Powołani zostaliśmy do Straży przez Zarząd Miejski m. Wołomina w r. 1940 i 1941. Naszą pierwszą pracą było ukrycie wszystkiego, co mogliby zniszczyć Niemcy. A więc przechowaliśmy dwa sztandary, sprzęt orkiestry, bibliotekę, dokumenty, godła itp. Następnie w naszych szeregach przechowywaliśmy działaczy podziemia. Wszyscy ci ludzie później brali udział w walce orężnej o przepędzenie wroga z Ojczyzny i dziś niektórzy zajmują wysokie stanowiska w Polsce Ludowej. W czasie wycofywania się pierwszej czołówki Armii Czerwonej w 1944 r. zaopiekowaliśmy się Posterunkiem M.O., która w czasie pobytu czołówki zorganizowała się. Zniszczyliśmy legitymacje, wszelkie dokumenty i ślady działalności tej Milicji, za czym później węszyli Niemcy.
W czasie ucieczki Niemcy zabrali nam samochód strażacki wraz ze sprzętem, lecz strażacy z narażeniem życia zdołali odzyskać motopompę i inny sprzęt, prócz samochodu. Od chwili wyzwolenia zorganizowaliśmy się samorzutnie i w ciągu kilku godzin pomagaliśmy utrzymywać porządek w mieście i zabezpieczać mienie spółdzielcze, państwowe i prywatne przed grabieżą. Przystąpiliśmy też do uruchomienia kina, pierwszego na prawym brzegu Wisły w okręgu warszawskim, ponieważ mieliśmy aparaturę filmową, którą zabraliśmy Niemcom, wysyłając do Berlina zamiast aparatury — kamienie. A było to tak: Niemcy w pośpiechu w czasie odwrotu wezwali Straż, by im zapakowała i załadowała aparaturę. Żandarmi pilnowali, by wszystko było “in ordnung”, lecz strażacy tak sprytnie manewrowali, że zabrali im aparaturę, a wysłali kamienie.
Niemcy uciekając zabrali nam wyszkolony sztab. Stanęliśmy wobec problemu, co robić. W końcu zdecydowaliśmy powołać sztab spośród pozostałych strażaków i tak zrobiliśmy. Nie było podręczników szkoleniowych. Kuliśmy w dyżurce po nocach z różnych notatek lub z pamięci. W ten sposób uzupełniliśmy braki w wyszkoleniu. Skorzystaliśmy też z pierwszego kursu szkoleniowego, który odbył się w Kożuszkach w r. 1945. Tak skończyło dwu strażaków kurs III stopnia z wynikiem b. dobrym. Dopiero petem zostały powołane zarządy, które odciążyły nieco prace Straży.
Do tej pory przeszkolono u nas 120 strażaków, którzy obecnie pełnią różne odpowiedzialne funkcje w strażach przemysłowych i zawodowych. Jeśli chodzi o zdobycze techniczne, to na przestrzeni wyżej wspomnianych lat zdobyliśmy tyle: W roku 1944—45 zbudowaliśmy linię trzyfazową, doprowadziliśmy światło i uruchomiliśmy kino kosztem 15.000 zł, nie licząc wartości wydatnej pracy strażaków. Następnie kupiliśmy z demobilu samochód, dostosowaliśmy go do celów pożarniczych kosztem 400.000 zł.
W roku 1946 poddaliśmy generalnemu remontowi świetlicę, z której Niemcy zrobili stajnię dla koni, ułożyliśmy podłogę, otynkowaliśmy kosztem 200.000 zł. W r. 1947 kupiliśmy motopompę M 800 kosztem 115.000 zł, oraz zbudowaliśmy wspinalnię kosztem 240.000 zł. W roku 1948 mając dosłownie tysiąc zł w kasie, przystąpiliśmy do rozbudowy naszej świetlicy, dobudowaliśmy nową salę, skanalizowaliśmy cały budynek, kosztem 1.300.000 zł.
W roku 1949 przerobiliśmy instalację elektryczną, zainstalowaliśmy syreny alarmowe itp. kosztem 250.000 zł. Następnie wyremontowaliśmy starą motopompę marki „Silesia” kosztem 50.000 zł. W roku 1950 wyremontowaliśmy gruntownie samochód, który nam służył 4 lata, kosztem zł 150.000. Ostatnio tj. w r. 1951 zakupiliśmy drugi wóz strażacki marki „Fordson”, przebudowaliśmy go dostosowując do potrzeb Straży kosztem 10.000 zł w nowej walucie. Poza tym zakupiliśmy drabiny: Szczerbowskiego, hakówki i inne, umundurowaliśmy oddział, zakupiliśmy hełmy, pasy, węże trójniki z a łączną sumę 30.000 złotych.
A teraz zapytacie, skąd czerpiemy dochody, bo istotnie na miasteczko liczące 17.000 mieszkańców — to dochody są duże. U nas wszystko się planuje, układamy plan pracy na cały rok i staramy się dopilnować wykonania planu. Przeważnie urządzamy imprezy dochodowe, a w szczególności zabawy (ostatnio bezalkoholowe). Społeczeństwo nas popiera widząc, że nie frymarczymy pieniędzmi. Sala nasza służy również wszelkim obradom, zebraniom, akademiom itd. w skali powiatowej, gdyż żadna instytucja dotychczas nie zdobyła się na wybudowanie podobnej.
Ostatnio odbyła się u nas wystawa książki radzieckiej, imponująca ilością tytułów, rozmachem i dekoracją, którą zwiedziło kilkanaście tysięcy osób, w tym kilkanaście szkół.
Bolączki mamy też, a jakże: Wcale nie czujemy, że mamy jakieś zwierzchnie władze. Nikt się nami nie interesuje, nikt nie odwiedza, nikt nie dał wskazówek ani rad, jak mamy pracować. Wszystko przeprowadzamy sami. Dlatego przypominamy się. Sądziliśmy dotychczas, że wobec tak znacznej pracy ktoś nas dostrzeże Niestety, nikt – ani Powiat, ani MRN i PRN. Sądzimy, że ktoś sprawdzi, czy to, co piszemy, nie jest przesadzone czy dobrze pracujemy dla sprawy ochrony ppoż. Polski Ludowej.
Gazeta Strażacka
R. 13, 1951 nr 24
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours