W Wołominie wydarzył się pierwszy w Polsce wypadek uwolnienia siłą pojmanych na roboty do Rzeszy i wymierzenia sprawiedliwej kary zdrajcom z policji granatowej i urzędów pracy. W czwartek 29 ub. m. grupą ludzi uzbrojona w karabin maszynowy, karabiny ręczne i granaty napadła na tamtejszy komisariat policji polskiej. Wywiązała się walka z policjantami, w czasie której jeden z policjantów został zabity. Lokal całkowicie zdemolowano, niszcząc wszystkie akta. Pobitych policjantów pozostawiono w zniszczonym lokalu.Następnie napastnicy udali się do miejscowego urzędu pracy, gdzie więzieni byli ludzie schwytani na roboty do Niemiec. Dwóm urzędnikom sprawiono rzetelne lanie i zapowiedziano, że na przyszłość spotka ich jeszcze surowsza kara. Wszyscy pojmani na roboty zostali przez napastników uwolnieni.
Na odsiecz policji granatowej pospieszyła żandarmeria i SS-mani. W drodze zostali oni ostrzelani z karabinu maszynowego, skutkiem czego wycofali się, gdyż mieli tylko rewolwery. Gidy po jakimś czasie powrócili należycie uzbrojeni, oczywiście napastników nie spotkali. Niemieckim zwyczajem rozpoczęto więc strzelaninę do Bogu ducha winnej ludności.
Kim byli sprawcy napadu – nie zostało wyjaśnione, żandarmeria niemiecka posądza o ten czyn dywersantów sow. którzy jakoby działali w porozumieniu z miejscowymi komunistami.
W nocy na 30 ub.m. grupa 80 ormian, zwerbowanych do wojska niemieckiego z pośród jeńców bolszewickich ukończywszy kurs przeszkoleniowy w obozie wołomińskim, napadła na miejscowy magazyn uzbrojeniowy i żywnościowy, po czym zbiegła z łupami w lasy, aby przyłączyć się do oddziałów dywersyjnych. Żandarmeria niemiecka nie próbowała nawet stawiać oporu ani zorganizować pościgu.
Reduta. Ostatnie wiadomości.
1942, nr 54 (7 listopada)
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours