Zabójstwo pięciu ludzi w połączeniu z rozbojem

W miesiąca listopadzie r. z. we wsi Dranszewie gminie Małopole, w powiecie Radzymińskim, o półtorej mili od Warszawy, rozegrał się straszny dramat; spełnioną została ohydna zbrodnia, wśród okoliczności tak wstrętnych, iż w kronikach naszych dawno już nie mieliśmy podobnego jej przykładu.We wsi Dranszewie mieszkały w jednej chałupie dwie żydowskie rodziny: Majer i Łaja Borensztein, i Hersz i Ruchla Zysmanowie, trudniąc się drobnym handlem. W dniu 16 listopada r. z. Józef Augustyniak z Dranszewa, udał się do domu zajmowanego przez te dwie rodziny za kupnem cukru. Wszedłszy do chałupy znalazł Ruchlę Zysman leżącą w łóżku zabitą, innych zaś osób w domu nie było. Dał znać o tem natychmiast wójtowi gminy Małopole, który, przybywszy znalazł niedaleko od chaty w błocie na polu, zabitych Hersza Zysmana i oboje małżonków Borensztein. Wójt z kolei zameldował o tym wypadku p. Ratuszyriskiemu, sędziemu śledczemu 24 rewiru, okręgu warszawskiego.

Skoro sędzia śledczy zjechał na miejsce znalazł o 300 kroków od wsi Dranszewa a 330 od chaty, w której mieszkali nieżyjący małżonkowie Borenstein i Zysmanowie, na polu obsianem żytem, na przestrzeni 4 sążni kwadratowych, mocno wydeptanem, naprzód czapkę żydowską i złamany nóż bez śladów krwi; naprzeciwko po prawej stronie drogi pod płotem krew w dwóch miejscach na przestrzeni blizko 5 łokci kw., tutaj leżała czapka żydowska i jarmułka, także bez śladów krwi, a o 20 ztąd kroków w błocie, zakrwawione trupy Majera Borenszteina i Hersza Zysmana, ubrane z żydowska w chałaty i wysokie buty, bez czapek.

Chata zabitych leży ztąd o 360 kroków, w pewnym odosobnieniu. W dość znacznej od niej odległości na lewo stoją dwie chaty, a po stronie prawej jedna. Drzwi chaty zabitych były zamknięte, Wchodzi się naprzód do sieni, dzielącej chatę na dwie połowy: w połowie lewej chlew, w prawej izba 10 kroków długa, 12 szeroka. W izbie na posłaniu ze słomy, jak objaśnił obecny przy obejrzeniu Iser Fogelman, krewny zabitego Borensteina, spali zabici Majer Borensztein i Hersz Zysman. Dalej pod ścianą stało łóżko sonowe, zasłane, na którem, wedle Fogelmana, spała Łaja Borenstein; około ściany na prawo od drzwi, stało drugie łóżko sosnowe, zasłane nie zmiętą pościelą, na łóżku tem leży bez śladów życia Ruchla Zysman, twarzą do ściany; twarz i szyja, a nadto poduszka wierzchnia i mur zakrwawione. Wreszcie pod ścianą stoi komoda Bornsteina, w którą tenże chował pieniądze.

Po obejrzeniu ciał denatów przez lekarza obducenta Sąchockiego, okazały się takie rany:

1) u Ruchli Zysman na lewej stronie szyi rana sięgająca aż do kolumny kręgowej, na cal odległa od obojczyka lewego, na trzy cale długa; wedle opinji doktora śmierć natychmiastowa od narzędzia ostrego;

2) u Łai Borenstein nad lewem uchem rana z góry na dół na 1 cal długa, dochodząca do samej kości. Na tyle głowy druga rana, idąca prostopadle do pierwszej, długa na 2 cale. Kobieta ta nosiła w sobie płód siedmiomiesięczny. Rany te wedle opinji nie były przyczyną śmierci, ale spowodowały ogłuszenie, w jakim to stanie rzucona twarzą w błoto udusić się musiała;

3) u Majera Borensteina na głowie na prawej kości ciemieniowej, w tylnej jej części, rana z góry na dół, 2 cale długa, a nadto w kierunku ukośnym druga rana na 1½ cala długa z nierównemi brzegami, sięgająca do samej kości. Śmierć nastąpiła od uderzenia w głowę, które spowodowało ulew krwi na błony mózgowe;

4) u Hersza Zysmana na przedniej stronie szyi, pod samą żuchwą rana na 2½ cala długa; rana ta jest powierzchowna. Na czaszce i li część kości prawej ciemieniowej i prawa skroń roztrzaskana na kawałki i drobne kostki wbite w mózg. Śmierć wedle opinji była natychmiastowa przez uszkodzenie czaszki i mózgu tępem wązkiem narzędziem, zaś na szyi narzędziem ostrem.

Po okazaniu lekarzowi części ostrza noża, znalezionych na miejscu zabójstwa, przyszedł on do przekonania, że wszystkie rany zadane są ostrem narzędziem.

Naczelnik powiatu Radzymińskiego rozpoczął energiczną rewizję u niektórych osób podejrzanych i zaraz 17 listopada znalazł w Danszewie, w izbie, gdzie mieszkał Kowalewski, zakrwawioną tegoż koszulę i kożuszek. Pociągnięty zaraz do śledztwa obwiniony o zabójstwo Stanisław Kowalewski, ze wsi Lasków, przyznał się do takowego, wraz z Józefem Sysko i 17-letnim Stanisławem Kostrzewą, ze wsi Dranszewa. Kowalewski takie zrobił zeznanie. Rodziny Zysmanów i Borenszteinów zajmowały się drobnym handlem w Dranszewie i nabywaniem rzeczy z kradzieży. U nich zawsze zbierała się młodzież z okolicy, a także on, Sysko i Kostrzewa. Tu się też zaopatrywali i w żywność. Wszyscy goście widzieli, że Borensztein miał pieniądze, gdyż jawnie je chował i brał z górnej szuflady w komodzie, tu miał bilety kredytowe w woreczku skórzanym i miedź w plecionej kobiałce.

Dnia 12 listopada, we środę Kowalewski pojechał z Kostrzewą do Warszawy, w drodze mówił o ciężkich czasach i braku pieniędzy, na co mu Kostrzewa odpowiedział, że jest na to środek —„trzeba tylko zabić żyda.” Odtąd do soboty Kostrzewy nie widział. W sobotę, 15 listopada, w nocy, już spał w domu gdy do okna izby jego ktoś zapukał. Wyszedł i zastał na dworze znajomego sobie Syskę, który mu zaimponował udać się do żydów po papierosy, ponieważ zaś Kowalewski miał w niedzielę o świcie udać się do wsi Zacisza dla wyszukania sobie roboty, postanowił więc już nie spać i zgodził się na propozycję Syski, który miał w ręku wielki kół drewniany. O mającem nastąpić zabójstwie wcale mowy nie było.

Udali się tedy w kierunku domu żydów Borenszteina i Zysmana. O jakie może 400 kroków od tego domu, Sysko zatrzymał się i namówił go, by udał się do jednego z żydów i powiedział Borenszteinowi, że Sysko czeka na niego z kradzionemi rzeczami. Kawalewski, nie namyślając się nad tem, zgodził się i poszli dalej. Kiedy odszedł sam spotkał niedaleko Kostrzewę, lecz z nim nie mówił i potem dopiero domyślił się, że Sysko i Kostrzewa działają w zmowie, a jego do przestępstwa niespodzianie wciągnęli.

Przebywszy do domu żydów, zastał Łaję Borensztein i małżonków Zysman już w łóżku, Majer Boresztein jeszcze nie spał i wyszedł po daniu mu zlecenia przez Syskę; niedługo wstał Hersz Zysinan, ubrał się też i wyszedł, Kowalewski tymczasem zapalił sobie papierosa, a gdy żydzi jakiś czas nie wracali. Łaja Borensztein także wstała, narzuciła na siebie chustkę i wyszła. W kilka minut potem i Kowalewski wyszedł i udał się w kierunku, gdzie zostawił Syskę. Nagle usłyszał na łące krzyk Łai B., rzucał się tutaj, lecz gdy nadbiegł, ona już leżała bez zmysłów w błocie, a Kostrzewa i Sysko szybko uciekli do chaty żydów, on poszedł za nimi, lecz zanim doszedł, już z chaty wybiegli i Kostrzewa gdzieś się skrył, a Sysko rzekł, że już wszystko skończone i dał mu 7 rubli, obiecując, iż później podzielą zrabowane pieniądze. Potem na prośbę Syski przenieśli razem trupy zabitych Borensteina i Zysmana z pola w błoto, w to miejsce, gdzie potem je znaleziono. Wtedy też powalał sobie krwią kożuszek i koszulę Kowalewski potem sam poszedł, naprzód do pastucha Gozińskiego, gdyż bał się iść w zakrwawionem ubraniu, ale mu nic nie mówił o zabójstwie, a ztąd poszedł do domu do swojej matki, gdzie zmienił koszulę, a powalane krwią rzeczy schował za piec. Potem poszedł do wsi Chruściela do Mikołajczyka dla schowania rs. 7, które miał od Syski, a bał się je trzymać u siebie. Kiedy wrócił do Dranszewa zaraz go aresztowano, gdy zaś rzeczy skrwawione już znaleziono, więc się przyznał. Dodał, że Sysko i Kostrzewa w chwili aresztowania ich inaczej byli ubrani.

Zeznania te potwierdzili Mikołajczyk, Goziński, matka Marjanna, Dominik Kowalewski i żona obwinionego, która spostrzegła w domu nadto, że ze stoła zginął nóż, a gdy jej pokazano nóż znaleziony na miejscu zabójstwa, poznała w nim swój własny. Inni słuchani świadkowie potwierdzili, że istotnie chodziły pogłoski, że żydzi ci kupowali rzeczy kradzione i że Borensztein chowa pieniądze do górnej szuflady komody; Fogelman zaś utrzymywał, że Borensztein miał dużo pieniędzy.

Sysko i Kostrzewa nie przyznali się do winy, utrzymując, że w nocy zabójstwa byli w domu; przesłuchani jednak podani przez nich świadkowie, prawie same ich rodziny, nie potwierdzili tego faktu, a tylko 13-letni chłopak Kalinowski zeznał, że Kostrzewa spał w nocy tej wraz z nim w oborze. Kowalewski więc, Sysko i Kostrzewa obwinieni są o to, iż z powziętym z góry zamiarem i za zmową, z zamiarem jawnego rabunku pieniędzy, wywołali podstępnie żydów z mieszkania, nadto Łaję Borenstein, która była w 7-ym miesiącu ciąży, o czem obwinieni wiedzieli i pozbawili ich życia, a następnie zabili też śpiącą w łóżku Ruchlę Zysman przez przerżnięcie jej gardła ostrem narzędziem, przyczem zrabowali pieniądze. Czyny te odniesione zostały do artykułów: 1443 p. 4, 3 454 p. 2 i 1452 k. k.

Na posiedzeniu sądowem, któremu przewodniczył pan Tymanowski, przy wstępnem zapytaniu obwinionych, czy przyznają się do zarzucanych im czynów, wprowadzani byli na salę każdy z oddzielna, żeby mający dopiero odpowiadać, nie słyszał tłomaczenia się poprzedniego. Kostrzewa i Sysko (który nawiasem mówiąc, ma minę strasznego zbrodniarza) utrzymywali, iż Kowalewski przez złość jedynie powołał ich do sprawy.

Naczelnik straży ziemskiej powiatu Radzymińskiego, objaśnił w charakterze świadka, iż od lat 8, jak urzęduje na ostatniej posadzie, nie zdarzył się tam podobnie straszny wypadek. Kiedy się dowiedział o spełnionem zabójstwie był na miejscu natychmiast i robiąc rewizję u różnych osób podejrzanych, dowiedział się, że Kostrzewa usiłował kiedyś okraść Borenszteina, a kiedy zaszedł do niego to on trząsł się jak liść ze strachu. Sysko zaś miał opinję człowieka bez zajęć określonych i bardzo wątpliwej moralności. Kiedy zeznający wszedł do niego, Sysko siadł, tarł ręce i był pomieszany.

Świadek udał się nakoniec do Kowalewskiego, gdyż miał on być ze Sysko w ścisłych stosunkach i przy rewizji u niego znaleziono zakrwawioną koszulę i kożuch. Kowalewski łagodnem obejściem się z nim przyznał się do przestępstwa. Wedle zeznania świadka, Sysko jest główną sprężyną, a następnie i głównym wykonawcą tego zabójstwa.

Dzięki więc energji naczelnika straży ziemskiej, p. Graczulewicz, zioczyńcy już nazajutrz po zabójstwie byli przytrzymani.

Zeznania innych 20-tu świadków nie zmieniły w niczem okoliczności sprawy już znanych. Jako biegli przesłuchani zostali, lekarz powiatu Radzymińskirgo p. Sąchocki i lekarz m. Warszawy p. Nowakowski. Wedle opinji doktora Nowakowskiego Majer Borenstein zabitym został wskutek zadanego mu ciosu w prawą kość ciemieniową, Hersz Zysman otrzymał ranę w gardło nożem, bezskutecznie, a następnie przez drugiego złoczyńcę siekierą miał zmiażdżoną czaszkę, Łaja Bnenstein, brzemienna w 7 miesiącu, zmarła zaraz od uderzenia siekierą w tył głowy, wreszcie Ruchlę Zysman, znaleziono zabitą w łóżku, we śnie, zamordowaną ona została przez uderzenie silne ostrzem siekiery, tak, że śmierć była natychmiastowa, gdyż przecięte zostały arterie, żyły i nerwy, znajdująca się w szyi. Opinję powyższą podzielił i lekarz powiatu Sąchocki.

W oskarżającej mowie towarzysz prokuratora, p. Sidorow, zwrócił uwagę na niezwykłą ważność obecnej sprawy, gdy istneje dziwny prąd jakiś przeciwko żydom. Że wiek przestępców stosunkowo młodych (najstarszy ma lat 23) nie stanowi uniewinniających okoliczności w takiej zbrodni.

Prokurator twierdził, że na miejscu przestępstwa było 2 zabójców, a w karczmie, na miejscu, dla strzeżenia, musieli także trzeciego zostawić. Zabójca Barenszteina miał siekierę, zabójca Zysmana tylko nóż. Wywołać żydów było nie trudno przez kogoś znajomego, a wiemy, że żydzi, szynkarze zajmują się nie tylko szynkarstwem, znani lichwiarze często karczmę mają za początek fortuny. Osoba to musiała być znana i Boreuszteinowi i Zysmanowi, którzy zajmowali się kupnem rzeczy kradzionych. To co mówi Kowalewski jest zgodne z danemi śledztwa. Tłómaczenia Syski i Kostrzewy są wykrętne. W pierwotnym protokóle Kostrzewa wcale się nie powoływał na Kalinowskiego, dopiero w styczniu.

P. Koral obrońca Kostrzewy zwrócił uwagę naprzód na rzadkość wedle statystyki podobnie ważnych przestępstw, a dalej, że nigdy na podstawie zeznań samego podsądnego karać go nie można. Tak jest u nas, tak jest i za granicą. Winny one być potwierdzone przez innych świadków. Naczelnikowi straży ziemskiej drobne pogłoski dostatecznie posłużyły do aresztowania Syski i Kostrzewy. Taki pogląd aprioristyczny jest szkodliwy dla sprawy. Obrońca prosił o uwolnienie swego klienta. Kowalewskiego bronił adwokat przysięgły Kitzman, Syskę adwokat prywatny Czarnecki.

Sąd około godziny 5 po południu wydał wyrok, którym wszystkich trzech podsądnych skazał na ciężkie roboty w kopalniach: Syskę na lat 15, Kowalewskiego na lat 13, Kostrzewę na lat 10.

Skazani dość obojętnie wyrok ten przyjęli.

 

Więcej tego autora:

+ There are no comments

Add yours

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.