Druzgocące zeznania zaprzysiężonych świadków oskarżenia
Grudziądz. Przed wydziałem karnym tut. sądu okręgowego rozpoczął się we wczorajszy wtorek proces przeciwko b. kierownikowi szkoły w Grudziądzu, a obecnemu nauczycielowi szkoły w Wołominie pod Warszawą Stanisławowi Wieczyńskiemu, będącemu — jak wiadomo — jednym z filarów Z.N.P. Wśród publiczności przeważały osoby spośród miejscowego nauczycielstwa. Zauważyliśmy również przedstawicieli duchowieństwa oraz organizacyj katolicko-społecznych. Rozprawie przewodniczył wiceprezes S. O. dr Jodłowski przy udziale sędziów wotantów dr. Jurkiewicza i Piłata. Fotel oskarżyciela publicznego zajął p. wiceprokurator Chudziński, oskarżonego broni p. adw. Pawłowski z Warszawy. Po stwierdzeniu listy świadków nastąpiło odczytanie aktu oskarżenia, zarzucającego Wieczyńskiemu zbrodnię z art. 154 par. 1 i art. 173 k. k . Z aktu oskarżenia dowiadujemy się, że osk. Wieczyński wypowiedzieć miał publicznie w lecie 1934 r. następujące słowa: “W Polsce prędzej nie będzie lepiej, aż wszystkie monstrancje nie potopi się w Wiśle, a z biskupów nie zrobi się żywych pochodni”. W obszernym uzasadnieniu akt oskarżenia wykazuje, że ustosunkowanie się osk. Wieczyńskiego do religii i duchowieństwa katolickiego było nieprzyjazne.
Wieczyński wyjaśnia
Po tych wstępnych formalnościach sąd otworzył postępowanie dowodowe. Jako pierwszy udzielał wyjaśnień oskarżony.
Wieczyński nie przyznał się do wypowiedzenia słów bluźnierczych, zarzuconych mu w akcie oskarżenia. Wygłaszając referat w kole nauczycielskim BBWR, powiedział, że Polska tak długo nie będzie przedmurzem chrześcijaństwa, jak długo nie będzie tego wymagała polska racja stanu. Wygłaszając referat na akademii urządzonej dla uczczenia rocznicy odsieczy wiedeńskiej, krytycznie naświetlał politykę króla Jana III Sobieskiego, opierając się na książce Edmunda Jezierskiego, dozwolonej dla młodzieży przez kuratorium, a wydanej przez ,,Polskę Mocarstwową”. W referacie tym wykazywał, że kler przeszkadzał w realizacji polityki Sobieskiego, co okropnie zdenerwowało przysłuchującego się referatowi ks. Kądzielę.
W dalszym ciągu swoich wyjaśnień osk. Wieczyński starał się wykazać, że działalność jego nie była antyreligijną, ale państwowo-twórcza. Mówiąc, że czas skończyć z bajeczkami o cudach, miał na myśli t.zw. “Cud nad Wisłą”, przy czym — zdaniem jego — słowo cud jest tu równoznaczne z geniuszem i męstwem marszałka Piłsudskiego.
— Ludzie, którzy rzucają w moją stronę oskarżenie — zapalał się Wieczyński — to ludzie, którzy zazdroszczą mi powodzenia w życiu i w pracy społecznej. Byłem prezesem oddziału grudziądzkiego Z.N.P. i dlatego w związku z powszechną nagonką na ,,Płomyk” i mnie musiano atakować. Atakują mnie ludzie zawistni.
Przewodniczący: Czy przyznaje się pan do wypowiedzenia na tarasie Banku Polskiego słów objętych aktem oskarżenia?
Oskarżony: Zarzut jest zmyślony od a do z. Takiej rozmowy w ogóle nie było. Zresztą wykażemy to w czasie przewodu.
W tym miejscu obrońca w niósł o dołączenie do sprawy akt dyscyplinarnych przeciwko nauczycielowi Wieczyńskiemu i Karolewskiemu, akt badania wstępnego przeciwko prof. Tkaczykowi oraz akt sprawy przeciwko red. “Gońca Nadwiślańskiego” Bergmannowi.
Prokurator: Po jakich organizacyj pan należał, jakie pan ma odznaczenia i za jakie zasługi?
Oskarżony: Przede wszystkim jestem członkiem Z.N.P. Jest to dla mnie najważniejsza organizacja. Z rozkazu władz szkolnych należałem do Legionu Młodych i również w tej organizacji pracowałem. Gdybym w Legionie Młodych nie pracował, naraziłbym się na ujemną opinię swoich władz przełożonych. Na specjalne życzenie inspektora Sowińskiego wciągnięty zostałem do pracy w B.B.W.R. Do organizacji tej musieliśmy wstąpić. Ja byłem prezesem oddziału grodzkiego. Należałem również do Strzelca i to wtedy jeszcze, kiedy ogólnie na organizację tę rzucano najpotworniejsze kalumnie. W Strzelcu powierzono mi funkcję powiatowego referenta wychowania oświatowego. Za pracę społeczno-oświatową otrzymałem srebrny Krzyż Zasługi.
Zeznania świadków oskarżenia
Po wyjaśnieniach oskarżonego, sąd przystąpił do przesłuchania świadków oskarżenia,. Pierwszym świadkiem prokuratorskim jest ks. prefekt Kądziela. O wypowiedzeniu przez oskarżonego na tarasie Banku Polskiego słów bluźnierczych słyszał świadek od nauczyciela Ryczakowicza. Sam przy tej rozmowie nie był obecny. Oburzenie swoje wypowiedział w rozmowie z ks. proboszczem parafii farnej. Świadek stwierdza, że do Wieczyńskiego nie żywił żadnej nienawiści i chciał w nim widzieć kolegę nauczyciela. Kiedy po słynnym już dziś referacie Wieczyńskiego o królu III Sobieskim, świadek w dyskusji zabrał głos, nauczyciel Kłyś krzyknął: ,,Wyrzucić tego parobka! To cham! Precz ze szpiegiem!”
W pewnej chwili dochodzi do ostrego spięcia pomiędzy świadkiem a obrońcą Wieczyńskiego adw. Pawłowskim, który w sposób niedopuszczalny indaguje ks. Kądzielę na temat zarzutów, postawionych nauczycielom ogniskowcom w prasie. Dyskusję przerwał p. przewodniczący rozprawy, stwierdzając, że sąd nie jest areną do roztrząsania tych spraw. Na zapytanie adw. Pawłowskiego, świadek ks. Kądziela podkreślił z mocą, że do osoby marszałka Piłsudskiego odnosił się zawsze rzeczowo, w księdzu Skorupce widzi bohatera narodowego, a ks. biskupa Bandurskiego podziwia jako złotoustego kaznodzieję.
Druzgocące zeznania
Następują zeznania koronnego świadka oskarżenia, kierownika szkoły p. Alojzego Ożgi. Świadek Ożga jasno jak na dłoni wykazał winę osk. Wieczyńskiego.
– Było to latem 1934 r. Pamiętam, że był to pierwszy dzień w miesiącu. Rano około godz. 9-ej znalazłem się z kilkoma kolegami nauczycielami na tarasie Banku Polskiego, który mieści się przy zbiegu ulic Groblowej i Ogrodowej. Przyszliśmy odebrać nasze pobory. Pamiętam doskonale, że narzekaliśmy wszyscy na zmniejszone pobory. I wtedy właśnie, co stwierdzam z całym naciskiem i z całą stanowczością, Wieczyński głosem podniesionym wypowiedział inkryminowane mu słowa: ,,W Polsce prędzej nie będzie lepiej, aż wszystkie monstrancje nie potopi się w Wiśle, a z biskupów nie zrobi się żywych pochodni”. Słowa te wypowiedział Wieczyński śmiało, a pewne jego wzburzenie podkreślał wymowny gest ręką. Stwierdzam, że w czasie kiedy słowa te padły, na tarasie Banku Polskiego gęsto stali ludzie. Oczywiście, ja zgorszony takim wypowiedzeniem, natychmiast odszedłem od grupy, w której stał Wieczyński i podchodząc do opodal stojących kolegów, wypowiedziałem do nich swoje oburzenie.
Świadek wyjaśnił dalej, że doniesienia do władz szkolnych na Wieczyńskiego nie wniósł od razu, ponieważ — zdaniem jego — w warunkach jakie wówczas panowały w tutejszym szkolnictwie, nic by z tego i tak nie wyszło. W dochodzeniu dyscyplinarnym przeciwko Wieczyńskiemu świadek zeznał, że nauczyciel Stępień, przestraszony wypowiedzianymi przez Wieczyńskiego słowami, starał się wrażenie osłabić przez dodanie słów: Oczywiście wtedy nie będzie lepiej, zanim na flaku ostatniego parocha nie powiesi się ostatniego biskupa.
Na pytanie obrońcy świadek wyjaśnił, że poglądy Wieczyńskiego uważa za bliskie poglądom ludzi, którzy zdolni są topić monstrancje w Wiśle, a z biskupów zrobić żywe pochodnie. Na pytania sądu świadek Ożga wykazał, że jego stosunek koleżeński do Wieczyńskiego był poprawny. Pod koniec zeznań świadka Ożgi doszło do ostrego spięcia z obrońcą oskarżonego adw. Pawłowskim. Incydent zlikwidował prokurator, wnosząc o wciągnięcie do protokołu sądowego, że obrońca zarzucił świadkowi, będącemu pod ochroną sądu, kilkakrotny fałsz.
Rozprawa przeciągnęła się do późnego wieczoru. Dalszy ciąg sprawozdania ze względów technicznych przyniesiemy w następnym numerze.
Dziennik Bydgoski
1937, R.31, nr 225
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours