Okolica podmiejska, szczególniej obręb gminy Brudno, zamieszkałej przeważnie przez ludność roboczą, bywa nieraz widownią rozmaitych zajść i policja miejscowa ma tu wiele do czynienia. Awantury i bijatyki najczęściej się zdarzają w dnie świąteczne i poświąteczne, gdyż tak zwane poniedziałkowanie w najlepsze tam jeszcze kwitnie. Otóż w ubiegły poniedziałek, 18 robotników niemców z fabryki szyn na Nowej Pradze, nie poszło wcale do roboty, lecz urządziło sobie jakiś festyn narodowy. Przebrali oni jednego z towarzyszów swoich za króla starogermańskiego i udali się z nim w pochód, śpiewając niemieckie pieśni. Poszli szosą ku Radzyminowi, nie opuszczając po drodze żadnej karczemki, i tam odbywali sute libacje. Porządnie już pijam doszli do wsi Marek, gdzie zobaczywszy karczmę nie omieszkali do niej wstąpić.
Zastali tam dwóch robotników z poblizkiej cegielni, którzy na chwilę wstąpili pokrzepić się kieliszkiem wódki. Niemcy dobrze już podcięci szukali koniecznie jakiejś sposobności, aby zrobić awanturę, jakoż zbliżyli się do spokojnych robotników i kazali im się z karczmy wynosić, twierdząc, że gdzie oni się znajdują, teraz wszyscy inni winni ustąpić, bo oni są jako niemcy panami świata. Robotnicy dumnego wezwania nie usłuchali, wówczas niemcy przez gwałt wyrzucili ich z karczmy, przed progiem której nastąpiła bijatyka. Zobaczyli to inni robotnicy pracujący w poblizkiej cegielni i przybiegli z pomocą ciężko pobitym towarzyszom. Wszczęła się walka na dobre. Pijani niemcy bili na oślep, więc zamiast na robotników z cegielni, uderzali na siebie, przyczem najobelżywsze przekleństwa rzucali na Polskę i polaków.
Rezultat walki był taki, iż kilkunastu z obu stron zostało mocno pobitych z pomiędzy niemców pięciu jest ciężko rannych, szczególniej dwóch, a mianowicie: jeden ma głęboką ranę w głowie, drugi zaś został nożem pchnięty w bok. Rannych o i wieziono do szpitala Prazkiego, innych odesłano do sędziego śledczego.
Włościanie z Marek z sołtysem na czele rozbroili bijących się, a gdy wieźli następnie niemców do naczelnika straży ziemskiej, towarzysze ich także niemcy, wybiegli z fabryki szyn i chcieli odbić uwięzionych — wdanie się strażników ziemskich zapobiegło ponowieniu się walki.
W ogóle, jak widać z kilku zajść w gminie Brudno, miejscowa ludność często jest narażoną na wybryki robotników niemieckich, którzy pogardliwie się obchodzą z mieszkańcami tej ziemi z której żyją.
Kurjer Poranny i Antrakt
1880, nr 244
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours