Akcja “Burza”
Po wkroczeniu Armii Czerwonej na polskie Kresy Wschodnie oddziały AK przystąpiły do akcji “Burza”, mającej udokumentować prawo Polski do tych ziem, przyłączonych do ZSRR jesienią 1939 r. Rząd na uchodźstwie nie był poinformowany o tajnych postanowieniach konferencji “Wielkiej Trójki ” w Teheranie (28 XI-1 XII 1943), na której Churchill i Roosevelt uzgodnili ze Stalinem kierunek natarcia Armii Czerwonej na Niemcy przez Polskę i przyznali ZSRR prawo do aneksji Kresów Wschodnich. Walka o utrzymanie przedwojennych granic wschodnich Polski była więc z góry skazana na przegraną.
Na Kresach Wschodnich panowała niezmiernie skomplikowana struktura narodowościowa ludności. W rezultacie AK walczyła tutaj nie tylko z Niemcami, ale także z nacjonalistami ukraińskimi (UPA), białoruskimi, litewskimi. Ponadto na Wileńszczyźnie kilkakrotnie starła się z partyzantką radziecką, a potem z Armią Czerwoną, co posłużyło za pretekst Stalinowi do rozpętania okrutnego terroru wobec żołnierzy AK, oskarżonych o dywersję na tyłach frontu i – co zupełnie niedorzeczne – współdziałanie z Niemcami. Akcje AK na Wołyniu, Wileńszczyźnie i we Lwowie, podjęte przy współdziałaniu z Armią Czerwoną przeciw Niemcom, doprowadziły do wyzwolenia Wilna i Lwowa. Po zwycięskiej walce oddziały AK zostały jednak rozbrojone, a ich dowódcy i duża część żołnierzy znaleźli się w łagrach i więzieniach. Represji uniknęli jedynie ci, którzy zgodzili się wstąpić do armii Berlinga. Podobna sytuacja powtórzyła się potem na Lubelszczyźnie, Białostocczyźnie, Rzeszowszczyźnie i wschodnim Mazowszu.
W powiecie radzymińskim AK zmobilizowała do akcji “Burza” 32 pułk piechoty w sile 873 żołnierzy, z których tylko 75% miało broń. Resztę jej zdobywano na nieprzyjacielu. W toku walki siły te wsparło kilkuset ochotników. Żołnierze AK współdziałali z 2 Armią Pancerną wojsk sowieckich, która stoczyła z Niemcami pod Wołominem, Radzyminem i Zielonką największą bitwę czołgów na ziemiach polskich w czasie II wojny światowej.
Przegrana Rosjan zadecydowała o niepowodzeniu akcji “Burza” w naszym powiecie. Po bitwie oddziały AK zostały rozpuszczone do domów. Ostatni ą szansę w walce o władzę w Polsce miało dać Powstanie Warszawskie, rozpoczęte 1.VIII.1944 r. Decyzja o jego wywołaniu była mocno kontrowersyjna, do dzisiaj w tej sprawie polemizują ze sobą historycy, publicyści i politycy. Daleki od komunizmu gen. Władysław Anders nazwał ją: “zbrodniczą”. Klęska powstania zadecydowała o przegranej obozu prolondyńskiego w walce o władzę w Polsce. Skazane na samotną walkę powstanie weszło na trwałe do legendy narodowej, umocniło w narodzie uczucia patriotyczne. Ale za jak ogromną cenę!
Aparat represji NKWD
Zanim powstał aparat bezpieczeństwa Polski “Ludowej” i sami Polacy przystąpili do rozprawy z prolondyńskim państwem podziemnym, represje zapoczątkował radziecki NKWD. W ślad za posuwającym się na zachód frontem przybyła na ziemie polskie 64 dywizja NKWD, która podjęła bezpardonową walkę z niepodległościowymi organizacjami zbrojnymi i politycznymi. Po drugim wyzwoleniu Wołomina 6 września 1944 r., w kilka tygodni później przybyło do miasta NKWD. Za swą siedzibę obrało drewniany dom nauczyciela Napłoszka, zasłużonego w tajnym nauczaniu. Mieścił się on przy ul. Piaskowej, na terenie obecnej siedziby Gazomontażu. W podziemiach znajdowały się piwnice przeznaczone na więzienie, na parterze mieściły się izby przesłuchań. Zaczęły się masowe aresztowania. NKWD penetrowało wołomiński ruch oporu od końca 1939 r., miało więc tu dobre rozeznanie. Najcięższe represje spadły na członków NOW i NSZ.
Według ustaleń Jarosława Stryjka, 16 grudnia 1944 r. w miejscowości Zakrzew koło miasteczka Dobre aresztowani zostali Józef Bieniek – czołowy organizator NOW i NSZ, Kazimierz Maliński założyciel Organizacji “Wilki”” w powiecie radzymińskim i węgrowskim, więzień Majdanka, Stanisław Kupcza – szef akcji kolejowej NSZ w Wołominie, Aleksander Zielewski i czterej inni członkowie NSZ. 11 stycznia 1945 r. z wyroku sądu NKWD pod przewodem majora Szenikowa zostali oni skazani na śmierć i rozstrzelani na terenie ogrodów zajmowanych dziś przez Szkołę Podstawową nr 5 i III LO w Wołominie. Pozostali aresztowani (Jerzy Cichocki, Bronisław Ostrowski, Witold Włoczkowski i Lech Koluszko, mieszkańcy Wołomina) otrzymali po 10-12 lat zesłania do łagrów. Na mocy innych wyroków rozstrzelani zostali też wołominiacy Karol Streich i Anna Kowalska. W katowni NKWD znaleźli się liczni AK-cy, w tym z Wołomina Kazimierz Zych, Jerzy Świrczak i Wacław Szymborski. Zych opisał potem tortury zadawane patriotom przez enkawudzistów: bicie, kopanie w brzuch, polewanie zimną wodą, ugniatanie rąk i nóg, okręcanie drutem. Zych zdołał uciec z transportu przed załadowaniem i wysyłką do łagra, Szymborski wrócił z kopalni w 1947 r. (ten potężny mężczyzna ważył wtedy 38 kg!), Świrczak – wcześniej. Przebywała tu również zasłużona nauczycielka wołomińska Jadwiga Markowska.
Do katowni wołomińskiej zwożono żołnierzy podziemia z rozległych okolic. Trafili tu m.in. AK-cy z Legionowa, w sumie około 50 osób. Por. Edward Dietrich, późniejszy przewodniczący środowiska kombatanckiego żołnierzy AK Obwodu “Obroża” (Warszawa-powiat) trafił tu wraz z innym członkiem organizacji, Andrzejem Paszkowskim. Ten ostatni pisał (“Na przedpolu Warszawy”, nr 6 z 1995 r.):
“Aresztowanych przewozi się do Wołomina, gdzie przy ul. Piaskowej nr 17 mieści się siedziba wyższego szczebla NKWD. Tu gromadzeni są żołnierze AK z regionów podwarszawskich, a także osoby cywilne. Tu także trafiają podejrzani o decyzję żołnierze sowieccy. Wszystkich przetrzymuje się w piwnicach, barakach, dołach – ziemiankach. O głodzie i zimnie. Zatrzymanych poddaje się badaniom, a następnie sądzi. Działają zespoły prokuratorsko-sędziowskie. Funkcje prokuratorów sprawują z reguły obywatele narodowości żydowskiej. Najczęściej stosowany – jest art. 58, poz. 2b. Sąd zwykle zarzuca oskarżonemu zdradę narodu polskiego, nielegalne posiadanie broni i radiostacji oraz utrzymywanie kontaktu z polskim rządem “faszystowskim ” w Londynie. Wyroki różne, w zależności od “winy” oskarżonego, do kary śmierci włącznie. Egzekucje odbywają się na miejscu, nie ma odwołania. Brak nawet pozorów sprawiedliwości. Zwycięzcy sowieckiego nikt nie będzie sądził za te zbrodnie. Tymczasem zatrzymanym “umila” się pobyt. Ot choćby przez pozorowane rozstrzeliwanie. Delikwenta ustawia się pod ścianą i strzela obok. Potem odprowadza do celi. Niektórzy nie wytrzymują napięcia i próbują ucieczki. M.in. tak ginie plut. Adam Biechoński, były dowódca 2 kompanii w Legionowie”.
Po przesłuchaniu część więźniów lokowana była w Ostrówku koło Klembowa lub w magazynach huty szkła w Tłuszczu. Największy obóz w pobliżu znajdował się jednak w Rembertowie. Tutaj 21 maja 1945 r. oddział podziemia pod dowództwem ppor. Edwarda Wasilewskiego “Wichury” po brawurowej akcji uwolnił około 500 żołnierzy AK, NSZ i BCh więzionych przez NKWD. Większość żołnierzy podziemia z naszego regionu uniknęła represji wstępując do armii Berlinga lub kryjąc się w różnych miejscach. Później wielu z nich podjęło współpracę z nową władzą, wstąpiło do PZPR, MO, nawet UB, zajęło stanowiska w PRL i przystosowało się do nowych warunków. Tylko niewielka część pozostała zdecydowanymi antykomunistami.
Najgłośniejszym wyczynem NKWD było ujęcie 16 przywódców Polski Podziemnej w Pruszkowie. W czerwcu 1945 r. zostali oni skazani podczas słynnego procesu w Moskwie. Po umocnieniu się aparatu bezpieczeństwa PRL wojska NKWD powróciły do ZSRR. Wielu ich “specjalistów” od terroru pozostało jednak w Polsce jako doradcy lub nawet dowódcy polskich jednostek.
Wieści Podwarszawskie nr 29/1999
+ There are no comments
Add yours