażdżącą przewagą wroga osamotnieni i mogli liczyć tylko na siebie. Dodatkowym zaskoczeniem było wkroczenie wojsk sowieckich, zostaliśmy wzięci w przysłowiowe dwa kleszcze a prawdę mówiąc Polska znalazła się między młotem a kowadłem. Nastąpiła konsternacja – jak traktować wojska radzieckie – jako wrogów czy sojuszników? Bardzo szybko przekonaliśmy się z jakimi to sojusznikami mamy do czynienia, czego dowodem był np. Katyń, Ostaszków czy Starobielsk, gdzie wymordowano w bestialski sposób polskich żołnierzy i oficerów.
Od pierwszego dnia wojny nad Wołominem rozgorzały zacięte walki powietrzne. Niedaleko naszego miasta strącono kilka samolotów polskich i niemieckich. W czasie nalotów niemieckich zniszczony został duży dom na rogu ulicy Wileńskiej i Chopina. Również spaleniu uległo kilka budynków przy ulicy Lipińskiej. Działania wojsk lądowych szczęśliwie ominęły Wołomin. Natomiast w jego pobliżu doszło do potyczek zbrojnych z niemieckimi dywersantami z V kolumny, którzy rekrutowali się z okolicznych wsi: Ręczaj, Czubajowizny, Poświętnego, Majdanu, Mostówki i Grabia, w których to od XIX wieku mieszkali koloniści z Rzeszy Niemieckiej. Chociaż nie zawsze V kolumna musiała rekrutować się z ludności pochodzenia niemieckiego, często byli to też sympatycy ideologii hitlerowskiej.
W zwalczaniu dywersji w Wołominie pomagali wojsku harcerze. Zorganizowano nawet szpital w budynku szkoły nr 4 dla żołnierzy polskich. W tych tragicznych dla miasta dniach działała w Wołominie Liga Obrony Powietrznej, która zajmowała się budową schronów przeciwlotniczych oraz ostrzeganiem społeczeństwa przed niemieckimi nalotami.
14 wrzenia Niemcy nacierali na Warszawę od wschodu, zbliżając się do Wołomina i ostrzeliwując z artylerii miasto, wywołując tym samym pożary. Mimo to, Niemcy jak gdyby nie spieszyli się z wejściem do miasta. Wobec takiej postawy wojsk niemieckich powołano Straż Obywatelską, do której ochoczo wstępowali obywatele cieszący się zaufaniem miasta; nauczyciele, urzędnicy, rzemieślnicy, podmiejscy włościanie. Zadaniem tejże organizacji było wzmożenie bezpieczeństwa wewnętrznego w Wołominie. Obowiązywało zaciemnienie i godzina policyjna. Wszyscy mieszkańcy bez zbędnych komentarzy podporządkowali się nowym zarządzeniom, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Wszyscy patrzyli z bólem serca na unoszące się nad Warszawą ogniste łuny pożarów spowodowane przez naloty bombowe, które coraz bardziej się nasilały. Mimo bohaterstwa Polaków w walce z Niemcami, nasza obrona z każdym dniem była coraz słabsza i wojska niemieckie zajmowały coraz większe obszary naszego kraju.
Pojawiła się niepewność – co stanie się jutro? Co stanie się jak Niemcy ostatecznie zajmą całą Polskę? Obawy nasiliły się z chwilą wkroczenia Armii Radzieckiej 17 wrzenia 1939 r. Spowodowało to dość liczną falę ucieczkową przed zbliżającymi się Rosjanami. Dlatego, że mieszkańcy naszego regionu bardzo dobrze pamiętali wyczyny bolszewików w 1920 roku, więc kto tylko mógł próbował przedostać się na stronę niemiecką. Tym bardziej, że pojawiły się pogłoski, iż Armia Czerwona ma objąć okupacyjną strefą tereny położone na wschód od Wisły. Trudno dociec źródła tej pogłoski, ale wtedy miała ona prawdziwe podstawy. Dlaczego? Dlatego, że z tajnymi klauzulami paktu Ribbentrop Mołotow tak właśnie miała ukształtować się granica pomiędzy III Rzeszą a ZSRR. Korekta tych wcześniejszych ustaleń nastąpiła dopiero 28 wrzenia 1939 roku, kiedy klęska Polaków była już całkowicie pewna. Wojska sowieckie zajęły już obszar Łomża – Łuków – Biała Podlaska. Podczas ostatecznego zajmowania Wołomina, Niemcy nie napotkali zbrojnego oporu, bo tak naprawdę kto miałby ten opór stawić? Wołomin nie posiadał regularnej armii, chociaż i ta tak naprawdę jakie miałaby szanse na walkę z dobrze uzbrojonym i wyposażonym przeciwnikiem. Prawdopodobnie opóźniłaby jedynie zajęcie naszego miasta.
Po wygaśnięciu ostatniego polskiego oporu pod Kockiem 5 października – Niemcy podzieliły się wraz z ZSRR Polską. Podział wyglądał następująco; Górny Śląsk, Prusy Wschodnie, Wielkopolska, Pomorze Zachodnie włączono do III Rzeszy. Natomiast pozostałe, a były to; tereny krakowskie, lubelskie, warszawskie i radomskie znalazły się w Generalnej Gubernii. Wołomin znalazł się właśnie w tym dystrykcie, gubernatorem został słynny Hans Frank, który zapoczątkował politykę eksterminacji ludności żydowskiej, wywózki na roboty przymusowe do Niemiec zgodnie z wytycznymi Himmlera i założeniami zawartymi w książce Hitlera Mein Kampf – Moja walka, w której jak wiadomo zawarł podstawowe idee narodowego socjalizmu, które miały być skrupulatnie i dokładnie realizowane podczas okupacji niemieckiej na terenie całego naszego kraju.
Ale nie tylko niemiecki okupant stosował różne formy represji wobec narodu polskiego, bo przecież na terenach anektowanych do ZSRR, władze stalinowskie również stosowały rozmaite formy nacisku i terroru może jeszcze bardziej wyrafinowanego niż okupant niemiecki. Nic więc dziwnego, że ludność Wołomina tak bardzo obawiała się sowieckiej niewoli i uciekła na tereny, które miały być objęte okupacją niemiecką.
Wieści Podwarszawskie
nr 32/2006

+ There are no comments
Add yours