Jesteśmy niby blisko Warszawy, ale naprawdę – bardzo daleko — mówi Wiesław Rudnik, naczelnik miasta i gminy Radzymin. Podstawowym środkiem komunikacji ze stolicy jest ostatnia już w węźle warszawskim ciuchcia, która odległość 20 km pokonuje w godzinę i kwadrans. PKS traktuje nas po macoszemu. Zarówno rano jak i po południu marzeniem jest dostanie się autobusem do pracy i z powrotem.
Radzymin liczy ponad 8 tys. mieszkańców, w tym 3.700 osób w tzw. wieku produkcyjnym. Przemysł tu nie istnieje, miasto zaoferować może jedynie zajęcia typu biurowo-administracyjnego oraz w handlu najwyżej dla 600 osób. Optymizmem napawa budowa (po sąsiedzku) w Markach fabryki okładzin ciernych Polmo, gdzie zatrudnienie znajdzie 3,5 tys. osób. To jednak plany. — Teraźniejszość — praca w Warszawie lub Wołominie i codzienne dojazdy. Dogodna komunikacja ze stolicą stanowi więc sprawę pierwszorzędnej wagi, do tej pory jednak, mimo starań władz miasta, pomostem jest „Błękitny Express”, jak z kpiną nazywają mieszkańcy Radzymina prychającą lokomotywkę.
O kłopotach komunikacyjnych przekonaliśmy się zresztą na własnej skórze. Rezygnując z jazdy dychawiczną kolejką, skorzystaliśmy z usług niezwykle sprawnej komunikacji mikrobusowej, tyle tylko, że stacją docelową mikrobusu jest Pustelnik III — leżący dobrych kilka kilometrów przed Radzyminem.
— O tej porze tylko „okazją” — radzi nam pani z małą dziewczynką, dziarsko wymachując ręką, gdy na szosie pojawia się byle pojazd. Z braku innych możliwości szybkiego dostania się do Radzymina, po kilkunastu minutach oczekiwania, jedziemy „okazją”, czyli w szoferce państwowej ciężarówki, gdzie przedsiębiorczy kierowca upchał 4 pasażerów. Zwyczajowa taksa za ten kilkukilometrowy odcinek drogi wynosi 10 zł od osoby.
Pytam naczelnika, czy nie pomyślano o przedłużeniu trasy mikrobusów. Owszem, były już prowadzone pertraktacje z MPT. Według wstępnych wyliczeń oplata na trasie Warszawa — Radzymin wyniosłaby 12 zł. Kwotę tę, o 5 zł wyższą od opłaty za PKS na tym samym odcinku, uznano za zbyt wygórowaną, aby można było liczyć na frekwencję pasażerów. Projekt nie doczekał więc realizacji. Rzeczywistość przeczy jednak przewidywaniom, skoro o godz. 10—11 kilkanaście osób nie zawahało się zapłacić za przejazd tylko z Pustelnika da Radzymina 10 zł.
Drugą równie dotkliwą bolączką miastu jest problem mieszkań. Dominuje stare, parterowe budownictwo — czynnikiem hamującym budowę nowych domów jest brak uzbrojonego terenu. Działa tu rodzima Spółdzielnia Mieszkaniowa „Zorza”, która ma tylko 3 bloki, a że obecnie nic się nie buduje, jej rola sprowadza się wyłącznie do administrowania nimi. Blisko 100 domów w mieście ze względu na katastrofalny stan techniczny nadaje się jedynie do rozbiórki. Ale skąd wziąć mieszkania zastępcze? Palącą potrzebą, na już, jest postawienie 10 bloków, czyli nowe mieszkania dla 300 rodzin.
Projekt wszystkich niezbędnych przedsięwzięć, koniecznych do przygotowania terenu pod budownictwo mieszkaniowe, opracowuje nam Miastoprojekt „Mazowsze” — mówi naczelnik. — Ale sprawa przeciąga się i stale są jakieś przeszkody w dotrzymywaniu terminów. Wspólnie z prezesem spółdzielni wybieramy się do Miastoprojektu i liczymy, że wywalczymy w końcu niezbyt odległy termin zakończenia prac.
Śmiało można zaliczyć Radzymin do miasteczek mających swój niepowtarzalny urok (500-lecie nadania praw miejskich będzie uroczyście świętowane w 1975 r.). Jest czyste i co najważniejsze — spokojne; owocuje energicznie przeprowadzana batalia przeciwko miejscowym chuliganom. Dumą miasta są aż 4 szkoły średnie, do których uczęszcza młodzież z całego powiatu. Wiele prywatnych mieszkań zamieniono na stancje, gospodarze miasta myślą o budowie internatów — inwestycji realnych jednak dopiero po zrealizowaniu najistotniejszej sprawy — przygotowania terenu pod budownictwo mieszkaniowe. (wa)
Życie Radomskie
28 marca 1974, nr 74
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours