Opowieść Fani Stecher spisana pt. „Oświadczenie” to tylko dwie i pół kartki maszynopisu. Przechowywana w Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie w zbiorze relacji „Zeznania ocalałych Żydów”1, nie jest datowana; z tekstu wynika tylko, że musiała powstać po 1955 r., bo autorka podaje, że po 10 latach pracy ciężko zachorowała i przeszła na rentę inwalidzką.
„Urodziłam się w Lublinie w 1913 r., skąd po ukończeniu gimnazjum wyjechałam wraz z rodzicami i bratem do Wołomina w roku 1932. Będąc na drugim roku Wydziału Prawa UW zmuszona byłam przerwać studia i przez szereg lat zarobkowałam udzielaniem lekcji” – stwierdza na wstępie. Więcej możemy dowiedzieć się z jej akt studenckich w Archiwum Uniwersytetu Warszawskiego2. W życiorysie napisanym 2 września 1932 r. w Warszawie pięknie kaligrafuje: „Ja, Fajga – Hena Warman urodziłam się dnia 28 sierpnia 1913 roku w Lublinie. Jestem wyznania mojżeszowego. Mając 9 lat wstąpiłam do klasy wstępnej Gimnazjum Humanistycznego Towarzystwa do zakładania szkół żydowskich w Lublinie, gdzie uczęszczałam do r. 1928. Wskutek utraty praw przez powyższe gimnazjum w tymże roku, przeniosłam się w roku 1929 do klasy 6-tej Gimnazjum im. Heleny Czarnieckiej w Lublinie. W czerwcu 1932 r. złożyłam rozszerzony egzamin maturalny typu humanistycznego, poczem uzyskałam świadectwo dojrzałości (N 241/32)”.
W następnym własnoręcznie pisanym życiorysie „F. Warmanówna” dodaje:
„W tymże roku 1932 wstąpiłam na Wydział Prawny Uniwersytetu Warszawskiego, uczęszczałam na wykłady, lecz wskutek niemożności zapłacenia II-ej raty czesnego zostałam skreślona z listy studentek i zmuszona jestem obecnie powtórzyć I kurs Wydziału Prawa”. Akta studenckie zawierają jej podanie z 12 listopada 1933 r. – tym razem pisane na maszynie „z Wysokiem poważaniem” – do „Pana Dziekana Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego”:
„W 1932 r. wstąpiłam na Wydział Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, złożyłam przepisane opłaty manipulacyjne i wpisowe oraz wpłaciłam I ratę czesnego. Opłaty te uiściłam z ciężko uciułanych oszczędności za lekcje udzielane w Warszawie. Zaraz po immatrykulacji zabrałam się pilnie do studiów i uczęszczałam regularnie na wykłady, czego dowodem są wizy pp. Profesorów na indeksie. I wszystko szłoby normalnym trybem, gdyby nie ciężka choroba, która nawiedziła mnie z początkiem marca roku bieżącego. Zapadłam na chorobę nerek (tzw. piasek na nerkach) i przez przeciąg 6 miesięcy musiałam przebywać w domu pod opieką matki. Nie mogłam dalej udzielać lekcji, a co najgorsze zmuszona byłam przerwać studia.
Byłabym chętnie zapłaciła II ratę czynszu za rok ubiegły, ale nie miałam skąd wziąć pieniędzy. Kwotę około 50 złotych, pozostałą po uiszczeniu opłat za rok 1932, pochłonęły wydatki na lekarzy i naświetlania rentgeniczne. Jestem sierotą, gdyż ojciec odumarł mnie jeszcze w 1916 r., pozostawiając zakład fotograficzny, który przed dwoma laty został zlikwidowany wskutek kryzysu. Matka wyszła powtórnie za mąż. Ojczym mój jest fotografem. Z zarabianych przeciętnie 2 do 3 zł dziennie musi oprócz siebie utrzymać jeszcze matkę, mnie oraz brata, który – będąc aplikantem sądowym – nic nie zarabia. Nie mam krewnych zdolnych do udzielenia mi wsparcia materialnego, zaś jakiekolwiek wartościowe przedmioty, znajdujące się w mieszkaniu, musieliśmy sprzedać, by nie umrzeć z głodu. We wrześniu roku bieżącego błagałam w Sekretariacie o zaliczenie mi roku, pod warunkiem złożenia egzaminu za kilka miesięcy i usprawiedliwienia się z nieuiszczenia II raty czesnego. Ale oświadczono mi kategorycznie, że muszę złożyć jeszcze raz wszystkie opłaty jak nowo wstępująca. Opłaty manipulacyjne uiściłam na liście, że jestem odrzucona. Jeżeli – jak mnie poinformowano – motywem decyzji Pana Dziekana było niespełnienie przeze mnie obowiązku, polegającego na opłaceniu II raty za rok 1932, uroczyście zapewniam Pana dziekana, że nie było wcale złej woli czy lekkomyślności w mojem postępowaniu, ale beznadziejne warunki materialne uniemożliwiły mi wręcz dokonanie tego obowiązku.
Nie będę dłużej rozwodzić się nad swem położeniem materialnem i psychicznym nastrojem, ale wystarczy stwierdzenie, że w rękach Pana Dziekana spoczywa mój los i moje życie. Wobec odrzucenia mnie z Wydziału Prawa musiałabym wyrzec się studiów prawnych, a że nie czuję do czegokolwiek innego zamiłowania i powołania, w obecnych moich ciężkich warunkach stoję przed perspektywą zupełnej zagłady życiowej. Mam nadzieję, że Pan Dziekan – zważywszy powyższe – raczy łaskawie skorzystać z przysługującej Mu władzy dyskrecjonalnej: uwolnić mnie od obowiązku opłacenia II raty czesnego za rok 1932 i przez zmianę Swej decyzji umożliwić mnie studia i dostęp do życia”.
Do tego podania Warmanówna załączyła „świadectwo ubóstwa” – opatrzone pieczątką „wolne od opłaty administracyjnej” zaświadczenie nr 1835 z 24 sierpnia 1933 r., podpisane przez Tymczasowego Przełożonego Gminy m. Wołomina i Sekretarza (podpisy nieczytelne) :
„Tymczasowy Zarząd miasta Wołomina niniejszym zaświadcza, że Warman Fajga Hena lat 19, zamieszkała przy ul. Pięknej Nr 3 m 5 jest na całkowitym utrzymaniu swego ojczyma Lwa Waksmana właściciela zakładu fotograficznego, majątku żadnego nie posiada, jest studentką Uniwersytetu Warszawskiego”.
Suchy język dokumentów nie mówi o innych realiach życia studenckiego młodzieży żydowskiej w przedwojennej Polsce, jak na przykład getto ławkowe czy napady bojówek narodowców, których również doświadczała Warmanówna. Co ciekawe, w tych samych latach (1931-1935) studentem prawa był Bolesław Piasecki, wódz narodowo-radykalnej Falangi; trzydzieści lat później córka Fani Stecher uczyła się w jednej klasie szkoły podstawowej i liceum razem z córką Bolesława Piaseckiego. Ostatecznie Warmanówna zmuszona była przerwać studia prawnicze. Z podobnymi problemami borykał się jej starszy, przyrodni brat Chaim Dawid; urodził się w Lublinie 23 września 1910 r. jako syn Chila Michela Warmana (1871-1917) z jego pierwszego małżeństwa. Henryk (tak go nazywano w domu) po maturze w 1928 r. zjechał do Warszawy i wstąpił na prawo; mieszkał u krewnych przy ul. Śliskiej, którzy zapłacili za niego czesne za I rok. Później sytuacja się zmieniła, bo w trakcie studiów przedstawiał zaświadczenia ubóstwa, składając w uczelni kolejne podania: o zwolnienie z opłat w roku 1931/1932 („jestem na utrzymaniu opiekunów”) czy o zwolnienie z opłaty egzaminacyjnej w 1932 r. („utrzymuje się z pomocy macochy”)3. Po uzyskaniu dyplomu magisterskiego praktykował w Sądzie Grodzkim w Wołominie; zamieszkał przy ul. Pięknej z rodziną przybyłą z Lublina. W 1934 r. zwrócił się do rektora UW „o przyjęcie w poczet doktorantów”, z prośbą o zwolnienie z wpisowego i opłat rocznych. Na zaświadczeniu nr 2426 z 22 grudnia 1933 r. Zarząd Miejski miasta Wołomina, po pobraniu opłaty administracyjnej (1 zł) stwierdzał, że Warman Chaim Dawid „majątku żadnego nie posiada, pozostaje bez pracy i znajduje się na utrzymaniu swego opiekuna Warmana oraz że stan materialny wyżej wymienionego jest ciężki”; obok stempla magistratu, podpisy złożyli Tymczasowy Przełożony Gminy m. Wołomina T. Roszko i Sekretarz Różanowski. Kolejne podanie Warman skierował w 1934 r. do dziekana Wydziału Prawnego UW „o przyjęcie w poczet uczestników seminarium prawa cywilnego jako doktoranta”. Był wówczas aplikantem sądowym w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie (bez żadnego wynagrodzenia), znajdując się z matką i siostrą „na utrzymaniu byłego opiekuna stryja Warmana”. W kolejnym podaniu pisał, że jest „na utrzymaniu ojczyma, któremu źle się wiedzie materialnie jako ulicznemu fotografowi”, prosząc o odroczenie opłat akademickich (50 zł). Bratnia Pomoc (opanowana przez młodzież endecką) zaopiniowała podanie pozytywnie, a termin uregulowania należności przesunięto. Mimo więc zdobytego wykształcenia jego położenie nie poprawiało się. Po odbyciu dwuletniej aplikantury sądowej Henryk w 1936 r. zdał egzamin sędziowski i znalazł wreszcie pracę w kancelarii adwokata Stanisława Buczyńskiego.
W urzędowych pismach brak oczywiście bliższych informacji o życiu prywatnym Warmanów. Wiadomo tylko, że u boku młodej, urodziwej Fani dość szybko pojawił się przystojny narzeczony. Tadeusz Maliszewski był od niej starszy, urodził się 2 lutego 1909 r. w Warszawie na Bródnie, jako syn emerytowanego urzędnika PKP. W 1930 r. zaczął studiować malarstwo w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych; mieszkał w Pruszkowie przy ul. Stalowej, później zaś przeniósł się do Wołomina na ul. Piękną. On również składał podania o zwolnienie z czesnego lub o przyznanie stypendium4. Pracował potem w Muzeum Narodowym. Warmanówna dorabiała maszynopisaniem w biurze adwokackim i udzielaniem prywatnych lekcji. Czy ta miłość miała szansę?
„W 1940 r. w związku z utworzeniem getta między Wołominem a Kobyłką w dzielnicy zwanej Sosnówka przeniosłam się tam wraz z rodziną” – pisze Fania Stecher w swej relacji dla Żydowskiego Instytutu Historycznego kilkanaście lat (jeśli nie więcej) po tych wydarzeniach. „Getto to liczyło ok. 2000 Żydów. Po zamknięciu getta nędza i głód zaczęły dawać się we znaki większości tam przebywających ludzi, a po wybuchu epidemii tyfusu całe rodziny zostały zdziesiątkowane. Na terenie getta znajdowały się jakieś stare baraki, w których schroniły się dzieci żebrzące, sieroty po zmarłych rodzicach. Baraki te były pozbawione podłóg, drzwi i okien i za wpadającym przez otwory okienne śniegiem spały dzieci. Grupa ludzi, wśród której również byłam, zorganizowała dorywczo dożywianie tych sierot poprzez zbiórkę chleba i kawy u Żydów zamożniejszych i codziennie gotowaliśmy kawę i wydawaliśmy dzieciom. Prezesem gminy żydowskiej był starszy człowiek nazwiskiem Blumberg i z jego inicjatywy został zorganizowany sierociniec, którego kierowniczką była [Maria] Reznikowa5. Pracowałam w tym sierocińcu jako opiekunka, mając do pomocy dwoje 16-letnich sierot. Było tam 60 dzieci, w tym dużo dzieci nam nieznanych, znalezionych pod drutami getta. Jedno dziecko znaleźliśmy pewnej nocy półmartwe, z zamarzniętymi nogami do butów, które udało nam się powrócić do życia, jedno dziecko może 5-miesięczne w beciku. Z nazwisk tych dzieci w tej chwili pamiętam 3 chłopców o nazwisku Kiersz, których rodzice wyjechali bezpośrednio przed wybuchem wojny do Ameryki i zostawili ich czasowo u znajomych, którzy jakoby zginęli. Oprócz nich pamiętam dziewczynkę Hankę Cyplewską i jej braciszka Daniela, których matka z pozostałym rodzeństwem 5 dzieci zmarła w getcie z głodu, a których porzucił ojciec ukrywając się gdzieś po stronie aryjskiej.
Komendantem milicji żydowskiej był Forer, przedwojenny lewicowiec, który przybył do getta z obozu jeńców wojennych, uczestników kampanii wrześniowej. Znane mi to jest z opowiadania ludzi, którzy znali go przed wojną. O jego zachowaniu się w getcie nie mogę nic szczególnego powiedzieć. Osobiście byłam raz świadkiem, jak kilku żandarmów niemieckich schwytało kilku Żydów (było to przed budynkiem sierocińca) w zimie, kazali im zdjąć koszule, wezwali komendanta milicji Forera i kazali mu, dając mu pejcz, bić ich z całej siły, a gdy ten odmówił, tymże pejczem zbili go po twarzy w okropny sposób. Z okropnych rzeczy, jakie mnie do dziś prześladują, był widok, gdy kilku gestapowców w saniach konnych przywiązało z tyłu niedorozwiniętego umysłowo chłopca żydowskiego i popędzając konie wlekli go na sznurze wzdłuż getta tak długo, aż zmarł, poczem ciało przerzucili na teren getta.
W czasie mojego pobytu w getcie, jeszcze przed moją pracą w sierocińcu kilkakrotnie odwiedzała mnie moja znajoma sprzed wojny Maria Maliszewska6 i przynosiła z narażeniem życia mojej rodzinie trochę żywności jak też nakłaniała mnie do ucieczki z getta do niej. Była biedna, pracowała jako manicurzystka i mieszkała w Warszawie na poddaszu. Była długoletnią przyjaciółką jednego z powieszonych w 1942 r. komunistów Janka Nidzińskiego7. W czasie likwidacji getta z 2/3 X 1942 r. udało mi się zbiec i ranna w nogi po wielu perypetiach udało mi się dotrzeć do niej. Dzieliła się ze mną dosłownie kęsem chleba, przyjęła mnie chorą i bez grosza i otoczyła opieką, na jaką ją było stać. W związku z tym, że jej przyjaciel był aresztowany na Pawiaku i mieszkanie jej było niebezpieczne, wywiozła mnie do swojej rodziny na wieś, a sama również musiała opuścić Warszawę. Po kilkumiesięcznym pobycie na wsi zmuszona byłam wyjechać stamtąd i zaopatrzona przez wymienioną Marię Maliszewską w metrykę po jakiejś zmarłej8 wyjechałam do Warszawy. Wałęsałam się po okolicznych lasach do chwili uzyskania odcinka, że złożyłam dokumenty do uzyskania ausweisu, poczym z ogłoszenia dostałam pracę służącej przy ul. Chłodnej. W wolnych od pracy domowej godzinach rozwoziłam wieńce pogrzebowe, gdyż moi chlebodawcy mieli kwiaciarnię. Wkrótce zmieniłam pracę u przypadkowo poznanej kobiety i pracowałam u nich do chwili wybuchu powstania warszawskiego. Była to rodzina nazwiskiem Wankrac na Woli, ul. Redutowa, z której obecnie żyje tylko córka Alicja, obecnie profesorka liceum, mgr historii9. O tej rodzinie muszę wspomnieć10. Po kilkudniowej pracy u nich pewien człowiek przynoszący im mięso rozpoznał mnie jako Żydówkę z getta wołomińskiego, gdyż pochodził z Kobyłki, a ja go nie znałam. Ostrzegł ich, a oni wmawiając mu, że się myli, nic mi o tym nie wspomnieli przez blisko roczny okres mojej pracy u nich. Dowiedziałam się o tym dopiero w obozie będąc tam razem z ich sąsiadką i przyjaciółką. Traktowana byłam u nich jak członek rodziny, a po powrocie z obozu u ich rodziny znalazłam pierwszą pomoc i dach nad głową11.
W tydzień po wybuchu powstania warszawskiego wraz z innymi zostałam wcielona do pieszego transportu do Pruszkowa. W okolicy Piastowa udało mi się wraz z moją chlebodawczynią i jej sąsiadką zbiec z transportu i przez miesiąc pracowałyśmy u chłopa na wsi. Pewnego ranka wieś została otoczona przez żandarmów niemieckich i zostałam wraz z wspomnianą sąsiadką Wankraców zabrana do obozu pracy. Wankracowa jako obłożnie chora na gruźlicę została na wsi i wkrótce zmarła12. Po 2-tygodniowym pobycie w Pruszkowie zostałyśmy wywiezione do Stargardu do obozu, gdzie pilnowane przez żandarmów pracowałyśmy od świtu do zmroku o głodzie w polu, a po powrocie otrzymywałyśmy 3 kartofle w mundurkach i miętę do popicia. Po miesiącu wysłano nas do innego obozu pracy w Ornshagen k. Szczecina13, gdzie przebywałyśmy do chwili wyzwolenia przez Armię Radziecką14. Wróciłam do Warszawy łudząc się, że może ktoś z mojej rodziny ocalił się i wkrótce zaczęłam pracować w b. MBP-MSW, gdzie po 10 latach pracy ciężko zachorowałam i przeszłam na rentę inwalidzką. Utrzymuję kontakt listowny z moją wybawicielką Marią Maliszewską zam. w Cieplicach, Mireckiego 32, osobę zupełnie samotną i b. chorą”.
Tylko tyle i aż tyle napisała Fania Stecher o tych strasznych wydarzeniach, które stały się jej udziałem podczas wojny i okupacji. A przecież z likwidacją getta w Wołominie związana była zagłada całej jej najbliższej rodziny. Matka Regina (Rywka) Warman z domu Feder i ojczym Leon (Lew) Waksman zostali wywiezieni do Treblinki i tam trafili do komór gazowych. Brat Henryk (Chaim Dawid), sekretarz w gminie żydowskiej, uciekł do przyjaciela, który obiecał go przechować; gdy jednak nadeszła godzina próby, przeraził się i odmówił pomocy. Henryk wrócił na teren getta i tam został zastrzelony przez Niemców. Uciekinierka z wołomińskiego getta nie wspomniała słowem o swym narzeczonym Tadeuszu Maliszewskim; działał on w konspiracji (prawdopodobnie komunistycznej), został wywieziony do Niemiec (na roboty przymusowe lub do obozu), skąd nie powrócił i los jego pozostał nieznany. Zapewne nie wszystkie szczegóły już pamiętała (brak na przykład nazw miejscowości, w których przebywała), a może nie o wszystkim chciała zostawić świadectwo. Oprócz przekazów rodzinnych zachowała się jeszcze jedna specyficzna dokumentacja źródłowa, wzbogacająca naszą wiedzę o losach autorki relacji. To jej akta osobowe z okresu zatrudnienia w organach bezpieczeństwa publicznego15. Szef Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Wołominie, który zbierał dane na temat rodziny Warmanów, w piśmie z 7 lutego 1948 r. stwierdzał, że „Warman Michel przybył w 1932 r. z Lublina, zamieszkał przy ul. Wileńskiej. Prowadził zakład fotograficzny przy ul. Legionów aż do 1940 r. Do partii żadnej nie należał, tryb życia prowadził spokojny i skromny”; w getcie miał być policjantem.
Oczywiście, informacja ta nie była ścisła, bo zakład po zmarłym w 1917 r. Michelu Warmanie od dawna prowadził wraz z wdową jego wspólnik Lew Waksman, najpierw w Lublinie, a następnie w Wołominie16. Drugie pismo wołomińskiego PUBP z 16 sierpnia 1949 r. wykazywało natomiast zupełną ignorancję: „Na terenie m. Wołomina nazwisko Warman (…) jest nieznane (…) ewidencja sprzed 1939 r. jak również z czasów okupacji w Zarządzie Miejskim została kompletnie zniszczona przez organizację podziemną za okupacji”.
Zatrudnienie w organach bezpieczeństwa Fania Warman zawdzięczała swemu kuzynowi17. Do pracy w resorcie rekomendował ją 27 kwietnia 1945 r. mjr Kamil Warman, szef Służby Zdrowia MBP. Następnego dnia petentka złożyła podanie, wypełniła ankietę specjalną dla funkcjonariuszy18 i podpisała zobowiązanie służbowe. W rubryce wykształcenie podawała „duża matura i jeden rok prawa”; deklarowała się jako osoba bezwyznaniowa, narodowości polskiej19 (dopiero od 1951 r. wpisywała do ankiet narodowość żydowską). Otrzymała stanowisko maszynistki w Wydziale Walki z Bandytyzmem MBP, a następnie została sekretarką – maszynistką w Wydziale I Departamentu III MBP. Dobrze wywiązywała się z obowiązków i szybko awansowała na kierowniczkę Kancelarii Departamentu III; w 1946 r. wstąpiła do PPR, w tym samym roku otrzymała Brązowy Krzyż Zasługi. Podczas pracy w resorcie poznała funkcjonariusza Departamentu I MBP Izaka Stechera (ur. 1913), przedwojennego komunistę z Sokołowa Małopolskiego, który wojnę spędził w Związku Sowieckim. Skierowany do NKWD, był strażnikiem więziennym we Lwowie, a w latach 1941-1945 żołnierzem Armii Czerwonej; wstąpił do ZPP i w 1946 r. wrócił do kraju. Po otrzymaniu zgody przełożonych Fania Warman i Izak Stecher 20 grudnia 1947 r. wzięli ślub; w 1949 r. urodził im się syn Jerzy, a w 1951 r. córka Anna. Ze względu na opiekę nad dziećmi Fania Stecher w 1952 r. zwolniła się z pracy; z powodu kamicy usunięto jej nerkę. W 1953 r. ponownie zatrudniła się w MBP, pracując jako referentka w różnych komórkach Departamentu III. Według opinii przełożonych – dyrektora Departamentu III płk Julii Brystygier i zastępcy przewodniczącego Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego Antoniego Alstera – jako pracownik nieoperacyjny nie miała jednak „perspektyw wzrostu”.
Ostatecznie odeszła z resortu 31 maja 1955 r. na rentę inwalidzką, mając stopień chorążego. Jej mąż (od 1953 r. oficjalnie Ignacy) pozostał w aparacie do 1964 r., w latach 1956-1958 był w stopniu kapitana dyżurnym operacyjnym Gabinetu Ministra, a następnie zajmował się kontrolą korespondencji w Biurze „W” MSW; udzielał się w działalności partyjnej. Zrezygnował z pracy ze względu na stan zdrowia i otrzymał rentę za wysługę lat w pełnym wymiarze. Po wydarzeniach marcowych 1968 r., które były elementem brutalnej walki frakcyjnej wewnątrz PZPR i posłużyły na szczytach władzy do wzniecenia kampanii antysemickiej w PRL, Stacherowie zdecydowali się opuścić Polskę i w 1969 r. wyjechali do Izraela. Przed wyjazdem odwiedzili w Wołominie córkę Marii Reznikowej Janinę Reznik-Kozłowską, z którą utrzymywali kontakt, by zostawić u niej psa; piesek Ami był prezentem od przyszywanego wuja Ludwika Justa, gdy się oszczeniła jego suka. Fania Stecher zmarła w Izraleu w 1988 r., natomiast Ignacy Stecher zakończył życie w r. 2000 w Kanadzie, dokąd później przeniosły się jego dzieci.
* * *
Mieszkająca w Kanadzie córka Fani Stecher Anna Halber – której nie widziałem od czasów licealnych – po raz pierwszy od opuszczenia Polski odwiedziła Wołomin rok temu 8 maja 2014 r. wraz ze swym amerykańskim mężem Aytonem Strombergiem. Mogliśmy poznać miejsca, gdzie przed wojną żyła i podczas okupacji zginęła rodzina Warmanów, jak niemal cała ludność żydowska poddana niemieckiej eksterminacji. Zatrzymaliśmy się dłużej przy tablicy poświęconej Polakom – „sprawiedliwym wśród narodów świata” z powiatu wołomińskiego, wkomponowanej w ścianę Powiatowego Centrum Dziedzictwa i Twórczości – w miejscu, gdzie w czasie wojny było getto. Najbardziej wzruszające było jednak spotkanie po latach Anny Stecher z Janiną Reznik-Kozłowską. Moja koleżanka zamierza wystąpić do Instytutu Yad Vashem w Jerozolimie o pośmiertne nadanie tytułu „Sprawiedliwej wśród narodów świata” Marii Maliszewskiej, której jej matka zawdzięczała ocalenie po ucieczce z getta w Wołominie.
- Archiwum ŻIH, sygnatura akt 301/6201.
- Archiwum UW, sygnatura akt RP 41017.
- Archiwum UW, sygnatura RP 28692.
- Archiwum ASP (akta studenckie bez sygnatury).
- Żona wołomińskiego położnika dra Jakuba Reznika z ul. Lipowej 8, siostra Adama Czerniakowa; po jego śmierci w „Gazecie Żydowskiej” z 5 VIII 1942 zamieszczono kondolencje dla doktorowej od przewodniczącego i Rady Żydowskiej w Wołominie.
- Siostra Tadeusza Maliszewskiego.
- Właściwie Jan Niedziński (1906-1942) – członek KPP („Czarny Janek”), żołnierz GL, więzień Pawiaka, znalazł się w grupie straconych 16 X 1942 w odwecie za akcję dywersyjną AK „Wieniec I” (blokada warszawskiego węzła kolejowego), którą Niemcy przypisali komunistom; Władysław Broniewski poświęcił powieszonym słynny wiersz „Pięćdziesięciu”.
- Papiery zostały wyrobione przez miejscowego księdza, do którego ukrywająca się Fania poszła z Marią Maliszewską, na nazwisko zmarłej Zofii Wacławiak. Posługiwała się potem fałszywą kenkartą na to nazwisko; używała też „lewego” nazwiska Zofia Warmińska.
- Alicja Wanda Piech (1935-2010) – długoletnia nauczycielka historii w XI LO im. Mikołaja Reja i VIII LO im. Władysława IV w Warszawie.
- Była to spolonizowana rodzina pochodzenia niemieckiego.
- U państwa Just na Pradze przy ul. Targowej; mieszkał tam wuj Alicji Wankrac Ludwik z żoną.
- Irena Wankrac (1906-1945) zmarła 4 II 1945; pochowana na Cmentarzu Ewangelicko-Augsburskim w Warszawie.
- Obecnie Żerzyno w gminie Resko na Pomorzu.
- Armia Czerwona zajęła te tereny w marcu 1945 r.
- Archiwum IPN, sygnatura 0193/1819.
- Być może, zakład był zarejestrowany na pierwotnego właściciela. Nic wiadomo, by wdowa po Warmanie w drugim małżeństwie używała nazwiska Waksman..
- Okupację przeżyli również drugi brat stryjeczny Bolesław Warman oraz siostra stryjeczna Fania Warman (po mężu Fanny Misiak).
- Jako datę urodzenia podawała 28 IX 1913 (przed wojną 28 VIII 1913); według Joanny Zętar z Ośrodka Brama Grodzka w Lublinie Fajga Chana Warman w rzeczywistości była dwa lata młodsza (ur. 1915). Rok urodzenia zmieniono, by mogła wcześniej pójść do szkoły.
- Przed wojną jako ojczysty wymieniała zawsze język polski.
Andrzej W. Kaczorowski
Rocznik Wołomiński
tom XI, 2015
Autora wspiera Wołomin Światłowód
zgodnie z faktami napisana powyzsza relacja o czym mogę potwierdzić jako syn Fani Stecher.