Po klęsce kampanii wrześniowej Wołomin znalazł się w obrębie Generalnego Gubernatorstwa w dystrykcie warszawskim. Od pierwszych dni i miesięcy zajęcia miasta przez Niemców, okupant zaczął ustanawiać swoje porządki. Przede wszystkim określono zakres funkcjonowania władz komunalnych i innych instytucji. Wszystkie miały pracować pod nadzorem niemieckich urzędników (często volksdojczów). Granatowi policjanci mieli powrócić do służby (pod groźbą śmierci). Oczywiście bez godła państwowego na czapkach. Określone zostały zasady pracy przemysłu, rzemiosła i rolnictwa wraz z ustaleniem odpowiedniego wymiaru świadczeń i kontrybucji. Początkowo miasto było nadzorowane przez żandarmerię polową. Stopniowo jednak zaczęła pojawiać się policja niemiecka, aż w końcu, co było zresztą do przewidzenia, pojawiło się także gestapo. Wołomin i jego mieszkańcy powoli przystosowywali się do nowej sytuacji, do życia w okupacyjnych warunkach, które jak można się domyślać były bardzo trudne.
Do miasta zaczęli powracać uchodźcy i zdemobilizowani żołnierze. Otwierano sklepy i warsztaty. Ale myśl o wolności nie opuszczała wołominiaków, tym bardziej, że z nasłuchu radiowego dowiedziano się o powstaniu rządu emigracyjnego i tworzeniu we Francji polskiej armii, która brała udział w walkach po stronie aliantów na wszystkich frontach II wojny światowej za “wolność naszą i waszą”.
Niemcy byli bardzo czujni i zdawali sobie sprawę, że ludzi żyjących w okupacyjnych warunkach nie tak łatwo jest całkowicie podporządkować nowym zarządzeniom. Bardzo szybko zorientowali się skąd pochodzą źródła nowych informacji i nakazali konfiskatę wszystkich radioodbiorników. Niepodporządkowanie się temu zarządzeniu mogło mieć tragiczne skutki, nawet grożono karą śmierci.
Przez pewien czas Niemcy tolerowali działanie Straży Obywatelskiej, która funkcjonowała do 11 listopada. Cały rejon Wołomina znalazł się pod władzą gubernatora Ludwiga Fishera, który był odpowiedzialny za dystrykt warszawski. Natomiast najwyższą władzę cywilną w tym rejonie sprawował starosta powiatowy, który podlegał bezpośrenio Fisherowi, był nim Herman Ruppert. Natomiast w Radzyminie utworzono oddzielną placówkę administracyjną, był to Landkomisariat. Początkowo funkcje urzędnicze pełnili Polacy.
Później, w 1940 roku urzędy obsadzono urzędnikami niemieckimi i stanowisko landkomisarza objął Niemiec – Franz Mayer. W Wołminie i okolicznych miejscowościach: Radzyminie, Tłuszczu tworzono Urzędy Pracy, zajmujące się wysyłaniem schwytanych podczas ulicznych łapanek mężczyzn i kobiet na roboty przymusowe do Rzeszy. Wiadomo, siła robocza była potrzebna, większość mężczyzn została przecież zmobilizowana i Niemcy potrzebowali ludzi do pracy zarówno w przemyśle zbrojeniowym, jak i w gospodarstwach rolnych.
Początek okupacji przyniósł wyraźne pogorszenie się warunków bytowych ludności nie tylko w samym Wołominie ale również w okolicznych miejscowościach. Tak było w całym kraju.
Już podczas działań wojennych zabrakło podstawowych artykułów żywnościowych: chleba, mąki, ziemniaków itp. Trudne warunki panowały zwłaszcza zimą 1939/40 roku ponieważ zabrakło węgla, więc trzeba było jakoś sobie radzić w tych ciężkich okupacyjnych czasach. Ludność zaczęła na własną rękę kopać torf, występujący jak wiadomo w tych okolicach bardzo obficie, rąbano też lasy. Nastąpił gwałtowny wzrost cen, podczas gdy płace pozostały na tym samym poziomie. Przydzielone przez okupanta kartki żywnościowe nie były w stanie zaspokoić nawet minimalnych potrzeb przeciętnego człowieka. Taka sytuacja doprowadziła do spekulacji i rozwoju czarnego rynku. Przewożono zboże i wiele innych artykułów w różnych pojemnikach i z różnych miejscowości. Niemcy bardzo często kontrolowali podróżnych, wiedzieli doskonale co może zawierać taki pojemnik. Za przewożenie artykułów żywnościowych groziły bardzo surowe kary, włącznie z karą śmierci. Często w czasie takiej kontroli trzeba było bardzo szybko ratować się brawurową ucieczką narażając zdrowie i życie innych podróżnych.
Pogorszyły się bardzo znacznie warunki mieszkaniowe, ponieważ do Wołomina przybyło wielu przesiedleńców z ziem zachodniej Polski, przyłączonych do III Rzeszy. Dla ich zakwaterowania Niemcy zarekwirowali znaczną liczbę mieszkań, przymusowo eksmitując z nich dotychczasowych właścicieli lub lokatorów. Duża część mieszkań została zabrana na potrzeby wojska oraz na pomieszczenia dla rodzin, które licznie przybyły do Generalnego Gubernatorstwa oraz urzędników niemieckich.
W nieco lepszej sytuacji znajdowała się ludność chłopska w okolicznych wioskach, ponieważ zbiory w pierwszym roku okupacji były bardzo dobre, ale i rolnicy wkrótce odczuli dość dotkliwie jarzmo władzy okupanta, zwłaszcza jeśli chodzi o dostarczanie obowiązkowych kontyngentów.
Wołomin znalazł się w krytycznej sytuacji finansowej, ponieważ wydatki i dofinansowania uległy znacznej redukcji. Poprzedni burmistrz został aresztowany i wysłany do obozu koncentracyjnego, Ówczesny burmistrz P. Drożdż prosił o przyznanie Wołominowi subwencji na pokrycie deficytu. W odpowiedzi nakazano mu zwiększyć w mieście podatek od nieruchomości, opodatkować wszelkie zabawy ludowe i taneczne, wystawy, imprezy kulturalne (których poza wyświetlaniem niemieckich filmów w kinie, tak naprawdę przecież nie było). Nakazano podnieść podatki od psów, opłaty administracyjne, placowe i targowe, zwiększyć świadczenia w naturze i robociźnie. Mimo tych dodatkowych podatków, sytuacja finansowa miasta w dalszym ciągu była zła.
W mieście funkcjonowały placówki służby zdrowia, był to szpital zakaźny kierowany przez doktora Jerzego Łukaszewicza przy ulicy Gdyńskiej oraz prywatna klinika Chirurgiczno-Położnicza doktora Kazimierza Izdebskiego przy ulicy Mickiewicza.
Wieści Podwarszawskie 34/2005
+ There are no comments
Add yours