Irena Wilhelmina Łukomska, ps. Irena Powalska zanim trafiła do wołomińskiej “piątki” była niczym nauczyciel-wędrowiec niosący kaganek oświaty od Milanówka, poprzez Grodzisk, Otwock, Siennicę, Dębe Wielkie, Wiciejów i Kutno. Kaganek płonął, gasł i zapalał się na tajnych kompletach w okresie mrocznej okupacji hitlerowskiej i w czasach komunistycznych. Przez przyjaciół i znajomych nazywana dobrym duchem wspólnoty zielonkowskiej i “naszą perłą” jest żywo zainteresowana otaczającym ją światem.
Urodziła się 30.09.1912 r. w Warszawie, jako córka wielodzietnej rodziny Aleksandra i Adeli Gerków. Jej ojciec pochodził z Brześcia Kujawskiego, z zamożnej rodziny. Ukończył rosyjską szkołę średnią i objął posadę urzędnika państwowego. Był wybitnie inteligentnym, eleganckim panem dbającym o wychowanie i wykształcenie szóstki dzieci. Matka, od piątego roku życia wychowywała się u stryjostwa w majątku ziemskim Góry koło Słupcy, gdyż jej matka, a babcia Ireny zmarła podczas porodu. Adela gruntowne wykształcenie zdobywała pod opieką dojeżdżających do majątku nauczycieli, w ten sposób ukończyła szkołę powszechną i średnią. Biegle władała językiem francuskim, a podczas lekcji muzyki i śpiewu rozwijała zdolności artystyczne.
Lata dziecięce
Irenka lata dziecięce spędziła w Słupcy. Wzrastała w różnorodności religijnej i narodowościowej (Polacy, Rosjanie, Niemcy i Żydzi). Ponieważ ojciec bardzo dbał o należyte wykształcenie dzieci, rodzina Gerków zamieszkała w Kaliszu, a po roku przeprowadziła się do Koła. W notatkach biograficznych nasza bohaterka zapisała: “Pamiętam, jako mała dziewczynka, w latach 1917-1918, w Kole chodziłam do pracowni tkackiej mojego pradziada – tkacza – Henryka Taubnera. Jeszcze dziś widzę starca z długimi, siwymi włosami, pochylonego nad warsztatem tkackim, śpiewającego z namaszczeniem polskie pieśni kościelne i narodowe”.
W tym pięknym mieście powiatowym nad Wartą Irenka w wieku siedmiu lat rozpoczęła nowy rozdział życia.
Nauka
Lata 1919 -1925 to cudowny czas jej nauki w prywatnej żeńskiej pensji Wandy Rokossowskiej w Kole. W klasie było 8-10 dziewczynek. W ostatniej ławce siedziała dama klasowa, która obserwowała zachowanie uczennic. Gdy któraś zachowywała się “niegodnie”, dama cichutko, na palcach podchodziła i położeniem palca na swoich ustach strofowała panienkę. W ciągu sześcioletniej nauki Irenka przyjaźniła się z Lilką Rokossowską i rozwijała swoje zdolności językowe. Nauka języka francuskiego i niemieckiego przychodziła jej nadzwyczaj łatwo. Również zajęcia plastyczne prowadzone przez artystę – malarza Drzewieckiego wywołują dziś chwilę zadumy.
1.09.1925 r. Irena rozpoczęła następny szczebel nauki. Została przyjęta do Koedukacyjnego Gimnazjum Towarzystwa “Oświata” w Kole. Dziś 98 – letnia uczennica wspomina swoich nauczycieli z łezką w oku: polonistę, historyka, dyrektora Bączyńskiego oraz łacinnika, który bardzo dobrze uczył, a potem wymagał umiejętności posługiwania się tym językiem biegle w mowie i piśmie.
Po sześciu latach nauki, 9. 06.1931 r. zdała gimnazjalny zwyczajny egzamin dojrzałości typu humanistycznego wobec Państwowej Komisji Egzaminacyjnej, która uznała Irenę Wilhelminę za dojrzałą do studiów wyższych.
Przez lata nauki na pensji i w gimnazjum pobierała lekcje konwersacji w języku; niemieckim, francuskim i łacińskim. Zdobyta wówczas umiejętność porozumienia się szczególnie w języku niemieckim była bardzo przydatna w czasach II wojny światowej i okupacji hitlerowskiej.
Z Koła Gerkowie postanowili wyruszyć do Warszawy by umożliwić dzieciom dalszą naukę na studiach wyższych. Jednak zatrzymali się w Pruszkowie ze względu na tańsze utrzymanie i bliski dojazd pociągiem do Warszawy.
23.10.1931 r. została imatrykulowana jako studentka wydziału humanistycznego Uniwersytetu Warszawskiego. To tu zauroczył ją profesor Władysław Witwicki tłumaczący i objaśniający Platona oraz profesor Marceli Handelsman – wielki człowiek cieszący się zrozumieniem i sympatią całej społeczności uniwersyteckiej.
Po dwóch latach przeniosła się jednak do dwuletniego Państwowego Studium Pomaturalnego im. Stanisława Konarskiego w Warszawie. Zmieniając uczelnię postanowiła skrócić naukę, by jak najprędzej usamodzielnić się i zacząć materialną pomoc ośmioosobowej rodzinie.
Dziś, po latach pani Irena wspomina, że wysyłała im prawie całą pensję. Raz kupiła sobie jesionkę, wówczas usłyszała: ” Irka, jak ty sobie możesz robić takie sprawunki, kiedy my walczymy o każdy kawałek chleba”.
W 1934 r. ukończyła Pedagogium Konarskiego, jak popularnie nazywano tę uczelnię, razem z koleżanką z jednej ławki Stanisławą Marią Metelską, wołomińską nauczycielką, żoną nauczyciela Stanisława Balona oraz z Marianem Przedpełskim.
Jej pierwsza sympatia
Jej pierwsza sympatia miała na imię Marian, którego poznała na polonistyce u “Konarskiego”. Pięknie tańczył, śpiewał i grał na skrzypcach. Przez lata nauki, po zajęciach chodzili razem na dalekie spacery do Łazienek, po drodze przysiadali na ławce za pomnikiem Chopina. Potem on odprowadzał ją do pociągu jadącego w kierunku Pruszkowa. Jednak los rozłączył ich na długie pięćdziesiąt trzy lata.
13 czerwca 1934 r. Irena Gerkówna zdała egzamin dyplomowy na nauczyciela szkół powszechnych i została zobowiązana przez władze oświatowe do dwuletniej pracy nauczycielskiej w wyznaczonej szkole. I tak, po rocznej bezpłatnej praktyce nauczycielskiej w Milanówku, odbyła sześciomiesięczny tzw. lotny kontrakt.
Pani Irena powołanie nauczycielskie zaczęła realizować pracą na etacie od 1 września 1936 r. w Grodzisku, następnie w Publicznej Szkole Powszechnej III stopnia w Dębem Wielkiem. 24 listopada 1937 r. stanęła przed komisją egzaminacyjną i zdała egzamin praktyczny, dający kwalifikacje zawodowe do nauczania w publicznych szkołach powszechnych.
– Od zawsze byłam nauczycielką – aktorką. Nigdy nie miałam tremy, a na lekcjach bardziej grałam niż trzymałam się konspektu – mówi z dumą Pani Irena.
Cóż z tego skoro wybuch II wojny światowej uniemożliwił organizację nowego roku szkolnego. Co prawda budynki szkolne z pożogi wojennej ocalały, ale Niemcy zużyli na opał ławki i stoły, rozgrabili narzędzia do robót ręcznych. Nauczyciele zostali zwolnieni lub przeszli do innych szkół. Wśród nich była Irena Gerkówna, której niemiecko brzmiące nazwisko przeszkadzało niemieckiemu Inspektorowi Szkolnemu w nauce polskich dzieci.
Tajne nauczanie
– Chmury nad nami, błyskawice samolotów – burza, czyli straszna wojna. Okupant ogranicza do minimum program nauczania z języka polskiego i historii w szkołach podstawowych, a szkoły ogólnokształcące – średnie zamyka. Otwiera się, więc, konieczność organizowania tajnego nauczania, i tu widzę dla siebie zadanie. Inspektor szkolny w Mińsku Mazowieckim dr Ścibora spełnia moją gorącą prośbę i zatrudnia mnie we wsi Wiciejów -7 kilometrów od Mińska, w szkole podstawowej, po to, abym uzupełniła język polski i wzięła udział w organizowaniu tamże kompletów tajnego nauczania na poziomie szkoły średniej prowadzącej do matury – opowiada nasza bohaterka.
– Na początek otworzyliśmy klasę pierwszą i drugą, ale prędko otwierały się możliwości dla klas wyższych, bo i młodzieży zaawansowanej przybywało. Dojeżdżali na rowerach z Mińska, Mieni, Cegłowa, a nawet wędrowali pieszo – dodaje natychmiast.
Z lekkim grymasem na twarzy dorzuca niby niechcąco.
– Była to praca bezinteresowna. Zatrudniło się tutaj czworo nauczycieli: Janina Morasicka, Maria Skawińska, Irena Gerkówna (Łukomska) i Jan Łukomski, który prawie każdą lekcję w legalnej, o ograniczonym programie szkole podstawowej kończył zagraniem na skrzypeczkach hymnu narodowego. Lekcje odbywały się w naszych mieszkaniach i często domach naszych uczniów. Koło domów w czasie zajęć stały czujki. Lekcje nie odbywały się codziennie, ale w dniu zajęć zajmowały naszym uczniom nieraz cały dzień – mówi z dumą w głosie.
Irena Gerkówna, wówczas 28-letnia nauczycielka, zorganizowała tajne komplety dla wiejskiej młodzieży z Wiciejowa i okolicznych wsi. Młodzieży, której wojna przerwała naukę w innych szkołach. Ilość kompletów wzrastała, w związku z tym pani Irena musiała ułożyć plan zajęć tak, żeby obsłużyć kilka grup w różnych lokalach. Było to możliwe przy ścisłej współpracy z rodzicami, którzy ofiarowywali swoje bardzo małe, źle ogrzane mieszkania. W razie niespodziewanej wizyty Niemca tłumaczono, że są to lekcje języka niemieckiego i rachunków – potrzebne przecież dzieciom, gdy będą musiały pracować już od 12-14 roku życia jako niewykwalifikowani robotnicy. Pomimo zakazów okupanta pani Irena uczyła języka polskiego, łacińskiego i niemieckiego.
Również Związek Nauczycielstwa Polskiego pamiętał o pani Irenie w kolejne rocznice powstania Tajnej Organizacji Nauczycielskiej, pisząc: “dziesiątki tysięcy nauczycieli prowadząc tajne nauczanie każdego dnia narażało swoje życie. Do tych bohaterów polskiej oświaty należy również Koleżanka. Dzięki nauczycielom TON Związek Nauczycielstwa Polskiego zapisał najpiękniejsze karty w swojej historii. Związek nasz jest dumny, że w jego szeregach mamy działaczy tej miary”. W imieniu Zarządu Głównego ZNP prezes i przewodnicząca Krajowej Sekcji Emerytów i Rencistów ZNP dodali: “wyrażamy Koleżance najwyższe uznanie i serdecznie dziękujemy za odwagę oraz trud i wysiłek włożony w obronę polskości, bezprzykładny patriotyzm, ukochanie polskich dzieci, dla których także w czasach powojennych nie szczędziła Koleżanka swojej wiedzy i sił”.
Dużo dobrego zdrowia, tak, ono pani Irenie było potrzebne i wówczas sprzyjało, była też druga miłość jej życia. Jana Łukomskiego poznała w szkole w Wiciejowie, który pracę nauczycielską rozpoczął tu 15 września 1941 r. wtedy, kiedy ona tę pracę straciła. Byli młodzi, zakochani, pełni pięknych planów i pomimo czasu okupacji hitlerowskiej postanowili się pobrać 26 grudnia1942 r. Obydwoje włączyli się do działalności konspiracyjnej Armii Krajowej oraz uczyli na tajnych kompletach. Od 1 października 1942 r. pani Irena podjęła działalność konspiracyjną AK w Warszawie pełniąc funkcję łączniczki między Warszawą a Mińskiem Mazowieckim, organizowała dostarczanie paczek żywnościowych więźniom Pawiaka, brała też udział w wyrabianiu odpowiednich dokumentów chroniących Polaków przed wywozem na roboty do Niemiec.
Łukomscy za zebrane przez całą rodzinę pieniądze kupili mieszkanie w Warszawie, niedługo stało się ono arsenałem broni, miejscem narad, schronieniem i przytuliskiem dla młodych członków Armii Krajowej. Stąd często wychodzili na patrole, zwiady, wykonanie “roboty” i tu powracali.
“Odzyskanie wolności” zastało Irenę Łukomską w Józefowie koło Otwocka na przełomie sierpnia i września 1944 r. Pamięta dom i ogród, w którym spotykała się z przyjaciółmi. Pamięta dzień, w którym spadła z wielkim trzaskiem gałąź tuż obok niej, jej matki i p. Wolańskiego. Wszyscy pomyśleli, że to jakiś znak, a kiedy przyszła wiadomość o śmierci brata, zaczęła wierzyć w życie pozagrobowe. Miesiąc później państwo Łukomscy zostali rodzicami pierwszego syna Krzysztofa Jana (ur.23.10.1944 r.), następnie Lecha Ireneusza (ur.19.10.1946 r.) i Andrzeja Grzegorza (ur.18.12.1948 r.).
Okres przymusowej bezczynności od 1 lutego 1941 r. do 31 stycznia 1945 r. został Irenie Łukomskiej zaliczony w poczet wysługi lat. Następne trzy lata poświęciła na wychowywanie synów. 25 maja 1948 r. w podaniu o ubieganie się o pracę w szkole, napisała: “(…)pracę pragnę wznowić, by móc też ze swej strony dorzucić cegiełkę do ogólnego zagadnienia odbudowy Ojczyzny”.
Na ziemi kutnowskiej
W 1948 r. rodzina Łukomskich związała swoje losy z powiatem kutnowskim. Najpierw rozpoczęła pracę nauczycielki języka polskiego semestrów I-IV, w wymiarze 16 godzin w Liceum dla Dorosłych Zarządu Miejskiego w Kutnie. Następnie jako nauczycielka została zatrudniona poprzez mianowanie w Szkole Podstawowej nr 5 i nr 1; W dniu 19 września 1949 r. w lokalu Publicznej Szkoły Powszechnej Nr 1 w Kutnie Irena Łukomska złożyła ślubowanie, które odebrał Inspektor Szkolny Teodor Sujczyński w obecności Wacława Seroki kierownika szkoły.1 Od 1953 do 1957 r. pracowała w charakterze sekretarki- księgowej w korespondencyjnym Liceum Ogólnokształcącym w Kutnie. W latach 1959-1964 była urlopowana ze Szkoły Podstawowej w Gosławicach do spraw Społecznego Funduszu Budowy Szkół. Pełniła funkcję kierownika Biura Powiatowego Komitetu Koordynacyjnego Społecznego Funduszu Budowy Szkół przy Wydziale Oświaty i Kultury Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Kutnie. Już w 1962 r. usilnie zabiegała o rezygnację z tej funkcji, decyzję tę argumentowała następująco: “Te pięć lat w administracji stanowi dla mnie udrękę, że odbijam się od pracy zawodowej, podczas kiedy absolutnie nie myślę nigdy z niej zrezygnować”. Władze oświatowe tłumaczyły brakiem wolnego etatu w szkole. Na dwa lata wróciła z powrotem do Kutna, do Szkoły Podstawowej Nr 9. Wówczas Inspektor Szkolny Józef Dąbrowski wydał opinię o jej pracy: “Nauczycielka inteligentna, zrównoważona, wyróżniająca się taktem pedagogicznym i umiejętnością zjednywania sobie uczniów. W procesie lekcyjnym wyrabia w uczniach nawyki zapewniające utrzymanie ładu i porządku w klasie. Dba o poprawność i czystość języka i wykorzystuje z dobrym skutkiem momenty wychowawcze. W pracy, na lekcji utrzymuje dość żywe tempo i potrafi w odpowiedni sposób pobudzać nawet powolniejszych uczniów do pracy aktywnej i zdyscyplinowanej, co jest niezbędne do zapewnienia warunków sprzyjających procesowi uczenia się. Podstawowe zasady dydaktyczne są w wysokim stopniu respektowane, jak również wykorzystywane pomoce naukowe. Nauczycielka odznacza się zdolnością przekonywania uczniów w kierunku wyciągania od nich wiadomości i budzenia zainteresowań przedmiotem. Osiąga dobre wyniki nauczania, stosując właściwe kryteria ocen, zgodne z wiadomościami uczniów. Lekcje prowadzi metodycznie i interesująco. Prawidłowo wiąże nowe tematy z materiałem programowym wcześniej przerobionym. Wyrabia samodzielność myślenia i działania. Bierze udział w pracach społecznych”. Z tą opinią przyjechała do Wołomina.
Wołomin
1 września 1966 r. została zatrudniona w Szkole Podstawowej nr 5 w Wołominie. Wówczas kierownikiem był Feliks Szturo, a nauczycielami m. in. Lucyna Klimek, Jadwiga Pękalska, Janina Zajączkowska, Helena Kamińska, Zdzisława Trzcińska, Agnieszka Adamowicz, Halina Pytkowska, Janina Werner, Teresa Waszczyńska, Aleksandra Chmielewska, Ryszarda Kurek, Romuald Markiewicz, Feliks Rychlik, Zofia Szturo, Jadwiga Krajewska, Jadwiga Koper, Eugenia Semeniuk, Elżbieta Kotowska, Cecylia Harasimiak i Kazimiera Księżopolska, która jest przyjaciółką Ireny Łukomskiej do dzisiaj. Zdjęcie “Kaziuńci” znajduje się tuż obok drzewa genealogicznego jej rodziny.
Po dwóch latach jej pracy, w 1968 r. Inspektor Szkolny w Wołominie – Tadeusz Wojciechowski podkreślał: “Z obowiązków służbowych wywiązuje się bardzo dobrze. Osiąga dobre wyniki nauczania i wychowania, zwłaszcza z języka polskiego. Cieszy się dużym autorytetem wśród uczniów i grona nauczycielskiego. Jest lubiana przez uczniów”. Pani Irena pamięta lekcję, której tematem był “Latarnik” Henryka Sienkiewicza. Po jej zakończeniu została poproszona do gabinetu kierownika w celu omówienia. Wizytatorzy i kierownik byli zgodni, co do najwyższej oceny, która stała się powodem do przydzielenia jej specjalnego 30% dodatku. Dlatego mam dziś wyższą emeryturę – mówi.
Z dniem 31 sierpnia 1968 r. przeszła na emeryturę i jednocześnie prosiła o zatrudnienie od 1 września 1968 r. na pół etatu. Dyrekcja Szkoły Podstawowej nr 5 przychyliła się do jej prośby i pani Irena Łukomska pracowała do 30 sierpnia 1973 r. Z tym dniem zakończyła swoje podróżowanie po ścieżynkach, ścieżkach i drogach oświaty.
Odchodząc ze szkoły powiedziała: Zawsze towarzyszyła mi zasada przygotowywać młodzież do samodzielnej pracy twórcze, bo to jest potrzebne na dalszym etapie nauki.
Irena i Jan Łukomscy wychowali trzech synów, mają wnuki i prawnuki.
Jej życie, ciąg dalszy…
Irena Łukomska została wdową 22 września 1990 roku. Wcześniej, Marian Przedpełski został wdowcem. W 1983 roku, po ciężkiej chorobie zmarła żona Mariana – Helena. Wówczas jedyną jego pociechą była córka Ania i wnuczka Magdalena. W 1988 r. Irena i Marian powtórnie się spotkali. Byli ciekawi, co zostało w pamięci z lat młodzieńczych, co dało im sześćdziesięciolecie rozłąki. Byli też przekonani, że są, mimo wszystko, dla siebie przeznaczeni… chociaż w jesieni życia. Pani Irena stała się ambasadorką dalszych poczynań pana Mariana – namaszczonego żarliwością nauczycielską, uporczywością na drodze do wiedzy, wytrwałego w służbie społecznej, przywiązanego do północnego Mazowsza, nazywanego żarliwym apostołem regionalizmu, zamiłowanym folklorystą i etnografem.
Zawsze ta sama Irenka, w sierpniu 1991 roku m.in. pisała:
“Drogi Marianie – Towarzyszu bezchmurnej młodości lat trzydziestych – rozdzieliła nas wieloletnia <przerwa na życie> pełna trudu walki o jestestwo, o trwanie, o <być albo nie być>. Zwyciężyłeś i sprawiłeś mi sobą największą i wspaniałą niespodziankę, jaka mnie w moim długim już życiu spotkała. Skromny 22-24 letni wówczas przeciętny student jawi mi się teraz po tylu latach jako człowiek pełen wiedzy, pełen pasji twórczej z dużym dorobkiem naukowym, zdobytym potężnym uporem z samozaparciem się siebie… a wszystko to w imię fanatycznej miłości do Ojczyzny, z patriotycznych emocji, które już od wczesnej młodości dawały swój wydźwięk. (…) A więc <ora et labora>, drogi Nauczycielu miłości Ojczyzny – wypada mi życzyć, abyś znalazł kontynuatorów swej pracy nad naszą przeszłością z myślą o tych, którzy po nas przyjdą…
Labor omnia vincit. <Feci guod potui, faciant meliora potentes> możesz to sobie z dumą powiedzieć. Ad futuram rei memoriam – Przyszłam do ciebie <z wiosny naszego życia>, by jej słońcem opromienić Ci <jesień>, a trzy lata <odrodzenia> dały mi obraz Twego utrudzonego, ale owocnego życia.”
Marian Przedpełski zmarł 21 maja 1998 roku. Na resztę życia pozostała sama.
W 2000 roku Irena Łukomska wydała książkę o życiu i twórczości Mariana Przedpełskiego.
…ciąg dalszy
Od 1995 r. pani Irena jest w ścisłym korespondencyjnym kontakcie z Instytutem im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Londynie. Irena Łukomska jest jedną z wielu Darczyńców Muzeum Powstania Warszawskiego, tam oddała pełne materiały historyczne dotyczące trzech braci: Witolda, Waldemara i Leszka Gierke, którzy walczyli podczas Powstania Warszawskiego, oraz swoje dokumenty dotyczące zaangażowania w konspiracji okresu wojny i okupacji hitlerowskiej. Szczyci się tytułem “Przyjaciela Muzeum.”
Za pełną poświęcenia pracę i odważną działalność otrzymała odznaczenia, odznaki, nagrody i podziękowania:
Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski -1998r.
- Złoty Krzyż Zasługi-1983 r.
- Medal Komisji Edukacji Narodowej – 1980r.
- Odznaka Za Tajne Nauczanie – 1985r.
- Złota Odznaka ZNP – 1974r.
- Medal 90.lecia Miasta Wołomin – 2010r.
I tytuł “Przyjaciela Muzeum Powstania Warszawskiego”, którym się szczyci, wspominając lata młodzieńcze pełne radości, miłości, ale też płaczu, nieszczęść i niepokojów.
Jej zielonkowskie mieszkanie jest historią. Z każdej ściany patrzą na gościa dziesiątki oczu. Oczu osób Jej najbliższych, zamkniętych w ramy i ramki. Nad wszystkim góruje drzewo genealogiczne zaczynające się od 1760 roku.
A kończąc na zdjęciach przyjaciół jak wspomniana Kazimiera Księżopolska, Maria Kozierska – aktorka i jej córka Ewa także aktorka z pierwszym mężem Andrzejem Kopiczyńskim i małą córeczką Kasią.
Jest otoczona szacunkiem i przyjaźnią społeczności zielonkowskiej. Dowcipnie i z humorem dzieli się spostrzeżeniami na temat uroków pogodnej starości, blasków i cieni wieku “bardzo dojrzałego.” Wymownie brzmią jej słowa adresowane do nieco młodszej kuzynki:
Obie jesteśmy w poważnym wieku, nie wstydźmy się, że jesteśmy staruszkami. Tegoroczne Twoje jak i moje urodziny nasuwają analizę przeszłego życia i pewne refleksje. Na pocieszenie mogę Ci powiedzieć, że wiek psychiczny człowieka nie ma nic wspólnego z datą urodzenia, co sprawdza się na Tobie jak i na mnie. Podobno po to jest starość abyśmy się zatrzymali w biegu, chociaż na kilka ostatnich lat. Rzeźbimy to życie jak posąg: niekiedy z granitu, marmuru, cementu lub szkła, bywa, że i z piasku, a nawet z lodu. Jeżeli odwrócimy swe życie mądrze, tylko do naszego wnętrza – znikną bolesne problemy wieku i stanie się ono jednym z radośniejszych okresów naszego życia.
Tak Twoje, kochana Cecylio, jak moje życie jest już zimą – masz więc prawo oczekiwać wiosny pełnej radości, słońca i kwiatów.
Dziś pani Irena przekazała “receptę” na poprawę ortografii u uczniów, którą stosowała w czasie swojej pracy. Otóż uczeń musiał przepisać poprawnie wyraz na tablicy i zakreślić błąd następnie przepisać na karteczkę i nosić ją w kieszeni, żeby w każdej chwili pokazać nauczycielce. Niektórzy w celu uniknięcia wypchanych karteczkami kieszeni, starali się czym prędzej, pisać poprawnie. Ale czy ten sposób sprawdzi się dziś? – pytanie pozostało bez odpowiedzi. Po chwili pani Irena dodała: “Feci guod potui faciant meliora potentes – zrobiłam co mogłam, praca ponad wszystko”.
+ There are no comments
Add yours