Wbrew przepowiedni jasnowidzącej zawiadowca stacji poszedł na półtora roku do kryminału
Wołomin jest jedną z głównych stacji, na której ładuje się mleko dla Warszawy. Wczesnym rankiem całe zastępy mleczarek zdążają koleją do Warszawy z masłem, serem i pełnemi bańkami. Bańki te oddawane są na bagaż. Od sprawności ładunkowej zależy zaprowiantowanie stolicy i zarobek mleczarek, gdyż mleko spóźniać się na rynki zbytu nie może. Na tej właśnie „koniunkturze” kolejarze wołomińscy ufundowali swe nielegalne zarobki. Jeśli tak zwany „pan Wagowy” nie dostał masła, sera i mleka, nie miał czasu na zważenie w porę baniek i transport czekać musiał do następnego pociągu.
Jeśli pani zawiadowczyni nie została sowicie zaopatrzona w śmietankę i wszelaki nabiał, to pan zawiadowca uznawał, że wagon bagażowy jest przeładowany i bańki z mlekiem zostawały na stacji. Zachłanność pani zawiadowczyni poczęła jednak nazbyt ciążyć mleczarkom. Jedna z nich pewnego razu na zapytanie wagowego Ludwika Kisiela, ozy sprawa z zawiadowcą „załatwiona”, odpowiedziała twierdząco, mimo że pani zawiadowczyni tego dnia nic od niej nie dostała. Wykryło się to „oszustwo”. Od tej pory mleko wysyłane przez ową niewiastę przechodziło na stacji wołomińskiej niebywałe koleje i nigdy w porę nie mogło wyjechać.
Sprawa oparła się o wywiadowcę Michała Kupcza, który zdemaskował wołomińskich kolejarzy.
Wczoraj sąd okręgowy, któremu przewodniczył prezes Gumiński, skazał zawiadowcę stacji p. Edwarda Grzybowskiego na półtora roku, zaś wagowego Kisiela na 3 miesiące więzienia. Z wyrokiem tym wiąże się pewna śmieszna okoliczność. W Wołominie bawi od paru dni cyrk Proserpiegi, gdzie popisuje się entuzjastycznie oklaskiwana jasnowidząca m-lle M., która zapytana negdaj przez publiczność o losy sprawy zawiadowcy Grzybowskiego, z całą kategorycznością przepowiedziała wyrok uniewinniający. To też oskarżeni przez cały tok procesu byli spokojni o swój los.
Express Poranny
R. 5, 1926, nr 229
Autora wspiera Wołomin Światłowód
+ There are no comments
Add yours