4-4

Pamiętnik Boguwoli – 20 stycznia 1943

Wczoraj rano idąc do miasta widziałam na torze zabitego. Podobno żydzi uciekali z pociągu, wywozili ich z getta i niemcy do uciekających strzelali. Tak leżało na torach pięć osób. Widziałam tylko jednego, był poowijany w jakieś gałgany, chudy i zimny. Obok rozrzucone były jakieś papiery, na jednym adres: Gartenstrasse. Gdy wracałam, już go gdzieś uprzątnięto. Koło domu spotkałam Wdowiarkową, mówiła, że koło przejazdu leży żydówka i jeszcze żyje. Ranna, też z tego transportu.

Wieczorem Basia z Bolkiem mieli iść do miasta, wrócili z połowy drogi, bo łapanka. Poszłam ja. Rzeczywiście ulice puste zupełnie, doszłam do rynku i spotkałam trzy osoby. Okna ciemne, sklepy zamknięte, księżyc bardzo jasno świecił. Po długich pukaniach wpuścili mnie do sklepu Dzieciakowie. Łapali żołnierze, którzy tu stoją. Mongolskie twarze, na rękawie napis: Turkiestan. Strzelali, na szczęście nikogo nie ranili. Wywlekali ze sklepów. Oni i żandarmi no i granatowa policja.

Andrzej pojechał wczoraj do fabryki i nie wrócił jeszcze. Ale podobno w Warszawie wczoraj było cicho, tylko na krańcach łapali. Jasio też był wczoraj w Warszawie. Tłok w pociągach szalony i zimno, bo szyb nie ma. Wskutek tych łapanek zaczyna być znów drożej, bo ludzie boją się jeździć.

Jasio widział żyda jak szedł koło parkanu. Obraz nędzy. Podobno pędzą mężczyzn do okopów na wschód. Mróz mniejszy, ale i tak zimno, bo człowiek źle odżywiony. Na cztery osoby kilo chleba na dzień, parę sacharyn do kawy i ten chleb to więcej otrąb niż mąki. I pełen wielki gar buraków z kartoflami plus 2 deka słoniny i 5 deka mąki. Światło ledwo tchnie i od 4-ej do 9-ej się pali. Podobno w Warszawie w getcie były jakieś rozruchy.

Więcej tego autora:

+ There are no comments

Add yours

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.