“Serce moie drogie. Ostatni duch mego życia było westchnieniem do Ciebie, droga y nayukochańsza Saluniu, y do lubych mych Dzieciaków. Dziękuię Ci, za przyjemności, któremiś mię przez kilkanaście lat uszczęśliwiała. Kochałem Cię y byłem Ci wierny aż do zgonu, Bóg temu świadkiem. Lecz nie zamknę oczów, dopokąd Cię nie ubłagam, abyś była spokoyną y zachowała się dla mych Sierot, które iuż Oyca tak ich kochaiącego nie maią.
Kochana y droga Saluniu, nie wchodź iuż w żadne związki y żyi iedynie tylko dla tych niewinnych Sierot, Ten święty Obowiązek znaydzie dla Cię rozkosze stale. Przeciwnie zaś zatrułabyś swe szczęście, y moie drogie Dzieci byłyby pokrzywdzone.
Bądź dla nich Oycem y Matką, Edukacię ich polecay zawsze godnemu Człowiekowi. Niech będą uczciwemi ludźmi. Przypominay im czasem Oyca, który Ich tak kochał, wielbił. I że ich pieszczoty y uśmiech na mych rękach były iedyną dla mnie roskoszą.
Drogie istoty moie, poraz ostatni do konaiącego serca Was przyciskam. Żegnam Was po raz ostatni, y że gnam na wieki, Bogu Was polecaiąc”
Ten rzewny, przejmujący, a tak zarazem po męsku spokojny, apel z łoża śmierci w Warszawie, dokąd go po bitwie grochowskiej, ciężko rannego, przewieziono, słał żonie swojej, Salomei z Karskich, 1-mo voto Bojarskiej, legły na polu chwały, generał Franciszek Żymirski. Dowódca pułku grenadjerów gwardji, nauczyciel musztry następcy tronu Aleksandra, nie odrazu dał się porwać wartkiemu strumieniowi powitania narodowego. Jak wszyscy niemal wyżsi wojskowi owych czasów, przeżył ciężką walkę wewnętrzną, zanim uznał się za rozwiązanego z przysięgi żołnierskiej, Gdy nocy listopadowej, na odgłos walk ulicznych, przybył do koszar Aleksandryjskich, zastał pułk swój zmniejszony o 1-szy bataljon, który, po nieudanej próbie rozbrojenia gwardii rosyjskiej (wskutek „złej woli swoich”, jak to określa Mochnacki), major Kiekiernicki uprowadził był do wojsk powstańczych na Pragę. Reszta bataljonów nabija broń ostremi ładunkami; oficerowie żądają od swego dowódcy, aby wiódł ich do bratnich szeregów. Ale Żymirski związany jest wydanym niedawno, w przewidywaniu zamieszek, rozkazem parolowym wielkiego księcia, Rozkazuje zsypać proch z panewek i prowadzi pułk na plac alarmowy (plac Broni).
Dochodzi na miejsce, słabszy o 6 kompanij, które skorzystały z ciemności i zamętu i odeszły do Arsenału. Na placu Broni tragedja dowódcy wzmaga się. Właśni żołnierze rwą się do rozbrajania stojącej przed nimi gwardji litewskiej. Wielki książę śle rozkazy przywrócenia bagnetami porządku w mieście. Żymirski odmawia lub milczy. Grenadjerów zapewnia, że „jest równie dobrym Polakiem i na niesławę ich nie narazi”. Trwa na placu Broni przez noc z 29-go na 30-ty, cały dzień następny i dopiero nocą na 1 grudnia „obszedłszy miasto za wałami, prowadzi do obozu wielkiego księcia swój pułk. Tu stoi z nim dwa dni, przez które Rada administracyjna paktuje z Konstantym o opuszczenie przezeń granic Królestwa i rozwiązanie woj ska polskiego z przysięgi. Wielki książę się waha; ulega dopiero, gdy pułki, dotąd przy nim trwające, ruszają już w drogę ku miastu. 3-go grudnia w południe adjutant Władysław Zamoyski doręczył im żądane zezwolenie, a wówczas „muzyka grenadjerów gwardji zagrała pieśń narodową Dąbrowskiego”.
Te ciężkie przeżycia Żymirskiego obrazują Mochnacki, Barzykowski i Zamoyski. Od lej chwili stary żołnierz odzyskuje równowagę moralną i spokój sumienia. Na posiedzeniu Rady oświadcza jasno: „Jestem Polakiem i tam pójdę, gdzie naród i wojsko będzie, i jeżeli przyjdzie do wojny — czynem dowiodę, że ojczyźnie wiernym być umiem”. Wrażenie chwili? Wpływ otoczenia, nastroju? — Nie: męska decyzja. Przypomnijmy sobie, kim jest generał, który ją oto w obliczu Rady powziął.
Żołnierz to „nie z soli i nie z roli”, Krakowianin, z rodziny szlacheckiej; herbu Jastrzębiec, urodzony w r. 1779, jako 15-letni chłopiec odbywa kampanję kościuszkowską. Ma lat 18, kiedy idzie do legjonów. Bierze udział w bitwach pod Weroną, pod Bopolingo, w oblężeniu Mantui, w bitwie pod Minzio, w oblężeniu Ferrary, Jest w Egipcie i na San Domingo. Bije się pod Dauvaert, pod Ulm, pod Katarro, pod Grudziądzem. Jako szef balaijonu 2 pułku piechoty, walczy pod Raszynem. Mianowany majorem 5 pułku, przechodzi z nim oblężenie Częstochowy. W r. 1812 dowodzi 13 pułkiem linjowym, z którym broni Zamościa i dokonywa sławnych wypadów do Pawłowic, Ujściługa, Dubienki. Ma rok 53-ci, chlubną przeszłość bojową, krzyż kawalerski polski i legję honorową. Dobrobyt, który nań spłynął od czasu ożenienia, piękna karjera wojskowa, honory, gwiazdy i wstęgi, wzmogły jego energję życiową. To nie weteran jeszcze, ale świadomy sił swoich i obowiązków wyższy dowódca. Spełnił swój obowiązek, jako wierny przysiędze żołnierz i gwardzista; teraz zacznie go pełnić, jako dywizjoner wojska rewolucyjnego, zgodnie z naturalnym popędem Polaka-kościuszkowca i napoleończyka.
Jak wiadomo, grudzień i styczeń przeszedł wojsku polskiemu w bezczynności bojowej, wobec powziętego, zgubnego w wynikach, planu prowadzenia wojny obronnej; okresu tego nie wyzyskano również dostatecznie pod względem organizacyjnym. Polityczne skutki kunktatorstwa, płynącego z niewiary we własne siły, zbyt są znane, aby się niemi zajmować. W początkach lutego wysunięto naprzód Skrzyneckiego i Żymirskiego na przewidywane linje marszu feldmarszałka Dybicza — pierwszego ku Dobremu, drugiego ku Kałuszynowi. Siły mieli tak szczupłe, iż mowa być mogła tylko o rozpoznawaniu bojowem nieprzyjaciela i o opóźnianiu jego marszu, podczas kiedy sztab główny, jak stwierdza Tokarz, wydawał chaotyczne i niemożliwe do wykonania rozkazy.
Według Barzykowskiego, Żymirski miał dywizję piechoty i dywizję kawalerji oraz 14 dział — ogółem 9,530 ludzi. 13 lutego Żymirski zetknął się z wrogiem w potyczce kolo Liwa i Węgrowca. Jak donosi w raporcie z tegoż dnia, musiał rozpocząć odwrót. Oddział jego sztab główny uszczuplił o cały jeden pułk na rzecz Skrzyneckiego, przewidując, że główne siły Dybicza uderzą przez Dobre. Stało się przeciwnie. 17 lutego rano natarł na Żymirskiego gen, Toll, a od Liwa zmierzał ku bitwie korpus Pahlena. Żymirski, party przez Geissmara, cofał się powoli na Jędrzejów do Mińska Mazowieckiego. W związku z cofnięciem się Skrzyneckiego z pod Dobrego, wypadło i Żymirskiemu cofać się jeszcze dalej. Odwrót znaczony był ciągłemi potyczkami: pod Stojadłami, Brzezinami, Janówkiem, skąd pod naciskiem Łopuchina Żymirski przeszedł do Miłosny, i aż pod Wawer. Dywizja, acz znużona walką i marszami, biła się do końca dobrze i odstępowała planowo. Dopiero 19 lutego wsparł Żymirskiego swoją dywizją wysłany przez Chłopickiego Szembek, i przyszło do pierwszej znaczniejszej w tej wojnie bitwy pod Wawrem. Barzykowski ustala następującą w niej proporcję sił: Polacy — 38 do 40 tysięcy, Rosjanie — około 100 tysięcy. Bitwa ta, choć zakończona dla nas niepowodzeniem taktycznem, bo cofnięciem się na ostatnią przed Warszawą linję obronną (przyczem Żymirski oparł się o Gocław), zmusiła Dybicza do zaangażowania, dla osiągnięcia tego wyniku, wszystkich odwodów. Męstwo, wykazane przez wojsko polskie, dotkliwe straty nieprzyjaciela — były sukcesem moralnym, walną próbą sił przed wielką bitwą grochowską, która zdecydowała o pierwszym okresie wojny, słowem — szczęśliwym momentem strategicznym. Zanotować trzeba, że zarówno rosyjski historyk, gen. Puzyrewski, jak i polski, prof. Tokarz, oddają całkowitą sprawiedliwość energji, rzutkości i odwadze Żymirskiego oraz Szembeka, jako wzorowych dywizjonerów.
W przegrupowaniu do bitwy grochowskiej dywizja Żymirskiego zajęła środek, oparta o Gróchów; Olszynkę brygadą obsadził gen. Rohland. 25 lutego zrana, przy silnem wsparciu artylerji, Rosen atakuje Olszynkę i zdobywa ją po trzykrotnym odporze. Wówczas Chłopicki nakazuje Żymirskiemu iść Rohlandowi na pomoc i bronić Olszynki do upadłego. Olszynka przeciwnatarciem zostaje zdobyta; ponowny szturm Rosena nie daje wyniku. Wówczas Dybicz wspiera Rosena trzema dywizjami piechoty — Pahlena, Tolia i Neuhardta — oraz brygadą karabinierów i silnym ogniem artylerji konnej. Żymirski nie traci ducha. Jak to pięknie opisuje Artur Śliwiński, „patrzy nieulęklyrn wzrokiem na zbliżającą się nawałnicę, pod gradem kul przebiega szeregi, wzywa je do zaciętej walki”. Wtem — notuje dziennik 2-ej dywizji — „wśród trzeciego wyparcia nieprzyjaciela z lasku, generał Żymirski kulą armatnią w ramię ugodzony został, wskutek czego w parę godzin życie zakończył”. Istotnie, zachowany w rodzinie akt zejścia, sporządzony przez parafję Panny Marji w Warszawie, w księdze z r. 1831 pod liczbą 202, a podpisany przez ks. Wincentego Domanowskiego oraz majorów Faustyna Pawłowicza i Walentego Dunina (adjutanta), stwierdza, „że w dniu dwudziestym piątym lutego roku bieżącego o godzinie piątej wieczorem umarł Jaśnie Wielmożny Franciszek Żymirski, Jenerał Dywizyi Woysk Polskich, Kawaler różnych orderów, Żonaty, tu w Waszawie przy ulicy Ś-to Jerskiey pod liczbą tysiąc siedmset dziewięćdziesiąt litera B., lat pięćdziesiąt trzy mający, Syn Józefa i Maryanny Małżonków Żymirskich — Rodem był z Miasta wolnego Krakowa. Zostawiwszy po sobie owdowiałą Żonę Salomeę z Karskich, trzech synów i jedną córkę”.
“Dzielny ten dywizjoner, stary i skromny żołnierz swego kraju, tak zasłużony w pierwszych dniach odwrotu oraz w bitwie pod Wawrem” — pisze prof. Tokarz — „spełnił uczciwie swe przyrzeczenie, że „czynem dowiedzie, ile ojczyźnie winnym być umie”. Gdyby żył dłużej, większą rolę odegrać w tern powstaniu, któremu brakło wodza, byłoby mu może dane. Piękny pośmiertny hołd swemu dowódcy składa bezimienny oficer sztabu 2-ej dywizji piechoty, czyniąc aluzję do raportu Dybicza, złożonego carowi Mikołajowi po bitwie grochowskiej: „...raport grafa Zabałkańskiego iest naypięknieyszą pochwałą pośmiertną nieodżałowanemu generałowi Żymirskiemu, o którego wiadomościach woyskowych i doświadczeniu mieliśmy sposobność przekonać się osobiście“. Głos ten notuje „Dziennik powszechny krajowy” w Nr. 71 z 13 marca r. 1831. A przedtem, w Nr. 60 z 2 marca, podaje: „Zwłoki gen. Żymirskiego zostały złożone w grobie kapucyńskim; po nabożeństwie nader wymownie kanonik Kotowski przedstawił rys życia tego walecznego Polaka, poległego za Oyczyznę”.
Zwłoki jednak nie pozostały u Kapucynów warszawskich, lecz po paru latach przewieziono je do Klembowa, do podziemi kościoła, który generał był ufundował, i któremu zostawił legat pośmiertny złp. 2.000. Upamiętniła to wmurowana po dziś dzień w ścianę kościelną tablica pamiątkowa z zawieszonym nad nią portretem. Przeniesienie zwłok odbyło się przy tłumnym, i manifestacyjnym udziale społeczeństwa, świadczącym, że generał istotnie „żył, iak mu Bóg, Oyczyzna i honor kazały”. Jak wieść rodzinna niesie, łaska cesarska pozostawić chciała wdowie Salomei z Karskich generalską emeryturę oraz zaszczycić potomstwo generała umieszczeniem dwóch starszych synów w korpusie paziów. Generałowa jednak z łaski tej nie skorzystała, prosząc wzamian o pozwolenie wyjechania z dziećmi zagranicę, w czem nie stawiano jej przeszkód.
Dzieci swoje kształciła początkowo we Włoszech, potem we Francji. Najmłodszy jej synek umarł; ze starszych — Józef otrzymał uszczuplone dobra klembowskie, dziś już nie należące do Żymirskich, i był żonaty z Zaleską; drugi, Władysław, ożeniony z panną de Fergis, późniejszą żoną Tomasza Zana, gospodarował w lubelskiem w majątku nabytym przez generała. Córka zaś, 3-miesięczna zaledwie w dniu śmierci ojca Salomea, wyszła za Komierowskiego, otrzymując w posagu Kraszew. Dziś Żymirscy liczą po mieczu dwóch żyjących potomków. Rzewna prośba generała do „Saluni”, aby „nie wchodziła iuż w żadne związki i żyła iedynie tylko dla niewinnych Sierot”, bowiem „ten święty Obowiązek znaydzie dla niey rozkosze stałe”, nie miała należytego echa. Generałowa niebawem wyszła zamąż po raz trzeci, a źle administrowana fortuna, doznała znacznego szwanku.
Antoni Bogusławski
Tygodnik Illustrowany
R.72, nr 8 (21 lutego 1931)
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours