Z okolicy Kłębowa, w powiecie radzymińskim pod Warszawą, piszą do nas: Mieliśmy w gminie trzy szkoły, ale za staraniem gminiaków i przy ich jedności, uzyskaliśmy jeszcze dziesięć, co już stanowi razem liczbę pokaźną. We wsi Roszczepie mamy bardzo dobrego nauczyciela, Aleksandra Kozieradzkiego, który z zamiłowaniem poświęca się swemu zawodowi. Przed wojną było w Klębowie kółko rolnicze i kasa pożyczkowo-oszczędnościowa, ale wojna przerwała pożyteczną ich działalność i do dnia dzisiejszego wszystko jest zatamowane. Straż ogniowa ochotnicza w Roszczepie ma kilkudziesięciu członków i nieraz już brała czynny udział w walce z pożarami. Przed czterema laty założyliśmy jeszcze pięć oddziałów straży ogniowej. Jednego nam jeszcze brak, a mianowicie zcalenia gruntów, które są tu w drobnych działkach i porozrzucane. Może Bóg da, że znajdzie się kto, co nam w zcaleniu ich dopomoże.
Po ustanowieniu przez władze rad gminnych, powstała rada i w naszym Klębowie. Słowem, szło u nas wszystko dobrze i sprężyście. Aż tu niewiadomo z jakiej przyczyny gminę Kłębów zniesiono i przyłączono naszą wieś do gminy Małopola. Było to dla nas bardzo smutne i nieoczekiwane. Mieliśmy własny dzielny zarząd, niedawno odnowdony dom gminny, tak okazały, że żadna z sąsiednich gmin nie może się takim pochwalić, wszystkie mosty u nas były pobudowane, słowem, wszystko w porządku i wzorowo utrzymane, a tu przyłączono nas do gminy Małopola, jakby na pastwę. Jest ci i tam rada gminna i rada opiekuńcza, ale co ta rada gminna spełnia? Przykro mi to pisać, ale uważam, że przecie powinniśmy szanować przyznane nam prawa, bo jakiż będzie postęp ku lepszemu, jeżeli nawet z tego nie chcemy korzystać, co nam wolno?
Rada gminna małopolska nie zgromadza się wcale na obrady i nic nie wie, co się dzieje w gminie. Zgromadza się, ale gdzieś w jadłodajni, zarząd zaś gminy pozostawiono całkowicie wójtowi i pisarzowi. Tak, na przykład, pan wójt z pisarzem zaczęli sprowadzać cukier kartkowy z Mińska-Mazowieckiego… i cóż? Handel ten na kilka miesięcy zatamował się tak, żeśmy cukru wcale nie mieli. Zaczęła się starać o polepszenie tej sprawy rada opiekuńcza, ale niewiele uzyskała: po kilku odbiorach powstał zatarg między radą opiekuńczą a wójtem, i znów handel został zatamowany. Na Boże Narodzenie funtowe działki cukru przepadły, co na całą gminę wynosi 203 i pół puda, a na Wielkanoc do tego czasu, kiedy to piszę, cukru nie ma, choć inne gminy go otrzymały. Ale nas, jak to mówią, i po ciemku namacają. Przykro mi bardzo pisać o naszym urzędzie, ale uważam to za obowiązek, bo pragnę, żeby nastąpiła naprawa złego.
Czytelnik
Gazeta Świąteczna
R.38 (28 kwietnia 1918), nr 1943
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours